Dodany: 13.09.2015 12:43|Autor: Lykos

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Wybór komedii i fragmentów
Menander

Najwybitniejszy komediopisarz starożytności


Pamięci Marylki Wiśniewskiej-Samojło


W czasach, gdy Menander Ateńczyk został prawie całkowicie zapomniany, gdy w żywej tradycji europejskiej istniał tylko jako autor (sporej co prawda liczby) sentencji, Johann Wolfgang Goethe pisał:

„Z Menandra znam tylko nieliczne ułomki, jednakże i te dają mi o nim tak wysokie pojęcie, iż uważam tego wielkiego Greka za jedynego, którego można by porównać z Molierem”[1].

Jak to się stało, że poeta uznawany przez wykształconych Greków i Rzymian za najlepszego komediopisarza, lepszego od Arystofanesa, zniknął prawie zupełnie ze świadomości nowożytnych Europejczyków? Próbę odpowiedzi na to pytanie dałem w czytatce napisanej w zeszłym roku[2]. Tutaj powiem tylko, że literaturę zapisaną na nietrwałym papirusie trzeba było stale przepisywać, a w trudnych czasach dokonywano selekcji utworów, które należało przepisać w pierwszej kolejności. Menander przestał cieszyć się względami decydujących o tym ludzi, gdy uznali oni, że jego język odbiega od wzorca aprobowanego przez szkołę. Ani zachodnie klasztory, ani elity kulturalne Bizancjum nie przekazały żadnych jego utworów nowożytnej Europie. W pamięci potomnych pozostały tylko, o czym już wzmiankowałem, sentencje. Jak ta zacytowana na pogrzebie mojej kuzynki Marylki: „Żyć to nie znaczy żyć tylko dla siebie”.

Od końca XIX, a zwłaszcza od początków XX wieku Menander wraca do świadomości Europejczyków, najpierw uczonych filologów, a potem – większego kręgu ludzi zainteresowanych kulturą antyczną. Jest to wynik wykopalisk prowadzonych w Górnym Egipcie, gdzie w suchych piaskach zachowały się papirusy czy – rzadziej – pergaminy zapisane tekstami greckimi z czasów hellenistycznych, rzymskich i bizantyjskich. Wśród nich odnaleziono fragmenty utworów Menandra.

Jerzy Łanowski w omawianym tomie zawarł rekonstrukcje czterech komedii poety. Z pięknego i ciekawego wstępu[3] dowiadujemy się, że trzy z nich znamy głównie z tzw. Kodeksu Bodmera, szwajcarskiego multimilionera i kolekcjonera starych rękopisów, fundatora muzeum poświęconego dawnej książce. Prawdopodobnie Bodmer wszedł w jego posiadanie nielegalnie, w każdym razie nie wiemy nic o kontekście znaleziska. Kodeks jest uszkodzony głównie w partiach początkowych i końcowych, natomiast nieźle zachowała się część środkowa. Dlatego nie znamy początku otwierającej tom „Kobiety z Samos”, a końca – kończącej go „Tarczy”. Można je jednak z dużym prawdopodobieństwem odtworzyć, także dzięki fragmentom znalezionym na innych papirusach – na tyle, że chyba trudno się nimi delektować, ale możliwe jest wyrobienie sobie opinii na temat twórczości Ateńczyka. W moim przypadku to opinia jak najbardziej pozytywna.

W „Kobiecie z Samos” poznajemy historię ślubu panicza, który uwiódł panienkę z dobrego domu, w wyniku czego urodziło się dziecko. Panicz kocha swoją ofiarę i przyrzekł jej małżeństwo, gdy tylko z dalekiej podróży powróci jego ojciec (dokładnie: przybrany ojciec) – wtedy postara się wyjednać u niego zgodę na to małżeństwo. Bardzo się ojca boi. Ale właściwie – nie ma czego, bo w czasie podróży ten ułożył z rodzicem panienki plan ślubu obojga. Gdzie więc problem? Jest, jest... I to taki, że małżeństwo wisi na włosku. Kto ciekaw, niech przeczyta. A jak się kończy? A jak może? Przecież to komedia.

W środku Kodeksu znajduje się „Odludek” – dzięki temu umiejscowieniu ocalał prawie w całości. Intryga przypomina utwory Fredry. Podobieństwo wcale nie jest przypadkowe; wszak imć pan hrabia Aleksander to duchowy prawnuk Menandra – poprzez jego łacińskich naśladowców Terencjusza i Plauta oraz całą plejadę autorów nowożytnych, z Molierem na czele. Oczywiście jest tu wątek miłosny, są trudności stawiane przez strasznego tatusia panienki, opis charakteru tegoż tatusia, a ściślej – jego postępowania, przedstawienie niebanalnych starań zakochanego młodzieńca oraz pomocy udzielonej mu przez życzliwego i bardziej życiowego niewolnika, jest galeria pełnokrwistych postaci ukazanych satyrycznie, ale z sympatią. I jak to w komedii – wszystko kończy się dobrze. Przy okazji autor daje wyraz swym poglądom demokratycznym: bogaty panicz nie tylko poślubia biedną pannę, ale też wydaje swoją siostrę za biednego szwagra, doceniając jego przymioty.

W „Tarczy” punktem wyjścia jest żałoba. Nie żyje panicz, który zaciągnął się do wojska, żeby zarobić na posag dla siostry. Ale zanim zginął, udało mu się zgromadzić całkiem niezłe łupy. Wierny niewolnik te łupy przywiózł do Aten. Po panu została tylko rozbita tarcza, dzięki której niewolnik rozpoznał zniekształcone zwłoki. Siostra stała się zatem na tyle bogata, że stanowi w miarę atrakcyjną partię. Kocha pewnego młodzieńca, z którym by chciała się związać. Cóż z tego? Zgodnie z prawem ateńskim pierwszeństwo mają krewni w linii męskiej, z czego pragnie skorzystać jej stryj, bo bardzo mu się podoba jej nowo zdobyte bogactwo. Panienka jest w podwójnej rozpaczy: straciła ukochanego brata i traci ukochanego mężczyznę. Ale od czego bystry niewolnik! Intryga jest godna Moliera (a może lepiej mówić, że intrygi u Moliera są godne Menandra? Wszak to on był wcześniejszy!). Wszystko kończy się nawet nie dobrze – kończy się wspaniale! Smutki zostają przepędzone, kto z kim ma się pobrać, się pobiera, a pazerność zostaje ukarana. Kto chce się dowiedzieć, jak bardzo dowcipnie, musi koniecznie przeczytać.

Czwarty utwór zamieszczony w wyborze Łanowskiego to „Sąd polubowny” znany z tzw. Kodeksu kairskiego – zespołu kart użytych jako makulatura chroniąca pojemnik z twórczością pewnego grafomana żyjącego w Górnym Egipcie w VI wieku. Sztuka jest niekompletna, brak jej partii końcowej, ale możemy śledzić zawiłą intrygę i ufać w pomyślne, acz nie w pełni oczekiwane zakończenie. Jak to w komedii, w dodatku napisanej przez geniusza.

Tom uzupełniają wybrane fragmenty innych komedii Menandra (znamy ich obecnie znacznie więcej, wydaje mi się, że kryterium była możliwość potraktowania ich jako zbioru sentencji) oraz „Porównanie Arystofanesa z Menandrem” – skrót pisma Plutarcha z Cheronei (starożytny anonimowy wyciąg z „Moraliów”), w którym autor opowiada się stanowczo na rzecz wyższości tego drugiego.

Utwory Menandra są dobrymi przykładami tzw. komedii nowej. Mają prolog wprowadzający widzów w szczegóły akcji oraz 5 aktów (epeisodiów) podzielonych na sceny, nie mają natomiast rozbudowanej partii chóru (stasimów). Pod koniec aktu poeta zamieszcza tylko uwagę „Pieśń chóru”, co oznacza, że prawdopodobnie nie pisano wówczas specjalnych pieśni, w których chór komentował akcję, jak to było np. w znanych nam komediach Arystofanesa (a także w tragediach z V wieku). Ta pieśń, inaczej niż u Arystofanesa i w ogóle w komedii starej, stanowiła jedynie rodzaj interludium lub intermezza niezwiązanego bezpośrednio z treścią sztuki. Z naszego punktu widzenia oznacza to, że możemy współcześnie wystawić komedię nową bez chóru, na czym akcja nic a nic nie traci. Ciekawym zabiegiem formalnym w „Tarczy” było zderzenie widzów bezpośrednio z akcją od początku utworu, dopiero po dwóch scenach następował opóźniony prolog, w którym bogini Tyche wyjaśniała, co się stało i zapowiadała, co się zdarzy[4]. Komedia stara (V wiek przed Chr.), z której do naszych czasów zachowały się wyłącznie utwory Arystofanesa, zawierała zwykle fragmenty atakujące znane w Atenach postaci, bardzo często odgrywające ważną rolę w polityce miasta. Było to możliwe w warunkach rozwiniętej demokracji. W następnym wieku szyderstwa z bardziej już autorytarnej władzy mogły się skończyć tragicznie dla autora. Dlatego komedie średnia i nowa rezygnują z odniesień do bieżącej polityki. Co najmniej równie ważną różnicą między komedią starą i nową jest treść: w starej utwór był stosunkowo prosty, na ogół oparty na jednym pomyśle organizującym intrygę, za to pełnym wygłupów niestroniących od „kawałów poniżej pasa”, w nowej – treść jest bardziej skomplikowana, humor – bardziej stonowany i intelektualny, często odwołujący się do literatury: innych komedii, a także tragedii; Menander lubi zwłaszcza parodiować Eurypidesa. Bohaterów komedii starej można podzielić na kilka – kilkanaście typów (co wiązało się z faktem, że aktorzy występowali w maskach), byli więc nieco sztampowi. W komedii nowej jest ich już więcej, a postaci uzyskały więcej cech indywidualnych – to raczej komedia charakterów niż typów.

Spośród znanych mi komedii starogreckich (siedem Arystofanesa i cztery mniej lub bardziej kompletne Menandra) moją najbardziej ulubioną jest „Odludek”. Ale i pozostałe trzy dzieła Menandra zawarte w wyborze Łanowskiego pozwalają na czerpanie przyjemności z lektury, choć zakłóca ją ich niekompletność.

Omawiany tom wydano w roku 1982. Nie umiem śledzić postępów badań w tej dziedzinie. Jestem jednak przekonany, że od tamtej pory znaleziono i opublikowano nowe fragmenty sztuk Menandra. Może kiedyś tekst znanych obecnie komedii stanie się pełniejszy i odnajdą się fragmenty kolejnych. Bardzo bym tego pragnął, bo to naprawdę dobra i przyjemna literatura. Menandra warto znać.


---
[1] Cyt. za: Jerzy Łanowski, „Wstęp”, w: Menander, „Wybór komedii i fragmentów”, przeł. Jerzy Łanowski, wyd. Ossolineum, 1982, str. XCI.
[2] Patrz: Jakże piękną istotą jest człowiek, kiedy jest człowiekiem. Menander Ateńczyk: zmartwychwstanie poety
[3] Jerzy Łanowski, „Wstęp”, w: Menander, dz. cyt., str. LXXXVIII i nast.
[4] Menander, dz. cyt., str. 164.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3291
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: