Dodany: 10.11.2016 20:39|Autor: misiak297

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Czarny warkocz
Fleszarowa-Muskat Stanisława

Takie piękne historie...


"Czarny warkocz" to zbiór kilkunastu opowiadań pochodzących z różnych okresów twórczości Stanisławy Fleszarowej-Muskat, niegdyś uwielbianej (choć i krzywdząco porównywanej do Marii Rodziewiczówny), a potem właściwie zapomnianej przez czytelników. Po latach pisarka dostała drugą szansę. Na Biblionetce pojawiły się recenzje, niedługo później nowe wydania jej książek trafiły do księgarń i kiosków. Mogą znów zainteresować. I mogą zachwycić – po raz pierwszy albo po raz kolejny. Mnie zachwyciły – po raz kolejny proza Fleszarowej-Muskat, po raz pierwszy "Czarny warkocz". Wiem, że będę do niego wracał.

Na ten tom składają się bardzo różnorodne opowiadania. "Przyszedł z morza" – kameralna, zamknięta w zaledwie kilku rozbudowanych akapitach historia o miłości, której nie pozwolono zaistnieć (i tu chylę czoła przed Fleszarową – rzadko udaje się ukazać historię przekonująco na tak małej przestrzeni tekstu). "Małe nagie pisklę" – romantyczna opowieść osnuta wokół prób pomocy przerażonemu pisklęciu, które wypadło z gniazda ("Skąd się tu wzięło? Może matka przenosiła je z gniazda, które z jakichś powodów przestało być bezpieczne, w inne, bardziej pewne miejsce, i upuściła je w locie? A może uczyło się latać i zabrakło mu siły między rodzinną gałęzią a szczytem dachu, który przewidziany był jako meta dla latań ćwiczebnych tego dnia? W końcu, nieważne z jakiego powodu, leżało teraz pod piwonią i całe było przerażeniem, nagą bezsilnością, czekaniem na ratunek. (…) Każdej chwili mógł zjawić się kot sąsiadów, zwabiony kwileniem. Ci, którzy mogą być zjedzeni, powinni siedzieć cicho, ale pisklę o tym nie wiedziało"[1]). "Nic niezwykłego" (utwór mający w sobie coś z wygaszonej, a jednak pełnej napięcia prozy Alice Munro), którego bohaterka, pracownica instytutu, staje się świadkiem bójki dwóch mężczyzn. "Gospoda pod Sutjeską" – tu akcja w większości rozgrywa się w Jugosławii, gdzie powstaje film wojenny z udziałem Kena Salta, gwiazdy filmowej. Aktor przeżywa miłosny dramat (a może szczęście?) w egzotycznej scenerii. "Tak równi, jak nigdy dotąd" (bodaj najbardziej wstrząsające opowiadanie w tym tomie) – minisaga rodzinna o dwóch rywalizujących ze sobą braciach Prinzach, mających wytwórnię kilimów i sklep. Prowadzą spokojne, choć niepozbawione rozczarowań życie. Ich świat – tak jak milinów innych Żydów – zmieni nadchodząca wojna. "Wszystko jedno gdzie" – Marek, niczym doktor Judym przeniesiony w lata 70. XX wieku, do Afryki, będzie musiał wybrać między misją zawodową a osobistym szczęściem (tylko czym jest to szczęście?). "Trzech miłych Agaty", jeden z krótszych tekstów, którego tytułowa bohaterka – brzydka służąca usilnie stara się znaleźć sobie partnera życiowego ("One wszystkie chcą być kochane, młode i stare, ładne i brzydkie – brzydkie może najbardziej, bo tak rzadko się zdarza, żeby ktoś zaglądał im w oczy, obejmował ramieniem, albo wyczekiwał przed domem, patrząc w ich okna"[2]). Jej historie miłosne, szare, nijakie, zanurzone w zwykłej, kuchennej codzienności, rozgrywają się pod okiem wścibskich pracodawców. Opowiadanie wieńczące zbiór ma charakter autobiograficzny – to ciepłe, pełne miłości wspomnienie rodziców i dziadków autorki. Tytułowy czarny warkocz, gruby i ciężki, świadectwo ormiańskiego pochodzenia i dziedzictwa, staje się swoistym symbolem zarówno szczęśliwych dziecięcych lat, jak i miłości łączącej matkę i córkę.

"[Matka] Po ojcu była Ormianką, więc ten warkocz miał czerń głęboką, aż wpadającą w granat, jak warkocze wszystkich dziewcząt spod obydwu szczytów ormiańskiej góry Ararat. Kiedy byliśmy dziećmi – starszy mój brat Zygmunt i ja – czekaliśmy każdego ranka na ową piękną chwilę, kiedy mama się czesała. Walczyła zwykle długo z bogactwem swych włosów, aż wreszcie poskramiała je, zaplatając zwinnymi palcami długi, sięgający poza kolana warkocz, związany zawsze na końcu aksamitną tasiemką. Pozostawał poza nią puszysty pędzelek, który biegliśmy całować, gdy mama ruchem głowy przerzucała warkocz z piersi na plecy"[3].

Zdumiewa ta proza – elegancją, plastycznością. Zachwyca wyeksponowaniem szczegółu – przedmiotu, cechy charakteru czy wyglądu bohatera. Tutaj każdy drobiazg ma znaczenie: sakiewki pełne obietnic, mądre oko pisklęcia ("Właściwie oko starca – wiele, bardzo wiele wiedzącego o życiu"[4]), piękna koszula nocna z francuskiego importu, kupiona za połowę studenckiego stypendium, prosty chleb z kiełbasą jedzony w pociągu przez gwiazdę filmową, kamienny cmentarny obelisk, który potem Niemcy wykorzystają do budowy drogi, okrągła piłka wyglądająca jak bomba. Ponadto Fleszarowa-Muskat dogłębnie i z wyczuciem przedstawia trudne relacje międzyludzkie, zderzenie prywatnych światów, czasem nawet kultur. Jej postacie nie są papierowe, wszystkie żyją – od wyczekującej bufetowej Marii (jeszcze młodej, jeszcze pięknej), przez Gaby Pettersen, która wyjedzie za ukochanym mężczyzną do Afryki, Pinkasa Prinza, niemającego pojęcia o romantycznej stronie miłości ("Zaloty Pinkasa były grube. Nie zadawał sobie trudu, aby stały się inne. Nie było w nich ani westchnień, ani cmoknięć szeleszczących jak jedwab, spojrzeń jak jedwab lśniących – było przyciśnięcie do lady w jakiś piątkowy wieczór, tuż po zamknięciu sklepu przed szabasem (…), poddarcie spódnicy i zdyszany oddech mężczyzny, któremu się bardzo śpieszy (…) – żadnych rozmów, żadnych pieszczot, żadnych obiecywań"[5]), gangstera rozliczającego się z życiem, staruszkę decydującą się na osobliwą zemstę, aż po nieszczęsną służącą – bardziej szukającą miłości niż zakochaną. Ich historie – przeważnie smutne, przeważnie szare, czasem tylko zabawne – pod piórem autorki nabierają niezwykłej mocy. Spójrzcie choćby na ten opis tajemniczego człowieka, który zakochał się w pewnej bufetowej:

"Przyszedł z morza, nie wiadomo skąd, przez tydzień patrzył na nią, wpierając w nią ciężkie i uparte spojrzenie mężczyzny, który nagle nie chce nic, ani słońca, ani wody, ani wiatru na czole, chce kobiety i mówią o tym jego oczy wyraźniej niż najprostsze słowa i ostrzej niż głos. (…) Stał przy bufecie, opierając się na nim, ale łokcie jego były gotowe do odlotu, jak skrzydła ptaka, który nie wie, czy zatrzyma się na dłużej w miejscu, gdzie wypadło mu przystanąć. Przez ramię miał przewieszoną torbę – taką, jaką noszą zwykle ci, których cały dobytek mieści się w torbie i wędruje z nimi przez morza i lądy – lekki – niemęczący towarzysz"[6].

Czytając teksty składające się na "Czarny warkocz", zastanawiałem się, dlaczego Stanisławę Fleszarową-Muskat skazano na zapomnienie, dlaczego jej książki wielu osobom kojarzą się z tanimi romansidłami. Przecież to przeważnie wysmakowana literatura, nieszczególnie trudna i skomplikowana, ale też nie tak prosta, jak mogłoby się wydawać. Gdy sięgałem po tę książkę, spodziewałem się tekstów przyzwoitej jakości. Dostałem prozę głęboką, przewrotną, różnorodną, ale zawsze prezentującą wysoki poziom. Przeżyłem mnóstwo niespodziewanych wzruszeń. Jeszcze długo będą mi towarzyszyć we wspomnieniach bohaterowie oraz niektóre sceny z ich udziałem – spotkanie Marii i człowieka, który przyszedł z morza, słynna amerykańska aktorka częstowana chlebem przez jugosłowiańską matkę, biedna Helka zjadająca kawałek niekoszernej kiełbasy w najciemniejszym kącie kuchni… i tyle innych postaci, tyle innych scen...

Moje życie czytelnicze byłoby znacznie uboższe bez książek Stanisławy Fleszarowej-Muskat.


---
[1] Stanisława Fleszarowa-Muskat, "Czarny warkocz", wyd. Polnord-Oskar, 1999, s. 10-11.
[2] Tamże, s. 177.
[3] Tamże, s. 187.
[4] Tamże, s. 14.
[5] Tamże, s. 100.
[6] Tamże, s. 5.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2611
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 4
Użytkownik: Marioosh 13.11.2016 22:12 napisał(a):
Odpowiedź na: "Czarny warkocz" to zbiór... | misiak297
Miło czytać, że są jeszcze czytelnicy których potrafi zachwycić twórczość tej autorki. Sam przeczytałem i zrecenzowałem kilka jej książek i jestem pod wrażeniem płynącej z nich mądrości. Piękny język, mądre spostrzeżenia, sympatia do bohaterów i dbałość o czytelnika - to mi się u niej najbardziej podoba. I, jak widać, mężczyźni również potrafią się tym zachwycić:)

A, swoją drogą, też przymierzałem się do recenzji tej książki ale się spóźniłem:)
Użytkownik: misiak297 13.11.2016 23:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Miło czytać, że są jeszcz... | Marioosh
Nie ma mowy o spóźnieniu:) Napisz, bardzo lubię Twoje recenzje Fleszarowej, porównamy wrażenia.
Użytkownik: mirejlle 04.07.2019 15:47 napisał(a):
Odpowiedź na: "Czarny warkocz" to zbiór... | misiak297
Zachęcona twoją recenzją przeczytałam i absolutnie nie żałuję. To są całkiem niezłe i różnorodne opowiadania. I pierwsza moja książka tej pani, na pewno nie ostatnia.
Użytkownik: misiak297 04.07.2019 16:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Zachęcona twoją recenzją ... | mirejlle
Tak się cieszę! Ilekroć czytam Fleszarową - a wyobraź sobie, że właśnie dziś wróciłem do paru opowiadań z "Czarnego warkocza" - zdumiewa mnie, jak wysoki poziom prezentuje ta literatura de facto popularna. W porównaniu z dzisiejszą obyczajową literaturą popularną, to niebo a ziemia.

Bardzo polecam Ci piękne powieści Fleszarowej-Muskat: "Pod jednym dachem, pod jednym niebem", "Stangret jaśnie pani" oraz "Dwie ścieżki czasu" - te zrobiły na mnie największe wrażenie.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: