Zaczyna się ciekawie: "Dopóki nie odebrałem tego telefonu, to był zwyczajny dzień." Dalej nastrój niepokoju utrzymuje się niemal do samego końca. Tom Rob Smith napisał thriller, który czyta się świetnie i chociaż uważnego czytelnika nie zaskakuje zakończenie, to jednak akcję śledzi on z zainteresowaniem. Tytuł tajemniczy: "Farma".

Tilde i Chris są starszym małżeństwem z Londynu, które postanawia spędzić emeryturę w Szwecji, ojczyźnie Tilde, którą opuściła będąc jeszcze młodą dziewczyną. Kupują więc farmę i przenoszą się tam, zaczynając nowe życie. Warunki, które zastaną na miejscu będą przyczyną znacznych perturbacji zdrowotnych, towarzyskich, społecznych. W Londynie został ich dwudziestokilkuletni syn, który wypowiada zacytowane na wstępie zdanie. Jest on głównym narratorem w książce, nie licząc opowieści matki. Opowiadanie Tilde ma tu kluczowe znaczenie, bo to ona jest centralną postacią fabuły. Smith doskonale skonstruował jej kolejne wypowiedzi, czytelnik ani na chwilę nie traci zainteresowania sprawą, ale cały czas zastanawia się, czy osoba opowiadająca rozumuje trzeźwo, czy też przemawia przez nią choroba. Rozwiązanie akcji nie zaskakuje, bo takie być powinno zakończenie mainstreamowej powieści.

Jest w powieści akcent społeczny oczywiście. Plastyczność języka autora sprawia, że "czytamy obrazami". Myślę, że warty byłoby sfilmować powieść Toma Roba Smitha.



Farma (Smith Tom Rob)