Louri nie zaprzestaje tworzenia swoich list, chociaż stwierdził, że jeśli "nie ma społecznego zapotrzebowania to można jej nie umieszczać". Nie wiemy, jak z zapotrzebowaniem społecznym, ale do nas trafił motyw przewodni tego zestawienia i dlatego po raz kolejny możecie zapoznać się z produkcją "made by Lourie". A teraz oddajemy już głos twórcy rankingu:
"W tym zestawieniu: »Najlepsze z najgrubszych, najgrubsze z najlepszych!« Poczynię takie wyznanie - lubię grube! Oczywiście, ponieważ to portal o literaturze, to chodzi o grube książki. Niektórzy boją się ich jak ognia, bo mają wizję wsiąknięcia i męczenia tomiszcza przez grube tygodnie, albo i miesiące. Poniższe powieści jednak mają to do siebie, że chociaż liczba stron oscyluje wokół 1000, to nie można się od nich niemal oderwać - czasem trzeba, by nie umrzeć z wyczerpania ;)"
1. Bakunowy faktor (Barth John) - książkę wziąłem z bibliotecznej półki jedynie dlatego, że w serii Nike tom pierwszy jest tak pękaty, że aż niemal sześcienny. Okazało się jednak, że kształt nie jest jedyną zaletą tej świetnej powieści, niezwykle ważnej dla kultury amerykańskiej. Fani księżniczki Pocahontas także znajdą tu coś dla siebie - ale lepiej, by byli pełnoletni ;)
2. To! (King Stephen (pseud. Bachman Richard)) - King potrafi w fascynujący sposób lać wodę - ta cegła byłaby głęboko niepełna, gdyby próbować robić jakieś skróty - mnóstwo akcji, głębokie zapętlenie fabuły. Emocje nie słabną ani na chwilę - grubość nie generuje dłużyzn.
3. Bracia Karamazow (Dostojewski Fiodor (Dostojewski Teodor)) - tę książkę z własnej nieprzymuszonej woli wziąłem do ręki w liceum i całkowicie wsiąkłem. Nie mam pojęcia, co mnie aż tak urzekło, ale chłonąłem treść jak gąbka - po prostu trafiła w tę właściwą strunę w duszy.
4. Ulisses (Joyce James) - ta z kolei słynna cegła do lekkich (nomen omen) lektur nie należy. Ale znalazłem na nią sposób - wystarczy mieć sesję w najbliższych planach, a okaże się, iż Joyce napisał najbardziej frapującą powieść, od której nie chce się odchodzić do prawdziwie ciężkich dzieł, jak np. Rachunek różniczkowy i całkowy: Tom 2 (Fichtenholz Grigorij) ;)
5. Lód (Dukaj Jacek) - przytoczę fragment własnej wypowiedzi z BNetki na temat rozmiaru: powieść ta MUSI mieć aż tak rozbuchaną formę, aby jak najczytelniej ukazać nam przewrotną, niedwuwartościową logikę, której teoretykiem przedstawia się Benedykt Gierosławski! Według jego wykładni, przeszłość nie istnieje w "lecie", ponieważ zapominamy szczegóły wydarzeń tym bardziej, im więcej są oddalone wstecz w czasie. Niestety, jak można dowiedzieć się także z nowoczesnych badań psychologii, mamy tendencję do odtwarzania biegu i detali zdarzeń, posiłkując się (także nieświadomie) wyobraźnią. To zaś oznacza, że odtwarzamy nieistniejącą przeszłość, tudzież nie potrafimy uchwycić obiektywnej historii. I właśnie aby nam to unaocznić tym dobitniej, Dukaj napisał opasłe tomiszcze, w którego toku bohater przywołuje często (bez szczegółów) zdarzenia nawet z początku książki. Ja zaś jestem pewien, że nie ma takiego czytelnika, który potrafiłby bezbłędnie przypomnieć sobie wszelakich drobiazgów z akcji toczącej się przez ponad 1000 stron!
6. Łaskawe (Littell Jonathan) - wstrząsająca powieść, napisana na kształt suity Bacha (więc także barokowy "nadmiar" treści), świetnie naśladuje tempem opisu tempo giusto każdego tańca - od rozwlekłej sarabandy, aż po nieustająco przyspieszający finał gigue.
7. Zgroza w Dunwich i inne przerażające opowieści (Lovecraft Howard Phillips) - tu zbiór słynnych opowiadań mistrza horroru - gdy pierwszy raz czytałem coś o Cthulu, byłem lekko zawiedziony. Ale okazało się, że groza, niesamowitość i sugestywność obrazów kreślonych przez Lovecrafta pozostały w głębi mnie i sprawiły, że do tak kunsztownie skonstruowanego świata warto wracać po jak najwięcej.
8. Peanatema (Stephenson Neal) - matematyczni mnisi, zagadka nieśmiertelności, nauki ścisłe w służbie odkrycia i porozumienia z obcymi - uczta dla wielbicieli soczystego SF, które jak wiadomo powinno rozciągać się na wieleset stron :)
9. Harry Potter i czara ognia (Murray Joanne (pseud.: Rowling J. K., Skamander Newt, Whisp Kennilworthy, Galbraith Robert)) - HP ma to do siebie, że można go łykać jak gęś kluski - i jedynie pozostaje żal, że tak szybko się kończy kolejny tom. Wcale się nie dziwię, że nagle okazuje się, iż dzieci chcą czytać, bo nawet tak grube tomiszcze oczy pochłaniają same, głodne kolejnych przygód.
10. Atlas zbuntowany (Rand Ayn (właśc. Rosenbaum Alissa)) - na koniec jedno z najważniejszych dla mnie dzieł (i wg Biblioteki Kongresu także dla Amerykanów). Monumentalny fabularyzowany manifest obiektywizmu, leseferyzmu, wolności i hymn na cześć indywidualizmu oraz geniuszu. Niektóre fragmenty przegadane istotnie, ale autorka chciała zwyczajnie jak krowie na rowie wyłożyć w jak najdobitniejszych przykładach idee swej filozofii. Naprawdę wciąga, pomimo ponad 1200 stron! (spróbujcie jak ja poczytać tę księgę, leżąc w wannie ;) )