Dodany: 31.01.2005 11:17|Autor: babette
W stronę wolności
To książka, do której mam pewien sentyment, jako że po raz pierwszy przeczytałam ją kilka lat temu, i to ona, a dokładnie profesja Halla, ostatecznie zadecydowała o moim wyborze kierunku studiów. Niedawno, w związku z pracą magisterską, znów po nią sięgnęłam. Od tamtego czasu przeczytałam wiele książek z naszego wspólnego poletka i byłam przekonana, że to spotkanie po latach będzie dla mnie rozczarowaniem, bo na pewno spojrzę na Halla bardziej krytycznym okiem. Było jednak inaczej. Niektóre fragmenty faktycznie okazały się nużące, ale całość całkiem niezła. I teraz, kiedy nie zwracam już takiej uwagi na antropologiczne ciekawostki czy zagadnienia z komunikacji międzykulturowej, dociera do mnie bardziej uniwersalne przesłanie tej książki.
Otóż Hall zachęca nas, byśmy bardziej wnikliwie przyjrzeli się własnej kulturze. Nie chodzi tylko o stosunek do innych kultur, choć autor prezentuje wyraźny relatywizm kulturowy mówiąc wprost, że do prawdy prowadzi wiele dróg i żadna kultura nie jest lepiej od innych przygotowana do jej poszukiwania. Chodzi bardziej o miejsce jednostki w kulturze i to, czym ona jest dla człowieka. Czy ograniczeniem? Odpowiedź nie jest jednoznaczna. Bardzo podoba mi się określenie Hofstede'a, że kultura to zaprogramowanie umysłu. Tak, bez kultury nie wiedzielibyśmy, jak się zachowywać, jak poruszać w świecie, to kultura wyróżnia nas ze świata zwierząt i wynosi na wyższy poziom. Ale jest to też zaprogramowanie ograniczające, które świadome jednostki powinny przezwyciężyć, by móc wnieść do kultury coś nowego. Kultura to soczewki, przez pryzmat których patrzymy na świat. W świecie społecznym nie istnieje coś takiego, jak "naturalny stan rzeczy", wszystko jest kwestią kultury, naszego wychowania w społeczeństwie, które jest przekonane o tym, że styl życia, jaki proponuje, jest jedynym słusznym. Ale to często prowadzi do marnowania naturalnego potencjału jednostki. Oto, co pisze Hall o naszej kulturze: "Być może dlatego, że język odgrywa tak wybitną rolę w naszym życiu, a także dzięki czynnikowi przeniesienia ekstensji, inne systemy intelektu odsunięte zostały na bok. Systemy oświatowe i filozoficzne wyolbrzymiają znaczenie swobodnego porozumiewania się słowem kosztem innych, równie ważnych funkcji umysłu człowieka, które albo bywają ignorowane, albo ich wartość jest umniejszana, jeszcze bardziej powiększają, i tak już poważne, trudności edukacyjne. Rezultatem jest olbrzymia strata talentów oraz krzywda, jaka zostaje wyrządzona nie znanej, lecz zapewne znacznej liczbie osób".
I tak jest chyba z całym systemem społecznym i wszystkimi jego przejawami. Narzuca pewne wzorce życia, i człowiek, któremu się ta droga nie podoba i jest na tyle świadomym faktu, że można żyć inaczej, nie ma lekko. Może się podporządkować i zmarnować swój potencjał za cenę "świętego spokoju", ale może też iść pod prąd, choć czasem trudno nie ulec tej przewrotnie wpisanej w nasz umysł zasadzie demokracji, że większość ma rację, że ogół wie lepiej, i może faktycznie lepiej żyć według ich zasady. Ale tak chyba nie powinno być. Jeśli nie będzie w społeczeństwie jednostek, które będą mieć odwagę "żyć inaczej", to ono zamknie się w swoich skostniałych strukturach i przestanie się rozwijać. Jak to określa Hall, "ekstensje człowieka rozwijają się szybciej niż jego ciało", i dlatego nasz świat jest pełen instytucji, które dawno przestały pełnić funkcje, dla których zostały stworzone i działają na niekorzyść jednostki. Moim ulubionym tego przykładem jest opowiastka z pierwszego rozdziału, o psie żyjącym sobie w spokoju na wysepce, na którego Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami rozpoczęło nagonkę, by znaleźć mu "bezpieczny i szczęśliwy dom". Warto pamiętać o niej, bo okazuje się, że większość, bezmyślnie powtarzająca zastane wzorce, niekoniecznie ma rację. Nie zawsze bowiem tradycja posiada ową mądrość życiową, którą się jej przypisuje, a częściej jest jedynie skostniałą strukturą, która ogranicza wolność i szczęście jednostki.
Dla mnie najważniejszym przesłaniem tej książki jest to, że warto żyć po swojemu. "Poza kulturą" to pean na cześć ludzkiej różnorodności i indywidualizmu. Każdy z nas ma wyjątkowe zdolności, które trzeba odkryć - czy to metodą eksperymentu i stawiania siebie w nowych sytuacjach, czy też drogą spojrzenia w głąb siebie - i realizować się w tym, bo jedynie realizując swój potencjał możemy być szczęśliwi. Oczywiście, nie przezwyciężymy tego, co w nas wpojono, i nawet w tych podstawowych sprawach nie byłoby to wskazane, bo przecież bez kultury świat byłby dla nas zupełnym chaosem, a my bylibyśmy jak komputer bez oprogramowania, ale po prostu powinno się w jej ramach urządzić po swojemu. O ile się ma odwagę. Niech puentą będzie ostatnie zdanie z tej książki: "człowiek musi teraz rozpocząć trudną podróż poza kulturę, bowiem najpiękniejszym owocem oddzielenia się od niej jest stopniowe uwolnienie się spod wpływów kultury nie uświadamianej".
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.