Dodany: 22.05.2015 09:09|Autor: WiadomościOpiekun BiblioNETki

3 osoby polecają ten tekst.

Lista najbardziej przereklamowanych bestsellerów według Louriego


alchemikLouriOpiekun BiblioNETki podesłał kolejną listę, którą można określić jako zestawienie "antybestsellerów". Co prawda są to książki, które rozeszły się w ogromnych nakładach, ale treściowo nie prezentują zbyt wysokiego poziomu. Jestem ciekaw, czy zgodzicie się z wyborem kolegi z serwisu, bo ja w kilku przypadkach nie podzielam jego opinii.

1. Alchemik (Coelho Paulo) - król banału, o niebosiężnej liczbie ocen, napędzonej promocją i etykietką "filozofa" - cóż, raczej wiejskiego. Wałkowany na wszelkie strony, budzi wielkie emocje, bo dla większości czytelników "jak zachwyca, jak nie zachwyca"

2. Pięćdziesiąt twarzy Greya (James E. L. (właśc. Leonard Erika)) - dziwaczny grafomański pornos dla kucht i masochistów, apoteoza nudy i złego smaku, ma jednak swoich oddanych zwolenników, dla których jest objawieniem - cóż, pewnie za wiele książek w życiu nie przeczytali...

3. Zmierzch (Meyer Stephenie) - tu mamy nowe zjawisko - metrowampiryzm (na kształt "metroseksualizmu") - mdła, kiepska literacko i fabularnie biblia emo-dzieciaków, od której gorsze są tylko kolejne książki autorki.

4. Cierpienia młodego Wertera (Goethe Johann Wolfgang von (Goethe J. W.)) - wielu oburzy się, że kolejnym jest owo niewątpliwie wielkie dzieło literatury, które rzekomo wywołało "modę na samobójstwa", a o którym ja powtórzę - gdybym to ględzenie egotyka doczytał do końca, pewnie też bym samobója strzelił ;)

5. Kod Leonarda da Vinci (Brown Dan) - hit dzięki "kontrowersyjności" tematu i antykościelnym stereotypom i teoriom spiskowym, w istocie dzieło wtórne (np. wobec Święty Graal, święta krew (Baigent Michael, Leigh Richard, Lincoln Henry)), zawierające piramidalne naciągnięcia faktów z historii, językoznawstwa i teologii (nie powstydziłby się Däniken Erich von ) i zwyczajnie żerujące na tropieniu taniej sensacji - taki "Fakt" w postaci zbeletryzowanej.

6. Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną (Masłowska Dorota) - tu chyba występuje największy rozziew pomiędzy rzeczywistą jakością a wymową peanów promotorów autorki (niektórzy nawet sugerowali, że to sam Pilch Jerzy dzieło wysmarował, tylko nie chciał firmować swym nazwiskiem)

7. Zniszcz ten dziennik: Kreatywna destrukcja (Smith Keri) - pseudoksiążka, bez treści i właściwości, promowana z ogromną mocą - i dziwne, że ktokolwiek to kupił, bo (w odróżnieniu od książek z co najmniej kilkudziesięciu słowami na każdej stronie) łatwo zerknąć do środka i przekonać się, że atrakcyjność tego "dziennika" to humbug

8. Moja walka (Hitler Adolf) - to trochę innego rodzaju "bestseller" - przeraźliwie nudne wypociny przerażającego ludobójcy i megalomana, które pokazało, że książka potrafi być niebezpieczna w najgorszy z możliwych sposobów - a najbardziej szokujące, że literacko jest to po prostu syf, kiła i mogiła, lecz czytał to cały naród

9. Bajki robotów (Lem Stanisław) - choć bardzo cenię Lema, zaczynanie swej przygody z nim od tego zbioru opowiadań (a przynajmniej do niedawna była to proponowana lektura szkolna) jest pomyłką - ja jakimś cudem się nie zniechęciłem, chwyciłem za Solaris (Lem Stanisław) i wsiąkłem, ale te eksperymenty językowo-filozoficzne dobre są dla osób już mistrza polskiej SF lubiących.

10. Sezon burz (Sapkowski Andrzej) tu mogę się narazić wiernym wyznawcom ASa, ale ta książka jedzie jedynie na "opinii" cyklu o Wiedźminie - szerzej pisałem o tym tu: Ach, gdzież jest niegdysiejszy wiedźmin...

Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 42
Użytkownik: misiak297 22.05.2015 09:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Louri podesłał kolejną ... | WiadomościOpiekun BiblioNETki
Louri, bardzo ciekawa lista. Jestem przykładem na to, że zaczynanie przygody z Lemem od "Bajek robotów" (przerabialiśmy w szkole jako lekturę), może skutecznie tego pisarza obrzydzić. Do Lema mam uraz i nie zmieniły tego inne jego książki, które czytałem, tj. "Katar" i "Śledztwo".

"Wojnę polsko-ruską" czytałem bez żadnych uprzedzeń ani oczekiwań. I stwierdzam, że jest to świetna rzecz. Konsekwentna w stylistyce, poprowadzona z pazurem, kawał ciekawej prozy. Masłowską lubię również jako piosenkarkę, dla mnie to jest "literatura śpiewem".

Pamiętam ten boom na Paulo Coelho. I "przymusowy" zachwyt. Cóż, odstawałem już wtedy. Jedyną jego książką, jaka mi się nawet podobała, była "Weronika postanawia umrzeć". Dałem chyba 4.

Ale z tym "Werterem" to mi się naraziłeś:)
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 22.05.2015 10:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Louri, bardzo ciekawa lis... | misiak297
Ależ miałem świadomość, że się narażę i że ta lista bronić się będzie w dużej części założeniem subiektywności :)

Zdaje mi się, że ogólnie SF to nie Twoja bajka, więc co najwyżej jakaś "filozoficzność" Lema by do Ciebie mogła przemówić - więc poleciłbym Dialogi (Lem Stanisław) albo Solaris (Lem Stanisław) (hollywoodzki watek romansu jest raczej poboczny w książce).

No a Werter - napisałem przecież "niewątpliwie wielkie dzieło literatury" :) po prostu dla mnie jest beznadziejne.
Użytkownik: imarba 22.05.2015 18:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Louri, bardzo ciekawa lis... | misiak297
Był moment, kiedy kochałam Coelho, trwało to krótko, ale jednak nie mogę się tego wypierać. Nie to, że teraz mnie odrzuca, ale chyba z niego wyrosłam. Masłowską lubię. Jest inna, i bardzo konsekwentna językowo, a to mnie fascynuje. Lema też lubię, choć jawi mi się jako zdecydowanie trudny, co do Wertera to jednak dla mnie zbyt "romantyczny" taki "rozmemłany" :(
Użytkownik: benten 22.05.2015 09:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Louri podesłał kolejną ... | WiadomościOpiekun BiblioNETki
Ach, widać nawet wtedy ten popularny dzisiaj "target" działa. Ja, 15-letnia czytelniczka Cierpienia młodego Wertera (Goethe Johann Wolfgang von (Goethe J. W.)) przeżywałam te szczęśliwe chwile. I jak on mnie rozumiał z tą huśtawką nastrojów i przesadnie wydumanymi opisami emocji. Nie czytałam od tamtej pory, bo nie chcę sobie psuć wrażeń, ale Cierpienia to zdecydowanie "Zmierzch" mojego pokolenia. Obok Dzieci z Dworca Zoo i Pamiętnika Narkomanki. "Zmierzchu" do tej pory nie widziałam i nie czytałam.

[Admini, nadal nie podświetlają mi się przeczytane tytuły w tym wątku. Czy to normalne?]
Użytkownik: wwwojtusOpiekun BiblioNETki 22.05.2015 10:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Ach, widać nawet wtedy te... | benten
Książki się nie podświetlają, bo są włożone jako htmlowe linki.
Użytkownik: wwwojtusOpiekun BiblioNETki 22.05.2015 10:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Louri podesłał kolejną ... | WiadomościOpiekun BiblioNETki
Ciężko się zgodzić z tym, że "Bajki robotów", czy "Cierpienia młodego Wertera" "treściowo nie reprezentują sobą zbyt wysokiego poziomu". Rozumiem, że mogą się nie podobać przez swój styl, czy tematykę, ale uznać je za książki niskich lotów? I to tylko dlatego, że ktoś uznał "Bajki" za utwory dla dzieci? No nie pasuje mi to nic a nic.

A ten dziennik Keri Smith to przecież nie jest książka w sensie literackim... Jak tu w ogóle mówić o treści, skoro to jest zbiór zadań/kolorowanek?
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 22.05.2015 10:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Ciężko się zgodzić z tym,... | wwwojtusOpiekun BiblioNETki
Ależ ja nie napisałem, że "nie reprezentują zbyt wysokiego poziomu"! :o

Powtórzę do "Bajek robotów": "eksperymenty językowo-filozoficzne dobre są dla osób już mistrza polskiej SF lubiących" - to znaczy, że uważam, iż są słabym pomysłem na sztandarowe dzieło, mające zachęcać do Lema już od maleńkości. To trochę tak, jakby do U. Eco zachęcać Teoria semiotyki (Eco Umberto) (niewątpliwie może to być wspaniałe dzieło), zamiast genialnym czytadłem Imię róży (Eco Umberto) :]

O Werterze odpowiedziałem już Misiakowi.

Natomiast K. Smith - chodzi mi o dosłowne znaczenie bestsellera i nieprzystawanie "najlepszej sprzedawalności" do "najlepszej jakości" - tu raczej jest coincidentia oppositorum.
Użytkownik: wwwojtusOpiekun BiblioNETki 22.05.2015 10:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Ależ ja nie napisałem, że... | LouriOpiekun BiblioNETki
Wydaje mi się, że ten nieszczęsny dziennik w swojej klasie (czyli kolorowanek, czy zadaniówek) jest znacznie ponad średnią, więc moim zdaniem jakość idzie tu w parze ze sprzedawalnością. Oczywiście są lepsze książki tego rodzaju - Zróbmy sobie arcydziełko (Deuchars Marion), czy Typogryzmol (Bajtlik Jan), ale zdecydowana większość jest niewiele warta.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 22.05.2015 11:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Wydaje mi się, że ten nie... | wwwojtusOpiekun BiblioNETki
Z dwóch obecnie wydanych (trzecia już w zapowiedziach) za lepszą uważam To nie książka (Smith Keri) - tam już "coś" jest. Ale i Polacy zaczęli kopiować to, co niespodziewanie dało tyle kasy, np.: http://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,6494,Ksia​zka-pod-tytulem?gclid=CNbA4IyG1cUCFUIGcwoduJsAHw

Poza tym cena jest zupełnie od czapy...
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 22.05.2015 10:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Ciężko się zgodzić z tym,... | wwwojtusOpiekun BiblioNETki
Aha, już się zorientowałem: fragment "książki, które rozeszły się w ogromnych nakładach, ale treściowo nie prezentują zbyt wysokiego poziomu" nie pochodzi ode mnie, tylko od WiadomościOpiekun BiblioNETki :)
Użytkownik: wwwojtusOpiekun BiblioNETki 22.05.2015 10:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Aha, już się zorientowałe... | LouriOpiekun BiblioNETki
To zmienia postać rzeczy, choć i tak nie do końca spójna wydaje mi się ta lista, no ale nie mogę przeboleć umieszczenia Lema razem z Coelho. ;-)
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 22.05.2015 11:46 napisał(a):
Odpowiedź na: To zmienia postać rzeczy,... | wwwojtusOpiekun BiblioNETki
W takim razie traktuj zestawienie jak pullmana - w jednym przedziale zakonnica, w drugim punk, w trzecim prezes SKOK Wołomin ;)
Użytkownik: ketyow 22.05.2015 13:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Ciężko się zgodzić z tym,... | wwwojtusOpiekun BiblioNETki
Czytałem Bajki robotów [1964] (Lem Stanisław) jako dziecko i podobały mi się bardzo. Nie jest to rzecz łatwa w bardzo młodym wieku, ale na pewno nie jest to literatura niskich lotów. Jakbym miał umieszczać na tej liście Lema to byłaby to prędzej Wizja lokalna (Lem Stanisław) - jeden wielki słowotwórczy bezsensowny bełkot :P
Użytkownik: reniferze 22.05.2015 10:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Louri podesłał kolejną ... | WiadomościOpiekun BiblioNETki
Jak to bywa, z częścią się zgadzam, a z częścią nie ;).

Mimo przeżywania w młodości głębokiego weltschmerzu, "Cierpienia..." absolutnie mi nie podeszły - cierpiał przy tej książce raczej czytelnik, niż Werter :P.

Za to "Zmierzch" i "Kod Leonarda..." były nader ciekawe, choć z różnych powodów. Książka o metrowampirach jest tak doskonale dopasowana do nastoletnich, dziewczęcych umysłów, że prawie cofnęłam się w czasie. Za to religijne berybojki są po prostu świetnym czytadłem, pod warunkiem, że nie oczekuje się od nich wiarygodności.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 22.05.2015 11:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Jak to bywa, z częścią si... | reniferze
No ja wziąłem "Zmierzch" do ręki, bo liczyłem na książkę przybliżającą mi obraz współczesnych amerykańskich nastolatków - coś jak fabularny (i nie komediowy) Jeremi: Tom 1 (Scott Jerry, Borgman Jim) albo współczesny Buszujący w zbożu (Salinger Jerome David) , a dostałem czytelniczych mdłości :/

A KLdV znalazł się tu właśnie głównie za próby sprzedawania jako dzieło "demaskatorskie" - zaś poraża niekompetencją autora.
Użytkownik: reniferze 22.05.2015 13:32 napisał(a):
Odpowiedź na: No ja wziąłem "Zmierzch" ... | LouriOpiekun BiblioNETki
Ano, dorabianie ideologii do "Kodu..." mija się dla mnie z celem, bo to po prostu rozrywka, nic głębszego. Z takim zarzutem się zgadzam :).
Użytkownik: Ezoteryczny77 22.05.2015 10:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Louri podesłał kolejną ... | WiadomościOpiekun BiblioNETki
Proponuję Jodi Picoult Bez mojej zgody. To jest dopiero dziadostwo.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 22.05.2015 11:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Proponuję Jodi Picoult B... | Ezoteryczny77
A była/jest kreowana na bestseller/arcydzieło?
Użytkownik: Ezoteryczny77 23.05.2015 11:46 napisał(a):
Odpowiedź na: A była/jest kreowana na b... | LouriOpiekun BiblioNETki
tak niestety jest bestsellerem. https://www.facebook.com/Jodi.Picoult.i.jej.ksiazk​i
Porównał bym jej twórczość do telewizyjnych filmów z cyklu "na faktach autentycznych" lub "prawdziwe historie". Jej ckliwy,łopatologiczny,tandetny styl pisania jest okropny
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 23.05.2015 21:35 napisał(a):
Odpowiedź na: tak niestety jest bestsel... | Ezoteryczny77
Noo, ja co prawda nie czytałem, ale przy niemal 2,5tys. ocen średnia powyżej 5 na BNetce daje do myślenia coś wręcz przeciwnego! Hmm :/ widzę że temat książki z cyklu "jak się nie wzruszysz to jesteś świnią", ale może aż tak źle nie jest? Wielu BNetkowiczów, których zdanie cenię i szanuję, oceniło ją na co najmniej dobrze... może akurat Tobie nadepnęła na czytelniczy odcisk, jak mi "Werter" Goethego?
Użytkownik: Nausicaa 22.05.2015 11:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Louri podesłał kolejną ... | WiadomościOpiekun BiblioNETki
Ha ha ha, świetne podsumowanie :D A co do Bajek robotów, dla dzieci lepsza jest Cyberiada!
Użytkownik: Checkpoint 22.05.2015 11:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Louri podesłał kolejną ... | WiadomościOpiekun BiblioNETki
"Bajki robotów" zgadzam sie. Czytalam te pozycje jako lekture i nie jestem pewna czy doczytalam do ostatniej strony ale jestem pewna, ze podczas czytania tak mnie meczyla, ze jej po prostu nie rozumialam, mysli uciekaly gzdzies... gdzies daleko, byle jak najdalej od tej ksiazki. Nie siegnelam juz po zadne ksiazki Lema. Tej pozycji nie ocenilam na biblionetce.

Probowalam rowniez "Moja walka" z czystej ciekawosci. Chcialam zrozumiec cale to szalenstwo. Ale nie zrozumialam. Nie skonczylam jej. Meczaca byla.

Nie posiadam polskich znakow.
Użytkownik: Pok 22.05.2015 14:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Louri podesłał kolejną ... | WiadomościOpiekun BiblioNETki
Ja też muszę się wstawić za biednym Werterem, choć jak najbardziej rozumiem, że komuś książka może nie podejść. Kiedy czytałem "Cierpienia..." w liceum miałem wrażenie, że zrozumiałem wszystko, co Goethe chciał nam przekazać. Trudno w literaturze o drugi tak wspaniały opis osoby opętanej całkowicie irracjonalną i nieszczęśliwą miłością, taką, która pożera duszę i nie pozwala ani na moment przestać myśleć o obiekcie westchnień. Aby zrozumieć to niewątpliwe dzieło wymagane jest jednak odpowiednie nastawienie. Chyba trzeba mieć za sobą też przynajmniej część przeżyć (stanów emocjonalnych), jakich doświadczał Werter.

Podobnie jak użytkowniczka benten obawiam się trochę drugiego podejścia do lektury. Za drugim razem mógłbym już tak dobrze się w nią nie wczuć ;)
Użytkownik: misiak297 22.05.2015 14:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja też muszę się wstawić ... | Pok
O to, to, to, to, to! Mogę się podpisać pod każdym Twoim słowem. Tylko ja z ciekawością podszedłbym drugi raz do lektury.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 22.05.2015 14:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja też muszę się wstawić ... | Pok
"nie pozwala ani na moment przestać myśleć o obiekcie westchnień"
a w moim odczytaniu Werter ani na moment nie mógł przestać myśleć o swoim ego! Nie do końca rozumiem, czym też ma być owo "odpowiednie nastawienie" oraz "część przeżyć", ale wydaje mi się, że za słabo się znamy, byś mógł stwierdzić o mnie, że brakuje mi jakiegoś rodzaju nastawienia bądź przeżyć? Cóż, może nie odbiegam od przeciętności, ale zapewniam Cię, że zarówno uniesienia jak i cierpienia miłości są mi dobrze znane, natomiast tym się różnię od Wertera, że nie próbowałem stawiać swoich pragnień wobec ukochanej osoby ponad jej wolną wolą...
Użytkownik: misiak297 22.05.2015 14:33 napisał(a):
Odpowiedź na: "nie pozwala ani na momen... | LouriOpiekun BiblioNETki
Louri, myślę, że Pokowi chodziło o to, że Werter generalnie z pokolenia na pokolenie uczniów cieszy się złą sławą. Wyobrażam sobie, że wiele czytelników przystępuje do lektury tej książki z nastawieniem, że to będą głupoty i nudziarstwo. Zresztą myślę, że takie nastawienie dotyczy większości lektur.
Użytkownik: Pok 22.05.2015 19:11 napisał(a):
Odpowiedź na: "nie pozwala ani na momen... | LouriOpiekun BiblioNETki
Nawet przez myśl mi nie przeszło, że tak to odbierzesz. Bynajmniej nie miałem zamiaru Ci czegoś umniejszać. Miałem na myśli wyłącznie punkt widzenia. Zdarzają się co prawda i tacy, którzy nigdy nie przeżyli szalonej miłości (nawet urojonej), ale nie wpisywałem Ciebie z góry na tę listę.

Chodziło mi o to, że nie każdy potrafi postawić się w roli Wertera. Była u mnie w pracy raz dyskusja o samobójstwach z miłości. Niektórzy nie potrafią np. zrozumieć, że można się zabić z miłości do kogoś i uważają takie osoby po prostu za głupców. Ja na przykład, choć chyba nigdy bym się z miłości nie zabił, potrafię ich zrozumieć.

Ja uważam Wertera za postać tragiczną, obłąkaną z powodu miłości. Werter nic nie może poradzić na chęć zaspokojenia własnego ego. Mógłby próbować uciec, ale to jest silniejsze od niego. Nieważne jakby postąpił i tak byłby skazany na klęskę. Oczywiście, mógłby odjechać gdzieś hen daleko i po pewnym czasie by mu przeszło. Ale tak mógłby zrobić tylko w wypadku gdyby postępował racjonalnie. A on zatracił zdolność myślenia tymi kategoriami.
Użytkownik: misiak297 22.05.2015 20:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Nawet przez myśl mi nie p... | Pok
Z tego co pamiętam, Werter próbował wyjechać i nie przeszło...
Użytkownik: Pok 22.05.2015 22:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Z tego co pamiętam, Werte... | misiak297
Książkę czytałem z 10 lat temu, więc nie pamiętam szczegółów ;)
Coś mi się kojarzy, że pracował gdzieś daleko przy jakieś nudnej papierkowej robocie, ale w końcu wrócił.
Użytkownik: Pok 22.05.2015 22:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Z tego co pamiętam, Werte... | misiak297
Ale właściwie to miałem na myśli taki dłuższy okres czasu. Trudno żeby nawet Werter był wciąż opętany miłością po 5-10 latach. Nie pamiętam ile w książce trwała jego rozłąka.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 23.05.2015 22:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Nawet przez myśl mi nie p... | Pok
Ok, dzięki za to wyjaśnienie :) Myślę, że trochę niezręcznie napisałeś, poczułem się wywołany do tablicy jako ten, co nie docenia, bo nie rozumie, a nie rozumie bo nie ma nastawienia i przeżyć...

Rozumiem bardzo dobrze, że można nie chcieć żyć w pewnych przypadkach zawodów miłosnych, jednak nadal będę obstawał przy swoim zdaniu, że tak naprawdę Werter myślał tylko i wyłącznie o sobie i nie była to miłość. Co prawda mam pewne swoje ujęcie definicji "miłości" jako związku dwojga doskonałych egoistów, którzy pragną "egoistycznie", aby ta druga strona brała tylko i wyłącznie od nich to, co im dają - wówczas dążąc do zaspokojenia swego egoizmu, wspólnie stają się doskonale altruistyczni i miłość znajduje swe spełnienie ;) Nawet coś podobnego napisałeś w zdaniu "Werter nic nie może poradzić na chęć zaspokojenia własnego ego".

Ale co do próby ucieczki, aby miłość przeszła, to uważam - więcej, wiem! - że daleko nie w każdym przypadku to zadziała. Kiedyś nawet zapisałem sobie o tym pewne myśli (może dla użycia w jakimś opowiadaniu):

"Kłamstwem, niepełną prawdą jest mówić, że czas leczy rany. Czas jedynie zasklepia to, co może wybuchnąć jadem gangreny. Im głębsza rana, tym trudniej oczyścić ją, sprawić, że rzeczywiście to, co sprawiło ból zostanie zapomniane, zabliźni się i pokryje strupami później z taką ulgą zrywanymi! Jeżeli cały jad ze mnie wycieknie, kiedy cała złość już wycieknie, wtedy wiem, że nie zostanie już nic, prócz mego łkania w środku, tu, wewnątrz mojego poranionego umysłu."

:]
Użytkownik: Pok 23.05.2015 22:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Ok, dzięki za to wyjaśnie... | LouriOpiekun BiblioNETki
Czasem niełatwo jest wyrazić słowami, co dokładnie ma się na myśli (zbyt łatwo dokonuje się skrótów myślowych). Wpływ na mój odbiór "Cierpień..." miał na pewno fakt, że akurat czytając rozterki Wertera sam, o ile dobrze pamiętam, przeżywałem coś w tym rodzaju, choć oczywiście na znacznie mniejszą skalę niż jest to opisane w książce.
Pisząc o nastawieniu i niefortunnej "części przeżyć" też to miałem właśnie na myśli. Wydaje mi się, że to nie jest książka, którą da się poprawnie odebrać na sposób racjonalny (dlatego mam obawy, że dzisiaj zupełnie by mną nie wstrząsnęła, a w liceum byłem autentycznie poruszony po lekturze). I jak najbardziej rozumiem, że komuś się może nie spodobać (dla zasady i tak jednak będę bronił Wertera ;)

Co ciekawe "Dziady IV", podobne tematycznie i przez wielu oceniane jako lepsze, mi zupełnie nie podeszły. Uznałem je za marną kalkę "Cierpień...". Niektóre książki odbiera się do bólu subiektywnie. Niekiedy mam sam sobie za złe, że nie potrafię docenić książki przez wielu wysoko ocenianej.

Czyli patrzysz na miłość podobnie jak Ayn Rand ;)

Z tą ucieczką od miłości to pewnie masz rację w przypadku, gdy nic nie zdoła rozbudzić nowej miłości. Wtedy ta stara nadal może żyć we wspomnieniach lub wskrzesić się pod najmniejszym impulsem (np. po ponownym ujrzeniu dawnego obiektu westchnień).

Obecnie czytam znakomitą powieść Saga rodu Forsyte'ów (Galsworthy John) i tam była taka myśl, że nawet wielka miłość przygaśnie z czasem i zrobi miejsce na nową, ale odrazy do drugiego człowieka nigdy nie da się zapomnieć.

A tak w ogóle, to z epoki romantyzmu niesamowicie podobał mi się Giaur (Byron George Gordon (Byron Jerzy)). Poemat czytałem po raz pierwszy z 4 lata temu chyba. Tu jednak, w przeciwieństwie do "Cierpień...", poruszył mnie głównie styl. Przekład Mickiewicza jest naprawdę piękny.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 23.05.2015 22:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Czasem niełatwo jest wyra... | Pok
Co do starej a nowej miłości - moim zdaniem sprawa może być dużo bardziej skomplikowana: można kochać (oczywiście nie w ten sam sposób) więcej niż jedną osobę naraz; dodatkowo - osoba kochana na zawsze pozostaje gdzieś w głębi nas, pozostawia niezacierający się ślad, który może wracać jedynie we wspomnieniach, ale może też niesłychanie utrudniać życie. To dlatego nieraz trudno nam słuchać piosenek, które budzą zbyt żywe i bolesne wspomnienia... Galsworthy'ego mam w planach, ale a propos tego to sam niedawno cytowałem Hemingwaya (bardzo prawdziwe zdanie w mej opinii): "Jedynie ci kochankowie mogą o sobie zapomnieć, którzy niedostatecznie się kochali, by się znienawidzić."

Eh, coś jest na rzeczy, że czytanie jako lektury szkolnej od razu nastawia sceptycznie i zabiera świeżość odbioru - narzucając tropy interpretacyjne :/
Użytkownik: D.Generat 22.05.2015 15:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Louri podesłał kolejną ... | WiadomościOpiekun BiblioNETki
Z większością pozycji zamieszczonych na liście Lourie'go zgadzam się w 100 %, ale... "Bajki robotów" to naprawdę świetna książka ukazująca literacki kunszt Lema (szczególnie jeżeli nie odrywamy tej części od całej "Cyberiady"). Chyba największym błędem polskiej edukacji było wrzucenie "Bajek..." do kanonu lektur, przez co wiele osób traktuje je jako pozycję "dla dzieci", a przecież to bzdura. Nie wszystkie książki Lema są doskonałe (np. "Astronauci", "Człowiek z Marsa"), nie wszystkie jest też w stanie przeczytać człowiek o przeciętnym ilorazie inteligencji ("Filozofia przypadku", "Summa Technologiae"), ale w tym wypadku trudno mi się z Lourim zgodzić. Akceptuję fakt, że komuś się "Bajki robotów" nie spodobały, ale umieszczanie ich w tej samej kategorii co "Zmierzch" i "50 twarzy Greya" można porównać z wrzuceniem szmaragdów w gnojówkę, bo mi się ich kolor nie podoba (żeby było jasne - nie chcę nikogo obrazić - chodziło mi tylko o obrazowość porównania)...
Użytkownik: ola_gehrke 22.05.2015 17:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Z większością pozycji zam... | D.Generat
Bajki robotów [1964] (Lem Stanisław) czytałam w dzieciństwie i pamiętam, że mi się podobały - a w każdym razie na pewno nie zniechęciły do Lema czy SF w ogóle, choc to nie jest mój ulubiony gatunek.

Co do Alchemik (Coelho Paulo) - czytałam, gdy byłam w wiekowym "targecie". Wtedy mi się podobało. Potem kiedyś wzięłam do ręki drugi raz. I zadałam sobie pytanie - co ja w tym widziałam...

Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 22.05.2015 18:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Z większością pozycji zam... | D.Generat
Eh, przecież napisałem o "Bajkach robotów": "te eksperymenty językowo-filozoficzne dobre są dla osób już mistrza polskiej SF lubiących" - właśnie o to chodziło, że bez sensu wmusza się to dzieciom! Nigdzie nie napisałem, że są one kiepskie :)
Użytkownik: jakozak 22.05.2015 18:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Eh, przecież napisałem o ... | LouriOpiekun BiblioNETki
Moja wnuczka - dziewczynka czytająca i myśląca, bardzo dobra uczennica, męczy się strasznie przy Bajkach robotów. Musi je czytać, bo to lektura, ale nie lubi.
Użytkownik: gosiaw 22.05.2015 18:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Z większością pozycji zam... | D.Generat
To może być pozycja dla dzieci. Dziecko nie dostrzeże tam wszystkich niuansów, ale to wcale nie szkodzi. Przynajmniej mojej córce - jej "Bajki robotów" bardzo się podobają. Ale na razie czytałam jej to ja, zobaczymy co powie jak niebawem będzie czytać sama jako lekturę. Sądzę jednak, że nadal będzie zadowolona.
Zaczęłam jej to czytać jak miała chyba 6 lat. Zainspirowana jednym z opowiadań narysowała mi elektrosmoka i elektrosmołę. :)

Mnie jednak czytane w szkole "Bajki..." zraziły do fantastyki na długo. Trend odwrócił za to "Powrót z gwiazd" i teraz bardzo chętnie i często sięgam po fantastykę. I wciskam dzieciom. ;)
Użytkownik: misiak297 22.05.2015 21:16 napisał(a):
Odpowiedź na: To może być pozycja dla d... | gosiaw
Zastanawiam się, czy to nie jest tak, że dziecko kiedy czyta coś dorosły (albo inaczej - jeśli jest to dorosła literatura) a priori reaguje entuzjazmem albo czymś na kształt entuzjazmu. Pamiętam, jak zachwycałem się czytaną na głos przez siostrę "Lalką", z której jako ośmiolatek niewiele rozumiałem. Pamiętam też, jak dziesięcioletnie dziecko, któremu czytałem "Mistrza i Małgorzatę" było uradowane. Tak jakoś mi te wspomnienia narzuciły się po Twoim komentarzu. Pewnie uogólniam, ale nie mam aż takiego doświadczenia. Jak myślisz, jak to jest?
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 23.05.2015 08:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Zastanawiam się, czy to n... | misiak297
Ja bym się zgodził co do obserwacji, ale nie wiem, czy co do tezy: sam pamiętam, jak uwielbiałem słuchać Podróże Guliwera (Swift Jonathan) czytane przez ojca, gdy miałem 4-5 lat, choć nic z tego nie rozumiałem prawie ;) Natomiast zdaje mi się, że najistotniejsze było właśnie to, że to rodzic coś robił dla mnie (no, już nie chcę tu dalej wchodzić w dywagacje, bo to żadna naukowa teoria). Moje dzieciaki też lubią, gdy się im czyta, widać jednak, że od treści ważniejszy bywa dla nich kontakt z rodzicem :)
Użytkownik: Kuba Grom 23.05.2015 22:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Z większością pozycji zam... | D.Generat
"Bajki..." są w dużej mierze nierozumiane. Bajkowy i językowy sztafaż czasem po prostu zasłania pierwotne sensy i trudno jest dostrzec czy ta historia miała coś przekazywać czy nie. Ładnie to widać na przykładzie bajki o smokach prawdopodobieństwa.
Użytkownik: Magda z TaniaKsiazka 25.05.2015 15:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Louri podesłał kolejną ... | WiadomościOpiekun BiblioNETki
Louri gratulacje za odwagę :)
Z większością się zgadzam, ale żeby Wertera umieszczać :D
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: