Dzwoni budzik – godzina taka bardziej upiorna. Na polu (dworze – nie: dworzu) Mickiewicz - ciemno wszędzie, głucho wszędzie (plus mokro i mglisto wszędzie), słowem - Wyspiański.
Zostaję odwieziona na dworzec. Mąż słowem nie protestuje. Wiadomo: Biblionetka. :-)
Czekam na autobus a opodal dwie męskie czekoladki** rześkie, radosne i rozgadane. Zazdroszczę... troszkę. Trzeba było jechać z Krasnalkiem – nawet drzemka w towarzystwie jest przyjemniejsza…
Mgła potworna, autobus bardziej się przedziera przez owe tumany, niż jedzie. W okolicach Niska robi się na tyle jasno, że można czytać. Ukochane czytadło
Piękni dwudziestoletni (
Hłasko Marek)
i po chwili cofam się w czasie i oddaję rozmaitym nałogom, i ponownie ulegam czarowi Hłaski.
Przed Kielcami wąsko; jadąca wolniutko koparka skutecznie blokuje drogę sznurowi pojazdów. Wreszcie dworzec!
Dostrzegam ich z daleka, tylko kolor mi się nie zgadza w jednym przypadku: Kaśka nie jest Ruda, tylko czarna, ale to ta sama ciepła, uśmiechnięta i rozgadana Kasia. Krasnalek malutki, śliczniutki, zgrabniutki i tyrańsko-dyktatorski (odnośnie jednego aspektu), Krzyś i Bazyl, omatko, jak ja się cieszę! Ściskam wszystkich po kolei, mocno i serdecznie, po galicyjsku! :-)))
Idziemy sobie po kieleckim deptaku i rozmawiamy. Po drodze ulubiona księgarnia Krzysia, jakże nie wstąpić? Wchodzimy i robimy tłok – Krzyś nas anonsuje z honorami:
- Prowadzę wycieczkę z Rzeszowa – wycieczka z chichotem wciska się między półki. Kaśka zdaje się, coś nabyła.
Udajemy się do kulturalnej knajpki z tarasikiem i wielce kulturalnym korytarzem. Siadamy i zaopatrzeni w najniezbędniejsze płyny (i nie tylko), wreszcie możemy porozmawiać. Słoneczko się nieśmiało przedarło przez chmurzyska i przyświeca z lekka, dookoła jesienne kolory – trwaj chwilo – jesteś piękna!
Wyciągamy książeczki, robimy stosik i chwila na sesję fotograficzną.
Rozmawiamy o:
- konkursie; Krasnal-potwór nabrała herbatki w usteczka i nic nie mówi w szczegółach, tylko wpycha do konkursu;
- dziwnych pociągach i dziwnych żołnierzach;
- podrywaniu na mundur i książkę (działa!);
- wspaniałości mieszkania nad biblioteką i posiadania do tejże osobistego klucza;
- Pratchecie (plus oglądanie zdjęć ukochanych ilustracji do „dysku”);
- zasmażanej marcheweczce (ohyda), opcja: duszona i z pieprzem – pyszniutka;
- na co komu potrzebna fizyka (nikomu na nic);
- można umieć matematykę, a z fizyki być głąbem (nieprawda! Moja głąbowatość jest matematyczno-fizyczna);
- komu łatwiej się wyrwać na spotkania;
- dobra babcia to skarb;
- jak się przygotować do babciowania (koniecznie przytyć, żeby mieć do czego wnuki przytulać – jestem już przygotowana doskonale);
- kolejności książek o doktorze Dolittle (sprawdziłam – są ponumerowane i
Doktor Dolittle i jego zwierzęta (
Lofting Hugh)
są pierwsze;
- w jakim wieku można zacząć uczyć dziecinkę czytać i o korzyściach z tego płynących;
- zapomnianych autorach – Bazylku! Zapomniałam nazwiska tego pana!
- biblionetkowiczach, których widzieliśmy osobiście;
- II Ogólnopolskim Spotkaniu w Kamiennej – jedziemy!
- adaptacjach filmowych i teatralnych;
- dziele Leonarda Nora Lisa
- occie na półkach w latach kryzysu :-))))))))
- książkach, książkach, książkach; tych ukochanych i znienawidzonych.
W międzyczasie dołącza do nas żona Bazylka – Ania i robi się jeszcze bardziej rodzinnie.
Potem, już bez Ani i Bazyla – muszą wracać na rodziny łono - idziemy dalej. Cudownie było ich zobaczyć!
Kielecki park jest bardzo ładny jesienią, ale latem ładniejszy, bo ptasior z kwiatów ma odpowiedni czubek. Żywe ptaki są przepięknie kolorowe, ale smutne, bo w niewoli.
Kadzielnia*** – urokliwe miejsce skopane reklamami. Siadamy i temat się sam narzuca: koncerty, teatr, film.
Opornie, bo miejsce piękne, ruszamy na pierogi i prawdziwy kwas chlebowy, i maślankę. Krasnal nieustająco molestuje "wkonkursowo" i z zemsty postanawiam mailowo ujawnić jej „prawdziwe oblicze”. :-D
Powoli robi się odjazdowo i trzeba ruszać w stronę dworca. Na trasie jeszcze antykwariat i kapituluję:
O paniach z krainy szczęścia (
Muszyńska-Hoffmannowa Hanna)
powiększają ciężar torby z książeczkami.
Żegnamy Krzysia; wspaniałego współgospodarza spotkania – po nocnym dyżurze przyszedł i był!!!
Wyściskałam Cię już Krzysiu za to i teraz ponownie dziękuję!
Autobus opóźniony, dodatkowe chwile z Miłośniczką i Krasnalkiem.
Wsiadam, macham i odjeżdżam. Żal...
Wzorem pewnych osób, mam zamiar teraz zrobić konspekcik ze spotkania, bo pamięć zawodna jest, ale nic z tego – za ciemno.
Cztery godziny w jedną stronę, cztery w drugą – razem osiem, żeby być w Kielcach sześć i pół godziny. Coś takiego jest możliwe tylko w Biblionetce!
Kochani! Było cudnie! Bardzo dziękuję.
--------------------------------------
* następne, Wasze, mam nadzieję też będą
**Czekoladka – osobnik o karnacji czekolady gorzkiej, bądź mlecznej. Rozróżniamy czekoladki męskie, żeńskie i nijakie; najpiękniejsze są nijakie!
*** http://tinyurl.com/6yt2bz
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.