Dodany: 25.02.2009 12:04|Autor: czarny_ghul

Książki najgorsze, recenzje najlepsze


Ktoś mógłby zdziwić się, że w roku pańskim 2009 sięgam po recenzje napisane z górą dwadzieścia lat temu. Tym bardziej, że większość ocenianych autorów odeszła w cień, a ich nazwiska znane są nielicznym. A jednak...

Rzecz w tym, że "Książki najgorsze" to znakomity portret "literatury popularnej" czasów PRL-u, a właściwie czegoś, co sam Barańczak (ukrywający się pod pseudonimem Feliks Trzymałko i Szczęsny Dzierżankiewicz) nazwał "monotonną i hybrydyczną" kulturą masową Polski Ludowej. Warto się temu przyjrzeć, bo niewiele jest równie trafnych i ciekawych studiów na ten temat, przy tym podanych w lekkiej formie. Pamiętajmy, że mowa o czasach, w których państwo miało absolutny monopol na działaność wydawniczą i reagowało nerwowo na każdy przejaw wyśmiewania się z tytułów wchodzących do oficjalnego obiegu. Dlatego też teksty Barańczaka doskonale ilustrują, jak kuriozalny był ustrój, który produkując z całym namaszczeniem "państwowotwórczą grafomanię" nie był w stanie równocześnie znieść nawet najmniejszej próby podważenia swojej nieomylności w "dziedzinie literatury". A że można również (a niekiedy - przede wszystkim) solidnie pośmiać się przy zjadliwych i pełnych ironii tekstach, to z całą pewnością książka warta jest przeczytania. Tym bardziej, że i obecnie można znaleźć fanów Jerzego Edigeya - im polecam zwłaszcza recenzję pt. "Ciaćki" na stronie 43 (Wydawnictwo a5 Poznań, 1990) - czy Zygmunta Zeydlera-Zborowskiego.

Dziś czasy są inne, państwowy mecenat skończył się i fala grafomanii - tym razem spontanicznej, a nie sponsorowanej przez rząd - znów króluje na półkach naszych księgarń. Aż szkoda, że działalność pp. Trzymałki i Dzierżankiewicza nie jest kontynuowana. Obawiam się tylko, że mieliby zbyt wiele pracy...

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 10490
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 20
Użytkownik: joanna.syrenka 25.02.2009 19:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Ktoś mógłby zdziwić się, ... | czarny_ghul
Właśnie dobrze wydobywać i popularyzować starsze pozycje! Czekam na więcej :)
Użytkownik: verdiana 25.02.2009 22:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Właśnie dobrze wydobywać ... | joanna.syrenka
Popieram! Zwłaszcza jeśli chodzi o tę książkę. Bo tu tak naprawdę nie ma znaczenia, jakie książki Barańczak recenzuje, tylko JAK to robi. Jedna z lepszych pozycji na poprawę nastroju, jakie znam. :)
Użytkownik: czarny_ghul 26.02.2009 09:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Popieram! Zwłaszcza jeśli... | verdiana
Tak jest! Pamiętam, że czytając Barańczaka nie mogłem opanować śmiechu nawet w miejscu publicznym np. w autobusie. Pasażerowie patrzyli na mnie dziwnie, ale cóż zrobić: opis majora Grota z kryminału "Jelenie jedzą klejnoty" powodował chichot niekontrolowany :-)
Użytkownik: kot 26.02.2009 13:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak jest! Pamiętam, że cz... | czarny_ghul
Tak!Tak! ja też to pamiętam po wielu latach! Niewymuszona elegancja majora: koszulka polo i spodnie z flaneli, czy to było to? Świetna książka!
Użytkownik: kot 26.02.2009 15:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak!Tak! ja też to pamięt... | kot
Tzn. chodzi o „Książki najgorsze”, a nie „Jelenie jedzą klejnoty” :)
Użytkownik: czarny_ghul 02.03.2009 14:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Tzn. chodzi o „Ksią... | kot
Tak, to było to! :-) Skórzane kamasze i spodnie barwy sosnowej kory, a do tego "nieskazitelna i permanentna elegancja".
Użytkownik: tina 24.09.2009 18:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak jest! Pamiętam, że cz... | czarny_ghul
Jedna z najśmieszniejszych książek, jakie w życiu miałam w rękach! Czytałam ją wczoraj w czasie pracy klasowej i omal nie popłakałam się ze śmiechu. Całe szczęście, że moi uczniowie są do mnie przyzwyczajeni i takie wyskoki przyjmują spokojnie:)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 26.02.2009 15:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Właśnie dobrze wydobywać ... | joanna.syrenka
A to polecam równie starą i chyba równie ciętą, bardzo mało znaną pozycję:
Madonna pekaesów czyli Wyznania czytelnika-samicy (Bojarska Anna) Bojarskiej.
Użytkownik: jakozak 26.02.2009 14:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Ktoś mógłby zdziwić się, ... | czarny_ghul
W sumie zniechęciłeś mnie do Barańczaka. Głupio się poczułam postawiona pod murem z przypiętą łatką: wychowana na bezwartościowej szmirze.
W tym "ohydnym" PRL-u było bardzo dużo wspaniałej literatury.
Ale może ja Cię źle zrozumiałam? Czy Barańczak opluwa w tej książce wszystko, czy tylko to, co było do oplucia?
Nie szydzę, po prostu pytam. :-)
Użytkownik: kocio 26.02.2009 15:41 napisał(a):
Odpowiedź na: W sumie zniechęciłeś mnie... | jakozak
Mhm, to nie jest paszkwil na całą literaturę z czasów PRL, tylko złośliwe wyśmianie produkcyjniaków i tego typu szlamu. Tyle tylko, że z naturalnych przyczyn był to szlam prl-owski, a nie szlam w ogóle.
Użytkownik: jakozak 26.02.2009 19:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Mhm, to nie jest paszkwil... | kocio
Dzięki, Kocio. :-)
Użytkownik: czarny_ghul 02.03.2009 14:31 napisał(a):
Odpowiedź na: W sumie zniechęciłeś mnie... | jakozak
Już ktoś za mnie odpowiedział, ale i ja się przyłączę - na szczęście nie opluwał wszystkiego :-) W polu rażenia znalazła się prl-owska grafomania - głównie wielkonakładowa, zgodna ze "słuszną linią" socjalistycznego ustroju, jak milicyjne kryminały czy publikacje MON-u o pozytywnych przemianach jakie przechodzi "inteligencki zgniłek" po pobycie w ludowym wojsku. Więc nie musisz się martwić - Barańczak nie neguje obecności dobrej literatury.
Użytkownik: jakozak 02.03.2009 17:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Już ktoś za mnie odpowied... | czarny_ghul
Uff... :-)))
Swoją drogą te wstrętne produkcyjniaki są dziś w cenie ze względu na unikalną formę. :-)
Użytkownik: Farary 26.02.2009 15:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Ktoś mógłby zdziwić się, ... | czarny_ghul
Mam tę książkę na półce i zastanawiałem się już kilka razy, po co mi ona i czemu miałbym ją przeczytać. Jakby nie nazwisko autora, pewnie dawno bym ją oddał do biblioteki. Teraz wszystko jasne - ciekawe tylko, kiedy znajdę czas, żeby się za nią zabrać:)
Użytkownik: verdiana 02.03.2009 16:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Ktoś mógłby zdziwić się, ... | czarny_ghul
Gratuluję zasłużonej nagrody. :-)
Użytkownik: czarny_ghul 03.03.2009 10:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Gratuluję zasłużonej nagr... | verdiana
Dziękuję uprzejmie.
Użytkownik: satya 03.03.2009 13:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Ktoś mógłby zdziwić się, ... | czarny_ghul
Ech, bo Barańczak to klasa sama dla siebie. Nie czytałam, ale czuję się zachęcona.
Użytkownik: Speculum 08.03.2009 00:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Ech, bo Barańczak to klas... | satya
Ach, liczyłam na dłuższą recenzję. Wprawdzie w tej chyba jest wszystko, co potrzeba, łącznie z zachęceniem do ponownego przeczytania B., ale przecież można pobawić się słowem i przedłużyć przyjemność czytelnikowi o... dwadzieścia lat ;-).
Użytkownik: czarny_ghul 10.03.2009 14:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Ach, liczyłam na dłuższą ... | Speculum
No, niby tak... Ale z drugiej strony: po co tracić czas na czytanie recenzji jakiegoś amatora. Lepiej od razu usiąść do Barańczaka i smakować treść :-)
Użytkownik: VERA25 03.04.2020 18:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Ktoś mógłby zdziwić się, ... | czarny_ghul
„Ciaćki” Edigeya czyli powieść „Walizka z milionami”, Barańczak opisuje tak:
„Specjalnością Jerzego Edigeya jest (…) bezbarwność. Nikt tak jak on nie potrafi krwistemu mięsu kryminalnej intrygi nadać smaku przeżutego papier-maché. Zaczyna się to już od poziomu języka. Narrator Edigeya nie mówi. On skrzypi. Przemawia oschłym i zarazem pretensjonalnym językiem biurokratycznego sprawozdania, pozbawionym jakiejkolwiek ekspresji czy barwności, obojętne czy chodzi o opis zapalania papierosa przez majora Kaczanowskiego, czy o zdanie sprawy z wewnętrznych przeżyć mordercy (…). Co tam zresztą narrator. Najbardziej specyficzną cechą powieści Edigeya jest to, że identycznym jak narrator, skrzypiącym i nudnym aż do mdłości językiem mówią w nich wszyscy bohaterowie, milicjanci i przestępcy, mężczyźni i kobiety, dzieci i starcy, lumpenproletariusze i intelektualiści, mieszkańcy centrum Warszawy i mieszkańcy wsi kaszubskiej. (...) Bezbarwność jako cecha rozpoznawcza nie ogranicza się u Edigeya do płaszczyzny języka, ale rozciągnięta zastaje z dużym wysiłkiem na cały świat przedstawiony. Powiadamy „z dużym wysiłkiem”, albowiem doprawdy niemałego samozaparcia potrzeba, aby historia napadu na bank - choćby to był przaśno-swojski Spółdzielczy Bank Ludowy w Łowiczu - i następującego potem śledztwa opowiedziana została w sposób tak przytłaczająco nudny.” (s. 43n)
Polecam też „Koncert na kontrabas z towarzyszeniem lekkich skłonów ”, recenzję „Strzału na dancingu” tegoż Edigeya : „nawet najmniej wprawny czytelnik po kilkunastu stronach zyskuje pewność, że w zabójstwie rolę odegrał pewien tajemniczy kontrabas. Nie wiadomo tylko, czy zbrodniarz strzelał ukryty za kontrabasem, pod kontrabasem, czy też we wnętrzu kontrabasu. A może kontrabas sam wystrzelił? Aby rozwikłać tę pasjonującą zagadkę, musimy przedrzeć się przez dwieście stron prozy Jerzego Edigeya, jak zwykle przypominającej konsystencją mamałygę z dodatkiem kleju stolarskiego.” (s. 65)
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: