Poznawszy kobiety w czasie swych polowań samotnego myśliwego, Florentino Ariza miał dość czasu i sposobności, aby dojść do wniosku, że świat pełen jest szczęśliwych wdów. Widział, jak oszalałe z bólu przy zwłokach małżonka błagały, by pogrzebano je żywcem w tej samej trumnie, nie chciały bowiem bez niego stawiać czoła ślepym trafom przyszłości, ale w miarę jak godziły się ze swym nowym stanem, można było dostrzec, jak, coraz bardziej odmłodzone, odradzały się z popiołów. Początkowo, niczym pasożyty, żyły cieniami opustoszałych domostw stając się zauszniczkami swych służących, kochankami swych poduszek, nie mając nic do roboty po tylu latach jałowej niewoli. Marnotrawiły nadmiar wolnych godzin przyszywając do ubrań nieboszczyka guziki, na których przyszycie nigdy przedtem nie starczało im czasu, prasowały raz i drugi jego koszule, usztywniając mankiety i kołnierzyki parafiną, żeby zawsze były w doskonałym stanie. Nadal do mydelniczki w łazience kładły jego mydło, ścieliły łóżko poszwą z jego inicjałami, stawiały przy jego miejscu na stole talerz i sztućce, na wypadek, gdyby bez uprzedzenia wrócił po śmierci, tak jak zwykł to robić za życia. Ale podczas celebrowania tych mszy samotności nabierały przekonania, że ponownie są paniami swojej woli, mimo zrzeknięcia się nie tylko swego rodowego nazwiska, ale i własnej tożsamości, a wszystko to w zamian za poczucie bezpieczeństwa, które nie było niczym innym niż jeszcze jednym panieńskim złudzeniem.
---
Zawsze czuła, że żyje życiem pożyczonym jej przez męża: absolutna władczyni rozległego imperium szczęścia wzniesionego przez niego i tylko dla niego. Wiedziała, że kocha ją ponad wszystko, jak nikogo na świecie, ale tylko i wyłącznie dla siebie: w świętej służbie dla niego.
---
Był mężem doskonałym: nigdy nie podniósł niczego z podłogi, nie gasił światła, nie zamykał drzwi. Kiedy spostrzegał w ciemnościach poranka brak guzika przy garderobie, słyszała jak mówił: "Człowiek powinien mieć dwie żony, jedną do miłości, a drugą do przyszywania guzików".
---
Z biegiem lat oboje dochodzili, różnymi zresztą drogami, do mądrej konkluzji, że nie da się żyć razem inaczej, ani kochać inaczej: na tym świecie nie ma nic trudniejszego od miłości*.
---
* Gabriel García Márquez, "Miłość w czasach zarazy", tłumaczył Carlos Marrodán Casas, wyd. Muza SA, Warszawa 2007, str. 290-322.