Jednostkowy kryzys czytelnictwa, część I
Obecnie czytam trzy książki na raz.
Moja walka: Księga druga (
Knausgård Karl Ove)
wciąga najbardziej, a moment jest kulminacyjny, bo Linda, partnerka pisarza właśnie rodzi. Tymczasem w
Mój Michał (
Oz Amos)
narratorka urodziła, a teraz szamocze się intelektualnie z dziwnym (jej zdaniem) mężem. W książce
Życie instrukcja obsługi (
Perec Georges)
nieujawniony narrator, piszący w trzeciej osobie skacze po mieszkaniach w bloku jak skoczek szachowy - ale jest w tym sformułowaniu błąd - skoczek szachowy skacze zawsze dwa pola do przodu i jedno w bok, a tutaj tej regularności nie ma - póki co - a nawet jeżeli pojawi się ona z czasem, to i tak reguły gry zostały już złamane - nie można poruszać się raz jak wieża, raz jak skoczek. To tak jak w serialu "Wire" - nie możesz grać w warcaby na szachownicy. Oczywiście - możesz, ale to w założeniu, urąga godności istoty ludzkiej. Co jest o tyle znamienne, że "Życie..." - chociaż tytuł ma najambitniejszy popełnia matematyczny błąd - zakłada, że życie kilkudziesięciu rodzin będzie czytelnika automatycznie absorbowało, podczas, gdy jak do tej pory - żadne z nich nie interesuje.
Bardziej więc znaczące dla naszych czasów jest to skakanie z tematu na temat. To typowe dla człowieka Internetu. Mamy pootwierane kilkanaście kart w przeglądarce, zaczynamy jeden artykuł, kończymy drugi, jesteśmy w środku trzeciego. Życie jest wypadkową tych skoków - żyjemy życiem wszystkich innych dookoła, poza własnym. Ten anty-tytuł można odbierać albo obrazoburczo, albo z dystansem - wiadomo, że nawet po lekturze - przykładowo - Biblii - żadnej instrukcji obsługi życia nie otrzymamy. Książka jej nie da, ani jednostce, ani światu; nie wywoła ani wojny, ani nie zaprowadzi porządku. Tak jak zresztą film - "Smoleńsk" nie doprowadzi do eksterminacji lemingnów, czy zaprowadzenia przed T.S. Tuska i Kopacz. Chociaż z tym poczekamy...
Konkluzja - książka nie zmieni świata, może nawet naszego życia, ale na pewno nieco je urozmaici. Może okazać się, że poród partnerki Norwega w sztokholmski szpitalu da mi większe wyobrażenie o sprawdzaniu się mężczyzny w dzisiejszych czasach niż setki blogów parentingowych, czy porad z Facebooka. Może rozrywka płynąca z lektury o latach 50. w Izraelu da więcej niż kampanie przeciw rasizmowi. Może opis życia burżuazji w drugiej połowie XX-wiecznej Francji sprawi, że życie w III RP wcale nie okaże się takie depresyjne.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.