Dodany: 30.08.2015 23:51|Autor: maggie.p

Czy można wierzyć ukochanemu mężczyźnie?


Twórczość Danki Braun nie jest mi obca. Z dużym zainteresowaniem poznawałam losy rodziny Orłowskich w „Historii pewnego związku” i „Historii pewnej niewierności”. Nic więc dziwnego, że gdy dostałam propozycję zrecenzowania jej najnowszego utworu, nie zastanawiałam się ani chwili. I w ten sposób trafiła do moich rąk książka „Nie zabijaj mnie, kochanie”. Powieść inna niż wcześniejsze, bo sądząc po opisie na okładce (Prozami, 2015)… kryminał.

Marta Kruczkowska bardzo przeżywała niedawną śmierć swojej matki, która zginęła w wypadku samochodowym. Ewa była emerytowaną nauczycielką, a do skromnej emerytury dorabiała sobie bezpośrednią sprzedażą wyrobów z żeń-szenia. Jak się wkrótce okazało, jej śmierć nie była przypadkiem. Kto i dlaczego pomógł jej rozstać się z tym światem?

Tuż po śmierci matki dziewczyna otrzymała wezwanie do notariusza, u którego czekał na nią list Ewy adresowany do znanego krakowskiego neurochirurga Roberta Orłowskiego. Ten pięćdziesięcioletni wzięty lekarz, którego prywatna klinika wyglądała jak żywcem wyjęta z amerykańskich filmów, był – zgodnie z wyznaniem Ewy – biologicznym ojcem Marty.

Robert i jego rodzina przyjęli sytuację ze zrozumieniem i z chęcią zaopiekowali się osieroconą dziewczyną. Marta znalazła się wśród życzliwych osób, które okazały jej dużo serdeczności, przyjaźni i zainteresowania.

Niestety po powrocie do Rzeszowa, do domu stwierdziła, że w czasie jej nieobecności ktoś buszował w jej mieszkaniu. Zdarzyło się to już drugi raz od śmierci matki, a do tego złodzieje przeszukali również piwnicę. Skąd takie nagłe zainteresowanie nauczycielkami, które nigdy nie należały do zamożnych? A może Ewa wplątała się w jakieś niezbyt legalne interesy? Czy Marcie również grozi niebezpieczeństwo? Chcecie się dowiedzieć? Zapraszam do lektury powieści.

Danka Braun odznacza się niewątpliwie dużym talentem pisarskim. Przekonałam się o tym, czytając jej historie o Orłowskich, których „Nie zabijaj mnie, kochanie” stanowi niejako dalszy ciąg. Spotykamy tu poznanych już wcześniej bohaterów – rodzinę Orłowskich w pełnym składzie, a także wielu ich przyjaciół i znajomych. Jednak o ile poprzednie tomy sklasyfikowałabym jako typową kobiecą literaturę obyczajową, o tyle „Nie zabijaj mnie, kochanie” należy już do innego gatunku literackiego. Jest to bowiem powieść kryminalna, gdzie fabuła w dużej części opiera się na zbrodni, okolicznościach, które do niej doprowadziły, dochodzeniu (dość amatorskim, bo prowadzonym głównie przez prywatne osoby) i zdemaskowaniu sprawcy. Ale Danka Braun nie poprzestała na tym. Urozmaiciła swój kryminał bardzo ciekawym wątkiem miłosnym, czyniąc z niego romantyczną powieść kryminalną dla kobiet. Powieść, którą czyta się bardzo dobrze, która wciąga i zaciekawia od pierwszych stron. Jest w niej bowiem interesująca intryga, która znajduje rozwiązanie dopiero na samym końcu – i konia z rzędem temu, kto wcześniej domyśli się osoby bezpośredniego sprawcy. Jest również sporo zaskakujących zwrotów akcji – w zasadzie cały czas autorka wodzi nas za nos i usiłuje podsuwać coraz to nowych podejrzanych. Są również elementy thrillera – może nie za dużo, ale znajdzie się parę scen, które wywołują całkiem solidny dreszcz emocji i gęsią skórkę na ciele. I jest w końcu wątek romantyczny, który dopełnia całą akcję urokiem, zabarwia ją wszystkimi kolorami tęczy i dodaje jej ciepła, łagodności i delikatności. Wszystkiego po trochu, w doskonałych proporcjach i odpowiednich dawkach. Przyznacie, że taka powieść musi spełnić swoją rolę i urozmaicić piękne, letnie wieczory.

Ktoś mógłby pomyśleć: ot, kolejny kryminał – ktoś kogoś zabił, jest paru podejrzanych, w końcu prawda wychodzi na jaw, a w tle banalny wątek miłosny. I może nie do końca rozminąłby się z prawdą, gdyby Danka Braun nie wplotła w fabułę szeregu poważniejszych zagadnień. Narkotyki, choroba dziecka, śmierć bliskiej osoby, naiwność, a może wręcz głupota kierująca działaniami głównej bohaterki, ciemny świat biznesu i polityki – to tylko część poruszonych problemów, a już widać, że tej powieści daleko do banału i stereotypu. Za to doskonale umiejscawia się w polskich realiach. Czytając ją mamy wrażenie, że jest to sprawa prawdziwa, z pierwszych stron gazet, tyle że nieco wzbogacona wątkami fikcyjnymi. Bo ta historia mogła się wydarzyć naprawdę, jest tak mocno osadzona w rzeczywistości, tak dużo w niej elementów prawdziwego życia. I jest to jej wielki atut, a zarazem zaleta pisarstwa Danki Braun, która nie tworzy wyidealizowanych bajek dla dorosłych, tylko realne opowieści, które mogłyby mówić o tym, co wydarzyło się parę ulic dalej czy nawet w mieszkaniu obok.

Cenię również tę autorkę za to, że tworzy świetne, wielowymiarowe postaci. Przekonałam się o tym już dzięki jej wcześniejszym utworom, a teraz – mimo zupełnie innej niż poprzednio konstrukcji powieści – tylko utwierdziłam się w tym przekonaniu. Jej bohaterowie żyją na kartach książki, są prawdziwi, z krwi i kości, nie ma w nich za grosz nienaturalności, fikcyjności, wyidealizowania. To ludzie, których dużo wokół nas, ludzie trochę dobrzy, trochę źli, mający tyle samo wad, co zalet, kochający i kochani, często ogarnięci nienawiścią, chęcią zemsty i zysku, ale także z sercem na dłoni, pomagający innym w miarę swoich możliwości, wrażliwi, czuli, opiekuńczy. Danka Braun nie robi z nikogo superbohatera czy też „chodzącego zła”, bo przecież nie ma ludzi bez wad, a nawet w tym najgorszym znajdziemy chociaż jedną, malutką zaletę. Nie znajdziemy więc w „Nie zabijaj mnie, kochanie” czerni i bieli, tylko szarość, a w zasadzie różne jej odcienie, zależne od okoliczności i sytuacji, w jakiej dana osoba akurat się znajduje. Bardzo ciekawym zabiegiem jest pokazywanie co jakiś czas przemyśleń i refleksji zabójcy, dylematów, z jakimi się mierzy i czynników zmuszające go do określonego postępowania. Autorka – nie ujawniając osoby przestępcy – pozwala nam wejść w jego mózg i serce, poznać jego myśli, zamiary, rozterki, czasem trudne wybory.

Trzeba przyznać, że Danka Braun doskonale przemyślała fabułę. Nie ma tu żadnych niepotrzebnych działań, niepotrzebnych postaci – wszystko łączy się w spójną całość, każdy wątek znajduje swoje wytłumaczenie i logiczne zakończenie. A lekturze sprzyja prosty, pozbawiony niepotrzebnych opisów i ozdobników język – trafiający do każdego odbiorcy, sprawiający, że książkę czyta się szybko i z dużym zaciekawieniem. Na uwagę zasługują również dialogi – bardzo prawdziwe, naturalne, pozbawione sztuczności, takie „z życia wzięte”.

„Nie zabijaj mnie, kochanie” jest powieścią lekką, łatwą i przyjemną, doskonałą na słoneczne popołudnia i ciepłe, letnie wieczory. Myślę, że każdy, kto po nią sięgnie, zatraci się w tej romantycznej historii kryminalnej, będzie oczekiwał wyjaśnienia zagadki. I jeśli nie skusi się do zajrzenia wcześniej na ostatnie strony, zakończenie na pewno będzie dla niego zaskoczeniem. W takim razie „nie zabijaj tej historii, kochanie” i… daj się zaskoczyć Dance Braun.

Polecam!


[recenzja opublikowana również na moim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1269
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: