Dodany: 17.03.2010 11:51|Autor: Morelka

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Bambino
Iwasiów Inga

1 osoba poleca ten tekst.

Nie mój Szczecin


Jako rodowita szczecinianka, oczywiście nie mogłam pominąć tej pozycji, szczególnie że tytułowy bar „Bambino” znam z widzenia, a raczej... powonienia. Obecnie na jego miejscu znajduje się wypożyczalnia filmów, ale jeszcze w latach 90., idąc tamtędy codziennie na uczelnię, przyspieszałam kroku, by nie dopadł mnie dobywający się z kuchennej wentylacji charakterystyczny zapaszek kotletów mielonych smażonych na wątpliwej jakości tłuszczu.

Niestety, typowo szczecińskiego klimatu znalazłam w tej książce niewiele. Znajome nazwy ulic, to wszystko. Oczywiście nie spodziewałam się, że autorka uraczy mnie szczegółową powojenną historią Szczecina, jednakże dokładnie to samo w zasadzie mogłoby się wydarzyć w jakimkolwiek innym mieście. Jest to opowieść przede wszystkim o ludziach, o tym, co dzieje się w ich wnętrzach, a otoczenie stanowi ledwie zarysowane tło.

Fakt, że miejsce akcji ma wymiar niejako symboliczny – tak jak i inne miasta tzw. Ziem Odzyskanych, po drugiej wojnie światowej stolica Pomorza Zachodniego zaczynała od zera. Infrastruktura zniszczona, dotychczasowi mieszkańcy – Niemcy – wysiedleni, zatem wszystko trzeba było zbudować od początku, ze społeczeństwem włącznie. I pewnie to właśnie przyciągnęło tu czwórkę głównych bohaterów książki, z których każdy próbuje uporać się z jakimiś „demonami przeszłości” i tak jak to miasto, pragnie zacząć wszystko od nowa, z czystą kartą. A jednak żadnemu z nich się to nie udaje, ścieżki życiowe nie wygładzają się, a przeciwnie, pojawiają się nowe wyboje – samotność, nieudane małżeństwa, zatracone gdzieś w pogoni za awansem społecznym elementarne poczucie przyzwoitości.

Te losy bohaterów rzutują na wizerunek Szczecina. Oto w „Bambinie” mamy miasto smutne, zamieszkane przez ludzi, którym nic się nie udaje. Tymczasem ze wspomnień mojej mamy, mieszkającej tu od lat 60., wynika coś kompletnie innego. W siermiężnym, szarym PRL Szczecinowi wcale nie brakowało barw. Latem z przepięknych Wałów Chrobrego kursowały nad morze, do Świnoujścia wodoloty i stateczki spacerowe. Tętniły życiem miejskie parki i kąpieliska, których, nawiasem mówiąc, było wtedy więcej niż obecnie. Powstały i rozwinęły się cztery wyższe uczelnie (morska, rolnicza, medyczna i politechnika). Tymczasem w książce Ingi Iwasiów tego wszystkiego nie widać w ogóle. Przykładowo „Kaskada”, najlepsze w owych czasach centrum gastronomiczno-rozrywkowe (powiedzielibyśmy dziś: kultowe), tłumnie odwiedzane przez zagranicznych marynarzy w czasach rozkwitu portu szczecińskiego, wspomniane jest li tylko jako miejsce, w którym jada się obiady.

Z literackiego punktu widzenia książka jest bardzo dobra i z czystym sumieniem mogę ją polecić. Ale szkoda, że taki obraz Szczecina – sennego, prowincjonalnego – utrwali się czytelnikom z innych regionów Polski. Może to nie idealne miejsce do życia – ale na pewno nie jest i nie było tak paskudne, jak po lekturze „Bambina” może się wydawać.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 6099
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 5
Użytkownik: moremore 17.03.2010 23:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Jako rodowita szczecinian... | Morelka
Jaki ładny patriotyzm lokalny, bardzo, pozdrawiam :)
Użytkownik: Iwona B 18.03.2010 12:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Jako rodowita szczecinian... | Morelka
Jako rodowita warszawianka mogę powiedzieć, że mnie po przeczytaniu tej książki Szczecin wcale nie kojarzył się z miejscem prowincjonalnym. Wręcz przeciwnie: powiedziałabym, że w książce unosi się duch portowego, otwartego na zmiany miasta. Co do samego "Bambino": książka jest wspaniała.
Użytkownik: Urshana 22.03.2010 17:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Jako rodowita szczecinian... | Morelka
Nie znam Szczecina i rzeczywiście z książki o tym mieście nie dowiedziałam się wiele. Nie zmienia to faktu, że dość smutne i szare życie bohaterów za czasów PRL-u pokazane w książce zostało doskonale, los tego wydziedziczonego pokolenia robi wrażenie.
Użytkownik: Morelka 02.04.2010 14:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie znam Szczecina i rzec... | Urshana
Moja mama przyjechała do Szczecina z Wrocławia jako świeżo upieczona pani magister - z jedną walizką chyba, bo co mogła mieć studentka, córka repatriantki zza Buga, która się przytelepała na Ziemie Odzyskane z paroma tobołkami? Całe lata nie miała własnego mieszkania - najpierw tylko służbowy pokoik przy bibliotece, potem mieszkanie wynajmowane wspólnie z trójką znajomych. Szarość PRL pamięta jak najbardziej, ale w życiu nie słyszałam od niej żadnego jęczenia, jak to miała okropnie za młodu. I chyba dlatego jej też nie podobało się "Bambino". Obie wolimy "brać byka za rogi", a nie grzebać bezproduktywnie w przeszłości...
Użytkownik: Rewolwer_Ocelot 12.11.2010 17:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Jako rodowita szczecinian... | Morelka
Także uważam, że umiejscowienie akcji w powojennym Szczecinie to symbol nowego początku, chęci oderwania się od przeszłości, rodziny, koszmarów młodości. Miasto (choć jest tu go dość sporo) jest tylko tłem dla poszczególnych losów. Losów ograbionych z marzeń i możliwości - to rzeczywiście pasuje do Szczecina (ograbionego przez Niemców, Rosjan i samych Polaków), choć o ile potrafię to zrozumieć ze względu na zawirowania historyczne w czasie i zaraz po wojnie, to jakoś ciężko mi gdy ten marazm odnajduję tu, także w XXI wieku.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: