z okładki
W PASZCZĘCE PIEKŁA...
Bueller wraz z Oddziałem nr 1 zbliżył się ostrożnie do kopca obcych. Był, jak inni, nieuzbrojony i wiedział, że idzie ku śmierci. Kopiec - gniazdo? Ul? Czymkolwiek to było, wyglądało jak mrowisko wielkości wieżowca. Powierzchnię miało nierówną, jakby zrytą, w kolorze prawie czarnej szarości. Tu i ówdzie widniały jaśniejsze plamki. Kiedy podeszli bliżej, Bueller dostrzegł, że były to kości i czaszki wbudowane w zewnętrzną powłokę.
- Cholera - doszedł go czyjś spokojny głos.
Do owalnego w kształcie wejścia prowadziła ścieżka mająca ze sto metrów długości.
- Nie idę tam - stwierdził Ramirez.
Lecz trio latających w powietrzu jak ważki dziwnych helikopterów myślało inaczej. Jakby na potwierdzenie tego obudził się komunikator Buellera:
- Ruszać- rozległ się głos.
Żeby wzmocnić rozkaz zielony strumień plazmy uderzył w grunt za ich plecami. Mały, dymiący krater pojawił się w kamiennej powierzchni drogi...
[Wydawnictwo Orion, 1994]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.