Dialog jednak możliwy
Książka „Co nas łączy? Dialog z niewierzącymi” jest zbiorem tekstów publikowanych na łamach kwartalnika „Życie Duchowe”, a następnie „Tygodnika Powszechnego”, zawierających wypowiedzi mniej lub bardziej nawiązujące do zaproponowanego przez Stanisława Obirka tematu: „W co wierzy ten, kto nie wierzy?”. Osią książki jest dyskusja pomiędzy filozofem Janem Woleńskim a teologiem Dariuszem Kowalczykiem; ponadto wypowiedzi udzieliło wiele innych osób rozmaitych specjalności, m.in. socjolodzy, publicyści, psychoterapeuci, historycy, politycy, pisarze i prawnicy.
Zbiór zawiera teksty niezwykle różnorodne, traktujące tematykę dialogu wierzących z niewierzącymi z rozmaitych punktów widzenia i na różnych poziomach, nazwijmy to, uduchowienia. Obok argumentów racjonalnych pojawiają się wyznania wiary, wywody logiczne ścierają się z wywodami metafizycznymi, niektóre głosy są stonowane i rozsądne, inne namiętne i rozsądku pozbawione.
Oprócz głównego (teoretycznie) tematu dyskusji, czyli „W co wierzy ten, kto nie wierzy?”, w wielu miejscach pojawiają się również inne pytania, z których najważniejszym jest to, czy dialog wierzących z niewierzącymi jest w ogóle możliwy, a jeśli tak, to jaki jest zakres tematów, w którym obie strony są w stanie posługiwać się tym samym zbiorem pojęć i traktować poważnie swoje argumenty.
Niewątpliwie najbardziej pasjonującą, chociaż niekoniecznie mającą największe walory poznawcze, jest dyskusja Jana Woleńskiego z Dariuszem Kowalczykiem. Zawiera rozważania na temat metodyki dialogu wierzących z niewierzącymi (np. czy brać pod uwagę jedynie wymiar doczesny Kościoła, czy również wymiar metafizyczny), próby uściślenia pojęć będących tematem debaty (np. czy należy odróżnić „Kościół” od „ludzi Kościoła”), a także liczne argumenty za oraz przeciwko Kościołowi rzymskokatolickiemu w Polsce. Niestety, nie jest to dyskusja rzeczowa, gdyż rozmówcy posługują się całkowicie odmiennym zestawem pojęć, innego rodzaju argumentami, niejako egzystują w prawie zupełnie rozłącznych światach. Jest to znakomity przykład na to, że dialog wierzących z niewierzącymi nie jest możliwy.
Na szczęście nie są to jedyne głosy w dyskusji. Do wypowiedzi zarówno Woleńskiego, jak i Kowalczyka odnoszą się także inne osoby, najczęściej ostrożnie przyznając rację pierwszemu i równie ostrożnie oceniając pochopność argumentacji drugiego (co ciekawe, z Kowalczykiem polemizują również inni, mniej zaciekli teologowie). W najbardziej taktowny sposób dyskutuje sam Stanisław Obirek, nie wahając się pisać zarówno o swoich nadziejach związanych z wiarą, jak i wątpliwościach, co jest znakomitym dowodem, że dialog z niewierzącymi jednak jest możliwy.
W większości tekstów, wbrew zaproponowanej tematyce, mowa jednak nie o wierze jako takiej, lecz o religii, przede wszystkim o polskim Kościele rzymskokatolickim. Zamiast argumentów za i przeciwko wierze padają argumenty dotyczące instytucji religijnych, kapłanów, błędów i grzechów z przeszłości itp. Zdecydowanie brakuje psychologicznych i socjologicznych uzasadnień potrzeb religijnych, wiele jest natomiast jałowych i nieważnych z dalszej perspektywy dywagacji o różnicach między postawą księdza takiego czy innego.
Niektórzy zaproszeni do dyskusji ociągają się z przedstawieniem swoich poglądów ze względu na nieprawidłowo według nich zdefiniowany temat. Stanisław Lem w pierwszej swojej wypowiedzi dowodzi, że postawione przez Stanisława Obirka pytanie o to, w co wierzy ten, kto nie wierzy, jest wewnętrznie sprzeczne i nie ma o czym dyskutować (jednak później, dzięki konsekwentnym i ujmującym zachętom Obirka, temat podejmuje). Z kolei Ewa Łętowska pisze, że jako agnostyk czuje się nieswojo, będąc zobowiązana do przedstawiania uzasadnienia swoich moralnych racji, podczas gdy wierzący trudzić się tym nie muszą.
Pomimo sporego zamieszania spowodowanego pomieszaniem pojęć wiary i religii, stosowania zupełnie odmiennych sposobów argumentowania czy polemizowania na tematy poboczne, książka daje pewne pojęcie o tym, kim są niewierzący i jakie mają poglądy. Agnostycyzm bardzo dobrze uzasadniany jest między innymi w poniższych wypowiedziach Michała Głowińskiego, Stanisława Lema, a zwłaszcza Hanny Świdy-Ziemby.
„Jestem agnostykiem w sensie dosłownym. Nie wierzę nie tylko w »prawdy« jakiejkolwiek religii, ale także w umysł ludzki. […] W moim głębokim przekonaniu nasz mózg wyznacza nie tylko możliwości, ale i granice naszego poznania. […] Poznajemy to, co leży w możliwościach naszego umysłu […], ale poza własny umysł nie jesteśmy w stanie wykroczyć. […] Tak więc po prostu nie wiem, co kryje się poza granicami poznania, do których jako człowiek mogę dotrzeć”[1]. Hanna Świda-Ziemba, socjolog.
„Wiem, że nic nie wiem, tego jestem pewien… Wiem, że otaczają mnie tajemnice, których wyjaśnienia nie znajdę […]. »Nie wiem« to jedno słowo, określające pewną postawę wobec świata. […] »Nie wiem« to oznaka w pełni uzasadnionego, i to pod każdym względem, stosunku do świata”[2]. Michał Głowiński, historyk literatury, pisarz.
„Moje przekonanie o nieistnieniu konfesyjnego wymiaru transcendencji niejako zarodkowo narzuciło mi się jakieś siedemdziesiąt lat temu, w postaci swego rodzaju zobojętnienia na treści religijne, zaś owa dość prymitywna i naiwna zrazu obojętność chłopięca przeoblekała się w trakcie następnych lat siedemdziesięciu mego życia w informacje (wiadomości), które potwierdzały ją, pogłębiały i umacniały. W trochę przenośnym sensie mogę powiedzieć, że wszystko, czego się uczyłem […], cementowało moje przeświadczenia o tym, że każde istnienie, każdy byt mający początek, ma też koniec”[3]. Stanisław Lem, pisarz.
---
[1] „Co nas łączy? Dialog z niewierzącymi”, wyd. WAM, Kraków 2002, s. 146.
[2] Tamże, s. 180–181.
[3] Tamże, s. 123.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.