Dodany: 21.09.2016 01:27|Autor: epikur

Puszczykowska fascynacja Fiedlerem


Za nieścisłości z góry przepraszam, pamięć wszak ulotna, a do tego krótka. Słowa są ważne, ale jeszcze ważniejsze przesłanie. Dlatego także przepraszam Sowę za błędy. ;)

To nie jest trudne. Być w Puszczykowie i zainteresować się Arkadym Fiedlerem. Znanym podróżnikiem i pisarzem. Każdy przewodnik oprowadzający turystów po niewielkiej wielkopolskiej miejscowości, zwanej Puszczykowo, mógłby opowiadać o wcześniej wymienionym pisarzu godzinami i nie zanudzić przy tym chętnych do zdobycia wiedzy o tym człowieku.

Miałem szczęście udać się do słynnego muzeum Pana Arkadego, chociaż muszę przyznać, że trochę na łapu capu, w ostatni dzień zlotu, w zacnym gronie dziewięciu innych Biblionetkowiczów. Muzeum robi wrażenie. Mieści się w starym domu rodziny Fiedlerów, położonym wśród wybujałych drzew i mało uczęszczanej drogi. Trafić tam pierwszy raz nie jest łatwo (zwłaszcza na piechotę, ale kiedy się tam już znajdzie, miłośnik podróżowania na pewno nie ma czego żałować). W muzeum aż kipi od egzotycznych eksponatów, zdjęć, drewnianych figur egzotycznych bożków, zobaczymy tam szczęki niewielkich rekinów a także żywą piranię. Zainteresowała mnie także wywieszona na ścianie kartka papieru, na której mogłem przeczytać pierwsze próby literackie małego Arkadego. Z tego co kojarzę to było to urocze opowiadania kilkulatka o wyprawie na ryby. Przy stoliczku zwanym kasą, zasiada zaś Pan Marek Fiedler, syn najbardziej znanego z Familii. Spod gęstego wąsa wydobywa się cichy głos, który wita przybyłych. Jest coś magicznego w takim spotkaniu; w spotkaniu kogoś kto miał tak bliską styczność z naszym bohaterem (umówmy się większą styczność mogła mieć jedynie żona zmarłego w 1985 roku pisarza). Szeroko rozumiany teren muzeum to nie tylko dom, ale także otwarta przestrzeń wokół niego. Główną atrakcją tej przestrzeni jest postawiony tam statek, zbudowany na wzór kolumbowskiego żaglowca Santa Maria w skali 1:1. Można wejść na jego pokład i rozmarzyć się na chwilę.

Szczerze mówiąc to nie chciałem za bardzo rozpisywać się o samym muzeum. Chciałem napomknąć o "Dywizjonie 303", najsłynniejszym dziele pisarza. W książeczkę zaopatrzyłem się u Pana Marka. Jestem właśnie w trakcie jej lektury. Przyznam, wcześniej nie czytałem.

I może dobrze. Trochę więcej wiem, trochę inaczej czytam, więc także coraz więcej rozumiem. Jednak tak naprawdę nie trzeba kojarzyć za wielu faktów z historii bitwy o Anglię, by zauroczyć się opisywanymi pojedynkami w powietrzu. Wojna to śmierć, klęska. Jednak można opisać ją w sposób na trochę poetycki, na trochę gloryfikancki (o ile w ogóle takie słowo istnieje). Bohaterami znanego podróżnika są polscy lotnicy, myśliwcy jak ich nazywa. Nie ulega wątpliwości, że mający najlepszą skuteczność podniebni żołnierze. Walka w powietrzu to trochę taniec ze śmiercią, to trochę walka z dziką zwierzyną ziejącą piekielnym ogniem. Pisarz uwielbia podróże, zwierzęta, do niego takie porównania od razu przychodzą do głowy. Nikogo nie powinna razić ta gloryfikacja polskiego lotnika (żołnierza). Fiedler bezsprzecznie wydaje werdykt: Polacy byli najdzielniejsi, najbardziej honorowi, po prostu najlepsi. A gdyby mieli możliwość walczyć z przeważającymi na niebiańskim terenie wrogami, nad polską ziemią, może inaczej wszystko to by się skończyło...

Anglicy, których byliśmy sprzymierzeńcami, czasami irytowali autora (lotników, których relacji wysłuchiwał). Jak można w środku walki o swoje państwo robić sobie słynne Five o'clock?

Książeczka jest obowiązkową lekturą dla osób, które cenią sobie polską historię i którzy na różnych płaszczyznach poszukują autorytetów w życiu codziennym.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 514
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: Monika.W 21.09.2016 08:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Za nieścisłości z góry pr... | epikur
Może i niełatwo trafić. Ale za to jaka urocza była ta droga przez las. A momenty zagubienia czy wahania tylko wprowadzały nas w klimat podróży tajemniczych.

Też wyszłam stamtąd z Dywizjonem. Oraz z Przez wiry i porohy Dniestru (Fiedler Arkady). I powiem szczerze - pocieszyłeś mnie swoją opinią o Dywizjonie. Bo po lekturze opowieści o wyprawie Dniestrem jestem lekko rozczarowana Fiedlerem. Ale pewnie autor się rozwija i każda kolejna będzie lepsza. Tak mnie bowiem zauroczył dom w Puszczykowie z okolicami, że zachciało mi się poczytać więcej Fiedlera, którego w ogóle nie znam. Aż wstyd.
Użytkownik: epikur 22.09.2016 12:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Może i niełatwo trafić. A... | Monika.W
A dlaczego nie podobała ci się książka o Dniestrze? Nudnawa?
Użytkownik: Monika.W 22.09.2016 16:47 napisał(a):
Odpowiedź na: A dlaczego nie podobała c... | epikur
Płytkawa.
Jest za dużo o towarzyszach podróży, ale raczej na poziomie opowieści o koledze - licealiście. O widokach dookoła i Dniestrze - ładnie, ale za mało. I nic o tym, co najważniejsze w podróżowaniu: społeczeństwie, kulturze, ludziach, uwarunkowaniach, itp. Słowo Ukrainiec pojawia się raz, zresztą negatywnym kontekście, a tak - rusini, pisane małą literą.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: