Dodany: 17.03.2010 15:13|Autor: first-pepe

Ziemiomorze


Właśnie skończyłem lekturę drugiego najpoczytniejszego, po Śródziemiu, cyklu fantasy ever. Jestem zadowolony, że przeczytałem wszystkie sześć ksiąg w krótkim czasie. Dzięki świeżości lektury poszczególnych tomów wyraźny jest podział na dwie trylogie. Przyczyn tego może być kilka rozpatrywanych łącznie lub oddzielnie:
- prozaiczny skok na kasę (może wnuczka miała komunię albo ulubiony kociak wymagał zabiegu kosmetycznego); Le Guin zabrakło pomysłów, więc postanowiła odgrzać bardzo udany kotlet w postaci epopeji o Gedzie
- drastyczna zmiana światopoglądowa do tego stopnia, że Le Guin przyjrzała się swojemu największemu dziełu i stwierdziła, że to szowinistyczna lektura i że za mało jest roli kobiet w kształtowaniu świata przedstawionego
Podejrzewam, że te dwie przyczyny spowodowały powrót Le Guin do Ziemiomorza.

Pomimo dużych starań, by za pomocą nowych historii zmienić przesłanie zakończenia pierwszej trylogii (przypomnę w "Najdalszym brzegu" Ged zwyciężył Coba i ZAMKNĄŁ rozdarcie między światami, co przypłacił najwyższą ofiarą, czyli utratą umiejętności czarnoksięskich) razi sztuczność i na siłę dopisywane wątki mitologiczne (w "Innym wietrze" okazuje się że jednak NIE DO KOŃCA zamknął Ged to rozdarcie, co sugeruje, że chociaż Ged jest spoiwem wszystkich części to jednak jego historia i trud i geniusz i w ogóle wszystko naj i tak nie miało większego znaczenia, skoro mu się NIE POWIODŁO, a on sam kończy jako frajer, pastuch bez mocy).
Ponadto razi mnie, choć nie jestem pod tym względem upośledzony, a bronię jedynie pierwszej trylogii Ziemiomorza, tak jawnie eksponowany feminizm. Bo nie chodzi tu tylko o fakt, iż nagle wiodącą rolę odgrywają kobiety (Tehanu, czy Irian, które jednak nie są tylko kobietami) ale że w ogóle kobiety stały u źródeł potęgi Roke (opowiadanie "Szukacz"). W takim razie pytam gdzie były w związku z tym kobiety później, że doszło do sytuacji, gdy obecność kobiet w szkole na Roke była surowo zakazana. Z tekstu tego opowiadania jak i "Tehanu" wynika, że mężczyźni po prostu stłamsili baby i zagonili je do garów (na marginesie dodam, że poza motywem Therru "Tehanu" to jeden z najbardziej żałosnych manifestów kobiecości ever; za co Le Guin dostała Nebulę to nie wiem). Poza tym nagle okazuje się , że wielcy magowie z Roke to zbieranina nierozdziewiczonych frustratów, którzy wyżywają się w magii, stanowiącej dla nich niedoskonały substytut seksu. Biedne kobiety chcą się uczyć w magii a zasuszeni czarodzieje im tego zakazują poza oczywiście wioskowymi gusłami. Nędza pani Le Guin nędza!

Niemniej pomijając wojujący feminizm autorki nadal pozostaje nam przyjemność lektury. Pierwsze trzy tomy to klasyka klasyki absolutny geniusz, lektura obowiązkowa dla każdego nie tylko fantastów. Pozostałe też trzymają poziom głównie dzięki samemu znakomicie sportretowanemu Ziemiomorzu (zauważyłem z mapki, że jedynie Rubieże Północne oraz kilka wysp Archipelagu jak np. Namien nie pojawiły się w opowiadanych historiach), wspaniała poetycka wręcz stylizacja języka, sympatyczni, choć nieco czarnobiali bohaterowie, no i przede wszystkim KLIMAT. Klimat wręcz wyziera z kart cyklu czuć zapach opowiadanych wydarzeń. Właśnie za osiągnięcie niepowtarzalnego unikatowego klimatu Ziemiomorze jest przyrównywane do osiągnięć Tolkiena, w pełni zasłużenie. I właśnie za ten klimat kocham Ziemiomorze i będę do niego wracał (pominę przy tym "Tehanu").
Wyświetleń: 11497
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 11
Użytkownik: JMM 18.03.2010 20:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Właśnie skończyłem lektur... | first-pepe
Bohaterowie pozostają czarnobiałymi tylko w pierwszej "trylogii" jak to recenzent ujął- w kolejnych tomach raczej ciężko jednoznacznie ocenić zachowania poszczególnych głównych postaci łącznie z Gedem. Poza tym nazywanie wojującym feminizmem cyklu w którym kobiety owszem zdobywają swoją pozycję, i zakładają szkołę magii, po czym tracą nawet możliwość uczenia się w niej jednak wywołuje we mnie dysonans.
Użytkownik: Ysobeth nha Ana 19.03.2010 12:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Bohaterowie pozostają cza... | JMM
A czemuż to literacki "wojujący feminizm" miałby opisywać wyłącznie przewagi płci żeńskiej? Właśnie literatura feministyczna często zawiera wątki pognębienia kobiet - nie po to przecież, żeby chwalić opisywane sytuacje, tylko uprzytamniać niesprawiedliwość i krzywdę. Słabsze pisarki ograniczają się tylko do opisywania tych niesprawiedliwości, z klimaktycznym zwycięstwem silnej bohaterki nad patriarchalnymi, kołtuńskimi na ogół obyczajami :> Pisarki tej klasy co LeGuin albo Sheri Tepper tkają swoje dzieła subtelniej i bogaciej, ale zwykle gdzieś tam w osnowie czai się feminizm, w sensie niezgody na tłamszenie zdolności kobiet i przypisywanie im wyłącznie roli gospoś domowych i wiejskich zielarek ;-)
Użytkownik: JMM 19.03.2010 17:01 napisał(a):
Odpowiedź na: A czemuż to literacki "wo... | Ysobeth nha Ana
W ten sposób to każde przedstawienie kobiet w literaturze może zostać uznane za literaturę feministyczną. Jakoś tak ciężko mi się zgodzić z relacją, że każde inne przedstawienie świata niż patriarchalny, jest równoznaczne z feminizmem.
Użytkownik: Ysobeth nha Ana 20.03.2010 14:29 napisał(a):
Odpowiedź na: W ten sposób to każde prz... | JMM
Kiedy to nie chodzi o PRZEDSTAWIENIE sytuacji kobiet, tylko o USTOSUNKOWANIE SIĘ do przedstawionej sytuacji. Feministyczne jest wtedy, kiedy mamy pochwałę kobiety silnej, samodzielnie stanowiącej o sobie, niezależnie czy w karierze zawodowej, czy jako żony i matki, czy też jedno i drugie. W książkach z wydźwiękiem patrialchalno-konserwatywnym kobieta spełnia się w życiu wyłącznie jako żona i matka, jeżeli przedstawiona jest powyższa silna i samodzielna, to tylko jako feministycznie skrzywiona, cierpiąca istota, w głębi duszy tęskniąca do znalezienia męża-opiekuna, któremu stworzy ciepłe gniazdko i urodzi gromadkę grzecznych dziecin, a on w zamian będzie podejmował za nią (w najlepszym wypadku: wspólnie z nią, nawet jeśli chodzi np. o jej fryzurę) wszelkie decyzje ;-) U feministek czuje się żywą dezaprobatę dla pojmowania kobiety jako WYŁĄCZNIE części rodziny, zamiast jako indywidualnej istoty ludzkiej - dla oceniania, co kobieta może robić, nie według jej własnych zdolności i upodobań, tylko przez filtr płci. U antyfeministów natomiast, jeśli wystąpi kobieta, dla której jedynym celem w życiu nie jest wspieranie małżonka i hodowanie dzieci, będzie to z pewnością Brzydka, Sfrustrowana, Niespełniona Feministka :>

Oczywiście niektóre autorki (jakoś rzadziej są to autorzy) usiłują wypośrodkować przekazywane treści, i wtedy obrywa im się od obu stron :> Tak było na przykład z nietłumaczoną u nas powieścią Marion Zimmer Bradley "The Ruins of Isis" - ludzie żyjący w stereotypie BSNF (patrz wyżej) odrzucili ją jako "feministyczną", a zatem bzdurną, zaś feministki wkurzały się, że nie jest dostatecznie radykalna :> Treść pokrótce: na planecie Isis społeczeństwo jest ściśle matriarchalne, mężczyźni traktowani są jako zabawki dla pań i wychowywani na łagodne, posłuszne osobniki, a tylko raz w roku odbywa się święto płodności, kiedy to w ciemnościach nocy na chybił trafił, anonimowo, dobierają się pary w celu spłodzenia potomstwa. Na planecie istnieją też ruiny miasta przybyszy z kosmosu, którzy właśnie przybywają na nowo, i odkrywszy ze zgrozą dyskryminację męskiej części społeczeństwa zabierają swoje technologiczne zabawki i odlatują do domu. Dzięki wysiłkom pani ambasador z ogólnowszechświatowej konfederacji planet sytuacja ulega po trochu poprawie, mężczyzn dopuszcza się do wykształcenia i udziału w pozaplanetarnych projektach, kongresach itepe, happy end ;-)
Użytkownik: JMM 20.03.2010 22:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Kiedy to nie chodzi o PRZ... | Ysobeth nha Ana
O tak, takie dłuższe wyjaśnienie pozbawia wątpliwości. I jedyne co chciałbym dodać, to że wciąż jest możliwa (na szczęście) literatura nie będąca ani feministyczną, ani "patriarchalno-konserwatywna", w której postać decyduje o sobie niezależnie od płci, i jest to rzecz zależna li tylko od jej osobowości, a nie od płci.

Zaś co do tych prezentacji szowinizmu, czy feminizmu w powieściach pani Le Guin- nigdy jakoś tak nie uważałem, że właśnie te problemy są tymi najważniejszymi, zwłaszcza w Ziemiomorzu. Bardzo dobrze, że można pisać o rolach męskich i kobiecych bez odwoływania się do tych haseł.
Użytkownik: first-pepe 22.03.2010 08:21 napisał(a):
Odpowiedź na: O tak, takie dłuższe wyja... | JMM
Hmmm. Kiedy zwróciłem uwagę na "wojujący feminizm", jak to sam raczyłem określić, miałem przede wszystkim na celu fakt, iż autorka postanowiła dostosować wcześniej wykreowany SPÓJNY świat przedstawiony do nowej ideologii. Tak to odebrałem. Pomimo usilnych całkiem przekonywujących starań autorki po zakończeniu lektury cyklu (a czytałem wszystko po kolei jak trza czyli w szczególności opowiadanie "Ważka" przed "Innym wiatrem") cały czas miałem posmak na siłę zmienionej historii Ziemiomorza. I o to mam wyłącznie pretensję do Le Guin, że po kilkunastu latach od napisania spójnej TRYLOGII (bo takie było pierwotne zamierzenie) nagle zaczyna dopisywać nowe wątki a nawet zmieniać totalnie przesłanie całości (jakoś nie chce mi się wierzyć by tak wytrawny badacz jak Ged nie zorientował się że na Hur-At-Hur istnieje legenda ludzi-smoków istotna dla przyszłości całego Ziemiomorza). Jakoś nie mogę sobie wyobrazić, że Tolkien po napisaniu "Władcy pierścieni", w którym niemal wyłącznie męscy bohaterowie pokonują Mordora i rozpoczyna się nowa era, dopisuje kolejne wątki z udziałem kobiet. Toż to by zupełnie wykoślawiło historię Śródziemia.
Nie krytykuję wcale zabiegów literackich poszczególnych autorów przedstawiających taką a taką rolę kobiet. Nawet jestem tym żywotnie zainteresowany i przyznam że nabrałem smaka na przedstawioną powyżej książkę Marion Zimmer Bradley. Jestem wyłącznie przeciwny sztucznemu (bo za taki uznaję zabieg literacki Ursuli Le Guin) dopisywaniu wątków, zwłaszcza takich, które istotnie zmieniają przesłanie całości.
Pomijając powyższe zarówno "Opowieści z Ziemiomorza" jak i "Inny wiatr" są literaturą z najwyższej półki. Nie mogę niestety zaliczyć do tego grona "Tehanu", które mnie kompletnie rozczarowało jeśli idzie o opowiadaną historię.
Użytkownik: aleutka 24.03.2010 09:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Hmmm. Kiedy zwróciłem uwa... | first-pepe
No tak, oczywiscie, uwzglednienie udzialu kobiet w historii Srodziemia byloby wykoslawieniem tejze. Jasne.

Bylabym przeciwna dopisywaniu dalszych ciagow Wladcy Pierscieni przez innych pisarzy po to zeby bylo feministycznie poprawnie. Ale gdyby sam Tolkien zechcial napisac dalszy ciag swojej trylogii, czy jakis inny cykl "srodziemny" uwzgledniajacy Eowine i Arwene albo inne kobiety na rowni z Obiezyswiatem i Frodem uznalabym to za ciekawe i wartosciowe. Obraz bylby pelniejszy a nie wykoslawiony.

Le Guin miala taka szanse i skorzystala z niej - trudno sie jej dziwic.

Ja juz nizej pisalam, ze stawiam Inny wiatr bardzo wysoko, ze stanowi dla mnie wrecz niezbedne uzupelnienie Najdalszego brzegu.

I to nie sa jakies wojujaco feministyczne ksiazki - zawsze sa tam przedstawiani mezczyzni o otwartych glowach i otwartych sercach, ktorzy nie redukuja kobiet do glupich czarownic, ucza sie od nich i chca je uczyc. Ich czlowieczenstwo jest dzieki temu pelniejsze.
Kobiety maja swoj glos i swoje historie na rowni z mezczyznami - i to jest swietne.

Użytkownik: andrea14-10 24.03.2010 13:05 napisał(a):
Odpowiedź na: No tak, oczywiscie, uwzgl... | aleutka
Mała rola kobiet u Tolkiena? Dziwne, doprawdy.
Owszem, jest jeden Eru ale już stopień niżej - "jest siedmiu Wielkich Valarów i siedem jest też Valier" (parytet zachowany, cieszcie się feministki). A potem Meliana, Luthien, Haletha (ród Halethy - gdzie poza tym można znaleźć taki przykład - nazwa narodu od imienia kobiety - przywódczyni, no chyba jeszcze u naszego Kadłubka, jeśli dobrze pamiętam wyprowadza nazwę Wandali od Wandy i czyni ich przodkami Polaków). Dalej wspomniane powyżej Eowina i Arwena, Galadriela (najstarsza i najdostojniejsza przedstawicielka Elfów we "Władcy pierścieni", jej bracia polegli we wcześniejszych walkach, ona pozostała jako ostatnia z książąt Noldorów, którzy brali udział w buncie i ucieczce z Amanu), Morwena, żona Turina i Nienor, jego córka, Nimloth, Elwinga, Aredhela itd., itd.
A pamiętajmy, że treścią książek Tolkiena jest wojna,także w dzisiejszych czasach domena mężczyzn. W jakim współczesnym dziele o wojnie znajdziemy tyle kobiet, konia z rzędem temu, kto potrafi wymienić chociaż jedną kobiecą bohaterkę np. z "Szeregowca Ryana".
U Tolkiena brak kobiet chyba tylko po stronie Zła, przypominam sobie jedynie, z istot żeńskich pajęczyce - Ungoliantę i Szelobę, poza tym wszyscy ci Balrogowie, orki, trolle, wilkołaki, Nazgule itd. to faceci. I to chyba też ukłon w stronę pań złożony przez Tolkiena, skoro nie widzi ich wśród przedstawicieli sił Ciemności. Widocznie były mniej uległe albo miały więcej rozsądku niż mężczyźni i nie poddały się Melkorowi ani Sauronowi.
I na koniec ten komiczno - feministyczny akcent z Tolkiena - żony Entów które porzuciły swoich, nie spełniających ich wymagań, mężów.
Użytkownik: aleutka 24.03.2010 14:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Mała rola kobiet u Tolkie... | andrea14-10
Alez ja przeciez nie mialam zamiaru zarzutow zadnych Tolkienowi stawiac w tym wzgledzie. Odnioslam sie do wczesniejszej wypowiedzi, ktorej autor byl laskaw stwierdzic, ze uwzglednienie roli kobiet w tym generalnie meskim przedsiewzieciu byloby wykoslawieniem CALEJ historii Srodziemia. SLUCHAM??

Wlasnie dlatego wizja jest niepelna - mozna by odniesc wrazenie, ze cale Srodziemie sprowadza sie do wojny o Pierscien. Kontrast w porownaniu z Ziemiomorzem jest ogromny i przez to Ziemiomorze - dla mnie - jest o wiele bardziej plastyczne i prawdziwe. Ludzie z krwi i kosci (a nie mgliste pieknosci z sag i mitow) tez maja swoja role.

W moim odczuciu kobiety we Wladcy Pierscieni potraktowane sa wlasnie dosc symbolicznie w sensie - pelnia role symboli, przedmiotow tesknoty, albo sa kobietami z legend albo tak odleglymi w swej potedze... Malo o nich wiemy. Sa piekne i nieuchwytne. Nie mowie tu o dodatkach pozniejszych tylko o tym klasycznym, trzytomowym Wladcy Pierscieni. Film probowal jakos zwiekszyc udzial kobiet, nie zawsze fortunnie.



Użytkownik: Szept_ 21.06.2014 14:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Alez ja przeciez nie mial... | aleutka
Gdyby Tolkien miał napisać dalsze historie dotyczące Śródziemia, byłabym zachwycona. Chociaż pewnie towarzyszyłby temu lekki niepokój. Chyba wszyscy wiemy, jak to bywa z kontynuacjami i jak często są tylko nędznym cieniem wcześniejszych dzieł. Zwłaszcza, gdy są pisane, bo książka się spodobała, sprzedała.
Jeśli odnosisz się do Władcy Pierścieni to tak, jak najbardziej sprowadza się to do wojny o Pierścień. Lecz gdy mówisz o całym Śródziemiu, to przykro mi bardzo, ale się nie zgodzę. Masz tam stworzenie świata, życie Dzieci Iluvatara elfów w kraju Valarów. Masz upadek Numeroru, masz pojawienie się ludzi i ich początki. Jest historia Luthien, są Silmarille, jest wojna z Morgothem, dopiero później z Sauronem i kwestia Pierścienia Władzy. Śródziemie dla mnie jest znacznie bardziej dopracowane niż Ziemiomorze, a przez to i znacznie bardziej realne, acz i to drugie bardzo wysoko cenię.
W większości opowieści rola kobiet jest raczej mała. Wyjątkiem są te, gdy zamiast bohatera mamy główną bohaterkę. Mnie osobiście bardzo to jakoś nie razi, najważniejsze, żeby bohater wzbudzał we mnie emocje - niekoniecznie te pozytywne. To jakiej jest płci... cóż, wola autora.
A filmy na podstawie książek... cóż. Te niestety bywają niefortunne i całkowicie niszczą obraz książki. Czasem lepiej zostawić to tak, jak było niż wprowadzać własne zmiany.
Użytkownik: aleutka 18.03.2010 23:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Właśnie skończyłem lektur... | first-pepe
Alez Ged zamknal to swoje rozdarcie do konca. O ile pamietam Inny wiatr bylo tam przede wszystkim o tym, ze samo istnienie krainy smierci bylo konsekwencja zacznie wiekszego rozdarcia i to wlasnie rozdarcie musialo zostac zamkniete ostatecznie - co mogloby sie zakonczyc odejsciem magii z Ziemiomorza, nie wystarczylaby ofiara jednego czlowieka, chocby najpotezniejszego z magow.

Przyznam, ze dla mnie Inny wiatr pod tym wzgledem stanowil oczyszczenie a nawet ulge po Najdalszym brzegu. Bo kraina smierci w Najdalszym brzegu to pieklo w najgorszej postaci - Morred moglby spotkac tam Elfarran i nawet by mu powieka nie drgnela. Obojetosc i kompletne zamkniecie w sobie - przerazajace. Lepiej umrzec niz tak... trwac. Nie bylo to w zgodzie z tym peanem na czesc pogodzenia sie ze smiercia, ktory wyglasza potem Ged do Coba. Po wyprawie do takiej krainy na miejscu Arrena balabym sie smierci jeszcze bardziej. (On zreszta nawiazuje do tego mowiac "Nie balem sie smierci, ale tej krainy tak" czy jakos podobnie). W Innym wietrze nastepuje ostateczne uleczenie, kobiety i mezczyzni staja ramie w ramie.

Czy zdajesz sobie sprawe, ze kiedy LeGuin publikowala pierwsze opowiadania czy ksiazki wydawcy pisali na okladkach U.K. LeGuin, po to zeby czytelnicy mysleli ze to mezczyzna - bo tak na pewno sie lepiej sprzeda?* Bo to panie dzieju kobiece pisanie to takie koszalki opalki, a prawdziwa literatura to domena mezczyzn.Zorientowala sie oczywiscie i potem juz pilnowala, aby jej imie bylo wyraznie podane.
Wiec zachowanie tych magow z Ziemiomorza, redukujacych kobieca magie do zielarstwa i gusel jest calkiem prawdopodobnym wynikiem podobnej arogancji.

A juz zdanie "konczy jak frajer, pastuch bez mocy" wrecz mnie rozbroilo. Wielu niewatpliwie uwazalo heroizm Geda za frajerstwo. Oddawac taka wladze, taka potege, bycie Arcymagiem - po to tylko zeby uleczyc potezna rane swiata. Ee.. glupek z niego.

*Jesli ktos mysli, ze to minelo do konca to sie myli. Rowling do dzis wspomina, jak pierwszy list od fanki zaczynal sie od "Drogi Panie...":))
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: