Nic nie jest czarno-białe
Zawsze mnie martwi i dziwi, że wydaje się u nas tak mało dobrych powieści dotyczących współczesności. Za to jest wiele ciekawych pozycji historyczno-biograficznych. Jedna z nich to "Wyznania poobijanego jeźdźca". Ta jest o tyle ciekawa, że napisana przez lewicowca z krwi i kości, w dodatku historyka. Wprawdzie jest on mediewistą, ale na warsztacie się zna i umie oddzielić fakty od przypuszczeń czy opinii. W zalewie prawicowej publicystyki – miła odmiana.
Dla mnie to ważna książka. Pokazująca, że nic nie jest obecnie i nie było w PRL-u czarno-białe. Gładko się w niej czyta refleksje i wspomnienia Modzelewskiego, znacznie gorzej dokumenty – czy to solidarnościowe, czy komunistyczne. Drętwota politycznego języka jednak razi.
Jak zwykle pozaznaczałam sobie mnóstwo fragmentów. Nie jestem w stanie wszystkich ich tu przytoczyć. Niektóre dotyczą czasów słusznie (?) minionych, np. mówią, dlaczego ludzie rezygnowali z działalności opozycyjnej i strajkowej w stanie wojennym: "Żaden naród nie składa się z samych bohaterów. Nasz – wbrew legendom i czytankom – też nie. No i bardzo dobrze. Życie wśród samych bohaterów – nie dość, że krótkie – byłoby całkiem nie do zniesienia. Wiem, co mówię, gdyż zdarzało mi się przebywać w towarzystwie osób przekonanych o własnym bohaterstwie. W życiu realnym bohaterstwo prowadzi zazwyczaj do przedwczesnej śmierci na jakimś polu chwały, a naród musi żyć, rodzić i wychowywać dzieci, zarabiać na utrzymanie rodziny, budować własną pomyślność i tworzyć swoją kulturę"[1].
Innym wątkiem, który mnie bardzo zainteresował, jest stanowisko zajęte przez Modzelewskiego w prawie dwustuletnim sporze lewicy – kosmopolityzm vs naród (nie mylić z nacjonalizmem): "Moim lewicowym i euroentuzjastycznym przyjaciołom skłonnym do wiary w bliski koniec narodów doradzałbym nade wszystko ostrożność. Rozpad Związku Radzieckiego, a niezadługo rozpad Jugosławii potwierdzają wielką żywotność narodowych wspólnot, emocji i konfliktów. Nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie twierdził, że Ukraina odłączyła się od Rosji, a Bośnia od Serbii wiedzione ekonomiczną racjonalnością"[2].
Co jeszcze jest w tej książce ciekawe i ważne? Z poznawczego punktu widzenia bardzo ciekawe są opisy pobytu w więzieniu, zwłaszcza te dotyczące życia recydywistów. Jednak kara pozbawienia wolności w latach 60. to nie to samo, co internowanie w latach 80., i warto być tego świadomym. A ważne – rozważania o transformacji ustrojowej, która dokonała się w latach 90. Teraz, gdy w sejmie i senacie nie ma przedstawicieli PPS-u ani Unii Pracy, gdy inteligentna lewica rzadko pokazywana jest w popularnych mediach, warto wczytać się w głos socjalisty. Lech Wałęsa na początku lat 90. mówił, że Solidarność walczyła o kapitalizm. Modzelewski odpowiada: "Widocznie Wałęsa wiedział więcej ode mnie. Ja nie walczyłem o kapitalizm. Przesiedziałem osiem i pół roku, ale za kapitalizm nie zgodziłbym się siedzieć ani jednego dnia"[3].
"Wielu moich przyjaciół ubolewa nad skalą nierówności społecznych w III RP, ale pocieszają się: »za to mamy wolność«. Nie »za to«, lecz mimo to, i dlatego trzeba pamiętać, że to krucha pociecha: j e s z c z e mamy wolność. Bez równości i bez braterstwa jest ona niepewnym darem"[4].
Lubię czytać prawdziwych lewicowych ideowców.
---
[1] Karol Modzelewski, "Zajeździmy kobyłę historii. Wyznania poobijanego jeźdźca", wyd. Iskry, 2013, str. 335.
[2] Tamże, str. 55.
[3] Tamże, str. 394.
[4] Tamże, str. 415.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.