Dodany: 02.11.2009 23:58|Autor: koczowniczka

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Dzieciństwo w pasiakach
Bartnikowski Bogdan

4 osoby polecają ten tekst.

"Ludzie, rany boskie, to Auschwitz!"*


Święto Zmarłych. Byłam, oczywiście, na cmentarzu. Przechadzałam się alejkami, zapalałam znicze. Niewątpliwie najsmutniejszą częścią cmentarza jest teren, gdzie stoją pomniki malutkie jak poduszeczki. Pisze na nich: "Bóg tak chciał", "Powiększyła grono aniołków" i inne podobne mądrości.

Śmierć dziecka to najbardziej niezrozumiała i okrutna rzecz na świecie. Trudno uwierzyć, że istnieli - i nadal istnieją - ludzie, którzy dążyli do uśmiercania dzieci, do powiększania tego grona aniołków.

Jeśli zdecydujecie się sięgnąć po książkę Bartnickiego, to wiedzcie, że zaludniają ją małe figurki, którym odebrano prawo do życia. Niektórym udało się przeżyć. Na pewno na zdjęciach widzieliście, jak wyglądali ci, którzy ocaleli. Może dziwiliście się: "Jak ktoś tak chudy i wyniszczony może żyć?"

Jeżeli zechcecie przeczytać "Dzieciństwo w pasiakach", wiedzcie, że znajdziecie tam wszystko to, co najgorsze: ból, głód, śmierć.

"Patrzę. Esesman wyjął z naczynia strzykawkę, wraca do Baśki. Co on robi? Zastrzyk! Taką wielką igłą? Maca Baśkę po lewej piersi, wbija igłę! szybko, głęboko, tak głęboko, że od samego patrzenia robi mi się słabo. Dziewczyna drgnęła, otworzyła na chwilę oczy, oddycha szybko, coraz szybciej. Podnoszą ją. Co? Kładą na stos pod ścianą. Dlaczego?!
- Następna - mówi ten od selekcji.
A co z Baśką?! Rusza się... o! Piersi jej uniosły się, opadły, jeszcze, jeszcze, jeszcze, jak mocno, jak szybko! Oczy wytrzeszczone, okropne..." **

Ale znajdziecie także dowody poświęcenia, przyjaźni. Wiedzcie, że ta krótka książka niesłychanie wzrusza.

Dzieci w Auschwitz. Kilkunastoletnie i całkiem malutkie. Dzieci aktywne, żywotne, biegające po obozie i wtykające nos we wszystkie kąty, dzieci - króliki, wybrane do eksperymentów medycznych, i dzieci takie jak Nel, niereagujące już na otoczenie, poruszające się jak roboty, niedbające nawet o jedzenie.

Zamiast zabawek - pluskwy, wszy.

Zamiast przyjemności - głód skręcający trzewia.

A zamiast rodziców - doktor Mengele, który przypominał naiwnym dzieciom ojca.

"Jak ten drań przychodzi na dziecięcy blok, to tylko po to, aby sobie wybrać nową grupę królików. Zabija te dzieciaki, oślepia, a one lecą do niego jak do ojca. Co ten drań ma w sobie, że tak dzieci go lubią, skurczybyka..." *** - mówi blokowy.

Książka zaczyna się opisem koszmarnej podróży, kiedy to narrator nie rozumie jeszcze grozy sytuacji, nie wie, co to jest ten Auschwitz, co to za dymy...

"Za okienkiem przesuwają się szeregi lamp na niskich słupach, a daleko, zza kępy drzew, z kwadratowych kominów bucha wysoki na parę metrów płomień. Och... wstrząsnął mną smród ohydny i nieznany.
- Gdzie my jesteśmy? - pytam. - I co to tak śmierdzi?
Kolejarz nie odpowiedział. Postawił mnie na podłodze wagonu mocno, aż zabolało"****.

A potem jest już opis walki o przetrwanie.

Ile już czytałam książek o obozach? Każda z nich straszna. Książki te zazwyczaj ze szczegółami opisują "posiłki", robactwo, okrucieństwo, wydawałoby się, że wobec mnóstwa szczegółów prostą rzeczą będzie wyobrazić sobie ten obozowy świat - a jednak nie, nie da się, wyobraźnia zawodzi. Gdy po raz pierwszy oglądałam zdjęcia ocalonych, myślałam, że to fotomontaż, że to niemożliwe, by tak mało ważyć, mieć takie oczy, takie ciała.

Książka napisana językiem dziecka, bez silenia się na oryginalność, bez filozofowania. Autor przebywał w obozie, opowiedział więc o tym, co widział, czego doświadczył. I o czym wtedy marzył:

"Gdzieś są sklepy, gdzieś ludzie jedzą. Gdzieś jest chleb, dużo chleba, i ziemniaki, i brukiew, i wszystko. Jeść... Już nawet nie burczy w brzuchu, tylko ciągnie i piecze. A do wieczora daleko. Usiądziemy wtedy kołem na pryczy, wlepimy oczy w cegiełkę chleba, którą nóż, wręczony godnemu zaufania koledze, podzieli na najrówniejsze części. A potem jeden z nas odwróci się, a inny będzie wskazywał palcem kromki. Komu ta? Komu ta? Komu ta? Komu ta..." *****

Tę krótką książkę czytałam cały miesiąc. Pomalutku, kawałeczkami. Inaczej się nie da. Nie dlatego, że jest słaba, o nie. Tylko ta tematyka...

Może ktoś z Was zechce przeczytać?



---
* Bartnikowski Bogdan, "Dzieciństwo w pasiakach", Nasza Księgarnia, 1989, str. 7
** tamże, str. 91
*** tamże, str. 74
**** tamże, str. 10
***** tamże, str. 23


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 9672
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 5
Użytkownik: lirael 05.11.2009 19:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Święto Zmarłych. Byłam, o... | koczowniczka
Przeczytałam tę książkę w wieku piętnastu lat, byłam nią wstrząśnięta i długo nie mogłam sobie znaleźć miejsca.
Szkoda, że niewiele osób o niej wie i pamięta.
Dziękuję Ci za przypomnienie.
Użytkownik: koczowniczka 08.11.2009 08:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Przeczytałam tę książkę w... | lirael
"Dzieciństwo w pasiakach" to bardzo dobra książka, dobrze napisana, niewiarygodnie wzruszająca, ja też długo nie mogłam się po niej uspokoić. Gdy po przeczytaniu jej zajrzałam do ocen innych, zdziwiło mnie i zasmuciło, że tak niewiele osób ją zna.
Dziękuję za miłe słowa.

Użytkownik: misiabela 16.04.2011 14:17 napisał(a):
Odpowiedź na: "Dzieciństwo w pasiakach"... | koczowniczka
Właśnie przeczytałam ponownie, powtórnie po wielu, wielu latach. I jestem tak samo wstrząśnięta.
I też się dziwię, że ta książka ma tak mało ocen - zaledwie 60, podczas gdy np. "Chłopiec w pasiastej piżamie" już ponad dziesięć razy więcej. A przecież Bartnikowski opisuje swoje własne przeżycia, nie jest to - tak jak w przypadku "Chłopca" fikcja literacka. Chciałoby się powiedzieć: cudze chwalicie, a swego nie znacie...
Użytkownik: margines 14.03.2010 15:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Święto Zmarłych. Byłam, o... | koczowniczka
Książkę...aż WSTYD przyznać - połknąłem, pochłonąłem jej treść!
Niczym właśnie takie BEZBRONNE, do szczętu wychudzone, wygłodniale dziecko, które nie czuje już normalnego ssania w żołądku, a "po prostu" skręt kiszek, pieczenie...
Poczułem się wręcz nieprzyzwoicie, że skończenie lektury "Dzieciństwa w pasiakach" nadeszło tak szybko, jak przełknięcie chleba.

"Eee, panie, dzieci by brali" *1
Tak, właśnie dzieci.
I dzieci są tu może nie jedynymi, ale głównymi bohaterami tej książki.
Książki może cienkiej, ale...jakże treściwej, jakże CIĘŻKIEJ do połknięcia.

Temat wojny, zsyłek, obozów - chociaż tylko w moich mizernych próbach wyobrażenia sobie klimatu, czasów, sytuacji - jest mi bliski odkąd tylko pamiętam; ale jeszcze bliższy po moim pobycie w Muzeum Powstania Warszawskiego, obejrzeniu gruzów murów, obwarowań, wysłuchaniu dziesiątek relacji, opowieści, obejrzeniu dłuższych i krótszych nagrań z ulic, domów, obozów, spod murów...

Aż człowiekowi ciśnie się na usta, z całej siły wyrywając się z piersi, wołanie "CZEMU!? Kto komu...?"

Niestety - "ludzie ludziom zgotowali ten los". *2

*1 Bartnikowski B., Dzieciństwo w pasiakach, s. 10
*2 Nałkowska Z., Medaliony
Użytkownik: koczowniczka 27.04.2010 20:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Książkę...aż WSTYD przyzn... | margines
Ależ ze mnie gapa, dopiero dzisiaj zauważyłam Twoją wypowiedź!
Słusznie zauważyłeś, że książka jest treściwa. W niej każda karteczka jest ważna i inna od poprzednich, a opowieść snuta przez dziecko porusza do głębi.
Przeczytałam już trochę książek obozowych i największe wrażenie wywarły na mnie opowiadania Borowskiego oraz te pisane z punktu widzenia dziecka, czyli właśnie "Dzieciństwo w pasiakach" i "Los utracony".
Marginesie, przeczytaj koniecznie "Los utracony", bo widzę, że nie masz tej książki w ocenach :-)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: