Dodany: 31.10.2016 19:33|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Hubal
Komuda Jacek

2 osoby polecają ten tekst.

„Szalony major” odbrązowiony


Wydawałoby się, że po „Hubalczykach” Wańkowicza i nakręconym w atmosferze pewnych kontrowersji, niemniej jednak robiącym ogromne wrażenie „Hubalu” Poręby niewiele można dodać do historii legendarnego dowódcy partyzantów, zwanego przez okupantów „szalonym majorem”. Jednak Jacek Komuda, historyk i pisarz mający słabość do podobnie „szalonych”, na pewno zaś niepokornych i charyzmatycznych postaci (jak np. Bohun z powieści pod tymże tytułem), postanowił ją jeszcze rozbudować oraz nieco urozmaicić, wprowadzając motywy i wątki niezupełnie zgodne z prawdą historyczną – zabieg to wszak znany i powszechnie stosowany, chociażby przez mistrza Sienkiewicza – a nawet otwarcie fantastyczne. Czy szkodzą one realnemu obrazowi walk oddziału Hubala? Ba... pewno w takim samym stopniu, jak zaangażowanie Kmicica w obronę Częstochowy obrazowi walki naszych siedemnastowiecznych rodaków ze szwedzkimi najeźdźcami (ja sama, przeczytawszy „Potop” w wieku wielce smarkatym, uważałam potem za ogromne nieporozumienie fakt, iż w żadnej encyklopedii ani słowa o panu Jędrusiu nie ma, choć jest o ojcu Kordeckim, i bardzo mnie przygnębiła uzyskana od rodziców informacja, że Sienkiewicz go wymyślił, a dokładnie rzecz biorąc, przerobił po swojemu biografię realnej postaci, zostawiając z niej nazwisko i parę innych szczegółów). Dojrzalszy czytelnik zdaje sobie jednak sprawę, że nie po literaturę faktu sięga, tylko po beletrystykę, dopuszczającą istnienie czegoś takiego jak fikcja literacka, więc o fikcję nie może mieć pretensji.

Jeśli znamy choćby wspomnianych „Hubalczyków” czy któreś z późniejszych opracowań biograficznych, łatwo fikcyjne wątki i postacie zidentyfikujemy, równie łatwo też zlokalizujemy w czasie i miejscu elementy prawdziwe. Autor zdecydował się przedstawić wydarzenia w formie kroniki, precyzyjnie rozpisując czas i miejsce każdej sceny (pod tym względem jego tekst ma pewną przewagę nad Wańkowiczowym, cokolwiek chaotycznym i bardzo emocjonalnym). Wprowadził też nieszablonową innowację narracyjną: póki Hubal i jego ludzie nie rozpoczną działań na Kielecczyźnie, koleje ich losu relacjonuje tylko narrator zewnętrzny, po czym dołącza doń osoba opowiadająca o wydarzeniach z własnej perspektywy. Perspektywy, dodajmy, zupełnie nam obcej, bo wrogiej. Niemiecki oficer Erich Gressler szczególnie zajadle nienawidzi Polaków, zwłaszcza tych, którzy opierają się panowaniu III Rzeszy (powód tego poznamy, gdy wspominając poległego brata, nieco się odsłoni). By ująć buntownika, spróbuje się posłużyć misternie utkaną prowokacją...

Hubal Komudy to postać w każdym calu odbrązowiona. Czy nam się to podoba, czy nie, powinniśmy przyznać, że bohaterstwo wojenne nie musi korelować z osobowością i moralnością bez skazy. Major dba więc (czasem do przesady, jak w tej scenie, w której się zastanawia, czy wypada mu iść pieszo, targając siodło na plecach) o honor i dobry wizerunek oficera, głęboko czci ojczyznę oraz tradycję polskiego oręża, będąc równocześnie ponad miarę konfliktowym, czasem impulsywnym, wręcz bezmyślnie grubiańskim, momentami znów zimnym i okrutnym; rozwodu z żoną nie bierze (bo nie wypada?), co mu nie przeszkadza korzystać z wdzięków każdej niewiasty, która tylko wyrazi na to chęć. I on, i jego ludzie posługują się językiem, od którego co wrażliwszym czytelni(cz)kom więdną uszy (samych „k...w” jest tyle, że chyba nie warto liczyć, bo a nuż się okaże, że więcej niż stron... Ale któż wie, czy sami byśmy tak nie klęli, gdybyśmy się znaleźli w podobnej sytuacji? Wrogowie z każdej strony, zero pomocy z zewnątrz, od środka też niewiele, a ci, co pomagają, giną jeden po drugim...) i przejawiają bezpardonowe okrucieństwo w stosunku do osób uznanych za wrogów (nie tylko Niemców, ale też na przykład Żydów, którzy poparli sowiecką władzę w zagarniętych przez ZSRR kresowych miejscowościach. Być może pozostawienie przy życiu tych kilku dywersantów niczego by nie zmieniło. Tylko czy w ogniu walki się o tym myśli?). Pamiętajmy, jest wojna, straszna i bezlitosna, wynalazek iście diabelski – nie można od ludzi oczekiwać, że w jej obliczu będą się zachowywać jak anioły...

Ogólny bilans lekturowy wychodzi na plus, niemniej jednak należy zwrócić uwagę i na drobny minus: autor momentami nie za dobrze radzi sobie ze stylizacją językową. Najlepiej wychodzi mu język koszarowy, nieco gorzej dialogi z zastosowaniem gwar, co można było zauważyć także np. w „Wilczym gnieździe”. Prawda, że część polskich Żydów bardzo źle mówiła po polsku, ale do tej pory nie udało mi się natrafić na źródło z epoki, w jakim choć jeden z nich użyłby sformułowania „ja nie być”[1], tym bardziej chłop z Wileńszczyzny nie powiedziałby „ja mieć prośbu”[2]. Incydentalnie zdarza się i przekręcenie popularnego frazeologizmu („naoliwione jak psu jajca”[3]), i błędna – niepoprawiona przez korektę – pisownia znanego nazwiska obcego („Channel”[4]). Pseudonim wysokiego oficera, którego Hubal w odpowiedzi na rozkaz złożenia broni poinformował, iż jego rozkazy ma w wiadomym miejscu, do dziś pozostaje nieustalony – według jednych badaczy był to „Grabiec”, według innych „Grabica”[5]; jakkolwiek by jednak brzmiał, do majora mogła dotrzeć tylko jedna jego wersja, nie używałby więc na przemian obu: „rozkazy generała Grabicy”[6], „żadnych Grabców nie znam…”, „jeśli takich ludzi jak Grabica…”, „ambicja każe panom Grabcom…”[7].

Jeśli o tych drobnych usterkach zapomnimy, pozostanie przyznać, że przeczytaliśmy całkiem niezłą powieść wojenną, z żywą akcją i sporą dozą dramatyzmu.


---
[1] Jacek Komuda, „Hubal”, wyd. Fabryka Słów, 2016, s. 89.
[2] Tamże, s. 111.
[3] Tamże, s. 296.
[4] Tamże, s. 316, 437 i in.
[5] Por.: „Hubalowym szlakiem”, strona internetowa konskie.org.pl/
[6] Jacek Komuda, op.cit., s. 554.
[7] Tamże, s. 686-687.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1478
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: