Zapowiedziana zbrodnia
[w poniższej recenzji NIE zdradzam tożsamości mordercy ani istotnych szczegółów fabularnych]
W lokalnej gazecie, którą prenumerują mieszkańcy małego miasteczka Chipping Cleghorn, ukazuje się osobliwe ogłoszenie:
"Morderstwo odbędzie się w piątek 29 października o godz. 6.30 wieczorem, w Little Paddocks. Osobne zaproszenia nie będą rozsyłane"[1].
Pani Swettenham z synem, państwo Easterbrookowie, pastorowa Harmon oraz panny Hinchcliffe i Murgatroyd, powodowani czysto ludzką ciekawością, o wyznaczonej porze zjawiają się w domu Letycji Blacklock. Zapowiada się świetna zabawa. W pewnym momencie gasną światła, a ekscytacja sięga zenitu. Kiedy nieoczekiwanie padają strzały, przestaje być śmiesznie. Okazuje się, że pani domu cudem uchodzi z życiem, ginie za to napastnik. Co się właściwie zdarzyło? Nieudolny napad rabunkowy zorganizowany przez kogoś, kto naoglądał się filmów gangsterskich (jak stwierdza jeden z epizodycznych bohaterów: "tyle zła z tego ciągłego chodzenia do kina"[2])? A może perfidnie zaplanowana zbrodnia? Nic nie jest tak proste i oczywiste, jak mogłoby się wydawać. Na scenę wkracza panna Marple. Wkrótce dochodzi do kolejnej próby zamachu na życie Letty Blacklock.
"Morderstwo odbędzie się..." to zdecydowanie najlepsza z powieści z panną Marple i zarazem jeden z najlepszych kryminałów w dorobku Agathy Christie. Intryga została utkana wyjątkowo misternie. Nawet jeśli można odgadnąć, kto jest niebezpiecznym mordercą grasującym w Chipping Cleghorn, ułożenie wszystkich elementów tej układanki pozostaje arcytrudne, choć oczywiście możliwe. Dodam tylko, że tym razem panna Marple trafiła na godnego przeciwnika - to jeden z najciekawszych spośród przestępców, których wykreowała Agatha Christie. Portret psychologiczny mordercy został narysowany wyśmienicie. Okazuje się, że za skomplikowaną zbrodnią kryje się przejmujący ludzki dramat. Zresztą jest tu mnóstwo pełnokrwistych bohaterów. Inteligentna panna Blacklock, oddana, poczciwa Dora Bunner, cudzoziemska kucharka Mitzi (ofiara hitlerowskiego terroru) czy mieszkanki Boulders (dwie kobiety żyjące w akceptowanym w lokalnej społeczności związku lesbijskim) to naprawdę ciekawe postaci, które zapadają w pamięć (warto zaznaczyć, że sama Christie po latach doceniła tę powieść zwłaszcza ze względu na bohaterów).
Jak większość książek Królowej Kryminałów, i ta charakteryzuje się wyraziście naszkicowanym tłem społecznym, tutaj szczególnie interesującym. Akcja "Morderstwa..." rozgrywa się jesienią 1945 roku. Anglia - jak i cała Europa - leczy rany po dopiero co zakończonej wojnie. Dawny świat przeminął wraz z dziejową zawieruchą. Nastały całkiem inne, trudne czasy. Wiktoriańskie rezydencje straciły świetność, ogrody są zachwaszczone. Trudno o wykwalifikowaną służbę, pokojówki w schludnych czepeczkach zostały zastąpione przez dochodzące bądź cudzoziemskie gospodynie. Wszędzie plączą się dezerterzy albo wojskowi pozbawieni zajęcia i przychodu. W Chipping Cleghorn widać biedę. Ludzie dorabiają jak mogą. Prowadzą nielegalne interesy na czarnym rynku, wynajmują pokoje (u Letycji Blacklock pomieszkują za opłatą dalecy kuzyni, młoda wojenna wdowa. Gospodyni przygarnia także pozostającą bez środków do życia przyjaciółkę z młodości). W sklepach często panują pustki, trudno o węgiel czy koks; obowiązują kartki żywnościowe, więc cenne są rarytasy z amerykańskich paczek; kwitnie międzysąsiedzki handel wymienny. Podobnie ponury obraz Anglii można znaleźć w innych powieściach Agathy Christie z tego okresu - "Porze przypływu", "Pani McGinty nie żyje" czy "Po pogrzebie". Bardzo ciekawe jest spostrzeżenie panny Marple, która z nostalgią wspomina dawne lata, gdy w danym miasteczku czy wiosce wiedziało się wszystko o wszystkich. W 1945 roku nie jest to takie oczywiste:
"- Po wojnie czasy się zmieniły - podjęła. - Teraz w każdej osadzie, każdym prowincjonalnym miasteczku mieszkają ludzie, którzy nie mają żadnych związków z tym miejscem i jego przeszłością. Kupują pałacowe rezydencje, małe domki przystosowują do swoich potrzeb i wymagań, a wiadomo o nich tyle, ile sami o sobie powiedzą. (...) Ludzie przyjmują ich na słowo"[3].
Powtarzając sobie po latach "Morderstwo odbędzie się..." zauważyłem, jak bardzo zestarzał się przekład Tadeusza Jana Dehnela, powstały bodaj w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Dzisiaj wyraźnie trąci myszką. Spójrzcie: "Czy to twój koncept?"[4], "Już zaczyna być widać efekty"[5], "krzyknął trwożnie"[6], "Zdumieni goście jęli spoglądać jeden na drugiego"[7], "kontenta już z życia i z siebie"[8], "Łapsy, jak pragnę zdrowia!"[9] (czy ktoś dziś jeszcze mówi na policjantów: "łapsy"?), "Ale czemuś nie spodobała się cioci"[10], "Atoli zafascynowało ją miejsce"[11]. Ciekawe, czy dla współczesnego czytelnika będzie to bardziej irytujące, czy czarujące? Muszę też dodać, że w polskim wydaniu zabrakło bardzo istotnej wskazówki (dziś trudno dociec, czy jest to wina tłumacza, czy nieco nadgorliwej korekty). Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu To tylko ciekawostka. Być może w nowszych wydaniach naprawiono ten błąd.
Zawitajcie do Chipping Cleghorn, a na pewno się nie zawiedziecie. "Morderstwo odbędzie się..." to jedna z najlepszych powieści Agathy Christie. Ta recenzja to zbiorowe zaproszenie do lektury. "Osobne zaproszenia nie będą rozsyłane"[12].
---
[1] Agatha Christie, "Morderstwo odbędzie się...", przeł. Tadeusz Jan Dehnel, Wydawnictwo Dolnośląskie, 1999, s. 10.
[2] Tamże, s. 75.
[3] Tamże, s. 129.
[4] Tamże, s. 20.
[5] Tamże, s. 33.
[6] Tamże, s. 36.
[7] Tamże, s. 37.
[8] Tamże, s. 62.
[9] Tamże, s. 71.
[10] Tamże, s. 72.
[11] Tamże, s. 73.
[12] Tamże, s. 20.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.