Dodany: 19.04.2016 13:25|Autor: UzytkownikUsuniety04​282023155215Opiekun BiblioNETki

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Wyjątkowy rok
Montasser Thomas

6 osób poleca ten tekst.

Jest w nas i dodaje skrzydeł



Recenzent: Dorota Tukaj


Niewielu ludzi w jakimś momencie swego życia nie marzy o niezwykłym wydarzeniu, niespodziewanym zwrocie akcji, który wreszcie popchnie ich na właściwą drogę, wyrwie z monotonii, z beznadziei, odwróci lub zneutralizuje następstwa błędnych wyborów i niefortunnych wypadków czy choćby tylko sprawi, że ujrzą niektóre aspekty rzeczywistości w zupełnie innym świetle. A spośród owej zdecydowanej większości czepiającej się nadziei na interwencję dowolnych sił nadprzyrodzonych (czy będzie nią zrządzenie Opatrzności, wizyta chrzestnej wróżki, czy – czemużby nie? – list ze szkoły czarodziejów) lub na wyjątkowo korzystny zbieg okoliczności, tylko nieliczni dostąpią tej łaski. I niekoniecznie będą to ci, którzy najżarliwiej wyrażają swoje marzenie; czasem, prawdę powiedziawszy, taki wybraniec losu ledwie sobie zdaje sprawę, że w głębi duszy pragnie czegoś innego.

Tak jak pewna młoda kobieta, która „chciała być w centrum wydarzeń, tam, gdzie bił puls biznesu, przelatywały błyskawice myśli i rodziła się przyszłość”[1], a zamiast tego zostaje… nawet nie właścicielką, bo do tego trzeba by albo śmierci poprzedniej właścicielki, albo formalnego dokumentu darowizny… zatem raczej opiekunką stareńkiej i mocno podupadłej księgarenki w peryferyjnej dzielnicy. Valerie, jak większość ludzi przed trzydziestką, którzy dotychczas nie zaznali biedy ani niepowodzeń, patrzy na życie raczej optymistycznie. Studia, które na razie dociągnęła do poziomu licencjatu, dają jej widoki na porządną biznesową karierę; ojciec aprobuje obrany przez nią kurs, podobnie jak jej stały chłopak, wykonujący nieco mniej konkretny, za to niewątpliwie modny i przyszłościowy zawód „trenera w firmie zajmującej się doradztwem gospodarczym”[2] (cokolwiek by to miało znaczyć). A tymczasem leciwa ciotka Charlotte robi całej rodzinie psikusa – znika bez śladu, pozostawiając lakoniczną dyspozycję: „Moja siostrzenica Valerie ma się o wszystko zatroszczyć”[3]. Ładny pasztet, nieprawdaż? Musieć troszczyć się o staromodny sklepik, zawalony po sufit książkami, po które licho wie, czy w ogóle przyjdzie jakiś klient, bo przecież „kto dziś jeszcze czyta książki”[4]? Najlepiej by się było pozbyć kłopotu, czyli zignorować życzenie nieobecnej Charlotte albo przynajmniej, jak doradza Sven, „zrobić analizę grupy docelowej, zoptymalizować proces”, po czym przystąpić do czerpania profitów[5]. I może rzeczywiście dziewczyna tak by postąpiła, gdyby podświadomie nie czuła, że nie w tym rzecz. Coś ją w tej księgarni trzyma. Coś ją skłania, by codziennie zdejmowała z półki inną, przypadkowo wybraną książkę i zagłębiała się w nią z nieodczuwaną od dawna radością. Coś jej każe zaufać ekscentrycznemu dziesięciolatkowi i sprzedać mu na kredyt książki warte prawie siedemdziesiąt pięć euro. I to samo coś nie pozwala jej się śmiać z jeszcze dziwniejszego klienta, usilnie pragnącego nabyć pewne dzieło nieznanego autora, pozbawione – jak się zdaje – większości tekstu, wrzucone więc do kosza z makulaturą. Możemy to coś nazwać podszeptem niebios, intuicją albo (w wersji dla nieprzejednanych racjonalistów) wydobyciem z podświadomości prawdziwych pragnień i priorytetów – tak czy owak, jest to dla Valerie początek nowej drogi. Na pewno innej. Jakiej – tego nie do końca się dowiemy; możemy się tylko domyślać, że pięknej, bogatej (raczej we wrażenia oraz dobre emocje niż w zasoby materialne) i przynoszącej radość. Możemy też mieć pewność, że nie wstąpiłaby na nią, „gdyby literatura nie dodała jej skrzydeł”[6].

Jak anonsuje wydawca, ta niemal kieszonkowa książeczka (liczbą znaków pewnie ustępująca weekendowemu wydaniu tego czy owego popularnego dziennika) to spełnienie marzeń autora, „by w końcu napisać książkę o potędze i uroku opowieści”[7]. Spełnienie – dodajmy – które nie byłoby rzeczywiste, bo samo napisanie by go nie dało, gdyby z każdej stronicy nie promieniował ów niezupełnie zdefiniowany urok, gdyby potęga zawarta w słowach nie panowała nad czytelnikiem bez reszty, budząc w nim niepowstrzymaną chęć natychmiastowego sięgnięcia po jedną, drugą, kolejną ze wspominanych w tekście pozycji lub wydobywając z jego pamięci własne odczucia z czasów, gdy miał z tym czy innym dziełem do czynienia. Niedowierzanie ogarnia dopiero wtedy, kiedy się czyta recenzje zawiedzionych blogerów, zarzucających autorowi, że „w książce pojawia się wiele dobrych sytuacji (jak chociażby postać tajemniczego mężczyzny), które autor mógł rozwinąć i barwniej opisać. Przez to, że książka ograniczona jest taką ilością stron, to wszystko wydaje się bardzo minimalistyczne, i choć książkę czyta się szybko, to nie pozostawia nam żadnych odczuć czy refleksji”[8] albo że „kwestia tajemniczej powieści, będącej skądinąd punktem wyjścia do większej historii, jest przemilczana niemalże przez cały tekst, jej motyw pojawia się sporadycznie, wprawiając czytelnika w konfuzję. Właściwie nie ma tutaj akcji, a to co wydawało się problemem wiodącym, zostało potraktowane po macoszemu”[9]. Ludzie! – chciałoby się zawołać – przecież od pierwszej chwili jest jasne, że dokładniejsze zreferowanie treści tajemniczego dzieła odebrałoby całej historii połowę uroku! To nie powieść akcji, nie romans i nie fantasy, tylko alegoria, której przesłania nie można nie dostrzec!

Ale po cóż nam dyskutować o gustach? Niezadowolonych i tak nie zadowolimy, nieprzekonanym nie narzucimy własnego zdania, skupmy się więc na tym, co naprawdę jesteśmy w stanie wyekstrahować z tekstu tej króciutkiej (jeśli ZA krótkiej, to tylko dlatego, że o książkach moglibyśmy, jak Tuwim o zieleni, nieskończenie…) powieści. Niepodobna zamykać oczu na wszystko, czego nas może literatura nauczyć i co nam może – bezinteresownie, jeśli nie wliczać kosztów nabycia książki – ofiarować: to wejrzenie w siebie, w swoje myśli, pragnienia, odczucia i postawy, po wielekroć przemnożone przez najróżniejsze perspektywy, przez porównania i kontrasty pomiędzy nami i postaciami fikcyjnymi wprawdzie, ale przecież mającymi w sobie jakieś elementy realności; to punkt porozumienia między ludźmi różnych generacji i różnych kultur; to zarówno szkoła nieskrępowanej wyobraźni, jak instrument wyostrzający spostrzegawczość oraz zdolność logicznego wnioskowania; to radość obcowania z rozmaitością słów, stylów, języków, ba, nawet z fizyczną formą książki, która nierzadko bywa osiągnięciem artystycznym tej samej miary, co tekst… i to przecież też nie wszystko, każdy pasjonat czytania gotów dorzucić jeszcze kilka wartości zyskiwanych dzięki sięgnięciu na tę czy ową półkę.

Oczywiście, historia Valerie to bajka, mniej fantastyczna niż opowieści o famach i kronopiach albo Muminkach, ale jednak bajka, czy może przypowieść, która zawsze rządzi się swoimi prawami. Nie szukajmy w niej tego, czego nam nie obiecuje; popatrzmy raczej na sposób, w jaki jest opowiedziana, na te emanujące z każdej kartki „aromaty cudownego gabinetu snów, zapachy wszystkich tych nowych i starych książek, woń spisanych w nich przeżyć i obietnic, przekleństw i przepowiedni, zapach rąk papierników, drukarzy i introligatorów, którzy tak starannie przy nich pracowali, i farb, którymi je wydrukowano, woń kleju, płótna, skóry, obwolut, nici, zakładek i bibuł”[10], a zrozumiemy, o co naprawdę chodzi: „Ringelnatz & Co. jest wszędzie”[11]. Także w nas, jeśli na to pozwolimy.


---
[1] Thomas Montasser, „Wyjątkowy rok”, przeł. Aldona Zaniewska, wyd. Świat Książki, 2016, s. 11.
[2] Tamże, s. 17.
[3] Tamże, s. 12.
[4] Tamże, s. 13.
[5] Tamże, s. 75.
[6] Tamże, s. 149.
[7] Tamże, tekst z okładki.
[8] Recenzja "Wyjątkowego roku" z bloga Moje Bestsellery.
[9] Recenzja "Wyjątkowego roku" z bloga Lego ergo sum.
[10] Thomas Montasser, dz. cyt., s. 45.
[11] Tamże, s. 151.




Autor: Thomas Montasser
Tytuł: Wyjątkowy rok
Tłumacz: Aldona Zaniewska
Wydawnictwo: Świat Książki, 2016
Liczba stron: 152

Ocena recenzenta: 6/6


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2020
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: sowa 19.04.2016 23:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Recenzent: Dorota Tukaj... | UzytkownikUsuniety04​282023155215Opiekun BiblioNETki
W bibliotece już jest (jak miło) – zamówiłam. Z satysfakcjonującym pominięciem schowka ;-))).
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: