Dodany: 09.10.2006 12:04|Autor: verdiana

Książki i okolice> Rozmowa z pisarzem

Aneta Kamińska - Spotkanie nr 8


SPOTKANIE ZAKOŃCZONE

Aneta Kamińska o sobie: Urodziłam się w Szczebrzeszynie, pochodzę z Zamościa, mieszkam w Warszawie. Jestem poetką, tłumaczką i animatorką. Do Warszawy przyjechałam na studia (filologia polska na UW) i już tu zostałam. Od kilku lat uczę polskiego cudzoziemców (a często to oni mnie uczą). Swoje i ich przygody z językiem polskim i Polską opisuję na blogu. Pracowałam również w Pałacu Starej Książki, największym warszawskim antykwariacie, w którym obecnie organizuję imprezy poetyckie (m. in. „Przekładańce” poświęcone przekładom i literaturze obcej). Wydałam dwa tomiki wierszy: „Wiersze zdyszane” (Zamość 2000) i „zapisz zmiany” (SDK, Warszawa 2004). W tej chwili przygotowuję trzeci: „czary i mary”. Od trzech lat przekładam nową poezję ukraińską (chociaż po ukraińsku nie mówię). Do tej pory zajmowałam się wierszami takich poetów, jak: Iwan Andrusiak, Nazar Honczar, Ołena Husejnowa, Marianna Kijanowska, Jurko Pozajak, Marjana Sawka, Oksana Zabużko. Jestem związana ze Staromiejskim Domem Kultury i grupą warszawskich neolingwistów (o której to grupie ciągle nie wiadomo, czy w ogóle istnieje).

Jestem prowincjonalna. Uwielbiam brzydkie miejsca. Wędruję po mieście, w poszukiwaniu dobrej kawy. Mieszkam w Internecie. Spisuję sny i rozmowy. Śpię i śnię. Mylę się. Tłumaczę się. Szepczę.


Moja notka przygotowana przez Joannę Mueller i Sylwię Omiotek do mapy poetyckiej Polski na festiwal Manifestacje Poetyckie 2006:

Szlak gotyckich zamków
Na tym szlaku możemy spotkać romantyczne poetki (dalej: Damy) i szlachetnych poetów (Rycerzy). Rozgrywają w swych utworach flirty i prowadzą potyczki towarzyskie. Między nimi są także magowie i smoki. Szlak gotyckich zamków bywa mroczny i czarodziejski. Lecz miej się na baczności – to nie jest bajka!

Aneta Kamińska (Warszawa)
Nie potrafi się dogadać z rycerzami, więc z zemsty umieszcza ich w wierszach. Śni niespokojnie, bajki kończy źle, a czary zaczernia marami. Szepcze jak wiedźma, ubiera się jak księżniczka, żab nie całuje, lecz robi z nich kolczyki. Króluje w Pałacu Starej Książki, goniąc tamtejsze chimery.


Linki:

Moja strona poetycka
Moi uczniowie, język polski i ja
Miejsce, które kocham
Reportaże z imprez, na których bywam


Na stronę poetki, gdzie napisała "słowo o sobie", można wejść tutaj.


SPOTKANIE ZAKOŃCZONE, aby porozmawiać z poetką, można napisać do niej na maila zapisz.zmiany@gmail.com lub w czytatniku.
Wyświetleń: 70978
Dyskusja została zamknięta.
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 177
Użytkownik: verdiana 22.10.2006 14:37 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | verdiana
Ponieważ Aneta jest Biblionetkowiczką, ma też swój czytatnik, do którego w jej i swoim imieniu zapraszam. :-)

Zapraszam do zadawania pytań!
Użytkownik: aneta.kaminska 29.10.2006 12:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Ponieważ Aneta jest Bibli... | verdiana
A może ja tobie zadam pytanie? Albo komu innemu, kto zechce się włączyć i odpowiedzieć. Bo ja tak odpowiadam przez kilka dni, a jestem też ciekawa, co inni myślą. ;-)

Czy ty czytasz poezję (czy wy czytacie)? I dlaczego? Mam nadzieję, że to nie będzie tak zupełnie: dlaczego nie.
Użytkownik: aneta.kaminska 29.10.2006 12:04 napisał(a):
Odpowiedź na: A może ja tobie zadam pyt... | aneta.kaminska
Aha, w złym miejscu mi się wkleiło. Miało być na końcu. ;-)
Użytkownik: verdiana 29.10.2006 12:30 napisał(a):
Odpowiedź na: A może ja tobie zadam pyt... | aneta.kaminska
Czytam. Kocham. Chociaż ostatnio mniej, bo - wbrew pozorom - w sieci wcale nie ma dużo poezji, która powstaje teraz.

Najwięcej poezji czytałam w liceum - kochałam (i do dziś mi zostało) szczególnie Wierzyńskiego, Stachurę i Różewicza. Ale też Różańskiego, Marjańską, Czachorowską, Pawlaka, Ratonia, Śliwiaka, Zabłockiego, Zagajewskiego, Ziemianina. Lubię Skamandrytów. A z młodej poezji - Małgosię Materę (z młodej poezji, z jaką się zetknęłam, to jej poezja jest mi najbliższa).

Jako panienka czytałam oczywiście Poświatowską, Pawlikowską-Jasnorzewską, trochę Szymborską.

Dziwnie zabrzmi, jeśli napiszę, że uwielbiam Cummingsa, ale tak jest.

Przeżyłam fascynację poezją Apollinaire'a, Baudelaire'a, Chattertona, Wojaczka, Miłosza, Verlaine'a.

Mam braki z Herberta (i nie tylko) i nie lubię Białoszewskiego (chociaż kilkakrotnie usiłowałam się do niego przekonać) i Plath.

Niby nie lubię poezji rymowanej, ale nie mogę powiedzieć, że jej nie czytam i nie znajduję w niej absolutnie nic dla siebie - bo czasami znajduję.

Dlaczego czytam poezję? Z tego samego powodu, dla którego czytam w ogóle! Bo czytanie = pisanie = życie.

Ciekawa jestem bardzo, co inni powiedzą o swoich fascynacjach. :-)
Użytkownik: aneta.kaminska 29.10.2006 12:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Czytam. Kocham. Chociaż o... | verdiana
No, dobrze. ;-) Już się bałam, że nikt poezji nie czyta. A jest już jedna osoba, która czyta. ;-)

Wiesz, to jest taka bardzo głupia sytuacja: czasami jesteśmy zapraszani np. do radia, z okazji jakichś imprez poetyckich, występów, festiwali i zadają nam trzy pytania. Najczęściej: jedno - o imprezę (wiadomo), drugie: co czytamy / co byśmy polecili do czytania) i trzecie: czy poezja gryzie? (lub inaczej sformułowane, ale to akurat jest prawdziwy przykład). ;-)

No, i co taki poeta, dla którego poezja jest (prawie) całym życiem i nie ma bardziej zrozumiałego świata niż poetycki, więc co taki poeta ma odpowiedzieć (skoro i tak wie, że większość słuchaczy tak właśnie myśli: że poezja gryzie). ;-)

Użytkownik: verdiana 29.10.2006 12:42 napisał(a):
Odpowiedź na: No, dobrze. ;-) Już się b... | aneta.kaminska
Nie tylko poeci mają ten problem - pisarze też, Polacy ponoć nie czytają... Nie rozumiem, dlaczego nie tylko się nie czyta, ale nie czyta się poezji. Przecież poezja jest łatwiejsza w odbiorze niż proza! Nie trzeba jej w ogóle rozumieć, wystarczy trafić na "swojego" poetę i samo "zaskoczy".

A w ogóle co to znaczy być poetą? Co to znaczy dla Ciebie? To postawa, światopogląd, zawód, zajęcie? Co trzeba zrobić, żeby "być" poetą? Może poetą się nie "jest", tylko się "czuje" poetą?

(cały czas czekam na Austera - będzie czytatka?)
Użytkownik: aneta.kaminska 29.10.2006 12:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie tylko poeci mają ten ... | verdiana
No, tak, to prawda, w ogóle się nie czyta. A jeśli już, to - "czytadła", a nie literaturę. ;-)

Dla mnie bycie poetą to postawa życiowa, hierarchia wartości, stosunek do świata, życia, ludzi. To że się pisze wiersze, to też, oczywiście, ale to jest jakieś niewystarczające. ;-)

Ja głośno i wyraźnie powiedziałam sobie, że jestem poetką i nie chcę już żyć inaczej, nie chcę udawać kogoś innego - sześć lat temu. Kiedy trafiłam do środowiska literackiego (zaczęło się od warsztatów w SDK-u) i zobaczyłam, że jest tyle osób w jakiś sposób podobnych do mnie, dla których te same rzeczy są ważne. Zrozumiałam, że tu jest moje miejsce i nie mam ochoty spotykać się już z ludźmi, którzy uważają, że jest coś ze mną nie w porządku i próbują mnie przerobić na własne kopyto.
Użytkownik: aneta.kaminska 29.10.2006 12:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie tylko poeci mają ten ... | verdiana
Z Austerem - miałam na myśli, że muszę go przemyśleć. Chcę o nim napisać, ale napisać więcej niż parę zdań, bo poruszył mnie bardzo.
Użytkownik: verdiana 23.10.2006 10:15 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | verdiana
Usłyszałam kiedyś, że poetą się nie bywa, tylko się nim jest. Jeśli się pisze rzadko, to co najwyżej jest się poetą zaniedbującym lub leniwym. Ja sama z kolei nie wyobrażam sobie „znoju tworzenia” i „wymyślania” wiersza. On się albo pojawia w całości, już gotowy, na końcu języka, albo go nie ma wcale. A jak to jest z Tobą? Umiesz pisać na zadany temat, na termin, na zawołanie, choćby swoje własne? Czy jesteś czymś w rodzaju medium „nawiedzanym” przez poezję?
Użytkownik: aneta.kaminska 23.10.2006 10:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Usłyszałam kiedyś, że poe... | verdiana
Nie potrafię pisać ani na zawołanie, ani na zadany temat, ani w konkretnym stylu. Piszę zawsze, co chcę i jak chcę (czy może raczej - co i jak muszę). Ale nie uznaję też teorii "natchnienia", "medium", itp. Oczywiście, są momenty, kiedy pisze się lepiej, kiedy poeta jest w dobrej formie (ale powiedziałabym, że to jest tak samo, jak lepsze i gorsze momenty na czytanie, uczenie się, sprzątanie, itd.).

Wiersz nigdy mi się nie pojawia w całości. Pojawiają się jakieś pojedyncze zdania, metafory, czasami rytm, czasami początek albo puenta. Pojawiają się - to znaczy - albo przychodzą do głowy, albo gdzieś je słyszę. Z tych fragmentów powstają wiersze, najczęściej dopiero później - pojawia się dalszy ciąg albo pomysł na połączenie nazbieranych już okruchów.
Użytkownik: aneta.kaminska 23.10.2006 20:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Usłyszałam kiedyś, że poe... | verdiana
I piszę rzadko. I mało. Nie wynika to z lenistwa, tylko z tego, że te momenty dobre do pisania trafiają (mi) się rzadko. Nie mogę też pisać, kiedy mam dużo innych rzeczy na głowie, żyję w pośpiechu, jestem zmęczona. Żeby pisać, trzeba zwolnić, wsłuchać się w siebie i w świat.
Użytkownik: aneta.kaminska 23.10.2006 22:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Usłyszałam kiedyś, że poe... | verdiana
Ach, teraz dopiero zauważyłam, że to jest odwrócone! "Poetą się nie bywa, tylko się nim jest". Drugiego członu raczej bym nie komentowała, ale jakoś się z tym do końca nie zgadzam. Natomiast co do pierwszego, to powiedziałabym, że "bycie poetą" jest pewną postawą życiową, wyborem, deklaracją, sposobem na życie - i jeśli tak się to rozumie, to "bywać poetą" się nie da. Tylko "być". ;-)
Użytkownik: verdiana 23.10.2006 22:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Ach, teraz dopiero zauważ... | aneta.kaminska
Wszystko jest poezja... mam w głowie Stachurę i nie chce mnie opuścić cała jaskrawość - on nie bywał, on był. :-)
Użytkownik: aneta.kaminska 23.10.2006 22:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Wszystko jest poezja... m... | verdiana
No, właśnie. Powiedziałabym, że poetą się "jest", ale wiersze się "pisuje". ;-)
Użytkownik: verdiana 23.10.2006 10:16 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | verdiana
Wspominałaś, że tłumaczysz poezję. Wiadomo, że „przekład może być albo wierny, albo dobry” – który jest Ci bliższy?
Użytkownik: aneta.kaminska 23.10.2006 11:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Wspominałaś, że tłumaczys... | verdiana
Jestem początkującą tłumaczką, tłumaczką amatorką (ale to "amare" w moim przypadku wyraźnie widać). Zaczęłam tłumaczyć poezję zupełnie przypadkowo i nieoczekiwanie (dla siebie), nie mam więc żadnego przygotowania ani żadnych teorii na ten temat. Robię to zupełnie intuicyjnie, za najważniejsze uznając miłość do języka (języka w ogóle, chociaż pewnie przede wszystkim - polskiego) oraz szacunek dla autora i oryginału.

Chyba szukam czegoś pośredniego - wierny nie może być, bo każdy język jest inny i inna jest też kultura, w której powstał (i wszystko w ogóle inne), ale chciałabym, żeby te wiersze jednak pozostały własnością autora (chcociaż moje też, trochę). Nie lubię, kiedy w przekładach widać przede wszystkim tłumacza (i wszystkie przekłady są do siebie podobne).
Użytkownik: verdiana 23.10.2006 10:16 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | verdiana
Kim jest tajemniczy Markus?
Użytkownik: aneta.kaminska 23.10.2006 12:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Kim jest tajemniczy Marku... | verdiana
Gdybym wiedziała, kim jest Markus, pewnie nie powstałby tomik "zapisz zmiany". ;-)

Nie jest do końca jasne, kim jest Markus, czy w ogóle istniał, czy nie (za każdym razem odpowiadam inaczej). A jeśli istniał, to jak i gdzie: czy jako mężczyzna, czy jako plik komputerowy, czy na papierze. To się ciągle zmienia i nigdy nie jest tak zupełnie pewne. ;-)

Markus sam z siebie zrobił postać literacką i niech już tak zostanie. W pierwszej części tomiku jest jeszcze człowiekiem (i zupełnie wyraźnie - mężczyzną), w wierszu [markusowi steinerowi / dokument programu...] zostaje zamieniony w plik o rozmiarze 40 kb i atrybutach normalnych (autorka: aneta kamińska), a później już nie wiadomo. Raz wychyla się z komputera, raz z kartki, raz z głowy, czasami nawet wciela się w postać ludzką (męską). ;-)
Użytkownik: Moni 23.10.2006 10:19 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | verdiana
Co sie teraz dzieje z Markusem? Masz z nim jakis kontakt?
Użytkownik: aneta.kaminska 23.10.2006 12:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Co sie teraz dzieje z Mar... | Moni
Pozostańmy przy wersji, że Markus to bohater literacki (markus). ;-) Siedzi sobie między pomarańczowymi okładkami tomiku "zapisz zmiany" i i kłóci się z autorką anetą kamińską, kto kogo stworzył i kto kogo zniszczy. Ma się zupełnie dobrze, bo lubi taką absurdalną atmosferę. ;-)
Użytkownik: Moni 23.10.2006 12:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Pozostańmy przy wersji, ż... | aneta.kaminska
A jesli zalozymy te druga wersje, ktora zlamala Ci serce? ;-)
Użytkownik: aneta.kaminska 23.10.2006 12:41 napisał(a):
Odpowiedź na: A jesli zalozymy te druga... | Moni
Ech, co mogę powiedzieć? ;-)
Ja zawsze mam złamane serce. ;-) Dlatego piszę wiersze. ;-)
Użytkownik: Moni 23.10.2006 12:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Ech, co mogę powiedzieć? ... | aneta.kaminska
Nie, ale to tak na serio, bo - znam to za duzo powiedziane, ale mozna tak ujac - pewnego Austriaka, ktory nazywa sie Markus Steiner (i ma zone Alexandre). :-)
A tak w ogole to inny Austriak o tym samym imieniu ;-) z wielkim zainteresowaniem czytal Twoje teksty... :-)
Użytkownik: aneta.kaminska 23.10.2006 12:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie, ale to tak na serio,... | Moni
To chyba nie ten (w każdym razie - nie wiem nic na temat żony Alexandre). ;-) Wiem, że jest jeszcze fotograf, który tak się nazywa i jakiś (chyba znany) zakonnik. ;-)

Każdy austriacki (i nie tylko) czytelnik jest mile widziany w Szczebrzeszynie (czyli: wszczebrzeszynie). ;-)
Użytkownik: Moni 23.10.2006 13:23 napisał(a):
Odpowiedź na: To chyba nie ten (w każdy... | aneta.kaminska
Znam nadgorliwego Niemca (swietnie mowiacego po polsku), ktory mowi "w SzczebrzeszCZynie". ;-) Sam przyznal, ze zanim sie tego nauczyl, to strasznie sie oplul. ;-)

Mojemu mezowi nie sprawia trudnosci wymowa "sz", czy "cz", ale za to on wyjatkowo nie lubi (cytat!) "tych francuskich glosek": "ą" i "ę". No i to nasze "połamane L" nie jest wsrod Niemcow mile widziane. ;-)

A jak inny znajomy Niemiec zobaczyl raz w Polsce kartke z napisem: "a może nad morze", to stwierdzil, ze przstaje sie uczyc polskiego. ;-)
Użytkownik: aneta.kaminska 23.10.2006 13:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Znam nadgorliwego Niemca ... | Moni
No, właśnie, to się jakoś często zdarza, że cudzoziemcy lubią sobie utrudniać (i tak już trudne) życie. Nagminnie się zdarza np. mówienie: oszczywiszcie. ;-)

Samo "sz" albo "cz" nie sprawia aż tak dużych kłopotów. Raczej rozróżnianie np. sz/ś, cz/ć, ż/sz, itp. I połączenia: pszczoła, krzesło, Szczecin.
Użytkownik: Moni 23.10.2006 10:20 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | verdiana
Dlaczego wzielas sie akurat za jezyk ukrainski? Znasz go tak dobrze, ze mozesz tlumaczyc, a dlaczego nie mowisz w tym jezyku?
Użytkownik: aneta.kaminska 23.10.2006 11:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Dlaczego wzielas sie akur... | Moni
To jest dłuższa historia, przedziwna i skomplikowana (jeśli ktoś chce ją poznać, odsyłam do tekstu "ty będziesz tłumaczyć poezję ukraińską", na mojej stronie autorskiej w dziale "Artykuły").

To nie ja zdecydowałam, że będę tłumaczką i nie ja wybrałam język ukraiński. To wszystko się zdecydowało za mnie, beze mnie, poza mną. ;-) Poznałam tłumaczkę i poetkę z Ukrainy, Mariannę Kijanowską, która mnie do tego namówiła (przy zdecydowanym oporze z mojej strony, bo uważałam to za czyste szaleństwo). ;-)

W momencie, kiedy się poznałyśmy, nie znałam języka ukraińskiego, nie wiedziałam niczego ani o Ukrainie, ani o literaturze ukraińskiej. Ale uczyłam się przez 8 lat rosyjskiego i szybko okazało się, że sporo rozumiem (język ukraiński jest podobny i do rosyjskiego, i do polskiego). Oczywiście, moja znajomość ukraińskiego nie pozwala mi na zupełnie samodzielne tłumaczenie, robię to razem z mężem Marianny, który skończył polonistykę.

Po pierwszym szoku (jak mogę tłumaczyć poezję z języka, którego właściwie nie znam?), okazało się, że to jest zupełnie dobry wybór, bo ukraiński i polski są na tyle do siebie podobne, że da się zupełnie dobrze oddawać gry językowe, neolingwizmy, itp.
Użytkownik: Moni 23.10.2006 10:21 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | verdiana
Jak doszlo do tego, ze zaczelas uczyc cudzoziemcow? Czy to przypadek, ze wiekszosc stanowia osoby niemieckojezyczne? Z ludzmi, z jakiego kraju, badz regionu, najlepiej Ci sie wspolpracuje?
Użytkownik: aneta.kaminska 23.10.2006 11:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Jak doszlo do tego, ze za... | Moni
Byłam studentką III roku Polonistyki. Zobaczyłam na wydziale ogłoszenie o kursie dla lektorów języka polskiego jako języka obcego. Brzmiało to dziwnie, tajemniczo i ekscytująco, przeszły mi ciarki po plecach i wiedziałam już, co będę w życiu robić. ;-)

W praktyce okazało się to, oczywiście, trudne i żmudne (ale ja się takich rzeczy nie boję). Kurs zupełnie mi się nie podobał i to pewnie przeznaczenie sprawiło, że zaraz po wakacjach po raz pierwszy utworzono specjalizację glottodydaktyczną (tak to się właśnie nazywa!) na polonistyce, zdałam egzamin, zostałam przyjęta i... na tej specjalizacji też mi się tak bardzo nie podobało. Ale (także na wydziale) znalazłam ogłoszenie, że jakaś szkoła potrzebuje lektora polskiego, zadzwoniłam i... jeszcze tego samego dnia dostałam tę pracę. Okazało się, że praca lektorki też wygląda inaczej niż się spodziewałam, ale przeszłam chrzest bojowy i zostałam.

Z tymi Austriakami i Niemcami - to ja wiem? Pewnie trochę przypadek, ale też fakt, że w Polsce (w Warszawie) jest dużo firm niemieckich i austriackich (również francuskich). Jeśli to jest duża firma, to robi się już sporo uczniów.

Lubię pracować z Austriakami, bardzo często mają jakiś taki "polski" charakter (tak zawsze twierdził pan Bacher i muszę przyznać mu rację). Ale to, oczywiście, zależy od wielu rzeczy.
Użytkownik: Moni 23.10.2006 12:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Byłam studentką III roku ... | aneta.kaminska
Czy imiona i nazwiska uczniow sa prawdziwe? Nie maja oni nic przeciwko temu, ze automatycznie staja sie bohaterami blogu czy wierszy? A moze wcale o tym nie wiedza?
Użytkownik: aneta.kaminska 23.10.2006 12:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy imiona i nazwiska ucz... | Moni
Na samym początku, kiedy tylko założyłam bloga, wydawało mi się, że muszą to być prawdziwe imiona i nazwiska. Ponieważ wszystkie scenki są prawdziwe, bohaterowie też muszą być prawdziwi. Pytałam wtedy uczniów o pozwolenie, raczej zgadzali się i niektórzy nawet do tego bloga zaglądali (sztandarowy przykład: Markusowi, który kłócił się z panem Bacherem, kto ma więcej wielbicieli - czyt. wielbicielek).

Ale zdarzają się uczniowie, którym nie miałabym odwagi o tym blogu powiedzieć. Poza tym, są jeszcze inne powody (ich praca na przykład). Bardzo szybko więc z tego zrezygnowałam i nadaję im inne imiona czy nazwiska (ale zawsze staram się to robić według jakiegoś klucza).
Użytkownik: Moni 24.10.2006 17:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Na samym początku, kiedy ... | aneta.kaminska
Czy Steiner to tez fikcyjne nazwisko wedlug klucza, zeby pasowalo troszeczke do Twojego? ;-)))

Jesli to nie tajemnica, dla ilu osob jestes obecnie nauczycielka?

I jeszcze jedno pytanie (choc wiem, ze powinno byc osobno ;-) ) - czy nie planujesz wydania najciekawszych tekstow blogowych jako ksiazki? Uwazam, ze bylaby to swietna pozycja!
Użytkownik: aneta.kaminska 24.10.2006 20:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy Steiner to tez fikcyj... | Moni
Jeśli założymy, że Markusowi istnieje (no, dobrze, załóżmy), to wtedy nazwisko jest prawdziwe. ;-) Lepiej bym tego nie wymyśliła. ;-)

Jak na poetkę, która żyje w świecie fikcyjnym, jestem zadziwiająco przywiązana do świata realnego. ;-) Takie rzeczy, jak: imiona czy nazwiska, usłyszane wypowiedzi, jakieś szczegóły - bardzo trudno mi się przemóc, żeby je zmienić. Zawsze mam wrażenie, że to będzie brzmieć fałszywie. ;-) Wyznaję prawdę, że życie pisze najlepsze scenariusze, a poezja leży na ulicy - wystarczy ją zauważyć. ;-) Sam Markus - czy ja mogłabym - sama z siebie - wymyślić kogoś takiego, tak absurdalnego, tak papierowego? ;-)
Użytkownik: aneta.kaminska 24.10.2006 20:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy Steiner to tez fikcyj... | Moni
Bloga założyłam właśnie z zamiarem napisania książki. Miała to być dla mnie motywacja do zbierania materiałów - żeby wrócić z lekcji i wszystko zapisać. Jestem chyba z natury leniwa (na szczęście jakoś wybiórczo) i jeśli nie mam dobrej motywacji, trudno mi się podjąć jakiejś systematycznej pracy. Nie wiedziałam jeszcze wtedy, jak ta książka miałaby wyglądać, chodziło wyłącznie o spisywanie scenek, z którymi później można by było coś zrobić oraz - o reakcję odbiorców. Teraz już sobie myślę, że pewnie nie trzeba by było tego specjalnie obrabiać, tylko wybrać i ułożyć - bo taka blogowa forma chyba się w tym przypadku sprawdza.

No, ale jak już powiedziałam, jeśli nie mam bata nad głową, trudno mi się do czegoś zabrać. Gdyby ktoś się zainteresował wydaniem, bardzo szybko bym taką książkę przygotowała, ale jeśli miałabym ją najpierw opracować, a potem jeszcze pukać od wydawnictwa do wydawnictwa..., to - siedzę w tej chwili nad tomikiem. ;-)
Użytkownik: Moni 24.10.2006 20:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Bloga założyłam właśnie z... | aneta.kaminska
Ja chce te ksiazke!!!! :-)))
Użytkownik: aneta.kaminska 24.10.2006 20:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja chce te ksiazke!!!! :-... | Moni
No, myślę o tym, myślę. ;-)
Ale wolno i długo. ;-)
Użytkownik: aneta.kaminska 24.10.2006 20:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy Steiner to tez fikcyj... | Moni
Co do ilości uczniów, z reguły nie odpowiadam na to pytanie. Bo tak naprawdę nie wiadomo. Niektórzy mają lekcje trzy razy w tygodniu, niektórzy raz, inni raz w miesiącu, jedni regularnie, inni bez przerwy gdzieś wyjeżdżają - każdy tydzień wygląda więc zupełnie inaczej i nigdy nie wiem, ile będę mieć lekcji (nie ma tu specjalnie żadnych prawidłowości).
Użytkownik: taki_jeden 23.10.2006 20:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Byłam studentką III roku ... | aneta.kaminska
Odnoszę wrażenie, że uzależniłaś się od tego co robisz. Wynika to z połączenia życiowej pasji i pracy, którą wykonujesz.

Zastanawiam się, czy mimo wszystko zdarza się, że myślisz sobie czasem: „mam już tego dość”? (wracasz oczywiście do tej rutyny – mam na myśli takie impulsy)

Jeśli zdarza się, to kiedy i jak często?


(można zadać dwa pytania w jednym komentarzu?)
To, co opisujesz na blogu jest zawsze zabawne, śmieszne. Chciałbym poznać tzw. drugą stronę medalu - co sprawia Ci największą trudność w Twojej pracy?


pozdrawiam :-)
Użytkownik: aneta.kaminska 23.10.2006 20:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Odnoszę wrażenie, że uzal... | taki_jeden
(Chyba lepiej w oddzielnych postach, będzie mi łatwiej odpowiadać).

To prawda, że nie wyobrażam sobie, żebym mogła robić co innego i żyć inaczej (i chodzi tu zarówno o poezję, jak i pracę). Ale to nie było, oczywiście, łatwe i wymaga(ło) wielu wyrzeczeń.

Rzadko zdarza mi się myśleć o porzuceniu takiego życia. Ale od jakiegoś roku (odkąd zaczęłam mieć problemy ze zdrowiem) zaczyna kiełkować we mnie myśl o porzuceniu Warszawy na rzecz jakiegoś mniejszego i spokojniejszego miasta. A to by musiało się pewnie równać ze zmianą pracy (ale na jaką? Boże, na jaką?) i usunięciem się z poetyckiego życia towarzyskiego (i co ja bym zrobiła?).

Zdarza mi się to, bo taka praca (chociaż interesująca) nie daje zupełnie stabilizacji ani poczucia bezpieczeństwa. Raz się ma pracę, raz nie ma i nikogo to nie obchodzi.

To jest jedna (bardzo ważna) rzecz, która mi przeszkadza. Poza tym, zdarzają się, oczywiście, różni uczniowie. Czasami też niesympatyczni czy niekulturalni, albo tacy, którzy odbierają na innych falach i nie mogę z nimi znaleźć wspólnego języka. To jest dla mnie bardzo trudna sytuacja. I jeszcze jedna - są uczniowie, których nie jestem w stanie niczego nauczyć (bo sami się nie uczą, bo w ogóle nie mają motywacji albo ucha do języków, albo są już zbyt starzy), a lekcje muszą się odbywać i jakiś postęp musi być.

Ale blog z założenia ma być ciepły i zabawny. Wracam do domu i nie chcę myśleć o smutnych rzeczach.
Użytkownik: taki_jeden 23.10.2006 23:16 napisał(a):
Odpowiedź na: (Chyba lepiej w oddzielny... | aneta.kaminska
Pięknie dziękuję za szczerą i wyczerpującą odpowiedź.

Zmartwiło mnie, co napisałaś o swoim zdrowiu. Również w świetle tego jakie niesie to konsekwencje.


Wierzę, że podejmiesz przemyślane i słuszne decyzje.



Zawsze tyle radości, ciepła i beztroski na Twoim blogu :-)
Dlatego tak często tam zaglądam.
pozdrawiam :-)
Użytkownik: aneta.kaminska 24.10.2006 13:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Pięknie dziękuję za szcze... | taki_jeden
Ta ciepła atmosfera to również zasługa czytelników, którzy są dla mnie naprawdę ważni. ;-) Założyłam tego bloga m.in. ze względu na kontakt z odbiorcami - szybki, po prostu natychmiastowy, dobrowolny i zupełnie nieoficjalny (czegoś takiego książka chyba nie da). No, i nie zawiodłam się. ;-)

Co do zdrowia - już jest w zasadzie dobrze (dzięki nieocenionym lubelskim lekarzom, którym będę dozgonnie wdzięczna). :-)

Pozdrawiam :-)
Użytkownik: Moni 23.10.2006 10:23 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | verdiana
Czy uczac polskiego korzystasz z jakichs podrecznikow (jakich?), czy jest to raczej bardziej na zasadzie konwersacji?
Użytkownik: aneta.kaminska 23.10.2006 11:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy uczac polskiego korzy... | Moni
Uczenie polskiego obcokrajowców jeszcze cały czas jest pracą pionierską (dlatego tym się zajmuję), z konieczności opartą na programach autorskich. Sama układam więc program, teksty i ćwiczenia, z podręczników korzystam, ale najczęściej wybieram z nich jakieś rozdziały czy pojedyncze ćwiczenia. Zdarza się, że uczeń woli pracować z podręcznikiem, więc wtedy decydujemy się na któryś. Niestety, nie ma jeszcze zbyt dobrych podręczników (o innych pomocach naukowych już w ogóle nie wspomnę).

Najczęściej korzystam (częściowo lub w całości) z: "Ten, ta, to" (J. Lechowicz, J. Podsiadły), "Witam!" (D. Malota), "Miło mi panią poznać" (B. Serafin, A. Achtelik), "Teraz polski" (T.Pelc). Ale wykorzystuję raczej wybrane fragmenty.

Najczęściej przygotowuję własne materiały, bo mam lekcje indywidualne, a nie ma (żadnych, nie mówiąc już o dobrych) oddzielnych podręczników dla biznesmenów, dla pań wychowujących dzieci, dla studentów (różnych kierunków), dla lektorów (native speakerów). Muszę dostosować siebie i materiały do uczniów. ;-)
Użytkownik: Moni 23.10.2006 10:29 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | verdiana
Czy sa jakies slowka, bedace mieszanka polskiego i innego, ktore Ci sie podobaja i weszly do Twojego uzytku? U nas wsrod rodziny i znajomych to nawet ci, co nie znaja niemieckiego, mowia do naszych dzieci "winke, winke", zamiast "pa pa", po tym, jak pewna znajoma powiedziala raz na pozegnanie "pa pa!", a moj dwuletni wowczas synek odrzekl spokojnie, ze "Papa jest w pracy." Przed laty w uzyciu bylo tez slowko "krabluje", jak maly Erik powiedzial kiedys do babci przet telefon, ze Svenus (jego mlodszy braciszek) juz krabluje (niem. krabbeln - raczkowac).
Użytkownik: aneta.kaminska 23.10.2006 12:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy sa jakies slowka, bed... | Moni
"Krabluje" to piękne słowo. ;-)

Z przyjemnością używam niektórych neologizmów, np. szefica, kontrolacja, typiczny. Ale też całych zdań, np:

Aneta nie pije alkohol i nie je oliwki.
Nie miksuję moje życie prywatne i oficjalne.
Nie mam zielonego pomysłu.
Nie ma placu (= nie ma miejsca).
I teraz malo reperacja (poprawianie makijażu, fryzury).

A w ogóle - ech, ci cudzoziemcy, jak oni przepięknie mówią po polsku, uwielbiam to. :-)
Użytkownik: ella 23.10.2006 12:52 napisał(a):
Odpowiedź na: "Krabluje" to p... | aneta.kaminska
Ja tez uwielbiam polski z ust cudzoziemcow :-). Gdy jeszcze niezbyt plynnie mowilam po niemiecku, rozmawialam z Niemcem, ktory uczyl sie polskiego w Niemczech i bardzo chcial zebym ocenila jego umiejetnosci. Powiedzialam, ze jesli ja tak samo mowie po niemiecku, jak on po polsku, to powinien miec niezly ubaw.
Najzabawniejsza wypowiedzia mojego Piotra jest: "Jezus, Maryja Jozefie swinty" Jak to brzmi! :-)))
A mojej corce do tej pory zdarza sie powiedziec o kims kto urodzil dziecko: ona dostala dziecko.
Użytkownik: aneta.kaminska 23.10.2006 13:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja tez uwielbiam polski z... | ella
Na mnie ostatnio zrobiło duże wrażenie, kiedy z ust Niemca usłyszałam: "Jeszcze Polska nie zginęła!". Wprawdzie słyszałam to już jakiś czas wcześniej, od innego Niemca, ale wrażenie i tak było silne.
Użytkownik: ella 23.10.2006 13:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Na mnie ostatnio zrobiło ... | aneta.kaminska
"Noch ist Polen nicht verloren" wywarlo tez na mnie duze wrazenie. Slyszalam juz pare razy przy roznych okazjach.
Użytkownik: Moni 23.10.2006 13:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Na mnie ostatnio zrobiło ... | aneta.kaminska
To zdanie po polsku zna sporo Niemcow, a po niemiecku ("Noch ist Polen nicht verloren") wiekszosc - nawet ci, co nie maja do czynienia z Polska. Do popularnosci tego zwrotu przyczynila sie na pewno tez sztuka teatralna Wegra o nazwisku Lengyel, ktora jest wciaz grana w niemieckich teatrach i ktora to zostala nawet w latach czterdziestych sfilmowana w Hollywood (i juz pod innym tytulem).
Użytkownik: aneta.kaminska 23.10.2006 13:18 napisał(a):
Odpowiedź na: To zdanie po polsku zna s... | Moni
No, proszę, nic o tym nie wiedziałam. ;-)
A to wiele wyjaśnia. ;-)
Użytkownik: Moni 23.10.2006 13:29 napisał(a):
Odpowiedź na: No, proszę, nic o tym nie... | aneta.kaminska
Melchior Lengyel - komedia "Noch ist Polen nicht verloren", sfilmowana w 1942 (rez. Ernst Lubitsch) jako. . . "To Be or Not to Be". :-)
Użytkownik: sowa 24.10.2006 00:24 napisał(a):
Odpowiedź na: To zdanie po polsku zna s... | Moni
Przepraszam, że tak wchodzę znienacka i w środku (w środek?), ale koniecznie pożądam się zapewnić (hehe), czy Wy aby wiecie, że po węgiersku "Lengyel" znaczy "Polak".

Pozdrawiam serdecznie! Sowa (ja)
Użytkownik: aneta.kaminska 24.10.2006 13:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Przepraszam, że tak wchod... | sowa
O! Proszę, proszę. Im dalej w las, tym coraz ciekawiej. ;-)
Dlatego tak lubię grzebać się w językach. ;-)
Użytkownik: Moni 24.10.2006 17:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Przepraszam, że tak wchod... | sowa
To akurat wiedzialam (pamietalam z pobytu na Wegrzech przed 20 laty). Dodam jeszcze, ze "Lubitsch" wymawia sie "Lubicz", czyli tez bardzo swojsko. ;-)
Użytkownik: sowa 24.10.2006 22:59 napisał(a):
Odpowiedź na: To akurat wiedzialam (pam... | Moni
Nb. akcja filmu (przypuszczam więc, że i sztuki Lengyela) rozgrywa się w teatrze w okupowanej Warszawie. Remake zrobił Alan Johnson w 1983 (bardzo à propos, zważywszy na stan wojenny), z Melem Brooksem w roli głównej. Tak że byty językowo-kontekstowe mnożą nam się tu i łączą prześlicznie:-).
Użytkownik: Moni 25.10.2006 17:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Nb. akcja filmu (przypusz... | sowa
Akcja sztuki rozgrywa sie w 1939 roku, w konkretnym teatrze w Poznaniu, ktory obecnie zwie sie chyba Opera Poznanska. W kazdym razie chodzi o budynek zaprojektowany przez Maxa Littmanna.
Użytkownik: Moni 23.10.2006 13:07 napisał(a):
Odpowiedź na: "Krabluje" to p... | aneta.kaminska
Moj syn do mnie:
- Mamusia, zrobilES juz to?

Corka przyjaciolki do swojego ojca, pytajac, czy rozmawial z sasiadem:
- Tata, ROZMOWILAS sie juz z SASIADKIEM?


A jak moje chlopaczki rozmawiaja z dwiema corkami przyjaciolki (wyjatkowo po polsku! - bo z reguly to dzieci wola zawsze niemiecki) i wszyscy mieszaja oraz stosuja odwrotne koncowki czasownikow, wymyslajac do tego smieszne slowa (typu: "ponka" - grzywka, bo po niemiecku to "Pony"), to my siedzimy i placzemy ze smiechu.
Użytkownik: ella 23.10.2006 13:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Moj syn do mnie: - Mamus... | Moni
:-))) wyobrazam sobie :-)))
Użytkownik: aneta.kaminska 23.10.2006 13:19 napisał(a):
Odpowiedź na: :-))) wyobrazam sobie :-)... | ella
Ja nie mogę się śmiać. ;-)
I stąd pewnie ten blog. ;-)
Użytkownik: Moni 24.10.2006 17:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja nie mogę się śmiać. ;-... | aneta.kaminska
A mialas takie sytuacje, ze nie moglas sie powstrzymac i wybuchnelas smiechem? Opowiedz o nich.
Użytkownik: aneta.kaminska 24.10.2006 20:47 napisał(a):
Odpowiedź na: A mialas takie sytuacje, ... | Moni
Chyba nie. Wiesz, kiedy jest się lektorką, lekcja wygląda zupełnie inaczej, wcale nie śmiesznie. Jeśli uczeń robi błąd, muszę błyskawicznie rozstrzygnąć w głowie, czy mam go poprawić czy nie, czy on sam ma się poprawić, czy mam wytłumaczyć, dlaczego mówi się inaczej, jeśli tak, to jak bardzo szczegółowo - nie mam po prostu czasu. ;-) Poza tym, jeśli uczeń robi błąd, to ja też jestem za to odpowiedzialna, muszę się zastanowić, czy to przypadkiem nie ja popełniłam jakiś błąd, źle coś wytłumaczyłam, zbyt mało czasu na coś poświęciłam, złą metodę wybrałam, itd. itp. Nie ma śmiania, to jest poważna sprawa. ;-)

Mogę śmiać się tylko wtedy, jeśli uczeń też się śmieje, sam widzi swoje błędy albo opowiada mi jakąś historyjkę w formie dowcipu (jak np. jeden uczeń, który chciał kupić golarkę, a poprosił w Media Markt o golonkę; albo inny, któremu kelnerka przyniosła czystą kartkę, bo zamiast "Proszę kartę", powiedział: "Proszę jedna kartka"). ;-)
Użytkownik: Korniszon13 23.10.2006 21:04 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | verdiana
A ja mam takie pytanie: co Ty, Aneto, myślisz o swojej poezji? Jak byś ją nazwała? Czy czasem, jak napiszesz jakiś wiersz, myślisz:"tak, on się komuś na pewno spodoba!", czy raczej unikasz oceniania swojej twórczości? A może masz pesymistyczne założenia typu "To głupie, bez sensu"?
Użytkownik: aneta.kaminska 23.10.2006 21:19 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja mam takie pytanie: c... | Korniszon13
Wiesz, piszę wiersze od 15 lat - to raz, skończyłam polonistykę - to dwa. Co znaczy, że potrafię spojrzeć na swoje wiersze krytycznym okiem, z dystansem. I wiem, że wiersz (nawet jeśli zatrzymuje chwilę i robi wrażenie spontanicznego i pośpiesznie zapisanego) musi sobie poleżakować, trzeba do niego wrócić za jakiś czas i ocenić chłodno, czy się nadaje, czy nie. Jeśli nie, można jeszcze nad nim popracować albo - zostawić w spokoju (wiecznym, amen).

I nie piszę dla kogoś, żeby się komuś podobało. Kiedy piszę, piszę dla siebie, nie chcę myśleć o tym, że to ktoś przeczyta (to strasznie blokuje). Uważam, że tylko wtedy, kiedy jestem wierna sobie, piszę to, co chcę i jak chcę, ma sens. Tylko wtedy mogę (potem, potem) do tego przekonać czytelników (nawet jeśli to będzie niewielkie grono).

A co do nazw, to jest bardzo trudne. Nie klasyfikuję raczej swoich wierszy. Ale jeśli muszę - "Wiersze zdyszane" to typowa poezja kobieca, wiersze z tomiku "zapisz zmiany" są pewnie bliskie neolingwizmowi (chociaż nie do końca), przygotowywane "czary i mary" są oniryczne, ale i lingwistyczne również. Ale to tylko takie etykietki. ;-)
Użytkownik: verdiana 24.10.2006 11:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiesz, piszę wiersze od 1... | aneta.kaminska
Typowa poezja kobieca? A jaka to jest poezja "kobieca" i "męska"? Czym się różnią? Nigdy tak na poezję nie patrzyłam... :-)
Użytkownik: aneta.kaminska 24.10.2006 15:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Typowa poezja kobieca? A ... | verdiana
Właściwie o "poezji męskiej" nie mówi się (chociaż ja tak sobie na własny użytek mówię, bo widziałabym coś takiego), mówi się tylko o poezji "kobiecej". Dla mnie to zawsze było określenie neutralne, po prostu stwierdzenie faktu. Ale najczęściej używane jest jednak w sensie pejoratywnym - takie "babskie" pisanie (to i tak nieźle, bo w swoim czasie - wśród tzw. roczników 60. - krążyło określenie "poezja menstruacyjna", nie mówiąc już o stwierdzeniu, że "kobiety piszą macicą").

Poezja kobieca to poezja pisana przez kobiety, w której fakt, że podmiotem lirycznym jest kobieta, jest decydujący. Najczęściej są to wiersze miłosne, pisane właśnie z kobiecej perspektywy, często emocjonalne. Sztandarowe przykłady to, oczywiście, Pawlikowska-Jasnorzewska i Poświatowska.
Użytkownik: aneta.kaminska 26.10.2006 14:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Typowa poezja kobieca? A ... | verdiana
A propos opozycji: poetki - poeci, poezja kobieca - poezja męska, znalazłam zanotowane kiedyś dialogi (z wieczoru autorskiego poetki JP):

ZM (do JP): Mam wrażenie, że otaczasz się tylko poezją kobiecą i twoje wiersze przesiąkły taką wilgotnością. Jakichś facetów w ogóle czytasz?
JP: Czytam, ale nie przesiąkam.

Później wyjaśnia jeszcze: Jestem poetką rodzaju żeńskiego.

---------

GG i ZM rozmawiają o poezji kobiecej w ogóle i o wierszach JP. A mianowicie: GG mówi, że jest rozlazła, a ZM, że bezmyślna. Do AK docierają tylko strzępki rozmowy, m.in. Ale weźmy na przykład JM albo naszą Anetkę... Ona jest...

AK: Jaka jestem?
GG: (pokazuje pazury).
ZM: Drapieżna!
MK: Bo to myśmy ją wychowali, żeby nie była rozlazła!
Użytkownik: Chilly 23.10.2006 21:36 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | verdiana
A ja jestem ciekawa jak wyglada Twoja domowa biblioteka. Przywiązujesz się do książek czy bez problemu się z nimi rozstajesz po przeczytaniu?
Użytkownik: aneta.kaminska 23.10.2006 21:47 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja jestem ciekawa jak w... | Chilly
Raczej przywiązuję się. Do tego stopnia, że jeśli nawet od kogoś pożyczę książkę, a ona mi się spodoba, muszę ją natychmiast kupić (nieważne, że dopiero przeczytałam). Książki mi są potrzebne również do pisania (i wierszy, i czasami artykułów) oraz tłumaczenia, więc muszą być zawsze pod ręką, najróżniejsze, bo nigdy nie wiadomo, co mi się może przydać. Rozstaję się tylko z książkami, co do których przypuszczam, że nigdy do nich znowu nie zajrzę.

W biblioteczce mam dużo poezji. W tym - sporo poezji nowej, tomików znajomych poetów. Z prozy - ostatnio skompletowałam Paula Austera, jest też Witold Gombrowicz, Jerzy Andrzejewski, Olga Tokarczuk, Paweł Huelle, Jerzy Sosnowski, Dorota Masłowska (i dużo, dużo innych). Kilka półek to "Ukraina" po polsku i ukraińsku (słowniki, tomiki, Oksana Zabużko, Jurij Andruchowycz, Serhij Żadan, Taras Prochaśko i jeszcze). Na kilku innych półkach stoją słowniki (języka polskiego, terminów literackich, synonimów, etymologiczny, itp. itd. - podręczna biblioteczka polonistki). No, i oczywiście, podręczniki dla obcokrajowców. I tak dalej. ;-)
Użytkownik: verdiana 24.10.2006 11:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Raczej przywiązuję się. D... | aneta.kaminska
Większość autorów, których wymieniłaś, bardzo lubię i cenię. Ale co wśród nich robi Dorota Masłowska? Jaki jest Twój do niej i jej pisania stosunek? Jak odbierasz wręczenie jej Nike?
Użytkownik: aneta.kaminska 24.10.2006 13:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Większość autorów, któryc... | verdiana
Myślę, że Nike powinna dostać za "Wojnę", a nie za "Pawia", ale w porządku. Cokolwiek by powiedzieć o "Wojnie" (można różne rzeczy, mnie też nie wszystko tam się podoba), ta książka zrobiła jakieś zamieszanie w literaturze, żeby nie powiedzieć - rewolucję, zwłaszcza w języku. Uzasadnienie Berezy: udowodniła, że w języku wolno jej wszystko, jest słuszne. Co więcej - innym autorom też już można (i będzie można) wszystko.

Myślę, że jurorzy w takich właśnie konkursach powinni dostrzegać nowe nazwiska i nowe zjawiska w literaturze - literaturze potrzebny jest ruch, coś się musi dziać (bo to wpływa też i na innych twórców, i na czytelników). Przyznanie takiej nagrody np. noblistom, niczego nie zmienia (ani dla autora, ani dla literatury, ani dla odbiorców).
Użytkownik: aneta.kaminska 24.10.2006 13:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Większość autorów, któryc... | verdiana
Specjalnie wymieniłam Masłowską czy Sosnowskiego, bo to nie jest taka oczywista rzecz. A zapomniałam np. o Kafce, Schulzu, Marquezie, Bułhakowie, bo oni u wielu osób stoją na półkach. ;-)
Użytkownik: verdiana 24.10.2006 14:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Specjalnie wymieniłam Mas... | aneta.kaminska
Dla mnie Tokarczuk, Sosnowski i Huelle są oczywiści, kto ma stać na połce, jeśli nie oni? :-)
Szczególnie chyba Sosnowski - zwłaszcza dla słuchaczy Trójki - jest postacią znaną i lubianą.

O kim jeszcze zapomniałaś?
Użytkownik: aneta.kaminska 24.10.2006 15:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Dla mnie Tokarczuk, Sosno... | verdiana
A właśnie Sosnowski - w środowisku młodoliterackim (nazwijmy to tak) - chyba nie jest wcale taki oczywisty. ;-) Ale dla mnie jest bardzo ważna jego "Linia nocna". Najnowszej książki jeszcze nie czytałam, ale zamierzam.

Zapomniałam, oczywiście, o wielu pisarzach i książkach, nie sposób wszystkiego i wszystkich wymienić. Jest jeszcze trochę Stasiuka, jest Piotr Szewc (lektura obowiązkowa, bo o Zamościu). A! Najważniejsza "zapomniana" to Virginia Woolf! Trochę książek wydawnictwa "Czarne": Ugresić, Veteranyi, Andruchowycz, Żadan. Z poetów (tych znanych, bo na temat mniej znanych jest inne pytanie, widziałam), m.in.: Białoszewski, Grochowiak, Czechowicz, Tkaczyszyn-Dycki, Sommer, Podsiadło, Charles Bukowski, e.e. cummings (i jeszcze, jeszcze).
Użytkownik: verdiana 23.10.2006 22:48 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | verdiana
Tak patrzę na pytanie od takiego_jednego i mam ochotę Cię zapytać, czy oddzielasz pisanie od reszty życia, czy uprawiasz życiopisanie? :-)
Użytkownik: aneta.kaminska 23.10.2006 22:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak patrzę na pytanie od ... | verdiana
Nie, nie potrafię niczego oddzielić, życia od pisania, pisania od pracy, pracy od odpoczynku, jawy od snów, wszystko jest razem i wszystko jakoś strasznie serio. ;-)

Coraz częściej przyłapuję się na tym, że żyję fikcją literacką, wymyślam sobie jakieś historie albo przerabiam to, co się wydarza, miesza mi się to z tym, co mi się śniło, co od kogoś słyszałam - i tak sobie żyję, we własnym świecie i nie interesuje mnie, co się dzieje wokół. ;-)
Użytkownik: verdiana 23.10.2006 23:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie, nie potrafię niczego... | aneta.kaminska
Krzysztof Rutkowski w "Księciu bezdomnym" pisał, że nie potrafi dzielić życia na plastry - skojarzyło mi się z pierwszym akapitem Twojej wypowiedzi. :-)

Jak to jest - żyć nie do końca tu i teraz, trochę na jawie, trochę we śnie? Nie boisz się schizofrnicznego poplątania? :-)
Użytkownik: aneta.kaminska 24.10.2006 16:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Krzysztof Rutkowski w "Ks... | verdiana
Bać się - nie boję. ;-) W końcu każdy pisarz żyje w dwóch światach (co najmniej!), rzeczywistym i wymyślonym przez siebie - i zazwyczaj lepiej sobie radzi w tym wymyślonym, którego reguły przynajmniej zna, bo sam je stworzył. ;-)

A że to się później kończy jakimiś depresjami, chorobami psychicznymi, samobójstwami - to już inna historia.

Częściowo jest mi to potrzebne. Pracuję od jakiegoś czasu nad hipertekstowym tomikiem "czary i mary", który (no, w ogóle będzie przedziwny) będzie składał się z wierszy i snów, wymieszanych ze sobą. Sny spisuję od dawna, ale tak nieregularnie, bo to nie takie łatwe. Nie da się zapisać snu, kiedy budzik dzwoni o 6.30 i trzeba sie natychmiast zrywać i pędzić do pracy. Ze snu trzeba wychodzić powoli, przedłużać go jeszcze, nie otwierać oczu, leżeć, przypomnieć sobie całość, zapisać jeszcze w łóżku. Często jeszcze w ciągu dnia myślę o tych snach, coś sobie jeszcze przypominam.

Ostatnio pracuję nad tym tomikiem dosyć intensywnie i - rzecz zupełnie niesamowita - jak na zawołanie śnią mi się dalsze ciągi snów, które już kiedyś miałam, albo inne wersje, albo sny na tematy, które akurat były mi potrzebne do książki. A że najczęściej występują w nich znajome osoby, zdarzają się rzeczy, które maja się zdarzyć albo już zdarzyły - bardzo łatwo już się pogubić, co jest prawdą, a co nie (zwłaszcza, jeśli układa się książkę na ten temat i taki stan jest jak najbardziej pożądany). ;-)
Użytkownik: verdiana 24.10.2006 17:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Bać się - nie boję. ;-) W... | aneta.kaminska
Walter Benjamin przestrzegał przed opowiadaniem (zapisywaniem?) snów na czczo! "Na czczo mówi się o śnie, jakby mówiło się przez sen". :-)
Użytkownik: aneta.kaminska 24.10.2006 17:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Walter Benjamin przestrze... | verdiana
Właśnie o to mi chodzi! ;-) O takie jeszcze bycie we śnie. I zawsze staram się zapisywać sny bez interpretowania ich, bez żadnej wiedzy z zewnątrz, możliwie jak najwierniej.
Użytkownik: verdiana 24.10.2006 11:14 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | verdiana
Jesteś pierwszą poetką wśród naszych Gości, chciałabym to wykorzystać... :-)
Poproszę o przeglad młodych poetów, których tomiki masz na półce - kim są, jak piszą, czym ich poezja jest dla Ciebie, jak ich spotkałaś...?
Użytkownik: aneta.kaminska 24.10.2006 16:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Jesteś pierwszą poetką wś... | verdiana
O, nie! To nie fair! ;-)
To pytanie, na które musiałabym odpowiadać przez cały tydzień. ;-)

Ale dobrze, postaram się coś napisać (odpowiedź pewnie będzie w kawałkach). Na początek odeślę może do strony www.literackie.pl, gdzie niektórzy z tych z tych poetów mają właśnie swoje profile (ja też). Poza tym, sporo z tych tomików jest już w BiblioNETce (część sama wprowadziłam), można sprawdzić np. serie wydawnicze: Biblioteka Nocy Poetów, Biblioteka Studium, książki wydawane przez Biuro Literackie.
Użytkownik: verdiana 24.10.2006 16:16 napisał(a):
Odpowiedź na: O, nie! To nie fair! ;-) ... | aneta.kaminska
I pewnie wspomnisz też o imprezach w Pałacu Starej Książki? Mnie właśnie o to chodziło, żebyś opowiadała cały tydzień, a po jego upływie - jeszcze w czytatniku! Czekam niecierpliwie! :-)
Użytkownik: aneta.kaminska 24.10.2006 17:05 napisał(a):
Odpowiedź na: I pewnie wspomnisz też o ... | verdiana
Dobrze, to może zacznę od Pałacu, to pytanie wydaje mi się łatwiejsze. ;-)

Pałac Starej Książki to największy antykwariat w Warszawie (a więc pewnie i w Polsce), miejsce zupełnie nie z tego świata, kiedy trafiłam tam po raz pierwszy, zakochałam się w nim i... już tam zostałam, w pracy. Pracowałam tam prawie rok i oprócz zajmowania się książkami, moim zadaniem było (wspólnie z szefem) organizowanie imprez poetyckich. I teraz znowu, od kwietnia, organizuję tam imprezy, tym razem trochę inne. Po pierwsze: o programie decyduję już tylko ja, po drugie: są to imprezy poświęcone przekładom ("Przekładańce").

Gościem pierwszego spotkania był Piotr Sommer, który czytał wiersze D.J. Enrighta i opowiadał o tym, jak je tłumaczył (przeszło to nawet moje oczekiwania, rzadko zdarzają się tak ciekawe wieczory autorskie!). Na drugiej imprezie występował ukraiński poeta i performer, Nazar Honczar, którego wiersze ja tłumaczę na język polski. Zorganizowalismy też wtedy turniej 1 performwiersza. I trzeci raz - to było wydanie plenerowe, podczas festiwalu Manifestacje Poetyckie, wtedy Joanna Wajs czytała opowiadania Buzzatiego, a Jacek Dehnel - poetów angielskich w swoich przekładach.

Ale w Pałacu odbywają się też inne imprezy (np. Noc Poetów, wieczory poetyckie, wystawy). Można przyjść z propozycją, że chce się coś zrobić i - zrobić to. ;-)
Użytkownik: aneta.kaminska 28.10.2006 11:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Dobrze, to może zacznę od... | aneta.kaminska
Aha, w Pałacu Starej Książki jest obecnie niezwykła wystawa, zorganizowana przez Centrum Sztuki Współczesnej: "Biblioteka" (zdjęcia Nicolasa Grospierre'a). W pałacowy labirynt, pełen korytarzy i regałów z książkami, wkomponowano inne regały i inne korytarze, odbite w lustrach (to są chyba właśnie lustra weneckie), niekończące się i nieskończone, prawdziwe i nieprawdziwe.
(do 1 grudnia).
Użytkownik: verdiana 28.10.2006 12:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Aha, w Pałacu Starej Ksią... | aneta.kaminska
I nawet o tym czytałam. :-)
Wybieram się i jakoś wybrać się nie mogę... ale jeśli do grudnia, to może jeszcze zdążę? Można Cię tam spotkać, w Pałacu?
Użytkownik: aneta.kaminska 28.10.2006 14:47 napisał(a):
Odpowiedź na: I nawet o tym czytałam. :... | verdiana
Pracowałam w Pałacu przez rok, teraz już nie pracuję, ale często tam zaglądam. Cały czas czuję się związana z tym miejscem i - odpowiedzialna za nie. ;-)

Na stałe tam więc nie jestem, ale można się ze mną umówić i ja chętnie po Pałacu oprowadzę, opowiem jego historię (bo historię też ma ciekawą) i pomogę w szperaniu. Bo trzeba się nastawić, że Pałac to nie jest takie miejsce, w którym da się zrobić zakupy w 5 minut. Jest tam ok. 200 tysięcy książek, na powierzchni ok. 800 m2. To "prawdziwy" antykwariat, takie miejsce trochę z Kafki, trochę z Schulza, trochę z Umberto Eco. Kiedy odkryłam Pałac, pamiętam, że myślałam: "Boże, przecież takie miejsca nie istnieją...".

W Pałacu w zasadzie wszystko można. Trzeba tylko porozmawiać z właścicielem, Sebastianem, ale on na wszystko się zgadza. ;-) Ja tam chodzę sobie popisać, pobyć po prostu z taką ilością książek. ;-)
Użytkownik: aneta.kaminska 26.10.2006 14:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Jesteś pierwszą poetką wś... | verdiana
Najgorsze pytanie, jakie mogło się trafić, bo jak mam powiedzieć coś o 50 poetach, których książki mam w biblioteczce? ;-) I których znam osobiście. Jeśli powiem o paru, inni się obrażą, jeśli o wszystkich - to co? Dam radę tylko wymienić nazwiska. ;-) To może jakoś grupkami. ;-)

Neolingwiści (od nich zaczynam, bo są mi obecnie najbliżsi i artystycznie, i towarzysko): m.in. Maria Cyranowicz, Joanna Mueller, Michał Kasprzak, Katarzyna Hagmajer (wszyscy do sprawdzenia w BiblioNETce). Z pewnością są to jedne z najdziwniejszych, najodważniejszych i najbardziej radykalnych zbiorów wierszy (nie tylko na moich półkach, ale w ogóle). Językiem i z językiem można zrobić wszystko. ;-) (Ojcowie i dziadkowie tego nurtu to np. Białoszewski, Karpowicz, Wat, Przyboś, Peiper).
Użytkownik: aneta.kaminska 26.10.2006 15:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Najgorsze pytanie, jakie ... | aneta.kaminska
Przykład (dość ekstremalny nawet jak na neolingwizm):

na_megarku_zegabicie_do_zarodka_neuron_się_odkręca​_a_na_gwarz_
zmaganiec_męgreny_pulsowybicie_w_skronie

ękanie_ęczenie_ęlenie

apapanie_ibupromocja_pyralginazizm_ibuprofesja_tra​malkizacja_
saridoniczność_ketonaliza_naproxenium_alefizacja_p​aracetamolo_
morfinacja_placediaboli

(Maria Cyranowicz)

* końcowe "boli" jest w kolorze czerwonum, cały wers: ękanie... - w kolorze niebieskim.
Użytkownik: aneta.kaminska 26.10.2006 15:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Przykład (dość ekstremaln... | aneta.kaminska
Aha, zdaje się, ze tym "ekstremalnym" wierszem rozwaliłam cały układ wątków. Neolingwizm nie jest bezpieczny. ;-)
Jeśli da sie coś z tym zrobić, proszę. (Ale chodziło o to, że wszystko jest pisane łącznie, bez spacji).
Użytkownik: aneta.kaminska 26.10.2006 15:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Przykład (dość ekstremaln... | aneta.kaminska
Ale właśnie najbardziej "ekstremalne" jest to, że słowa są puszczone wolno, jak się mieszczą w wersach (wychodzi to na przykład tak: puls/owybicie albo: paraced/iaboli.
Użytkownik: aneta.kaminska 26.10.2006 15:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Jesteś pierwszą poetką wś... | verdiana
Poeci "śmiertelni" - też ekstremalni, bo piszący wyłącznie o sprawach życia i śmierci (z przewagą śmierci najczęściej). Wśród nich najważniejszy i najbardziej niezwykły: Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki, zupełnie z innego świata, z innej epoki, schizofreniczny, obłąkany, obłędny dance macabre (raz po raz ciarki przechodzą po plecach). Tutaj także Dariusz Suska, Radosław Kobierski, Bartosz Konstrat i Bartłomiej Majzel (z ostatnim tomikiem "Biała Afryka").
Użytkownik: verdiana 26.10.2006 15:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Poeci "śmiertelni&qu... | aneta.kaminska
Jeśli poezja Kobierskiego jest taka jak jego proza (czytam teraz "Harar") i tak samo boli, obezwładnia, odczepia od życia i spycha na dno, to... będzie to "moja" poezja.
Dzięki nawet za takie króciutkie notki o poetach! Istotne dla mnie jest to, że są uporządkowane.

A może jednak dasz się namówić i - już po okienku - napiszesz coś o nich w czytatniku?
Użytkownik: aneta.kaminska 26.10.2006 15:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeśli poezja Kobierskiego... | verdiana
Zajrzyj na www.literackie.pl. Radek Kobierski też ma tam swoją stronę, są zamieszczone jakieś wiersze.
Użytkownik: verdiana 26.10.2006 15:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Zajrzyj na www.literackie... | aneta.kaminska
Utwory znalazłam tylko dwa, ale za to w galerii przepiękne zdjęcia! Szkoda, że ich tak mało i w takiej małej rozdzielczości...
Użytkownik: aneta.kaminska 26.10.2006 15:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Poeci "śmiertelni&qu... | aneta.kaminska
I jeszcze "śmiertelny" przykład:

Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki

Ad benevolum lectorem

1.
książki mojej nie czytaj
jeżeli chcesz zapomnieć o sobie
oddaj się raczekj rozpuście
niż wdychaniu wierszy bardzo smrodliwych

oddaj się rozpuście jeżeli istotnie
starasz się przylgnąć do kawałka świata
w którym niczego nie ma oprócz wierszy
bardzo smrodliwych bo wciągających

w ów ciemny obraz w którym doprawdy
niczego nie znajdziesz oprócz mojej książki
jeżeli chcesz zapomnieć o sobie w czym ci niestety
nie pomogę skłoń się ku czytaniu poezji

wszystko jedno jakiej

4.
po co ci moja książka kiedy masz
właściwie wszystko śmierć i choroby
zamknij się co rychlej i nie wdawaj
ze mną w dyskurs o potrzebie słowa

po ci moja książka kiedy masz choroby
zamknij się zatem abym cię nie dopadł
i nie przypisał jednej z wielu wątpliwości
o której oczywiście nie moeżesz nic wiedzieć

zamknij się co rychlej i nie wychylaj
z domu gdy przyjdę złożyć cię do trumny
aby pokazać z ilu składasz się wątpliwości
oczywiście nie ukrywając przed tobą żadnej

którym się już nigdy nie wymkniesz

5.
nie daj się pochwycić w sidła
które na ciebie zastawiam
już przy pierwszym wierszu
myślałem jakby cię połknąć

i myśl ta uskrzydlała mnie
i dzisiaj jeszcze uskrzydla
nie daj się zatem zwariować
i odpraw mnie póki zachowałeś

siły bo szamocząc się ze mną
przegrasz niewątpliwie szamocząc się
ze mną wyjdziesz na durnia
większego od autora książki
Użytkownik: aneta.kaminska 27.10.2006 18:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Jesteś pierwszą poetką wś... | verdiana
Jeśli ma być więcej, poproszę o bardziej szczegółowe pytania. ;-)
Użytkownik: verdiana 28.10.2006 10:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeśli ma być więcej, popr... | aneta.kaminska
Szczegółowe pytanie można zadać, jeśli się już coś wie, a ja znam na razie jedynie nazwiska wymienione przez Ciebie. :-) Ciągle chcę wiedzieć: kim są, jak piszą, czym ich poezja jest dla Ciebie, jak ich spotkałaś...? :-) Żebyś nie musiała wybierać, o kim pisać, i żebyś nie miała poczucia, że zaniechałaś pisania o kimś innym, skoro o wszystkich się napisać nie da, to wylosuję, dobrze? Jeden poeta zagraniczny, jeden polski. To niech będą Nazar Honczar i Radosław Kobierski. Może tak być? :-)
Użytkownik: aneta.kaminska 28.10.2006 12:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Szczegółowe pytanie można... | verdiana
No, właśnie. Mamy odwrotne problemy. ;-) Bo ja zbyt wielu poetów znam, żeby na coś i na kogoś się zdecydować. ;-)

Dobrze.
Nazar Honczar. Nazara poznałam we Lwowie, podczas Forum Wydawców, dwa lata temu. Jechałam całą noc autobusem, rano przyjechałam do Lwowa i okazało się, że muszę natychmiast pędzić ze swoją przyjaciółką, Marianną Kijanowską, na jakieś spotkanie polskich i ukraińskich poetów. Było planowane polsko-ukraińskie odciskanie dłoni w cemencie i Marianna została do tego wybrana. Na miejscu okazało się, że nie wszyscy polscy poeci dotarli na miejsce odciskania (byli to poeci związani z Biurem Literackim) i Nazar Honczar, którego zobaczyłam wtedy pierwszy raz w życiu, a który był jednym z organizatorów, wiedząc od Marianny, że jestem poetką i tłumaczką, poprosił mnie o odciśnięcie ręki. Było mi jakoś głupio, ale Nazar nalegał, a był bardzo miły i w ogóle już zrobił się problem z Polakami, więc nie chciałam już robić zamieszania, i zgodziłam się. Później wszyscy poszliśmy na obiad i podczas obiadu rozmawialiśmy, oczywiście, o programie Forum, występach i książkach. Parę nowych książek krążyło przy stole, wzięłam jedną z nich i... Wiedziałam od razu, że chcę ją przetłumaczyć. I była to książka Nazara.

Zupełnie inna niż to, co do tej pory widziałam w poezji ukraińskiej. Obecna poezja ukraińska jest trochę inna niż obecna poezja polska. Cały czas przeważają wiersze rymowane, zrytmizowane, stopy (które dla mnie już są środkiem wymarłym), na Ukrainie są zupełnie żywe i mają się dobrze. A wiersze Nazara sa bliskie naszemu lingwizmowi, z tą różnicą, że w Polsce istnieje zupełnie silna tradycja lingwistyczna, a na Ukranie nie istnieje właściwie wcale. Wiersze Nazara są mi więc bardzo bliskie: pełne neolingwizmów, gier językowych, często zabawne, lekkie (chociaż to pozory), eksperymentujące i z językiem, i z formą wiersza. Słowem - nieprzetłumaczalne. ;-) Dlatego je tłumaczę. ;-) Ale myślę, że mi jest łatwiej przekładać takie rzeczy niż innym tłumaczom, bo sama tkwię w podobnej tradycji, znam innych poetów lingwistów i - lubię takie rzeczy.

Nazar jest też jednym z niewielu na Ukrainie performerów (przy czym na Ukrainie jest to rzadkość). Nazara też trzeba zobaczyć - i to koniecznie! Polecam np. zdjęcia z "Przekładańców" w Pałacu Starej Książki:

http://www.gilling.info/honczar-2006-05-10/

Chociaż jedno: http://www.gilling.info/honczar-2006-05-10/image_18.html

(To na głowie nazywa się "osełedec").
Użytkownik: verdiana 28.10.2006 12:36 napisał(a):
Odpowiedź na: No, właśnie. Mamy odwrotn... | aneta.kaminska
Aneto, ale to jest fantastyczne! Zarażasz entuzjazmem, wiesz? Nazara już lubię i czuję, że tak będzie z każdym, o kim tylko napiszesz - tym bardziej będę nalegać, żebyś pisała. :-)

Oglądam zdjęcia i... ujęły mnie! Czemu ja tam wcześniej nie trafiłam? Książki i pieski. Czyj jest ten śliczny goldenek?

Czy tam można po prostu przyjść nie tylko pooglądać i kupić książki, ale zrobić zdjęcia?

A na spotkaniach "międzynarodowych" w jakich językach rozmawiacie? W jakim języku rozmawiasz np. z Nazarem?
Użytkownik: aneta.kaminska 28.10.2006 12:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Aneto, ale to jest fantas... | verdiana
Dobrze, napiszę, tylko po przerwie, bo muszę na jakieś dwie godziny wyjść z domu. ;-)
Użytkownik: aneta.kaminska 28.10.2006 15:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Aneto, ale to jest fantas... | verdiana
Do tej pory rozmawialiśmy po polsku, bo występowali albo tłumacze (Polacy), albo Ukraińcy, którzy zazwyczaj mówią po polsku, zwłaszcza ci z Ukrainy Zachodniej.

Psy są jak najbardziej pałacowe, sztuk: cztery. Kiedyś były koty, też piękne, ale jeden gdzieś zginął, drugi został oddany, kiedy pojawiły się koty.

Już pisałam, że tam wszystko można, tylko trzeba porozmawiać z Sebastianem. Można też zorganizować jakieś spotkanie czy wystawę.
Użytkownik: aneta.kaminska 28.10.2006 17:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Szczegółowe pytanie można... | verdiana
Z poetów ukraińskich wspomnę jeszcze o Iwanie Andrusiaku, bo to też ciekawa historia.

To było prawie na samym początku. To znaczy, Marianna Kijanowska zdołała mnie namówić na tłumaczenie, pracowałam właśnie nad przekładami wierszy jej i Marjany Sawki, które miały ukazać się w ukraińskim numerze "Studium". Pełna niepokoju wysłałam już gotowe przekłady i dostałam odpowiedź właściwie entuzjastyczną, wraz z prośbą o przełożenie jeszcze kilku wierszy, innego poety, który uchodzi za nieprzetłumaczalnego. Reakcja na przekłady Marianny i Marjany, oczywiście, bardzo mnie ucieszyła, ale już prośba o przetłumaczenie nieprzetłumaczalnych wierszy spowodowała, że ścierpła mi skóra (byłam przecież - i jestem - początkującą tłumaczką). Na szczęście wśród przysłanych mi wierszy, na pierwszej stronie było "Zamawianie z gołębiami". Po prostu, "mój" wiersz. Postawiłam sobie za punkt honoru przetłumaczyć go, a nie było łatwo, bo musiałam niektóre realia spolszczyć, pogrzebać w słownikach mitów i popytać mamy, ciocie, babcie. Problem był np. ze słowem "potercza" - dziecko, które umarło bez chrztu. Wydawało mi się, że takie słowo istnieje w języku polskim, ale nikt nie mógł sobie przypomnieć, jak ono brzmi. Inne wiersze były, niestety, rymowane i zrytmizowane i tak poproszono mnie o przetłumaczenie ich. Że nie można niczego zmieniać, że to znany autor, itp. itd.

Iwana Andrusiaka poznałam zaraz potem, we Lwowie. Okazało się, że jest przesympatycznym człowiekiem, bardzo spodobały mu się moje przekłady, a zwłaszcza "Zamawianie". Słyszałam, że niedawno nawet czytał ten wiersz w telewizji (po polsku).

Z gaf, które popełniłam, z powodu nieznajomości języka ukraińskiego (Iwan jest z Kijowa, więc polskiego tak dobrze nie zna): chciałam mu powiedzieć, że jest moim ulubionym poetą ukraińskim, powiedziałam, po polsku oczywiście, Iwan miał bardzo dziwną minę, okazało się później, że nie zrozumiał słowa "ulubiony", a bardzo podobne słowo ukraińskie oznacza "zakochany". ;-)
Użytkownik: verdiana 28.10.2006 21:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Z poetów ukraińskich wspo... | aneta.kaminska
A jak w końcu przetłumaczyłaś "potercza"? :-)
Użytkownik: aneta.kaminska 28.10.2006 21:28 napisał(a):
Odpowiedź na: A jak w końcu przetłumacz... | verdiana
Ten wiersz wkleiłam ileś wątków niżej.

Ponieważ nijak nie mogłam wpaść na trop tego słowa, zdecydowałam się na wyjście pośrednie. Użyłam słowa "duszyczka", trochę tak jak w II części "Dziadów", bo wyobraziłam sobie takie fruwające duszyczki dzieci, między ziemią a niebem. Brzmieniowo jest w porządku: "duszyczka na policzku".

Ale wiem, że to taka "etykieta zastępcza". Coś, z czym język polski (a przynajmniej mój język polski) sobie nie radzi. Jest wiele takich wierszy, z takimi niedoskonałymi miejscami - ale co robić. Albo ktoś to kiedyś lepiej przetłumaczy, albo tak zostanie.
Użytkownik: aneta.kaminska 28.10.2006 17:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Szczegółowe pytanie można... | verdiana
No, i Marianna Kijanowska. Bo to od niej wszystko się zaczęło (jakoś nie mogę dojść do polskich poetów).

Pracowałam wtedy w Pałacu Starej Książki. "Przyszła jakaś Ruska, grzebie w poezji, weź jej pomóż", mówi do mnie koleżanka, idę do działu z poezją, a tam rzeczywiście, młoda kobieta, mało przytomna, ze wschodnim akcentem. To była właśnie Marianna Kijanowska, poetka i tłumaczka, szukała w Polsce tomików poezji do przełożenia. Powiedziała, że nie może dotrzeć w ogóle do młodych poetów, do ich tomików. "Nasza koleżanka ma dużo, da pani", włączył się natychmiast szef. "No, to są moje tomiki. Ale mogę pożyczyć", odpowiedziałam bardzo niechętnie, Marianna natychmiast to podchwyciła, następnego dnia pożyczyłam jej reklamówkę tomików, zastanawiając się, czy ona jeszcze kiedykolwiek wróci (z moimi tomikami). ;-)

Wróciła i w ogóle spędziła dużo czasu w Pałacu Starej Książki, przetłumaczyła nawet moje wiersze na ukraiński, zżyłyśmy się i któregoś dnia ona mówi do mnie: "Wiesz, ty będziesz tłumaczyć poezję ukraińską". Przez pół roku próbowałam jej wyjaśnić, że to szaleństwo, ale w końcu uległam.

Z wierszami Marianny mam kłopot, bo ona pisze wiersze rymowane, z regularnym rytmem, stopami, itp. Wiersze natchnione. Potrafi pisać dzień i noc, pisać "krwią", jak twierdzi, "sercem" (w rytmie słychać bicie serca, jak mi wyjaśniła). Samo jej się pisze. A to zupełnie inaczej niż w Polsce. ;-)

Kiedy Marianna się zakochała, napisała - Boże, już teraz nie pamiętam - trzy tysiące? - wierszy dla swojego ukochanego (to był stan sprzed roku). Niedawno przeżyła tragedię, bo matka spaliła jej (żeby oszczędzić na gazie) zeszyty z wczesnymi wierszami, których było - uwaga! uwaga! - sześć kilogramów. ;-)
Użytkownik: verdiana 28.10.2006 21:22 napisał(a):
Odpowiedź na: No, i Marianna Kijanowska... | aneta.kaminska
Uwielbiam takie historie... One najbardziej zapadają w pamięć i kojarzą się potem z konkretnymi osobami. Mariannę też już lubię i współ-czuję z nią z powodu tych spalonych wierszy... Mam nadzieję, że matce się to udało przez przypadek, a nie specjalnie?
Użytkownik: aneta.kaminska 28.10.2006 21:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwielbiam takie historie.... | verdiana
Myślała, że Marianna ma te wiersze przepisane na komputerze, że to tylko brudnopisy. A Marianna nie przepisywała ich, bo - no, bo to było 6 kg, nawet nie potrafię sobie wyobrazić, ile to mogło być wierszy na sztuki - przecież musi ciągle nowe wiersze pisać (te tysiące), nie może tracić czasu na przepisywanie. ;-) Dla porównania - ja, żeby napisać 20 wierszy, potrzebuję ok. 2 lat. Bardzo mało piszę.

Ale z tego, co wiem, rodzice Marianny nie przejmują się zbytnio poezją, matka więc nawet nie zadzwoniła, żeby zapytać czy upewnić się, co z tymi zeszytami.
Użytkownik: verdiana 28.10.2006 21:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Myślała, że Marianna ma t... | aneta.kaminska
Nie umiem sobie tego nawet wyobrazić. :( To przekracza moją zdoność rozumienia świata i ludzi.

20 wierszy w 2 lata? To i tak więcej niż ja. :-)
Użytkownik: aneta.kaminska 28.10.2006 21:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie umiem sobie tego nawe... | verdiana
A też piszesz wiersze? ;-)

Na Ukrainie stale natykam się na historie, które przekraczają moją zdolność rozumienia. ;-) To jest moje kolejne wyzwanie - zapisywać je (ciągle nie zapisuję...) i wydać je kiedyś razem z przekładami.
Użytkownik: verdiana 28.10.2006 21:53 napisał(a):
Odpowiedź na: A też piszesz wiersze? ;-... | aneta.kaminska
Każdy chyba pisze... tylko niektórym to lepiej wychodzi. :-)

Zapisuj historie! Już sobie wymarzyłam antologię przekładów razem z historiami przy każdej notce o pisarzu... mmm. To byłoby piękne!
Użytkownik: aneta.kaminska 28.10.2006 22:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Każdy chyba pisze... tylk... | verdiana
Nie tylko o pisarzach, ale też o moim poznawaniu Ukrainy i Ukraińców, o moich podróżach tam. Np. o tym, jak znalazłam się samiuteńka o 3 nad ranem we Lwowie w zupełnie nieznanym mi miejscu, bez ukraińskich pieniędzy, z niedziałającym telefonem, bez mapy, bez adresu Marianny - i Marianna (która mówi o sobie, że jest wróżką) odnalazła mnie (pierwsze zdanie, jakie usłyszała, było: Już nigdy więcej tu nie przyjadę. - oczywiście, przyjechałam). Albo o tym, jak (zła na siebie) zrobiłam awanturę w restauracji, bo po godzinnym czekaniu na obiad (straszliwie głodna), dostałam ziemniaki najwyraźniej sprzed kilku dni, a potem czerstwy chleb. Albo jak nie mogłam kupić soku, bo sprzedawczyni mnie poinformowała, że stoi za wysoko i ona nie będzie się wspinać po półkach specjalnie dla mnie. Albo jak chciałam zapytać milicjanta o drogę w parku i prawie nadziałam się na jego kałasznikowa.

I tak dalej. Można długo opowiadać. ;-)
Użytkownik: verdiana 28.10.2006 22:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie tylko o pisarzach, al... | aneta.kaminska
To zbierze się kilka tomów. Może już zacznij zbierać te opowieści? :>

I jeszcze ukraińska galeria fotograficzna mi się marzy...
Użytkownik: aneta.kaminska 28.10.2006 22:16 napisał(a):
Odpowiedź na: To zbierze się kilka tomó... | verdiana
Zdjęć, niestety, nie mam. Ale mam znajomego fotografa we Lwowie, więc to jest do zrobienia. ;-)

PS Widziałam już w internecie, że ukazał się ostatnio album "Ukraina" ze zdjęciami i tekstami dwóch ukraińskich pisarzy: Serhija Żadana i Tarasa Prochaśki (wymieniałam ich już) - to może być ciekawe.
Użytkownik: verdiana 28.10.2006 22:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Zdjęć, niestety, nie mam.... | aneta.kaminska
Ten album to chyba nie po polsku? Google nic nie mówią. :(

A zdjęcia znajomego fotografa brzmią kusząco - zawsze chciałam pojechać do Lwowa, tym chętniej zobaczę zdjęcia. To naprawdę do zrobienia? :-)
Użytkownik: aneta.kaminska 28.10.2006 22:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Ten album to chyba nie po... | verdiana
Nic nie mówią? Mnie powiedziały, bo właśnie stąd wiem. I sama wprowadziłam tę książkę do BiblioNETki (o ile dobrze pamiętam). ;-)

Taras Prochaśko i Serhij Żadan, Ukraina

Użytkownik: verdiana 28.10.2006 22:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Nic nie mówią? Mnie powie... | aneta.kaminska
Najwyraźniej musiałam się pomylić w nazwisku - ale audycje radiowe z autorami mi wypadły poprzednim razem! :-)

Użytkownik: aneta.kaminska 28.10.2006 22:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Ten album to chyba nie po... | verdiana
Co do zrobienia? Książka czy twój wyjazd do Lwowa? ;-)
Pewnie jedno, i drugie. ;-)
Jeśli chodzi książkę, to pewnie jeszcze to musiałoby trochę potrwać, bo potrzebowałabym więcej przekładów, pewnie też kilku innych autorów.
Użytkownik: verdiana 28.10.2006 22:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Co do zrobienia? Książka ... | aneta.kaminska
Książka i zdjęcia ze Lwowa. Bo ja to już pewnie nie pojadę, ale popatrzeć na zdjęcia chciałabym. :-)
Użytkownik: aneta.kaminska 28.10.2006 18:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Szczegółowe pytanie można... | verdiana
Na temat Radosława Kobierskiego akurat mam niewiele do powiedzenia, bo dopiero zupełnie kupiłam jego dwa (tylko dwa) tomiki i jeszcze nie są "naczytane" i przemyślane na tyle, żebym mogła o nich opowiadać. Radka spotkałam tylko raz, podczas festiwalu "Syfon" w Brzegu. Wiem, że pisze ikony.
Użytkownik: verdiana 28.10.2006 21:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Na temat Radosława Kobier... | aneta.kaminska
Pomyślałam sobie, że bardzo chciałabym, żebyś w czytatniku, obok swojej poezji, pisała też o poezji innych poetów. Takie historie jak tu wyżej... To się wszystko ze sobą zazębia, dotknięcie jednego tematu oznacza lawinę następnych.

Czekam niecierpliwie, aż przeczytasz tomiki Radka i o nich napiszesz. Bo napiszesz, prawdaaa?
A może ja zdobędę jego tomiki wcześniej?
Użytkownik: aneta.kaminska 28.10.2006 21:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Pomyślałam sobie, że bard... | verdiana
A wiesz, ile to mnie kosztowało, żeby zmusić się do napisania tych pięciu czytatek? Nie zamierzałam pisać o swojej poezji, to tylko ze względu na to spotkanie - pomyślałam, że taką dziwną poezję trzeba trochę wytłumaczyć. ;-)

Ale masz rację, oczywiście, ja tez sobie powtarzam, że powinnam różne rzeczy zapisywać. Ale bardzo trudno zmusić mi się do takiej systematycznej pracy. Na szczęście, takie spotkania są dla mnie motywacją. I z tego samego powodu prowadzę bloga - zawsze ktoś się znajdzie, kto się upomni o kolejne notki. ;-)
Użytkownik: verdiana 28.10.2006 21:38 napisał(a):
Odpowiedź na: A wiesz, ile to mnie kosz... | aneta.kaminska
A piszesz dla siebie, dla innych czy jedno i drugie?
Użytkownik: aneta.kaminska 28.10.2006 21:55 napisał(a):
Odpowiedź na: A piszesz dla siebie, dla... | verdiana
Wiersze piszę dla siebie, zdecydowanie dla siebie. Czytelnik pojawia się mi na horyzoncie dopiero, kiedy układam już - długo i mozolnie, jak teraz - cały tomik. Myślę sobie wtedy, jakie pułapki jeszcze bym mogła na niego zastawić. ;-)

Ale historie różnego rodzaju (o uczniach, o poetach, o Ukrainie) już są pewnie bardziej dla innych. Dla mnie - tylko po to, żeby nie zapomnieć o nich, żeby pamiętać wszystkie szczegóły. Opowieści mam dla innych, bo wiem, że spotykam w swoim życiu niezwykłych ludzi i biorę udział w ciekawych wydarzeniach - może ktoś chciałby o tym usłyszeć. ;-)
Użytkownik: aneta.kaminska 28.10.2006 21:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Na temat Radosława Kobier... | aneta.kaminska
Ale wiersze Radka zamierzam przeczytać w całości (również te tomiki, których nie mam), bo mnie zainteresowały. I pasują do tego "śmiertelnego" nurtu. Przy okazji, Marianna jest też taką poetką śmierci.
Użytkownik: verdiana 24.10.2006 11:18 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | verdiana
W oddzielnym pytaniu proszę Cię jeszcze o przybliżenie nam poetów, których tłumaczysz.
Przyznam się, że ukraińskich znam głównie z nazwisk, czego bardzo żałuję. :(
Użytkownik: aneta.kaminska 24.10.2006 21:54 napisał(a):
Odpowiedź na: W oddzielnym pytaniu pros... | verdiana
Odpowiedzi na to pytanie też będą we fragmentach, bo inaczej nie dam rady. ;-)

Tłumaczę przede wszystkim nową ukraińską poezję. Są to autorzy urodzeni w latach 60. i 70. Przykłady ich wierszy są do przeczytania na mojej stronie autorskiej (na www.literackie.pl), w dziale "Przekłady".
Użytkownik: verdiana 25.10.2006 11:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Odpowiedzi na to pytanie ... | aneta.kaminska
Ojej, weszłam tam i wsiąkłam, a mój absolutnie ulubiony fragment:

6.

Czy wiesz o tym, że z wiekiem
coraz mniej snu?
Zbierasz go, niczym deszczówkę,
w żelazne kubki,
przedziurawione kulami z czyjejś wojny,
a on głośno ciurka
na podłogę.
Jak tu uśniesz?
Czym tu ostudzisz oczy,
zaczerwienione od wiecznej bezsenności?
Pozostaje w ciszy
bębnić palcami
po rozżarzonych skroniach
rytmy argentyńskiego tanga.
Czasami mi się zdaje,
że w głowie mam
gramofon mojej zmarłej cioci,
w którym podrapana płyta
zacina się
na czternastym takcie.
Każdego razu, kładąc się do łóżka,
jak modlitwę powtarzam:
„żeby przeskoczyć”
„żeby przeskoczyć”.
... I jaka nieziemska rozkosz
na piętnastym takcie...

[Marjana Sawka]

Chcę więcej, więcej, więcej... :-)
Użytkownik: aneta.kaminska 25.10.2006 16:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Ojej, weszłam tam i wsiąk... | verdiana
Ja jestem bardzo przywiązana do wiersza Oksany Zabużko [Taka okrągła jak...] (do tego drugiego - "Przebudzenie" - zresztą, też). Chciałabym, żeby to był mój wiersz (gdybym pisała inaczej). ;-)
Wkleję go, chociaż tu jest za wąsko, więc wersy polecą.

OKSANA ZABUŻKO

***
Taka okrągła jak globus
moja czułość dla ciebie – nagiego, dla ciebie – śpiącego, dla ciebie –
chłopczyka z podkulonymi nogami i nosem zarytym w poduszkę:
dla twojego rozespanego obrażonego mamrotania, kiedy trącają w ramię,
dla nieprzytomnego mrugania, boleśnie ściągniętych brwi na włączone światło
(piękny obraz znęcania się nad niewinnym) –
rozczulenie nie do przełknięcia: dławi łzami w gardle.

Zdrowy, silny mężczyzna,
który w dzień podrzuca mnie jedną ręką jak w tańcu,
otula ramieniem i śmieje się znad mojej głowy
do świata nastawionymi zębami,
który gładko radzi sobie z natłokiem upartych, tępych, niesfornych przedmiotów
(samochód, skalpel, fura desek, góra nie umytych garnków) –
rozpostarty pod kołdrą
na całą długość bezwładnego, ciepłego ciała,
czy pogodnie sapiąc, czy z bezradnym pomrukiem kuląc się w siebie
(odwracając się do ściany,
osłaniając się łapą jak psiak: nie ruszajcie, proszę...) –
wystawiasz mi na pokaz
całą bezbronną istotę ludzkiej rasy: zniszczalność.

Ślimak bez muszli –
Cieniutkie ździebełko wyrosłe na poligonie –
Niemowlę w wózku pozostawionym na pastwę losu –
Pokorny idiota, co się do wszystkich uśmiecha w ludzkim tłumie –
Beznogi pośród drogi –
Kobieta w nocy na pustej ulicy –
Zarodek w macicy przed skrobanką –
Skórka na płatku róży płacząca od dotyku –
Oko na świetle niczym oprócz łzy nie przykryte –
Każdy z nas w każdej chwili zupełnie nieświadomie –
Śpiący mężczyzna.
Użytkownik: aneta.kaminska 27.10.2006 18:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja jestem bardzo przywiąz... | aneta.kaminska
Oksana Zabużko pisze również prozę, właściwie w Polsce znana jest wyłącznie jako prozaiczka. Polecam jej "Badania terenowe nad ukraińskim seksem" - powieść kobieca (patrz ileś wątków wyżej), bardzo otwarcie, głośno i wyraźnie mówiąca (a właściwie - krzycząca, wyrzucająca z siebie) o miłości i seksie, z perspektywy właśnie kobiecej. Uderzające jest też to, że o seksie właściwie przyjęło się mówić (jeśli w ogóle się mówi) dobrze, tzn. po pierwsze: coś, czego wszyscy pragną; po drugie: seks zawsze musi być udany, wspaniały, itd. itp. Natomiast Zabużko otwarcie i szczerze pisze/mówi ukochanemu mężczyźnie, dlaczego nie odpowiada jej seks z nim (przynajmniej - nie wszystko). Wydaje mi się, że takiej książki nie ma w literaturze polskiej.
Użytkownik: verdiana 28.10.2006 10:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Oksana Zabużko pisze równ... | aneta.kaminska
Na tę książkę natknęłam się niedawno, ale nie zainteresowałam się nią bliżej, bo zniechęcił mnie ten totalitaryzm w opisie. Za to Twoje słowa mnie zachęciły - czy ta książka naprawdę jest feministyczna?
Użytkownik: aneta.kaminska 28.10.2006 10:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Na tę książkę natknęłam s... | verdiana
Rzeczywiście, w notce wydawcy jest i o totalitaryzmie, i o feminizmie. Ale ja sama z siebie wcale bym tego totalitaryzmu nie zauważyła. Po prostu książka mówi o Ukraińcach (chociaż rzecz się głównie dzieje w Stanach), a Ukraina była (jest?) krajem totalitarnym, nie da się więc tego oddzielić. Ale nie przesadzałabym z tym wątkiem.

A co do feminizmu - Olga Tokarczuk powiedziała kiedyś, że obecnie każda świadoma kobieta musi być feministką. I to chyba o taki feminizm w "Badaniach terenowych" chodzi. Bohaterką jest kobieta świadoma - siebie, swojego ciała, swojej seksualności, swoich uczuć, swojej wartości. I potrafi o tym mówić.

"Badania" są jednocześnie książką i bardzo ukraińską (zrozumiałam wiele rzeczy dotyczących Ukraińców, których do tej pory nie rozumiałam) i bardzo uniwersalną (główny wątek jest wątkiem miłosnym).
Użytkownik: verdiana 28.10.2006 10:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Rzeczywiście, w notce wyd... | aneta.kaminska
Już wiem, że tę książkę przeczytam. I zastanawiam się, jak to możliwe, żeby władze ukraińskie zezwoliły na druk tej książki na Ukrainie. Masz może jakieś wieści na ten temat? Wydaje mi się, że na tamtejszą rzeczywistość to odważna książka...
Użytkownik: aneta.kaminska 28.10.2006 11:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Już wiem, że tę książkę p... | verdiana
Ta książka wyszła już w 1990 roku (o ile dobrze pamiętam). I ten totalitaryzm pomińmy, to bardziej kwestia interpretacji, niż on się tam rzeczywiście jawnie pojawia (o ile dobrze pamiętam). ;-)

Wiem, że był problem, w jakim języku ta książka ma się ukazać. Przecież do tej pory (zwłaszcza na Ukrainie Wschodniej, a Oksana Zabużko mieszka w Kijowie) bardzo dużo Ukraińców mówi po rosyjsku. Mówi - mam na myśli - prywatnie, w domu, uważa rosyjski za "swój" język. (Nawet w swojej pracy spotkałam kilka Ukrainek, które znaja ukraiński słabo i wolą mówić po rosyjsku). Językiem urzędowym był rosyjski. Książki, gazety i w ogóle wszystko wychodziło po rosyjsku (nawet teraz w Kijowie książek po ukraińsku jest niewiele).

Nakłaniano Oksanę, żeby "Badania" ukazały się po rosyjsku, ale Oksana uparła się, żeby wyszły po ukraińsku - tak jak zostały napisane. Na pewno było to ryzyko, bo to automatycznie zmniejszało krąg odbiorców (i pewnie też było "politycznie niepoprawne"). Ale okazało się wielkim sukcesem, bestsellerem. Okazało się jednak, że jest dużo ludzi, którzy chcą czytać po ukraińsku. I innym pisarzom było już łatwiej. I innym pisarkom też ;-) (taką kontynuatorką jest Natalka Śniadanko i jej "Kolekcja namiętności" - też warto przeczytać, chociaż wolę Zabużko).
Użytkownik: aneta.kaminska 28.10.2006 11:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Już wiem, że tę książkę p... | verdiana
Wiesz, ja sobie tak myślę, że to książka odważna nawet, jak i na polską rzeczywistość. Kiedy czytałam "Kolekcję namiętności", też nie mogłam się od takiego wrażenia uwolnić. Że my nie mamy takiej literatury. Była, owszem, np. i Gretkowska, i Filipiak, one mówiły o seksie, o defloracji, o pierwszej miesiączce, ale jakos zupełnie inaczej. Zabużko mówi tak po prostu, a jednocześnie głośno i zdecydowanie. Robi to wrażenie.
Użytkownik: verdiana 28.10.2006 12:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiesz, ja sobie tak myślę... | aneta.kaminska
Natalka Śniadanko to dla mnie przykład tego, jak imię i nazwisko wpływają na odbiór. :-) Śniadanko pieszczotliwie zdrobnione, to i imię pewnie specjalnie zdrobnili (kto? wydawca? agent? sama pisarka?), co mnie rozdrażniło i zniechęciło, bo drażni mnie i zniechęca, kiedy pisarz zdrabnia, albo pozwala na zdrabnianie, swojego imienia (bo na nazwisko nie ma wpływu). Mam wtedy wrażenie, że chce się ze mną - z czytelnikiem - na siłę spoufalić, wydaje mi się to też infantylne i wcale nie mam ochoty czytać utworów tego kogoś.

I na te odczucia zupełnie nie mają wpływu domysły, że może u nich Natalka nie jest zdrobnieniem. U nas jest i mówię o polskich wydaniach i odbiorze w Polsce. Uczuliłam się na Śniadanko zupełnie irracjonalnie i nie wiem, co mnie może do niej przekonać... I czy warto się przekonać?

Gretkowską swego czasu bardzo lubiłam i chyba z nią dorastałam, bo kiedy zaczęła pisać książki pamiętnikowe, lubiłam ją coraz bardziej i myślałam sobie, że takie książki jak "Polka" i "Europejka" mogłaby pisać już zawsze. :-)

Filipiak mnie zniechęciła jednym zbiorem opowiadań parę lat temu. Obiecuję sobie, że do niego wrócę i sprawdzę, jaki obiór miałabym teraz, ale stale mam coś ważniejszego do przeczytania i sprawdzenia.

Lubisz ten nurt... nazwijmy go: feministyczny?
Czy w ogóle jakiś nurt lubisz bardziej niż inne?
Użytkownik: aneta.kaminska 28.10.2006 12:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Natalka Śniadanko to dla ... | verdiana
Ja do Natalki Śniadanko też byłam uprzedzona, ale zupełnie z innego powodu. Z tym nazwiskiem, to nie wiem, tam bardzo dużo nazwisko kończy się na - ko, albo -enko. Ale imię to jest chyba po prostu Natalia. Tak, to brzmi jakoś pretensjonalnie, to prawda. I ja też długo myślałam, że nie sięgnę po jej książkę, bo nie widziałam większej potrzeby. Zmieniłam zdanie po "Badaniach ukraińskich". Chciałam po prostu sprawdzić, jak piszą inne Ukrainki. Czy książka Zabużko to ewenement (na pewno tak było, ale jej książka utorowała drogę innym pisarkom). Więc "Kolekcja namiętnosci" nie jest tak dobra, jak "Badania". Ale też polecam. Bo też mówi prosto, ale głośno i wyraźnie o tym, o czym Polacy jakoś nie mówią, albo potrzebują jakiegoś pretekstu: o życiu erotycznym (jakoś tak bez zahamowań). I te dwie książki dały mi naprawdę dużo, jeśli chodzi o wiedzę o Ukraińcach. Zaczęłam lepiej rozumieć swoich ukraińskich znajomych, czy raczej - znajome.
Użytkownik: aneta.kaminska 28.10.2006 15:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Natalka Śniadanko to dla ... | verdiana
Gretkowską i Filipiak czytałam w czasie studiów, ale bardziej z poczucia obowiązku, żeby wiedzieć, co się w literaturze dzieje, niż z przyjemności. Późniejszych ich książek już w ogóle nie znam. Czytałam też Olgę Tokarczuk i przy niej jakoś zostałam, ona stała się bohaterką mojej pracy magisterskiej. Chciaż uważam, że jej najlepsza książka to "Dom dzienny, dom nocy", później nie udało jej się już tego przeskoczyć (ani nawet dorównać).

Niespecjalnie więc lubię ten nurt - feministyczny? kobiecy? Nie jest w ogóle dla mnie ważne, jakiej płci jest autor. Lubię książki "magiczne" (ale nie tylko tzw. realizm magiczny), takie, w których nic nie jest do końca jasne, dzieją się gdzieś na przecięciu jawy i snu, w świecie, w którym wydarzają się rzeczy niezwykłe i tajemnicze. Tak jest np. u Andruchowycza, u Prochaśki, u Sosnowskiego ("Linia nocna", też "Apokryf Agłai"), u Tokarczuk, u Austera (o innych, "klasykach" już, nie wspominając).
Użytkownik: verdiana 28.10.2006 21:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Gretkowską i Filipiak czy... | aneta.kaminska
Moją ukochaną książką Tokarczuk pozostaje (obok wielu innych; 2 ostatnich jeszcze nie czytałam) tomik "Gra na wielu bębenkach". A to z powodu cudownych postaci! To chyba jedyna książka, w której Tokarczuk aż tak bardzo skorzystała ze swojej wiedzy zawodowej i przełożyła ją na literaturę...

Napiszesz mi coś o Austerze? Nieustannie wpadam na to nazwisko, a nic nie czytałam. Jeszcze.
Użytkownik: aneta.kaminska 28.10.2006 21:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Moją ukochaną książką Tok... | verdiana
A ja się rozczarowałam "Grą". Może dlatego, że wyszła już po mojej obronie. Spędziłam przedtem półtora roku z wszystkimi książkami Tokarczuk, bardzo intensywnie, wszystkie mam popisane (ołówkiem!), spuchnięte od zakładek, niektóre porozklejane - i chyba wiedziałam już wszystko, czego mogłam się dowiedzieć na ich temat. I "Gra" nie wniosła zupełnie niczego do tej wiedzy, była powtórzeniem wszystkiego, co Tokarczuk napisała już wcześniej. To było jedno rozczarowanie. Drugie - wcześniejszą książką był "Dom dzienny, dom nocny", którą uznałam za taką książkę idealną (trochę ją sobie ulepszyłam, przerobiłam w sobie - jak się potem okazało, kiedy sięgnęłam po nią jakiś czas później - to tak apropos wątku o nieodróżnianiu prawdy i fikcji), której konstrukcja bardzo mi się podobała, takie puzzle, taki patchwork. A "Gra" była taka zwyczajna (no, prawie zwyczajna)... ;-)
Użytkownik: verdiana 28.10.2006 21:56 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja się rozczarowałam &q... | aneta.kaminska
Dla mnie "Gra" zdecydowanie się wybija. Może poza "E.E."... ale w żadnej innej autorka się tak nie przyłożyła do psychologicznej wiarygodności postaci i nie wplotła przypadków klinicznych. Na "Grze" można by się uczyć. :-)

Miło mi słyszeć, że robisz notatki w książkach - przynajmniej żyją i wiadomo, że nie są niczyje. Fiszki też wklejasz? :-)

Jaki miałaś temat tej pracy o Tokarczuk?
Użytkownik: aneta.kaminska 28.10.2006 22:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Dla mnie "Gra" zdecydowan... | verdiana
Raczej tylko podkreślam zdania - robienie notatek już przerasta moje możliwości. ;-)

"Relacje między człowiekiem a przestrzenią". W pierwszej części - o tym, co człowiek robi z przestrzenią (tworzy, zmienia, postrzega, ogranicza, niszczy, itp.), w drugiej - co przestrzeń robi z człowiekiem (dokładnie to samo). A zakończenie ("Przestrzeń Olgi") - fragmenty wywiadów z Tokarczuk - o jej domach, przeprowadzkach, oswajaniu przestrzeni.
Użytkownik: aneta.kaminska 28.10.2006 22:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Moją ukochaną książką Tok... | verdiana
Paul Auster jest moim najnowszym odkryciem, moją najświeższą miłością. Wcześniej znałam tylko filmy: "Brooklyn Boogie", "Dym", "Lulu na moście", z których "Lulu" była tym czymś, tym, co zwala z nóg.

O Austerze muszę oddzielnie napisać, bo stał się bardzo ważny dla mnie - bo wygląda na to, że myśli o literaturze (czy - sztuce) to samo, co ja. Tylko ja pisze wiersze, on powieści. Kiedy czytałam np. "Trylogię nowojorską", w której nic nie jest jasne, wszystko przeplata się ze wszystkim, każdy okazuje się kimś innym, czułam się tak, jakbym ja też (ja i mój tomik "zapisz zmiany") została wpisana przez Austera w tę książkę, wciągnięta przez niego, przewidziana. Niesamowite uczucie, ciarki przechodzą po plecach. ;-)
Użytkownik: verdiana 28.10.2006 22:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Paul Auster jest moim naj... | aneta.kaminska
Napisz oddzielnie!
Nie miałam pojęcia, że to o _tego_ Austera chodzi! "Brooklyn Boogie", "Dym", "Lulu na moście" - kocham te filmy!

(i coraz bardziej chcę przeczytać Twoje tomiki - gdzie je można kupić?)
Użytkownik: aneta.kaminska 28.10.2006 22:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Napisz oddzielnie! Nie m... | verdiana
Tak, o tego! Ja też przez długi czas kojarzyłam go wyłącznie z filmami, ale natknęłam się na Koszykach na scenariusz "Lulu" i tak dowiedziałam się, że to jest pisarz (autor wielu książek).

Muszę o nim napisać, bo mi nie daje spokoju, tylko muszę się pozbierać, bo niektóre jego książki naprawdę mnie walnęły. ;-)
Użytkownik: verdiana 28.10.2006 22:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, o tego! Ja też przez... | aneta.kaminska
Zanim o nim napiszesz, jeszcze mi szybciutko powiedz, proszę, od czego ma zacząć ktoś, kto kocha jego filmy, ale jego książek w ogóle nie zna?
Użytkownik: aneta.kaminska 28.10.2006 22:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Zanim o nim napiszesz, je... | verdiana
Najlepsze (moim zdaniem) są: "Lulu na moście" (scenariusz) - był na Koszykach (tam w budynku Politechniki), "Trylogia nowojorska" (ostatni egzemplarz w Hali Koszyki), "Noc wyroczni" i antologia "Myślałem, że mój ojciec jest Bogiem" (opowieści nadesłane przez słuchaczy jego programu - świetne!). (Prawie) komplet książek Austera widziałam w Empiku (tym na Marszałkowskiej).
Użytkownik: verdiana 28.10.2006 22:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Najlepsze (moim zdaniem) ... | aneta.kaminska
I koniecznie "Timbuktu", bez tego ani rusz. :-)
Użytkownik: aneta.kaminska 28.10.2006 22:50 napisał(a):
Odpowiedź na: I koniecznie "Timbuktu", ... | verdiana
Tak, "Timbuktu" też (jest w Empiku), chociaż już nie jest takie magiczne. ;-) Wiesz, po prostu pies jest narratorem, tylko tyle. ;-)

(Ale się rozbestwiłam po jego innych książkach. Do tego stopnia, że "Szaleństwa Brooklynu" już mi się nie podobały i to jedyna książka, której nie kupiłam.)
Użytkownik: aneta.kaminska 29.10.2006 09:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Najlepsze (moim zdaniem) ... | aneta.kaminska
A, i jeszcze "Księga złudzeń". Do pewnego momentu jest "zwyczajna" (chociaż ciekawa), ale później już się robi zupełnie "austerowska". Bohaterem książek Austera bardzo często jest pisarz i pisanie. W tej, oprócz tego, jest aktor i reżyser. Mamy więc i książki w książce, i filmy w książce, wszystkie te opowieści przeplatają się, przenikają, wpływają na siebie. To jest to, co lubię. ;-)

Co ciekawsze, "Księgę złudzeń" czytałam razem z "Dniami między stacjami" Ericksona (zupełnie przypadkowo), a tam też jest reżyser i jego film - i te filmy z dwóch książek mają ze sobą wiele wspólnego! ;-)
Użytkownik: verdiana 29.10.2006 10:23 napisał(a):
Odpowiedź na: A, i jeszcze "Księga... | aneta.kaminska
Też takie lubię. Tzn. z Twoich opisów wynika, że to literatura, którą lubię, ale teraz się boję, że jednak się okaże, że nie. :-)

Nie wiem czemu, ale "Księga złudzeń" kojarzy mi się z "Księgą ziół". ;)

Użytkownik: aneta.kaminska 29.10.2006 10:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Też takie lubię. Tzn. z T... | verdiana
A "Księgi ziół" to z kolei ja nie znam. ;-)
Użytkownik: verdiana 29.10.2006 10:46 napisał(a):
Odpowiedź na: A "Księgi ziół"... | aneta.kaminska
A to z kolei moje niedawne odkrycie:
Márai Sándor

Osaczył mnie - ciągle ktoś mi jego książki polecał, a ja się broniłam. Za to jak uległam, to wsiąkłam. Nie czytałam jeszcze wszystkiego, ale już wiem, że jego proza autobiograficzna, szczególnie "Wyznania patrycjusza", bardzo przypominają mi prozę autobiograficzną Canettiego, a tę uwielbiam.

"Księgę ziół" kupiłam 1.5 tygodnia temu - na razie tylko do niej zajrzałam i przeczytałam wyrywkowo kilka fragmentów. Bo to właśnie są fragmenty, coś jak u Ciorana albo w "Dzienniku galernika" Kertesza.

A na "Dziennik" czekam i ciekawość mnie zżera. To taka soczysta, mięsista proza. Wydaje mi się, że w przypadku Maraia (tak jak w przypadku Canettiego) nie jest ważne to, co pisze, tylko jak pisze - bo przecież w jego młodzieńczym życiu nie działo się nic takiego, co nie działoby się w życiu jemu współczesnych rówieśników, a jednak czyta się to z wypiekami.
Użytkownik: aneta.kaminska 29.10.2006 11:37 napisał(a):
Odpowiedź na: A to z kolei moje niedawn... | verdiana
"Można tu znaleźć filozoficzne i religijne refleksje, ale także dobre rady dotyczące codziennego życia."; "Co trzeba robić, gdy kogoś boli serce albo gdy Bóg go opuścił".

Hm. To jakoś budzi moją nieufność. ;-)
Chociaż pewnie niesłusznie, bo podejrzewam, że musi o co innego chodzić (taki opis do pisarza węgierskiego niespecjalnie pasuje). ;-)
Użytkownik: verdiana 29.10.2006 11:56 napisał(a):
Odpowiedź na: "Można tu znaleźć fi... | aneta.kaminska
Tu nawet nie chodzi o narodowość - daremne jest po prostu opisywanie jakichkolwiek książek złożonych z fragmentów, zwłaszcza jeśli te fragmenty nie są poukładane tematycznie (bo np. u Ceronettiego są mniej więcej tematyczne). Ten opis niby się zgadza, ale w ogóle się nie zgadza. :-)
Użytkownik: aneta.kaminska 29.10.2006 11:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Tu nawet nie chodzi o nar... | verdiana
Aha. No tak myślałam. ;-)
Ale zaniepokoił mnie ten jakby "dydaktyczny" charakter książki (przynajmniej wg opisu). ;-)
Użytkownik: aneta.kaminska 28.10.2006 22:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Napisz oddzielnie! Nie m... | verdiana
"Zapisz zmiany" - już tylko w "Traffiku", "czary i mary" będą w następnym roku (na wiosnę?), a "Wiersze zdyszane" mogę ci dać w prezencie. ;-)
Użytkownik: verdiana 28.10.2006 22:30 napisał(a):
Odpowiedź na: "Zapisz zmiany"... | aneta.kaminska
Z autografem? :D

Tomiku "Zapisz zmiany" w Trafficu już chyba też nie ma - ich wyszukiwarka nic nie pokazuje. :(
Użytkownik: aneta.kaminska 28.10.2006 22:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Z autografem? :D Tomik... | verdiana
Hm. Wyszukiwarki chyba dzisiaj nawalają. ;-)
To trzeba by sprawdzić. Było jeszcze kilka egzemplarzy na naszym (tzn. SDK-u) regale z poezją (może widziałaś: na pierwszym piętrze, przy poezji, taki mały regał na kółkach, z chorągiewką i napisem: Macie swoich poetów).
Użytkownik: verdiana 28.10.2006 22:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Hm. Wyszukiwarki chyba dz... | aneta.kaminska
Nie widziałam. :( W Trafficu byłam tylko raz - z okazji spotkania autorskiego z Krzysztofem Rutkowskim. I nawet nie miałam czasu rozejrzeć się dookoła. Online mogą pewnie nie mieć wszystkiego.
Użytkownik: aneta.kaminska 28.10.2006 22:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie widziałam. :( W Traff... | verdiana
A nie - na pewno tego nie sprzedają przez internet, nie sądzę. Ale na regale powinien być (w każdym razie, niedawno był).

Z autografem, oczywiście, że z autografem. ;-)
Użytkownik: aneta.kaminska 28.10.2006 11:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Już wiem, że tę książkę p... | verdiana
I jeśli już jesteśmy przy prozie ukraińskiej, to zwracam uwagę na Wydawnictwo "Czarne" (które w ogóle wydaje dużo ciekawych książek), chętnie wydające Ukraińców. Moim ulubionym pisarzem jest Jurij Andruchowycz. Ostatnia książka, "Dwanaście kręgów", jakoś najmniej mi się podoba, ale "Perwersja" i "Moscoviada" - są świetne. To taka proza "karnawałowa" (tak to chyba określa wydawca, isłusznie): rozbuchana, żywiołowa, soczysta. Głównym bohaterem najczęściej jest jakiś poeta, wiecznie pijany, wędrujący dzień i noc po mieście, prawdziwym czy urojonym, nadziemnym, czy podziemnym, na każdym kroku natykający się na rzeczy przedziwne i tajemnicze (prawdziwe czy urojone), słowem: kobiety, wino, śpiew, Ukraina. ;-)

Z młodych pisarzy (rocznik '74) - wart polecenia jest Serhij Żadan.
Użytkownik: verdiana 28.10.2006 12:20 napisał(a):
Odpowiedź na: I jeśli już jesteśmy przy... | aneta.kaminska
Lubię Czarne - będziesz się śmiała - z powodu Piątka. :-)

Czemu znane wydawnictwa tak mało wydają poezji? A jeśli już, to prawie wyłącznie znanych i uznanych poetów? A może tylko mi się tak wydaje? Może nie zwróciłam dotąd uwagi? Mam nadzieję, że to nie pytanie retoryczne...

Gdzie młodzi poeci mogą wysyłać swoje wiersze?
Użytkownik: aneta.kaminska 28.10.2006 14:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Lubię Czarne - będziesz s... | verdiana
Ja też mam dużo sympatii i szacunku dla Wydawnictwa "Czarne". Dlatego, że nie wydaje rzeczy oczywistych, że nie wydaje książek komercyjnych, że szuka autorów ciekawych, z krajów, którymi nikt (no, prawie nikt) normalnie się nie interesuje: z Ukrainy, z Litwy, z Rumunii, z Węgier ( z takiej "gorszej", czy eufeministycznie ujmując, "mniej znanej" Europy). I odkrywa prawdziwe perełki.
Użytkownik: aneta.kaminska 28.10.2006 15:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Lubię Czarne - będziesz s... | verdiana
Wydawnictwa wydają mało poezji - to prawda - bo mało ludzi czyta poezję, bo wszyscy boją się poezji (bo trudna, bo na pewno nie zrozumieją, bo nie wiadomo, o co poetom chodzi). A wydawnictwa muszą jednak zarabiać. Chociaż może to działa też w drugą stronę: ludzie mało poezji czytają, bo mało się wydaje. ;-)

Przeciętny nakład tomiku poetyckiego to 500 - 1000 egzemplarzy (1000 to już muszą być dosyć znani poeci). Tylu jest - jak się szacuje - czytelników poezji. ;-) W większości pewnie to są inni poeci i krytycy. ;-)

Poezja jest niszowa, więc tomiki poetyckie również wydaje się w wydawnictwach niszowych. Serie poetyckie mają często pisma literackie, np. "Studium", "Ha!art", "FA-art", "Topos". Wydanie tomiku (często debiutanckiego) bywa też nagrodą w konkursach poetyckich (jest tego sporo, np. konkurs im. Bieriezina, im. Klemensa Janickiego, Tyska Zima Poetycka).

Mój pierwszy tomik wyszedł właśnie jako nagroda w konkursie. "Zapisz zmiany" zostały wydane przez Staromiejski Dom Kultury w Warszawie, tam też wyjdzie następny - "czary i mary". SDK organizuje też warsztaty dla młodych poetów (właśnie jest prowadzony nabór na kolejne), a co miesiąc odbywają się imprezy literackie, "Noc Poetów" z otwartym turniejem 1 wiersza. Właśnie wczoraj była "Noc Poetów", na której promowano świeżo wydany tomik "Brudne kino" bodajże dziewiętnastoletnego poety ze Skierniewic, Konrada Cioka. Więc nie tylko z Warszawy i nie tylko starsi. ;-)
Użytkownik: verdiana 28.10.2006 15:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Wydawnictwa wydają mało p... | aneta.kaminska
A czy poezję w ogóle trzeba rozumieć? Czy sami poeci "rozumieją" każdy swój wiersz? Mnie się zawsze wydawało, że poezja to emocje, a nie naukowca szkiełko i oko i "rozumienie". Jak to z tym jest?
Użytkownik: aneta.kaminska 28.10.2006 15:44 napisał(a):
Odpowiedź na: A czy poezję w ogóle trze... | verdiana
Zgadza się, do poezji potrzeba raczej intuicji niż wiedzy i rozumu. I trzeba trafić na "swoją" poezję i "swojego" poetę. Bo to nie jest tak, że każda poezja przemówi do każdego, każda poezja spodoba się każdemu. Jest tak wiele nurtów w poezji, tak wielu poetów - rozpiętość jest naprawdę duża.

Ja lubię, kiedy autor mnie uwodzi, czaruje. Zazwyczaj podoba mi się poezja oniryczna (pewnie przez to moje zbieranie snów, no i ten tomik "czary i mary" i lingwistyczna (przez to nieustanne odkrywanie języka). Nie interesuje mnie np. tzw. klasycyzm. A jest też wielu poetów, którzy w ogóle do mnie nie docierają, brakuje mi jakiegoś zmysłu. ;-)
Użytkownik: aneta.kaminska 28.10.2006 15:46 napisał(a):
Odpowiedź na: A czy poezję w ogóle trze... | verdiana
Poeci rozumieją swoje wiersze, ale rozumieją intuicyjnie. ;-)
Użytkownik: aneta.kaminska 25.10.2006 16:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Ojej, weszłam tam i wsiąk... | verdiana
A co do Marjany Sawki, to właśnie wydała nowy tomik. Jeszcze go nie mam, bo w tym roku nie mogłam być na Forum Wydawców we Lwowie, ale na pewno coś z niego przetłumaczę.
Użytkownik: aneta.kaminska 26.10.2006 13:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Ojej, weszłam tam i wsiąk... | verdiana
I jeszcze jeden ulubiony wiersz, tym razem Iwana Andrusiaka. Wersy pewnie też się rozwalą, ale trudno.

IWAN ANDRUSIAK

Zamawianie z gołębiami
przepłyń mnie przez anioła
przez aniołka aniołeczka
o białych skrzydełkach białą cyrylicą
z duszyczką nad ustami
na błękitnej wodzie

no przepłyń mnie przez anielę
poprzez wiatr lewadami
haftowaną wodę krzyżykiem
głosem łysicą nitką okrętu
z duszyczką nad ustami

no przepłyń mnie przez anielątko
no przytul się sobie z każdej strony wody
no przytul się mi w jej anieleść
białymi skrzydełkami haftowana anieleńka moja
anielanna moja anielenna z duszyczką na policzku

no przepłyń mnie przez anieleniątko
poprzez kręgi cyryliczne w błękitnej wodzie nad ustami
duszyczką okrętu na dłoni anieleść moja anieliść
rozbrzmiewając krzyżykiem ponad lewadami
łysicą ponad haft ust anielelum

no przepłyń
Użytkownik: verdiana 26.10.2006 14:09 napisał(a):
Odpowiedź na: I jeszcze jeden ulubiony ... | aneta.kaminska
Nic się nie rozwaliło - ani w tym, ani w poprzednim wierszu. :-)
Najbardziej do mnie trafia Hanczar właśnie, więc tomiku wypatruję. Dasz znać w czytatniku, prawda? :-)

A ja czekam niecierpliwie na Twoje posty o poetach i Pałacu. :>

Użytkownik: aneta.kaminska 26.10.2006 14:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Nic się nie rozwaliło - a... | verdiana
Na pewno dam znać i na pewno sama osobiście wprowadzę tę książkę do BiblioNETki. ;-)

Z tomikiem Nazara jest tak, że jest już gotowy od jakiegoś czasu i nawet były już wstępne rozmowy na temat jego wydania, ale wydawnictwo jakoś zamarło, więc nie wiem, co z tego wyniknie. Ale cały czas odnajduję jeszcze jakiegoś wiersze Nazara, z którymi mogę się zmierzyć, więc to czekanie ostatecznie na dobre wychodzi, bo tomik robi się większy i bogatszy.
Użytkownik: aneta.kaminska 26.10.2006 14:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Ojej, weszłam tam i wsiąk... | verdiana
I zwracam też uwagę na Nazara Honczara, którego przekładów jest już sporo i pewnie będziemy się przymierzać do wydania tomiku.

Autoportret na patelni

Schylony nad patelnią,
jem pierogi.
Zjadłem –
patelnia tłusta –
na dnie – ja.
I co tam przeze mnie widać?
Przypomniało mi się Intermezzo Kociubynskiego.
Czytaliście?
Użytkownik: imarba 24.10.2006 14:23 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | verdiana
Piszesz, że przekładasz poezję ukraińską, choć po ukraińsku nie mówisz. Jak to możliwe? Uważam, że aby przekładać poezję trzeba znać wszelkie tajniki języka... Wydaje mi się, że inaczej nie można oddać tego co autor chciał powiedzieć. (Klimat, aluzje, gry słów, rytm). Rozumiem, że poezji nie tłumaczy się ani dokładnie, ani dosłownie, ale chyba najpierw trzeba ją zrozumieć...
Nigdy nie tłumaczyłam poezji, i nie podjęłabym się tego to dla mnie chyba zbyt trudne. O ile jako poetka, poezję rozumiesz i czujesz, to jak to się ma do ciebie jako tłumacza? Czy w tym co przetłumaczysz jest więcej ciebie, czy autora?

Użytkownik: aneta.kaminska 24.10.2006 21:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Piszesz, że przekładasz p... | imarba
Z przekładaniem jest zupełnie tak samo - tłumaczę tylko takie wiersze, które rozumiem i które podobają mi się, bo tylko wtedy mam poczucie, że mogę coś dla nich zrobić. Nie podjęłabym się tłumaczenia wierszy, których nie rozumiem i nie czuję. W ogóle próbuję wybierać tylko to, co sama miałabym ochotę przeczytać po polsku.

Staram się, żeby to pozostały jednak wiersze Oksany Zabużko czy Iwana Andrusiaka, chociaż na pewno jest w nich domieszka Anety Kamińskiej. ;-) Tego pewnie nie da się uniknąć. ;-)
Użytkownik: aneta.kaminska 24.10.2006 21:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Piszesz, że przekładasz p... | imarba
Ja też uważałam, że to niemożliwe, jeśli się nie zna języka. Ale po pierwsze: przez 8 lat uczyłam się rosyjskiego i od urodzenia mówię po polsku, więc język ukraiński okazuje się nagle dość łatwy i zrozumiały; po drugie: pracuję z cudzoziemcami (różnych narodowości) i to pracuję "na języku", więc nie muszę znać konkretnego języka, żeby coś o nim wiedzieć; po trzecie (i najważniejsze): nie tłumaczę sama.

Mam bardzo dobrych ukraińskich pomocników: Andrij Porytko jest tłumaczem z języka polskiego (przełożył np. Sapkowskiego), a Marianna Kijanowska jest poetką i tłumaczką polskiej poezji na język ukraiński. Oczywiście, najwięcej pracy i odpowiedzialności spada na mnie, ale oni mi też dużo pomagają, konsultuję z nimi wszystko, potrafimy się kłócić o prawie każde słowo (ważne jest nie tylko słownikowe znaczenie, ale i konteksty). Poza tym, kontaktuję się z autorami i mogę ich zawsze zapytać o najbardziej sporne kwestie.
Użytkownik: verdiana 29.10.2006 16:07 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | verdiana
W imieniu Redakcji i wszystkich Biblionetkowiczów, chcę serdecznie podziękować
Anecie, która przez cały tydzień odpowiadała na nasze pytania.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: