Recenzuje: Iwona Banach


„Są takie dni w tygodniu, gdy nic się nie układa i jak na złość wypada wszystko z rąk”, jak śpiewała Urszula Sipińska; kto ich nie zna? Kto nigdy nie przeżył kilku katastrof, które pojawiały się jedna po drugiej, jakby coś je przywoływało, żeby tego akurat dnia dać człowiekowi porządnie w kość, a przecież to i tak był paskudny dzień...

No tak, paskudny dzień. Czy aby na pewno paskudny, czy tylko humor jakoś nam nie dopisywał i trochę za bardzo narzekaliśmy na „terakotę w sosie pomidorowym” i psa sąsiadów? Czy podejście do życia coś zmienia, czy to zaledwie reakcja lepsza lub gorsza na świat wokół nas?

Autor „Jak działa życie”, Andrew Matthews, napisał kilka światowych bestsellerów, jest znanym mówcą motywacyjnym, prowadzącym seminaria i wykłady na całym świecie, ale też, o czym można się przekonać dzięki omawianej publikacji, świetnie rysuje.

Sam pomysł przeczytania pozycji tego typu był dla mnie wyzwaniem, z zasady unikam książek wciskających mi podejrzaną duchowość rodem z kosmosu i dobre rady w stylu „you can do it”, działające na niektórych ludzi tak, że kulawy zaczyna tańczyć, a głuchy śpiewać i nie zwracając uwagi na to, co mówią inni, są przekonani, że idzie im świetnie. Bezkrytyczność w czystej postaci, tak czasami żenująca, że płakać się chce.

Nie, nie jest prawdą, że możemy zostać kim chcemy, bo istnieją ograniczenia niezależne od nas samych; nie jest prawdą, że możemy zostać milionerami, jeżeli tylko się do tego zabierzemy, to jedna wielka bzdura, zaś cudowna partnerka znaleziona według specyfikacji z poradnika prędzej okaże się seryjną morderczynią niż prawdziwą miłością. Tak jest i już. Głupich nie sieją, sami się rodzą, a żerują na nich wszyscy ci, którzy wciskają im kolejne książki na podobne tematy twierdząc, że można się z nich nauczyć życia. Nie znaczy to jednak, że nie mamy w ogóle wpływu na nasze życie. Mamy wielki wpływ. Choć nie, nauczyć się nie można, nie ma recepty na życie, a życie na receptę też nie istnieje.

A jednak muszę przyznać, że „Jak działa życie” nie jest takie złe. Jeśli pominąć wszelkie teorie na temat energii kosmicznej i innych ponadnaturalnych aspektów, daje kilka bardzo dobrych i prostych rad, które właściwie znamy, ale o których zapominamy. Podpowiada, że nic na silę, że „terakota w sosie pomidorowym” to nie koniec świata i nie ma co rozpaczać nad takim drobiazgiem, że jeżeli ty się uśmiechniesz, to i do ciebie się uśmiechną, a jeśli bardziej się postarasz – zauważysz, że nikt się nad tobą nie znęca, świat nie jest przeciw tobie, to, co akurat się stało to przypadek, można jakoś sobie z nim poradzić.

Autor pisze też trochę o podświadomości, o autosugestii, o jej wpływie na nas samych i na niektóre życiowe zdarzenia. Pokazuje, że nastawienie jest bardzo ważne i że warto żyć tu i teraz, a nie wtedy albo kiedyś, bo istnieje tylko teraźniejszość i nic więcej. I mamy tylko jedno życie, warto je wykorzystać.

Reasumując, to książka wydana bardzo ładnie, napisana ciekawie i przejrzyście, pięknie ilustrowana dowcipnymi rysunkami Matthewsa – i nie jest głupia. Jeżeli kogoś interesuje ten rodzaj publikacji, tylko czytać! Na pewno nie zaszkodzi, nie namiesza w głowie, a może odstresować, i trochę nawet pomóc ludziom zainteresowanym wewnętrzną motywacją, rozwojem osobistym i poszukujących skutecznych sposobów wpływania na swoje życie. Nie żebym była zachwycona tego typu wydawnictwami, ale z punktu widzenia tekstu, przekazu, wykonania jest to rzecz dobra i ciekawa; jeżeli już zabierać się do poprawiania sobie życia, to z pozycją taką jak ta.


Ocena recenzenta: 4/6



Autor: Andrew Matthews
Tytuł: Jak działa życie
Przekład: Michał Szczepański
Wydawnictwo: KE Liber
Liczba stron: 160