Louri podesłał kolejną listę, którą można określić jako zestawienie "antybestsellerów". Co prawda są to książki, które rozeszły się w ogromnych nakładach, ale treściowo nie prezentują zbyt wysokiego poziomu. Jestem ciekaw, czy zgodzicie się z wyborem kolegi z serwisu, bo ja w kilku przypadkach nie podzielam jego opinii.
1. Alchemik (Coelho Paulo) - król banału, o niebosiężnej liczbie ocen, napędzonej promocją i etykietką "filozofa" - cóż, raczej wiejskiego. Wałkowany na wszelkie strony, budzi wielkie emocje, bo dla większości czytelników "jak zachwyca, jak nie zachwyca"
2. Pięćdziesiąt twarzy Greya (James E. L. (właśc. Leonard Erika)) - dziwaczny grafomański pornos dla kucht i masochistów, apoteoza nudy i złego smaku, ma jednak swoich oddanych zwolenników, dla których jest objawieniem - cóż, pewnie za wiele książek w życiu nie przeczytali...
3. Zmierzch (Meyer Stephenie) - tu mamy nowe zjawisko - metrowampiryzm (na kształt "metroseksualizmu") - mdła, kiepska literacko i fabularnie biblia emo-dzieciaków, od której gorsze są tylko kolejne książki autorki.
4. Cierpienia młodego Wertera (Goethe Johann Wolfgang von (Goethe J. W.)) - wielu oburzy się, że kolejnym jest owo niewątpliwie wielkie dzieło literatury, które rzekomo wywołało "modę na samobójstwa", a o którym ja powtórzę - gdybym to ględzenie egotyka doczytał do końca, pewnie też bym samobója strzelił ;)
5. Kod Leonarda da Vinci (Brown Dan) - hit dzięki "kontrowersyjności" tematu i antykościelnym stereotypom i teoriom spiskowym, w istocie dzieło wtórne (np. wobec Święty Graal, święta krew (Baigent Michael, Leigh Richard, Lincoln Henry)), zawierające piramidalne naciągnięcia faktów z historii, językoznawstwa i teologii (nie powstydziłby się Däniken Erich von ) i zwyczajnie żerujące na tropieniu taniej sensacji - taki "Fakt" w postaci zbeletryzowanej.
6. Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną (Masłowska Dorota) - tu chyba występuje największy rozziew pomiędzy rzeczywistą jakością a wymową peanów promotorów autorki (niektórzy nawet sugerowali, że to sam Pilch Jerzy dzieło wysmarował, tylko nie chciał firmować swym nazwiskiem)
7. Zniszcz ten dziennik: Kreatywna destrukcja (Smith Keri) - pseudoksiążka, bez treści i właściwości, promowana z ogromną mocą - i dziwne, że ktokolwiek to kupił, bo (w odróżnieniu od książek z co najmniej kilkudziesięciu słowami na każdej stronie) łatwo zerknąć do środka i przekonać się, że atrakcyjność tego "dziennika" to humbug
8. Moja walka (Hitler Adolf) - to trochę innego rodzaju "bestseller" - przeraźliwie nudne wypociny przerażającego ludobójcy i megalomana, które pokazało, że książka potrafi być niebezpieczna w najgorszy z możliwych sposobów - a najbardziej szokujące, że literacko jest to po prostu syf, kiła i mogiła, lecz czytał to cały naród
9. Bajki robotów (Lem Stanisław) - choć bardzo cenię Lema, zaczynanie swej przygody z nim od tego zbioru opowiadań (a przynajmniej do niedawna była to proponowana lektura szkolna) jest pomyłką - ja jakimś cudem się nie zniechęciłem, chwyciłem za Solaris (Lem Stanisław) i wsiąkłem, ale te eksperymenty językowo-filozoficzne dobre są dla osób już mistrza polskiej SF lubiących.
10. Sezon burz (Sapkowski Andrzej) tu mogę się narazić wiernym wyznawcom ASa, ale ta książka jedzie jedynie na "opinii" cyklu o Wiedźminie - szerzej pisałem o tym tu: Ach, gdzież jest niegdysiejszy wiedźmin...