Dodany: 03.10.2016 10:01|Autor: Dianka

Krew i burza


„Krew i burza. Historia z Dzikiego Zachodu” Hamptona Sidesa to ponadpięćciusetstronicowa opowieść o tym, jak powstawały Stany i jak przybierały znany nam dzisiaj kształt. Boskie Przeznaczenie, idea rozszerzenia terytorium Stanów od oceanu do oceanu, posiadania całego kontynentu, podbicia zachodu, Nowego Meksyku i Kalifornii pojawiła się w umysłach ludzi i nie zniknęła, dopóki wszystkie te cele nie zostały zrealizowane. Wojna amerykańsko-meksykańska – pierwszy zbrojny konflikt Stanów Zjednoczonych – jest zasadniczym tematem, główną historią z Dzikiego Zachodu, jaką autor chce nam opowiedzieć. Główną, ale nie jedyną. Sides perfekcyjnie wykorzystuje historię, żeby pokazać jak najwięcej z tamtego okresu. I owszem, wojna, opisy bitew, strategii wojskowych zajmują dużo miejsca w tej książce, to oś powieści. Ponad tym wszystkim jest jednak spojrzenie ogólne, szerokie i z daleka. A co chyba najciekawsze – jest też spojrzenie z bardzo bliska. Tracimy szeroką perspektywę na korzyść patrzenia oczami jednostki.

Hampton Sides stworzył fascynującą opowieść o początkach Stanów Zjednoczonych. Wziął pod uwagę każdy możliwy aspekt – „Krew i burza” to historia opowiedziana wielotorowo i wielowymiarowo, ale niegubiąca wymiaru ludzkiego. Ma on tutaj największe znaczenie. Sides idealnie nakreślił obraz zmieniającego się świata. Moment w dziejach Stanów, który opisał, to przejście od epoki prawdziwie dzikiego Zachodu do czasów podbitego w całości kontynentu i Indian zamkniętych w rezerwatach. Nieskończony Dziki Zachód skurczył się, a ramy tej epoki wyznacza wyznacza życie Kita Carsona. Losy bohatera są tak samo pełne niezwykłych sprzeczności, jak dzieje Stanów. Wydawałoby się, że jeden człowiek nie może być jednocześnie obrońcą i mordercą Indian. A jednak – okazuje się, że sprzeczności mogą istnieć obok siebie i budować jedną całość. Sides pokazuje wyraźnie, że mimo znajomości faktów, ocena przeszłości nie jest łatwym zadaniem. Jego opowieść to fascynująca podróż w przeszłość, którą warto odbyć.

Na koniec chciałabym podkreślić jeszcze ogrom pracy autora. Sides przez cztery lata pokonał blisko 30 tysięcy kilometrów i sięgnął do około 500 żródeł. Tę rzetelność widać w książce. Daje ona również swobodę w poruszaniu się na tak obszernym gruncie, dzięki czemu „Krew i burzę” czyta się jednym tchem. Zatem zasługuje ona na swój przewrotny tytuł.


[Recenzję opublikowałam także na swoim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 756
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: