Dodany: 08.10.2016 19:44|Autor: Marylek

Co było, czego nie było, co jest


„Król” to książka, która właściwie nie powinna mi się podobać, bo jest w niej mnóstwo tego, czego nie lubię: brutalna, okrutna przemoc, bandytyzm, bójki, morderstwa, wynaturzenia, wulgarność i dużo wszelkich płynów ustrojowych znajdujących się nie tam, gdzie powinny; boks, sporo boksu; wreszcie polityka, wprawdzie sprzed lat osiemdziesięciu, ale z całym swoim brudem i kłamstwem, i z tymi samymi demonami, które w polskiej polityce nigdy do końca nie pokonane, budzą się dziś. Choć unikać należy, zdaniem autora, prostych analogii, bo nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki.

Warszawa z roku 1937 to nie miejsce, gdzie łatwo się żyje; w każdym razie nie każdemu. Miasto dzieli się terytorialnie na część polską i żydowską, są całe dzielnice, w których można przeżyć życie nie używając języka polskiego. Ponad tym rzeczywistym rozdarciem istnieje też niewidoczny podział mentalny: na tych, którzy w mieście rządzą i tych, którzy rządzić by chcieli. Władzę dzierży zaś przede wszystkim pieniądz, choć tu i ówdzie podparty ideologią – a to sanacji społeczeństwa, bo nikczemne i haniebnie bezideowe; a to rozwoju Wielkiej Polski, w którym przeszkadzają jednostki niepewne etnicznie i małego ducha; a to braterstwa broni sprzed lat, sprawiającego, że jeśli raz było się bohaterem, lub przynajmniej walczyło się po właściwej politycznie stronie, do końca życia czerpać można z tego profity, nawet jeśli później zostanie się największym bandytą w mieście.

Tło społeczno-polityczne „Króla” jest odzwierciedleniem realnie istniejących w Warszawie lat trzydziestych zależności: główne postacie na scenie politycznej, rząd Polski sanacyjnej, partie polityczne, OZON, Falanga, rywalizujące między sobą polskie i żydowskie kluby sportowe, gangi przestępcze, sytuacja mniejszości żydowskiej, wychodzenie z kryzysu ekonomicznego – wszystko to ożywa na kartach powieści. I jeszcze ówczesne idee: marzenie o jednolitej narodowościowo Wielkiej Polsce; zakulisowe knowania i podgryzania, koterie, zdrady, układy i układziki. Główni bohaterowie powstali na wzór rzeczywistych postaci tamtej epoki: Kum Kaplica to znany niegdyś gangster Tata Tasiemka; doktor Radziwiłek to inny członek ówczesnego półświatka – doktor Łokietek. Nawet kryminalista Pantaleon Karpiński istniał naprawdę, choć nie wiadomo, czy wyglądał tak, jak jego powieściowy odpowiednik. Żydowski klub sportowy Makabi miał wielu świetnych zawodników, a jego bokserzy odnosili największe sukcesy.

W tym zdawałoby się odległym, wielokulturowym świecie knowań, nienawiści i szybkiej zemsty emocje są takie same jak dziś. Pisze więc Twardoch o poszukiwaniu własnej tożsamości. O tym, że nie da się uciec od siebie, od swego losu. O próbach takiej ucieczki i ich konsekwencjach, o dokonywaniu wyborów życiowych i o tym, co w życiu najistotniejsze. To ostatnie jest tak oczywiste, że aż banalne. Pojawia się bowiem pytanie, co pozostaje najważniejsze we wspomnieniach człowieka po prawie dziewięćdziesięciu latach życia? Wielkie zwycięstwa? Chwile delektowania się największą władzą, gdy świat zdawał się leżeć u jego stóp? Czy walka z własną słabością, momenty pięcia się w górę, „gonienie króliczka”? A może proste przyjemności: obiad z rodziną, wypad z dziećmi na plażę? I czy banalny spokój codzienności ma większą wartość niż łatwo go przysłaniające chwilowe szaleństwo? Jakub, kluczowa postać powieści, znajduje w końcu odpowiedzi na te pytania, lecz późno, bardzo późno. Zbyt późno.

Ciekawa jest symbolika kaszalota, którego pewni bohaterowie „Króla” widują w postaci chmury na warszawskim niebie. Wielki, śpiewający potwór przywodzi na myśl sceny z „Moby Dicka”, gdzie rybacy w szaleńczej pogoni za wielorybem poszukują nie tylko jego, ale i swego przeznaczenia, nie wiedząc, czy mają wolną wolę w tym, co czynią. Twardoch sam sugeruje podobne skojarzenia, czyniąc mottem powieści cytat z Melville'a: „Któż nie jest niewolnikiem?”. Możliwe, że każdy nim jest, zmienia się tylko rodzaj podległości: są niewolnicy idei, niewolnicy zmysłów, własnych dążeń czy obsesji. A może to nie niewolnictwo, lecz zrozumienie życiowej konieczności? Jest w „Królu” przejmująca scena, gdy ubogi żydowski krawiec, utrzymujący się z opłat za drobne, szybkie przeróbki garderoby, nie potrafi porzucić maszyny do szycia – jedynej żywicielki rodziny – nawet w obliczu zagrożenia życia. Bez niej sam dla siebie jest niczym.

Zdaje się się też niektórym, że ów warszawski kaszalot połyka ludzi i wypluwa ich po trzech dniach – tu wyraźne jest nawiązanie do zbuntowanego przeciw swemu losowi biblijnego Jonasza, wadzącego się z Bogiem, niepewnego swej roli w świecie, jeśli w ogóle jakąkolwiek ma do spełnienia. Niepewnego tak samo, jak Jakub Szapiro, mistrz bokserski z klubu Makabi; jak Mojżesz Bernsztajn, osierocony żydowski chłopak z Nalewek; jak każdy z bohaterów tej książki. Jak każdy z nas.

„Król” jest opowieścią wielowarstwową, bogatą w skojarzenia, napisaną wspaniałym, jędrnym językiem. Wchodzi się w jego świat błyskawicznie i chce się w nim pozostać. A gdy już wydaje się czytelnikowi, że wszystko wie, autor funduje mu szokujący zwrot. Później – znów te same pytania: Czy było warto? Po co? Dlaczego?

Podczas spotkania na Śląskich Targach Książki Twardoch opowiadał, jak przygotowywał się do pisania. Jak, postanowiwszy umieścić akcję w przedwojennej Warszawie, poświęcił miesiące na przeczytanie kilku roczników różnych tytułów ówczesnej prasy codziennej, żeby poznać realia, wczuć się w klimat. Jak po podjęciu decyzji, że główny bohater będzie bokserem, zaczął ćwiczyć boks, żeby móc rzetelnie opisywać i technikę, i reakcje organizmu, i emocje towarzyszące walce. Takie podejście oznacza szacunek dla czytelnika.

I jeszcze lekki ukłon autora w stronę Ślązaków: wspomniany w powieści staw Maroko to sztuczny zbiornik na katowickim Osiedlu Tysiąclecia, a „Dziennik Zachodni" jest lokalną śląską gazetą.

Polecam „Króla” – opowieść bardzo mocno osadzoną w konkretnym miejscu i czasie, a jednak uniwersalną.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 5248
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: Fiona54 27.03.2017 18:14 napisał(a):
Odpowiedź na: „Król” to książka, która ... | Marylek
Świetnie napisane. Właśnie zaczęłam czytać i zgadzam się z Tobą. Twardoch rewelacyjnie oddaje klimat tamtych czasów.
Użytkownik: Marylek 27.03.2017 18:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Świetnie napisane. Właśni... | Fiona54
Twardoch jest jednym z najciekawszych współczesnych polskich pisarzy. Warto go czytać.
Użytkownik: Monika.W 09.08.2017 07:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Twardoch jest jednym z na... | Marylek
To pewnie połączenie dobrego warsztatu z szacunkiem, o którym piszesz. Mimo że Król mnie nie zachwycił, to jednak wciąż bardzo cenię Twardocha. Rozumiem, że chciał napisać coś knajackiego, że zaintrygował go świat Taty Tasiemki. Szkoda, że nie dołożył tam czegoś więcej (planowany zamach stanu to za mało). Pewnie dlatego, że zaburzyłoby to ową knajackość właśnie.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: