Dodany: 19.09.2016 17:23|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Książka: Sukienka z mgieł
Chmielewska Joanna Maria

3 osoby polecają ten tekst.

3xK: książki, koty, kawa


Weronika kocha koty i kawę. Pierwsza z tych miłości pomogła jej przetrwać dzieciństwo w domu dostatnim, lecz chłodnym emocjonalnie, druga doprowadziła ją (drogą niezupełnie łatwą, choć i tak prostszą, niż ta, którą wielu innych ludzi dąży do spełnienia... albo niespełnienia... marzeń) do posiadania własnej piwniczki, malutkiej, lecz klimatycznej, gdzie serwuje się fachowo przyrządzane kawy i herbaty, coś słodkiego do nich oraz... ciepłe spojrzenia i słowa. To właśnie duchowe ciepło przyciąga do Piwnicy Pod Liliowym Kapeluszem tajemniczego Małomównego z nieodłącznym laptopem, sfrustrowanego ucznia Andrzejka, udręczoną i zaniedbaną Krychę, która naprawdę ma na imię Anastazja. Właścicielka Piwnicy spełnia się zawodowo, wręcz rozkwita, patrząc na uradowanych klientów, a skrzydeł dodają jej jeszcze marzenia o spotkaniu z przystojnym Latynosem, który tak samo jak ona kocha kawę i... może także pewną Polkę?

Anastazja kocha książki. Wyrosła w domu, gdzie panowały przemoc i alkohol, a nie na miejscu było tak samo czytanie i nauka, jak dystyngowane imię wybrane przez babkę. Została więc Kryśką, Krychą, która nie miała prawa mieć ambicji, a gdy zapragnęła uciec, wpadła z deszczu pod rynnę. Więc sprząta szkolne korytarze, czasem ukradkiem podsłuchując pod drzwiami klas, by się czegoś nowego dowiedzieć. I wraca do domu, w którym – jak jej matka – czeka na pijanego brutala. Pewnego dnia zagląda do małej kawiarenki, gdzie spotyka ją pierwsza od wielu lat miła niespodzianka...

Historie Weroniki i Anastazji przeplatają się, tak jak na moment splotły się ich drogi w dniu, kiedy Weronika znalazła porzuconego kotka. W myślach jednej i drugiej powracają obrazy z dzieciństwa, wydarzenia, które sprawiły, że każda z nich znalazła się w określonym wycinku rzeczywistości. Te myśli i wymieniana mimo woli dobra energia dają im siłę – jednej, by zrobiła coś, co do tej pory bała się uczynić, drugiej, by stawiła czoło niespodziewanym przeszkodom. I każda z nich zostaje nagrodzona, chociaż niekoniecznie akurat takiej nagrody oczekiwała...

Sięgając po utwór nieznanej mi autorki, zaszufladkowany jako "literatura kobieca", zawsze się boję, że napotkam kulawo lub drętwo streszczoną banalną historię o jakichś dwojgu, którzy z początku się okropnie nie cierpią, potem się w sobie zakochują, potem na skutek intrygi złośliwego rywala rozstają się w gniewie, lecz zaraz wszystko się wyjaśnia i biją weselne dzwony, a na dodatek jedno z nich okazuje się jedynym żyjącym krewnym bezdzietnego miliardera i dziedziczy cały jego majątek. Tutaj uspokoił mnie już rzut oka na pierwszą stronę. Jeśli się powieść zaczyna słowami: „Weronikę wychowały koty”[1], intrygi rodem z księżyca raczej być nie powinno – koty i głupoty jakoś się ze sobą nie zgadzają, choć się rymują.

O kotach jest w ogóle dużo – najwięcej na pierwszych sześciu stronach – a do tego ciepło i serdecznie:

„Wtulony w Weronikę Cynamon grzał jak poduszka elektryczna i wytrwale mruczał kocie kołysanki. A może to była modlitwa? Babcia Marceli powiedziała kiedyś, że koty się modlą. Że ich mruczenie to taki koci różaniec.
– A o co modlą się koty? – spytała wtedy Marcela.
– O to, czego najbardziej potrzebują mieszkańcy ich domu.
Babcia Marceli bardzo szanowała koty. I nigdy nie mówiła na przykład »kot Kowalskich«, ale »kot, który mieszka u Kowalskich«. Bo uważała, że człowiek nie może stać się właścicielem kota. Może jedynie dać kotu dom. A kot, któremu ten dom dano, umie to docenić”[2].

O książkach równie pięknie:

„Dla Anastazji książki nie były zwykłymi przedmiotami, takimi jak zabawki, zeszyty czy przybory szkolne. Kiedy w bibliotece było pusto i cicho, dziewczynce zdawało się, że słyszy ich szept: cichy, cichuteńki… I tak bardzo pragnęła dowiedzieć się, o czym szepczą, czy opowiadają zapisane w nich historie, czy też rozmawiają o czymś zupełnie innym. (…). Ledwie nauczyła się składać litery w słowa, książki pochłonęły ją całkowicie. (…) Czytając, zupełnie zapominała o otaczającym ją gównie. Przenosiła się w inny świat, gdzie mogła być królewną, podróżniczką, żoną indiańskiego wodza, lekarką, detektywem, kim tylko chciała” [3].

Czytają lub odnoszą się do literatury także inni bohaterowie: Weronika chciałaby, by mężczyzna jej życia zwracał się do niej jak Gilbert do Ani, Andrzejek przymierza się do lektury „Zapasów z życiem” Schmitta.

A cała historia wzrusza, miejscami tak bardzo, że najlepiej czytać w ostrym słońcu – zawsze będzie się można wytłumaczyć, iż właśnie zaświeciło w oczy… I choć w porównaniu z tym, co sami wkoło widzimy, trochę w niej za dużo nieskazitelnie dobrych, bezinteresownych ludzi oraz szczęśliwych zbiegów okoliczności, wydaje się, że to jednak lukier trochę delikatniejszy niż ten z harlekinowatych romansów. A przy tym autorka ma wprawne pióro: prowadząc narrację raz z punktu widzenia Weroniki, raz Anastazji, subtelnie ją stylizuje na sposób myślenia jednej i drugiej bohaterki, prawie (bo jednak wypowiedzi matki Weroniki wydają się nieco zbyt teatralne) równie dobrze radzi sobie z dialogami. Miło czasem doładować się taką porcją dobrych emocji, tak estetycznie zaserwowaną!


---
[1] Joanna M. Chmielewska, „Sukienka z mgieł”, wyd. MG, 2016, s. 7.
[2] Tamże, s. 97.
[3] Tamże, s. 39.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 539
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: