Dodany: 26.12.2008 20:55|Autor: Kuba Grom

Fantaści


Osobiście czytałem tę antologię już jakiś czas temu, i muszę się w tej mojej bardzo subiektywnej recenzji wspierać wyszukaną listą nominacji, bo wszystkich tytułów nie pamiętam.

Zacznę może od opowiadań.

Anna Brzezińska: "Śmierć czarnoksiężnika" - jest to opowiadanie osadzone w realiach zbiorku "Wody głębokie jak niebo", a zatem w krainie przypominającej renesansową Hiszpanię, z dość ciekawie rozwiniętym pomysłem istnienia w tej realności magii, opierającej się głównie na ewokacji*. Małe miasteczko, o przeszłości niegdyś wspaniałej, a obecnie prawie zapomnianej. Jest w tym miasteczku wieża z miejscowym, podstarzałym czarnoksiężnikiem i kościółek z miejscowym, podstarzałym duchownym. Obaj zresztą dobrze się znają i lubią się od czasu do czasu dobrotliwie pokłócić na różne tematy. Oto jednak kraj jest podbijany przez okrutnego najeźdźcę, który dąży do wybicia wszystkich czarodziei, przez co mieszkańcy miasteczka stają przed dość trudnym wyborem.

Pomysł fabularny opowiadania jest prosty i przemyślny. Opowiadanie to bardzo mi się podoba, podobnie zresztą jak cały zbiorek, z którego pochodzi.

Jakub Ćwiek: "Cicha noc" - opowiadanie w dekoracjach świątecznych. Loki - pomagier sił dobra a, także były germański bóg o skłonnościach do szwindli (trickster) - ściga Światowida - dawnego słowiańskiego boga - przy czym ten pierwszy przebrany jest dla niepoznaki za elfa, a ten drugi za Świętego Mikołaja. Tak oto, ścigając się z ostrą bronią po miejskich zaułkach i zakamarkach, trafiają na święta pewnej rodziny, która zaprasza ich na kolację wigilijną. Mikołaj bardzo chętnie przystaje na propozycję, jego pomocnik też, aczkolwiek niechętnie. Pozostaje im więc tylko odgrywać dalej swe role, bo zastrzelić Mikołaja na oczach rodziny jakoś Lokiemu nie wypada.

Mamy tu zatem ciekawe pomieszanie elementów różnych mitologii i religii w realiach do nich jakoś nie bardzo przystających. Z uwagi jednak na to, że takie zestawienia nie dość, że są ostatnimi czasy dość popularne (nazywają to postmodernizmem**), to i tworzyć je jest dosyć łatwo, mając przynajmniej odrobinę wyczucia kontrastowości - z uwagi na to wszystko lepiej skupić się na ocenieniu treści.

Narracja łatwo wciąga, miło się czyta, ale gdy się nie będzie brało pod uwagę wspomnianych kontrastowych zestawień realiów, to sama fabuła nie jest bardzo błyskotliwa ani pomysł bardzo oryginalny. Krótko mówiąc, w ciekawych realiach przedstawiono nam niezbyt ciekawą historię, i one same niestety nie wystarczą***. Spodziewałem się czegoś lepszego.

Anna Kańtoch: "Długie noce" - opowieść w realiach fantasy, które oceniłbym jako paraoświecenie, o fabule opartej na schematach kryminalnych. Do małego miasteczka przybywa bohater - imienia zapomniałem. Opodal mieszkają dwie interesujące go panie, matka i córka, które najwyraźniej kryją jakąś tajemnicę. Tymczasem miasteczko zostaje odcięte od świata przez śnieżycę, zaś zwierzęta zaczynają z nieznanych przyczyn umierać, przy czym umierają coraz to większe zwierzęta. Zdarzenia zdają się związane z opuszczonym i zbezczeszczonym kościołem opodal miasteczka.

Zgrabne połączenie intrygi, realiów i pomysłu fabularnego.

Jarosław Grzędowicz: "Wilcza zamieć" - osadzona w realiach II wojny światowej. Na niemiecką łódź podwodną, przemierzającą niespokojne wody Morza Północnego, wkraczają niecodzienni pasażerowie - grupka najwyraźniej oszalałych okultystów i nordycy o wyglądzie bohaterów sag. W sumie hitlerowcom różne szajby strzelały do głów, jednak ten rejs zmienia się w obłąkańczy koszmar, jakiego nie w sposób było przewidzieć.

No tak. Hitlerowcy, II wojna, germańscy bogowie... Wszystko to już znam z kilku opowiadań amerykańskich i średniej książki Mortki, który schematy takie rozwija u nas ostatnio dość intensywnie. Zatem długa nowela Grzędowicza nie mogła już na wstępie dostać ode mnie plusa za oryginalne realia, bo w takim kontekście jest kolejną już realizacją pewnego pomysłu. Jakości odwzorowania realiów II wojny światowej nie mam się co czepiać, bo się na nich nie znam i sądzić tylko mogę, że się w tej kwestii autor postarał, jak mu tylko fabuła pozwalała. Narracja przyzwoita i bez utrudnień. No i niby wszystko dobrze, tylko co poza tym? Pomysł, jaki legł u podstaw opowiadania, jest dość przewidywalny i szczerze powiedziawszy, głupi. Niestety, nie skłania nas do refleksji nad zbrodniczością ludzkości, która sama sobie stryczek kręci, jak to zapewne chciał sugerować autor. Aż się zdumiałem, że opowiadanie dostało Zajdla w kategorii opowiadań***. Słyszałem dużo dobrego o "Wilczej zamieci", ale ostatecznie spodziewałem się czegoś zdecydowanie lepszego. Osobiście dałbym tę nagrodę opowiadaniu Brzezińskiej bądź Kańtoch (z przewagą tej pierwszej).

Spośród powieści - we fragmentach zaprezentowane zostały:

Jarosław Grzędowicz: "Pan Lodowego Ogrodu T.1" - i znów Grzędowicz, i znów nagroda, tym razem za powieść. Powieść czytałem, mam nawet teraz u siebie tom drugi, ale się za czytanie nie mogę jakoś wziąć. Główny bohater, Vuko Drakkainein, Chorwat zawiłego pochodzenia, zostaje wysłany na niezbadaną planetę, aby dowiedzieć się, co się stało z poprzednią wyprawą badawczą. Przewidując możliwe niebezpieczeństwa, przed wysłaniem wyposażono go w sprytnie, w nierzucającej się w oczy swą nowoczesnością formie ukryte, bardzo przydatne pomoce, w rodzaju miecza o bardzo trwałym ostrzu czy bionicznego cyfrala, który w razie potrzeby daje mu niesamowite zdolności do walki. Jest to zatem dość oryginalny aliaż schematów fantasy i science fiction. Przy tym jednak, choć czyta się całość bardzo dobrze i szybko czuje się wciągniętym, po przeczytaniu dość grubego tomu ma się wrażenie, iż przeczytało się tom o połowę cieńszy. Pewnie znów sobie zrobiłem za dużo oczekiwań, i wgryzłszy się w smakowity pączek, dziwię się, czemu marmolady jest mniej, niż sądziłem, a zapychającego ciasta więcej. Nie jest to jeszcze to, co francuskie ciasto Ćwieka, które owszem, ma sporo lukru na wierzchu i miło się na setki wypieczonych warstewek przy jedzeniu rozpada, ale jakoś suche - że się dalej posłużę kulinarną analogią. Czego dotyczył prezentowany fragment, nie pamiętam.

Marek S. Huberath: "Miasta pod Skałą" - fragment, jaki zaprezentowano, tak mnie zaintrygował, że żałowałem, iż nie dano dłuższego. No ale zapewne gdyby dano dłuższy, to bym żałował, że jeszcze dłuższego nie dali, niech więc mi będzie w sam raz, aby zachęcić do przeczytania całości. Bohater powieści, przechadzając się po Rzymie, dostrzega drzwi w murach watykańskich, i zaintrygowany otwiera je. Przechodzi przez amfiladę dziwnych pomieszczeń i rozgałęziające się wciąż korytarze, prowadzące najwyraźniej do podziemi. I właściwie ów początkowy fragment o tym tylko opowiada, choć z recenzji wiem, iż bohater trafia ostatecznie do innej rzeczywistości, owych "miast pod Skałą".

Maja Lidia Kossakowska: "Zakon Krańca Świata. Tom I" - prezentowany fragment nie zachwycił mnie jakoś szczególnie, i też za wiele z niego nie pamiętam. A recenzji nie czytałem, więc się i o powieści nie rozpiszę.

Iwona Surmik: "Ostatni smok". Fragmentu absolutnie nie pamiętam, co o nim chyba za dobrze nie świadczy. Pamiętam tylko ogólne odczucie w stylu "ani mnie ziębi, ani grzeje".

Mogę więc powiedzieć, że sobie za wiele smaku narobiłem, sądząc, iż kwiat polskiej fantastyki, jaki spodziewałem się znaleźć w tym zbiorku, zaowocuje zbiorem utworów porywających i wspaniałych - to, co ostatecznie ujrzałem, okazało się jednak bledsze w odcieniu. Widzę przewagę porządnej sprawności rzemieślniczej i rozrywkowej nad przyzwoitym konceptem. No cóż, wycinek reprezentatywny, z racji zbytniej małości, to nie jest, i mam nadzieję, że cała reszta utworów z roku 2005, jeśli spojrzeć ogólnie na ich jakość, wypada jakoś lepiej.



---
* Technika magiczna i wróżebna, polegająca na przywoływaniu i zaklinaniu bogów/demonów/aniołów i całej reszty nadnaturalnego tałatajstwa, aby swymi mocami wykonały to, co się chce, aby się stało. Podobne do nekromancji, która - trochę inaczej, niż to przedstawia literatura fantasy - polegała na przywoływaniu duchów osób zmarłych i wypytywaniu ich o różne sprawy, które tym z drugiej strony życia są znane.
** Coraz bardziej skłonny jestem przyznawać, w sprawie postmodernizmu, rację Witkacemu, który o secesji wyrażał się, iż jest to papuga, co powtarza wszystko, co usłyszy, i wór, do którego można wrzucić wszystko, co nie pasuje - czy jakoś tak.
*** Nawet najwymyślniejszymi jedwabiu sploty szyta kapa, na najniezwyklejszego kształtu położona fotelu, nie sprawi, iż wątłe kutasy**** i wystające sprężyny zdadzą się siedzącemu nagle bardzo wygodnymi.
**** Te paski na oparciach, już bez aluzji.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2869
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: Kaoru 14.01.2009 21:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Osobiście czytałem tę ant... | Kuba Grom
Chciałam wrzucić "Miasta pod Skałą" do Schowka, a tu niespodzianka - już tam grzecznie siedzą :)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: