Dodany: 29.10.2009 19:46|Autor: Usagi

Książka: Pamiętnik narkomanki
Rosiek Barbara

1 osoba poleca ten tekst.

Młode lata na morfinie


Hmm, dosyć ciężko wyrazić mi opinię o tej książce. Z jednej strony była dosyć spokojna (brak opisów większego upadku człowieczeństwa), ale z drugiej strony, na stronie 178 (jeśli już jesteśmy przy stronach ;) wydawnictwo Kaw 1988 wyd. II), autorka sama pisze „nie opisuję kurewstwa, ostatecznego dna, systemu rozprowadzania, dystrybutorów, wystawiania dziewczyn, bo ciągle widzę szansę dla każdego narkomana”.

Owszem, jest to inne przedstawienie tematu, bardziej spokojne, a jednak dające w pewnym sensie odczuć czym jest uzależnienie od narkotyków. Być może bardziej odstraszy czytelnika od używek, być może nie. Prawdę mówiąc według mnie normalnemu człowiekowi nie potrzeba książek, żeby go odwieść od ćpania heroiny (przykładowo); np. ja nie muszę stoczyć się w narkotykowym uzależnieniu na samo dno, po to tylko, żeby odczuć jak to jest do dupy być na tym dnie. Nie wątpię jednak, że są ludzie, których ta czy inna książka uratowała przed ćpaniem, być może zaczynali wsiąkać w środowisko i po przeczytaniu książki udało im się w porę wycofać. Od dawna wiadomo, że narkotyki wyniszczają, uzależniają i robią z człowieka kogoś kim może pogardzać praktycznie każdy. Dlatego też czytając książkę chcę widzieć „kurewstwo”, wszystkie brudy, bo tak właśnie narkotyki upadlają człowieka. Czytając książkę chcę zwyczajnie „dostać w mordę” tym zakazanym, ale jakże przyciągającym światem. Chcę czytać i kręcić głową pytając sam siebie „jak tak można żyć”, „jak można tak kogoś potraktować”, „jak można zrobić to czy tamto” itd.

Mogę pokusić się o porównanie ze znaną książką "My, Dzieci z Dworca Zoo" (co chyba było do przewidzenia ;) Co w tej książce (tak naprawdę w życiu) robi osoba uzależniona od narkotyków, kiedy głód narkotykowy zaczyna dawać o sobie znać? Odpowiedź jest prosta – wszystko. Oszukuje, kradnie, prostytuuje się, sprzeda ostatnią koszulę, żeby zaspokoić swoją potrzebę. A w Polsce? Dostaje się towar od znajomych, a jak nie ma, to jedzie się na pole, zrywa makówki i robi „zupę”. Tak czytamy w książce. Nie jest to oczywiście minus samej książki, bo autorka mogłaby napisać, że napadała na ludzi i kupowała narkotyki, ale skoro jechała zrywać makówki na polu, bądź kupowała je od rolników po czym sama sobie produkowała narkotyk, to jest to dosyć nijakie, kiedy się o tym czyta. Znamy narkomanów, który robią różne cuda, żeby zdobyć narkotyki, a tu wystarczy pojechać za miasto. Były jednak inne czasy.
Pozbawienie jednak książki tych wszystkich „soczystszych” opisów, a zostawienie fragmentów o ciągłych pobytach w szpitalach psychiatrycznych miało taki efekt, że czytając wydawało mi się jakby główna bohaterka była bardziej chora w sensie psychicznym niż z powodu uzależnienia.

Ciekawą rzeczą były fragmenty z Markiem Kotańskim. Jak starał się walczyć o życie narkomana, jakie miał metody, moment zakładania Monaru. Nie ma tego może zbyt wiele, ale dla mnie był to ciekawy element, bez którego książka by trochę straciła.

Ogólnie "Pamiętnik Narkomanki" warto przeczytać. Nie jest to książka zła, ba, jest dobra. Napisana tylko trochę inaczej. Osób interesujących się tematem uzależnień nie trzeba pewnie przekonywać. Pozostałym natomiast polecałbym na początek jednak "My, Dzieci..." bo jest po prostu „soczystsza”.

Ps. Byłbym zapomniał :) Wątek z Filipem był taki nijaki. O Detlefie z "My, Dzieci..." wiedzieliśmy po prostu więcej. Tutaj Filip to pojawia się to znika, a my nie wiemy o nim praktycznie nic. Jedynie, że wciągnął autorkę w lepszy/gorszy świat.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1429
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: