Dodany: 06.08.2015 09:42|Autor: majkanew

Antoine – najlepszy przyjaciel kobiety


Zapomniany przez rodaków, a będący swego czasu jedną z najsławniejszych osób na świecie, Antek z Sieradza zyskał drugie życie dzięki temu, że Marta Orzeszyna w czasie pobytu we Francji przypadkiem dowiedziała się o Polaku, który czesał cały świat. Zainteresowana tematem drążyła, szukała, podróżowała i gromadziła materiały, a efektem jej pracy jest niesamowita biografia "króla fryzjerów, fryzjera królów".

Jako dzieciak Antek był jak każdy chłopak w jego wieku – może tylko nieco bardziej wrażliwy i troszkę zdolniejszy niż inni. Z rodziną nie czuł specjalnej więzi, jedynie relację z matką pielęgnował, po wyjeździe do Paryża chyba też nieco ją idealizował. Ale to ona właśnie zaszczepiła w nim tę pewność siebie, która utorowała mu potem drogę do sukcesu. Antek – Antoni – Antoine stał się najjaśniejszą gwiazdą belle époque, a i potem jeszcze długo roztaczał blask. By finalnie pogrążyć się w zupełnej ciemności.

Zaczynał jako pomocnik w zakładzie wuja, po przyjeździe do stolicy Francji terminował w salonie pana Decoux, dzięki swojemu talentowi i pracy nie tylko otworzył własny lokal, ale i uczynił go najbardziej nowoczesnym – jak dziś byśmy powiedzieli – studiem piękności (wszystkie urządzała Sara Lipska) w mieście świateł, a potem na całym świecie. Antoine dbał nie tylko o ciało (fryzura, kosmetyki, kapelusze, peruki), ale i o duszę – w jego zakładach wisiały obrazy znajomych malarzy (m.in. Modi, Kisling, Soutine) i stały rzeźby. Można było również posilić się w bufecie. O jego pozycji kreatora mody niech powiedzą same nazwiska osobistości, które zabiegały o wizytę u niego: Sarah Bernhardt, Cecile Sorel, Bette Davis, B. Bardot, P. Negri, G. Rogers, E. Piaf, G. Dalí, Kiki de Montparnasse, E. Roosvelt czy Wallis Simpson.

Uparty, pewny siebie i swojego talentu, przyjaciel artystów, miłośnik sztuki – uwielbiał kobiety, podziwiał (ale przede wszystkim tworzył) ich urodę. Śmiało można postawić tezę, że współczesne fryzjerstwo to wynalazek Antoine'a – dziś wszyscy czerpią z jego pomysłów, innowacyjnych rozwiązań.

Autorka nie tylko przedstawiła niesamowitą, chwytliwą historię biednego chłopaka, który dzięki swojemu talentowi, odwadze i ciężkiej pracy trafił na sam szczyt, ale także pokazała wszystkie cienie kryjące się za Antoine'em. Przede wszystkim nieszczęście wynikające ze strachu przed ujawnieniem wstydliwych sekretów, lęk przed bólem, potrzebę ciągłej kreacji, gry aktorskiej, niemożność bycia sobą, swobodnego życia. Miał dwa czułe punkty – homoseksualizm i obsesję śmierci.

Marta Orzeszyna zwraca też uwagę na żonę Antoniego - Marie-Berth, kobietę, która niewątpliwie była najmocniejszym filarem jego kariery. Zawsze w cieniu, nieszczęśliwie – bo bez wzajemności – zakochana, niespełniona jako matka (ich dziecko żyło zaledwie miesiąc), a i ostatnie pożegnanie przez męża pozostawia niesmak.

Wspomnieć też należy o dalszym (?) planie: tło stanowią wspaniały Paryż, wielki świat. Wędrujemy za Antoine'em po Europie i Stanach, ale to miasto świateł gra tu rolę najdonioślejszą. Autorka wprost przenosi nas w atmosferę tamtych lat, tamtego miejsca. W niezwykły sposób buduje scenerię dla swoich opowieści, zwraca uwagę na te detale, które nadają charakter, pogłębiają i charakteryzują daną kwestię. Poza biografią ciekawej osoby, historią spektakularnej kariery tematami tej książki są "rewolucja" obyczajowa, "ewolucja" kobiety – stopniowe wyswobadzanie się z ciasnych ram konwenansów, tradycji, oczekiwań. Można zadawać sobie pytanie, ile jeszcze trwałaby czasu, gdyby Antoine nie podał paniom pomocnej ręki.

Autorka stawia go tam, gdzie jego miejsce: obok (a nie: za) Coco Chanel, H. Rubinstein czy F. Schuellera (frima L'Oréal). To Antoine bowiem wyznaczał standardy w modzie. Wątpię, czy ktokolwiek zrobił więcej dla podkreślenia urody kobiecej: higiena, czesanie czystych włosów, krótkie fryzury, kremy, lakiery do paznokci, samoopalacz itp. – to wszystko (i jeszcze więcej!) wprowadził on.

Znakomicie napisana biografia, która wciąga w historię bohatera. Marta Orzeszyna pisze z dużą swobodą i wyczuciem, przyjemny styl gawędziarki łączy z wiedzą oraz dokumentacją fotograficzną, dając czytelnikowi maksimum zadowolenia z lektury. Tyle emocji kryje się w tej opowieści – podziw, zaskoczenie, radość, ale i smutek, bunt. Ale najważniejsze w książkach tego gatunku jest miejsce dla odbiorcy, a tu autorka przygotowała każdemu czytelnikowi dyskretny kącik, z którego może on podpatrywać bohatera, poznawać również jego wnętrze i formułować własne wnioski na jego temat.

"Antoine" to spotkanie z niezwykłym człowiekiem, ciekawymi czasami i wspaniałą literaturą, życzę go każdemu!


[recenzję opublikowałam na moim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1124
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: