Dodany: 11.11.2016 09:55|Autor: dot59
Pożegnanie Leonarda Cohena
Dwa dni temu przesłuchałam najnowszą płytę kanadyjskiego barda - "You want it darker".
Tytułowy utwór nie pozostawiał wątpliwości, że to rodzaj pożegnania:
"... Hineni, Hineni [hebr. "oto jestem"]
I’m ready, my Lord".
Ale kto by przypuszczał, że tak szybko się spełnią te słowa?
Leonard Cohen to jeden z tych śpiewających poetów, którym zawdzięczam swoje widzenie świata. Pożegnam go tak, jak umiem.
Jeszcze brzmi w uszach ta ostatnia płyta,
Twe rozliczenie ze Stwórcą i światem,
a już wiadomość o śmierci Twej czytam,
mistrzu melancholijnych ballad… Żegnaj zatem!
Niech Cię Zuzanna za rękę prowadzi
tam, gdzie dopływa rzeka ludzkich losów,
gdzie już Jane żadna nikogo nie zdradzi;
lecz czy się wolno rozstawać w ten sposób?
Mieliśmy tańczyć aż po kres miłości
Z Tobą, ostatnim wielkim romantykiem…
Czy potrafimy, prozaiczni, prości?
Czy nam wystarczy, że mamy muzykę?
Byłeś gotowy, by Pan zdmuchnął świece,
stanąłeś przed nim z samym „Alleluja” –
a my, niepewni niczego na świecie,
jak ptak na drucie będziemy się bujać…
[*]