Dodany: 12.03.2010 08:38|Autor: safin

Im dalej w las, tym więcej... bzdur


Po „Alicję i Ciemny Las” sięgnąłem, bo stała na półce u siostry – dawny prezent urodzinowy. Nie przeszkadzało mi za bardzo, że jest to kontynuacja wątków z poprzedniej powieści – nie miałem zamiaru za bardzo się „wczuwać”, planowałem jedynie niezobowiązującą lekturę czegoś relaksującego. Nazwisko Piekary obiło mi się kilkakrotnie o uszy (zawsze w pozytywnym kontekście), więc spodziewałem się czegoś przyjemnego. Niestety, pozycja okazała się słaba, a jej największy atut stanowiła mała objętość.

Główny bohater, Aleks, jest bardzo przywiązany do Alicji - dziewczynki, która wkroczyła kilka lat wcześniej do jego życia i zmieniła je tak, jakby pracowała dla amerykańskiego programu „Dom nie do poznania” - z rudery stworzyła hacjendę. Aleks nabrał pewności siebie, tworzył coraz to nowe scenariusze filmowe, z których każdy okazywał się rekordzistą box office'u, zdobywał kobietę za kobietą. Ale pewnego dnia Alicja znika, a bohater wyrusza na jej poszukiwania do Ciemnego Lasu.

Powieść, oparta na wyeksploatowanym motywie podróży, obfituje w marne chwyty rodem z Hollywood (z którego autor notabene szydzi za każdym razem, kiedy korzysta z jakiegoś motywu bardzo dobrze znanego z wysokobudżetowych komedii marnej jakości, zasługując tym samym na miano hipokryty). Szczególnie zirytował mnie nieznośnie przewidywalny wątek oschłego i uszczypliwego przewodnika po lesie. Dodajmy do tego drażniące, oparte na chłopskich mądrościach moralizatorstwo i otrzymujemy mizerną książkę, która nie ubogaca czytelnika, a wręcz przeciwnie, ubliża mu poziomem.

Uwagę zwraca jeszcze jedna „usterka” - sposób narracji. Nie wiem, jak Piekara pisze zazwyczaj, ale to, co nagryzmolił tutaj jest po prostu katastrofą stylistyczno–gramatyczną. Narrator traktuje czytelnika jak półgłówka, który nie pamięta, o czym była mowa cztery zdania wcześniej i któremu trzeba wyjaśniać rzeczy najbardziej oczywiste. Wytrącało mnie również z równowagi każde użyte (nadużyte) „iż”. Frekwencja tego spójnika znacznie przewyższała dopuszczalną dla mnie normę (jeden na każde tysiąc stron!), powodując ogólną niestrawność. O pomstę do nieba woła zresztą wiele innych sformułowań i nieporadności językowych pisarza. Jak paznokcie na szkolnej tablicy zgrzytają zdania typu: „Byleś pół roku na odwyku. Pół roku w szpitalnym pokoju za który płaciłem NICZYM za pięciogwiazdkowy hotel”[1] lub: „[...] na którego brzegu grzały się w słońcu dwie młode, piękne dziewczyny. JEDNA O KAWOWEJ SKÓRZE, DRUGA O PORCELANOWO JASNEJ”[2]. Najwidoczniej autor jest ponad jakieś wydumane zasady składni czy stylistyki.

Mimo wszelkich starań autora książka ma jednak kilka zalet. Oprócz wspomnianej już objętości, na pochwałę zasługuje duża doza intertekstualności. Chwali się, że Aleks przy opisywaniu wielu sytuacji odnosi się do mitologii, historii, literatury, a czasem nawet współczesnej kultury masowej.

Jestem optymistą i dlatego wierzę, że utwór „Alicja i Ciemny Las” nie jest najlepszym reprezentantem twórczości Jacka Piekary. Liczę na to, że ta publikacja to tak zwana „chwilowa niepoczytalność” i że inne pozycje spod pióra tego pana prezentują lepszy poziom. Póki co jestem zniechęcony i musi minąć trochę czasu, zanim zagoją się siniaki zadane tępą bronią obuchową - językiem autora.



---
[1] Jacek Piekara, „Alicja i Ciemny Las”, wyd. Red Horse, 2008, s. 104. (Podkreślenia moje - Сафин).
[2] Tamże, s. 59.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2758
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: inheracil 18.06.2010 22:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Po „Alicję i Ciemny Las” ... | safin
Pierwszy tom był lepszy, dwójka jest kiepska. Do plusów dodałbym jeszcze całkiem ładną okładkę i duży, czytelny druk. Piekara stosuje wkurzający zabieg kompozycyjny rodem z telewizyjnych zapowiedzi kolejnego odcinka serialu. "Prawdziwą odpowiedź na pytanie, które zadał, odnalazłem dużo,
dużo później, kiedy jego dziób przebijał moją pierś. Kiedy twardy jak kamień druzgotał żebra
i szarpał mięśnie na strzępy. Cóż, niepotrzebnie jednak uprzedzam wypadki..." Nie mam nic przeciwko budowaniu napięcia, ale ta książka ma 160 stron! Przecież to można, wcale się nie spiesząc, przeczytać w godzinę.

Według mnie najgorszym błędem jest postać Fafnira, jego wypowiedzi powodują, że scenarzyści "Mody na sukces" powinni spalić się ze wstydu, są jeszcze bardziej patetyczne i idiotyczne. Mała próbka: "– Zaczekaj – przerwał. – Rozumiem, co miałeś na myśli. W sensie fizycznym być może
się już nie zobaczymy, lecz tak naprawdę zawsze będę z tobą. Będziesz mnie karmił, Aleks. A
ja nie potrzebuję wielkich demonstracji uczuć. Nie musisz zakładać szpitali w buszu ani
tworzyć charytatywnych fundacji. Wystarczy, że podasz ramię niewidomemu, chcącemu
przejść przez ulicę. Wystarczy, że ustąpisz miejsca kobiecie w ciąży. Wystarczy, że pomożesz
nieść zakupy staruszce. Wystarczy, że staniesz w obronie słabych, których chcą upokorzyć
silni. Wystarczy, że ujmiesz się za maltretowanym dzieckiem. Wystarczy, że będziesz
kochał..."
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: