Dodany: 19.05.2016 22:12|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Bogowie na balkonie
Snellman Anja

3 osoby polecają ten tekst.

Czego Bóg nie nakazał, człowiek chętnie dopowie


W jej imię toczono wojny, palono na stosach, wyrywano serca. W jej imię ludzie dobrowolnie głodowali i zarastali brudem albo odmawiali innym ludziom prawa do miłości, nauki, jedzenia określonych potraw, noszenia określonych strojów. Tak samo w "dzikich" krajach, jak i w cywilizacjach, które rozwinęły wysoko zaawansowaną medycynę, matematykę, sztuki piękne. Po tysiącach lat historii ludzkości nadal dla jednych jest ucieczką i nadzieją, dla innych narzędziem opresji. I nadal w jej imię ludzie ludziom czynią zło, choć żadna ze świętych ksiąg nie zaleca torturowania, okaleczania ani zabijania...

Religia. To ona jest motywem przewodnim opowieści o dwóch dziewczynach, pochodzących ze światów tak różnych, jak różnią się od siebie czerń i biel.

Piętnastoletnia Anyżka pochodzi z Somalii, skąd jej rodzina uciekła przed wojną domową. W nowym kraju dostali mieszkanie o przyzwoitym standardzie, każdy z dorosłych domowników ma pracę, każde dziecko w wieku szkolnym darmową naukę. Nikt ich nie szykanuje, tylko miejscowe łobuziaki czasem pozwalają sobie na żarty z nazwiska (no bo żeby w ojczyźnie Muminków zamieszkał ktoś, kto nazywa się Muumin, to doprawdy rzadki zbieg okoliczności). Nareszcie mogą żyć jak Europejczycy. Tylko czy chcą? Anyżka – tak. Wie, że nigdy nie będzie miała białoróżowej skóry i jasnoblond włosów, jak jej nowa przyjaciółka Wanda i pozostali "Śniegole", ale dlaczego nie miałaby słuchać Madonny, chodzić w mini i na szpilkach, tańczyć i sadzić kwiatów na balkonie? Dlaczego? Bo „dobrze jest tak, jak było do tej pory”[1]. Dobrze jest tak, jak ustaliła przed wiekami grupa wszystkowiedzących mężczyzn, przekonanych, że słyszą słowa Boga lepiej niż on sam. W życiu nie ma miejsca na żadne fanaberie i przyjemności ani na własne zdanie – życie ma się składać z wypełniania nakazów i przestrzegania zakazów. Zwłaszcza życie kobiet. A niechby spróbowały protestować! „(...) żona dostaje siedemdziesiąt osiem batów za to, że zbyt władczo odezwała się do swego męża. (...) córka, która sprzeciwiła się planom małżeńskim ojca, zostaje do połowy zakopana w ziemi i ukamienowana”[2]. A nawet jeśli nie protestują, i tak mogą zostać ukarane, bo na przykład „wybiegając z płonącego budynku, nie zdążyły założyć burek albo ich chusty i szaty zajęły się ogniem, odsłaniając za dużo ciała. (...) Karygodnie się zachowały córki Proroka!”[3]. Anyżka coraz zachłanniej połyka zakazane książki i choć „latanie nad kukułczym gniazdem i strach przed lataniem, buszowanie w zbożu i zapisywanie myśli w dzienniku, w kryjówce na strychu”[4] coraz lepiej uczą ją nowego świata, nigdzie nie może znaleźć uzasadnienia dla tyranii ojca, chamstwa braci, czynienia z kobiet bezwolnych mumii, a jeszcze bardziej dla potwornej praktyki okaleczania ich w celu rzekomego zabezpieczenia przed rozwiązłością. Niestety, jej wątpliwości nie rozwieje żaden Bóg ani żaden prorok...

Dwudziestoparoletnia Ałła (nazwana tak na pamiątkę „Śpiewającej Kudłatej, która (…) dostała ostatni w historii tytuł Narodowej Artystki Związku Radzieckiego”[5]; drugiej dziewczynce dano imię „po bohaterce ulubionego filmu mamy, która nigdy nie lubiła żadnych reguł"[6]), córka pary pisarzy, Finki i Rosjanina, wychowała się w domu, gdzie nikt nikomu niczego nie narzucał i nie zabraniał. „Zero religii, zero formalności, zero niepotrzebnych więzi”[7]. I zero osłony, i zero stabilności. Brak poczucia bezpieczeństwa (który w jej przypadku okazał się nie tylko subiektywny) zagłuszała na przemian nauką i seksem, udziałem w akcjach społecznikowskich, piciem, paleniem, dręczeniem ciała kolejnymi tatuażami, wkłuciami i cięciami. Nie pomogło. Dopiero spotkanie z charyzmatyczną konwertytką sprawia, że Ałła zaczyna szukać szczęścia w religii do niedawna nieznanej i nadal nierozumianej tutaj, na północy Europy. Zakłada chustę i długą szatę, w których czuje się niezagrożona i niewidoczna. Zrywa ze znajomymi. Wyrzuca rzeczy kupione w przedislamskim życiu. Już nie jest Ałłą, tylko Allą-Zahrą, która organizuje akcję mającą „poszerzyć horyzonty i zdjąć ludziom klapki z oczu”[8]. Ale nauka tolerancji dla innych wyznań rychło zmienia się w wezwanie do działania. Bo trzeba „wziąć na siebie odpowiedzialność nie tylko za swoje czyny, ale także za postępowanie innych. Czasem może się to wiązać z brutalną nawet ingerencją w cudzie życie, z surowym przywołaniem do porządku”[9]. Bo przecież ktoś musi lepiej od tych nieświadomych lub zagubionych wiedzieć, co jest dla nich dobre, czyż nie?...

Wbrew temu, co byśmy mogli pomyśleć, „Bogowie na balkonie” nie są manifestacją awersji Europejczyków do islamu ani też do przybyszów z innych kręgów kulturowych. To tylko apel o godność kobiet, niezależnie od tego, jaką wiarę wyznają ich ojcowie, mężowie i bracia; a także o to, żeby żadna religia nie służyła nikomu za pretekst do krzywdzenia drugiego człowieka. I chociaż ten publicystyczny wymiar powieści jest bez wątpienia widoczny, w żaden sposób nie umniejsza jej wartości literackiej. Snellman pisze specyficznym stylem, który nie każdemu się spodoba, lecz trudno zaprzeczyć, że fantastycznie oddaje tok myślenia i uczucia obu bohaterek. Trudno byłoby tę książkę przeczytać bez emocji, nawet jeśli się już zna z prasy czy z innych źródeł takie sytuacje jak ta w rodzinie Muuminów. Skończymy lekturę zasmuceni i rozżaleni, może nawet zszokowani i wściekli. Ale za to długo jej nie zapomnimy.


---
[1] Anja Snellman, „Bogowie na balkonie”, przeł. Sebastian Musielak, wyd. Świat Książki, 2013, s. 20.
[2] Tamże, s. 166.
[3] Tamże, s. 164.
[4] Tamże, s. 210.
[5] Tamże, s. 62.
[6] Tamże, s. 129.
[7] Tamże, s. 63.
[8] Tamże, s. 51.
[9] Tamże, s. 245.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1104
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: