Dodany: 26.01.2015 23:38|Autor: olina

Wyścig z samym sobą


Zanurzasz się w mrok. Coraz niżej. I oddychasz. Schodzisz głębiej i głębiej. Słyszysz bicie własnego serca, pulsowanie krwi w skroniach. I oddychasz. Powietrzem. Ale tylko do 70 m głębokości. Jeśli chcesz zejść niżej, musisz nurkować na trimiksie – mieszaninie tlenu, azotu i helu. Możesz też użyć powietrza. Kilku zeszło poniżej 100 metrów. Jeden nawet do 155, ale nic ze swego pobytu na tej głębokości nie pamięta. Na granicy narkozy azotowej i nieprzytomności. I niebytu. Jeden zszedł jeszcze niżej. Jego ciała nigdy nie wydobyto na powierzchnię.

Nuno Gomes, południowoafrykański podwójny rekordzista świata w nurkowaniu głębokim, napisał, jak głosi okładka, autobiografię. „Poza błękitem” opowiada jednak nie tyle o jego życiu, co przede wszystkim o pasji – także w dosłownym znaczeniu (od łac. passio = cierpienie).

Nurkowanie techniczne to nie kolorowe rybki i rafy. Nurkowanie głębokie, jaskiniowe to domena ludzi nie tylko wytrzymałych i przygotowanych fizycznie, ale przede wszystkim tych, którzy mają sprawny w najwyższym stopniu umysł. Już swobodne nurkowanie wymaga myślenia, a w przypadku nurkowania ekstremalnego – jeśli ktoś nie zna zasad dekompresji i nie potrafi panować nad ciałem, oddechem, strachem, przewidywać i podejmować rozsądnych, szybkich decyzji, to po prostu naraża na śmierć siebie i towarzyszących mu nurków. Umiejętność wyliczenia bezpiecznego profilu dekompresji nie wystarcza. Trzeba znać matematykę, fizykę, fizjologię, wiedzieć, „że zwiększona zawartość azotu w tkankach przeciwdziała objawom zespołu neurologicznego wysokich ciśnień (HPNS), wywoływanego przez hel”[1]. Na głębokościach 200 m i więcej wyzwanie stanowi wyhamowanie przed uderzeniem w dno (jaskini krasowej czy oceanu). Ciśnienie 27,3 bara jest tak wysokie, że zapełnienie kamizelki wypornościowej gazem dla uzyskania neutralnej pływalności wydaje się trwać wieki. HPNS to jedno, koszmarny ziąb to drugie. Wewnątrz suchego skafandra można mieć system elektrycznego ogrzewania, ale i tak po 7-12 godzinach przebywania w wodzie organizm się wyziębia. „Hel przewodzi ciepło dziesięciokrotnie lepiej niż powietrze i z tego powodu oddychanie lżejszym od powietrza helem szybko wychładza ciało od wewnątrz, wyczerpując nurka”[2].

Nuno pisze, że kursy nurkowania jaskiniowego uczą korzystać z poręczówki (liny schodzącej w dół, do której można się przypiąć, będącej w ciemności jak nić Ariadny). Trzeba stosować się do zasady jednej trzeciej (w drodze do jaskini nurek-grotołaz może wykorzystać maksymalnie 1/3 czynnika oddechowego, jaki ma w butlach, 1/3 musi zostawić na powrót, a 1/3 powinien mieć w zapasie). Nurek głębinowy, ale i speleolog pod wodą musi mieć zapasowe źródło światła. Jeśli zgubi się w ciemności, może już nie wrócić. Pod wodą to nie to samo, co szukanie wyjścia z jaskini wypełnionej powietrzem. Nie dość, że błądzi się w każdym możliwym kierunku, jeszcze ma się ograniczony czas. Nie można niczego przyspieszyć – pośpiech to głębszy oddech, to większe zużycie tlenu, to skrócenie czasu na dekompresję. Jeśli nawet ktoś nurkuje na niewielkich głębokościach, nie wolno mu się gwałtownie wynurzyć. Azot, gromadzący się w organizmie pod zwiększonym ciśnieniem, podczas zbyt szybkiego wypływania nurka może tworzyć w jego tkankach pęcherzyki, które powodują zatory i śmierć.

Autor nie skąpi rad. Dzieli się spostrzeżeniami, opowiada o przygodach swoich kolegów, rozpatruje przyczyny niepowodzeń akcji ratowniczych. Nurek głęboki powinien trzymać się blisko swego partnera – na wypadek, gdyby musieli oddychać z jednej butli lub gdyby któremuś z nich coś się przydarzyło. Nawet najlepsze urządzenia bywają zawodne. „Głupie” zaplątanie sprzętu np. w opustówkę może skończyć się tragedią.

Ale „Poza błękitem” to coś więcej niż instruktaż sportu ekstremalnego. Gomes opisuje system jaskiń Sterkfontein o łącznej powierzchni 170 tysięcy hektarów. To tam odnaleziono liczący 2,3 mln lat szkielet Australopithecusa africanusa, nazwanego Pani Ples. „Chociaż Pani Ples nie była kobietą, lecz młodym chłopcem, wiek skamielin (…) pozwolił położyć podwaliny pod teorię, zgodnie z którą wszystkie istoty ludzkie pochodzą z kontynentu afrykańskiego. (…) Pięć lat po upadku apartheidu cały obszar wykopalisk został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO”[3]. Opowiada o nurkowaniach eksploracyjnych i… latimerii. „Obliczono, że latimeria w stanie spoczynku potrzebuje dla podtrzymania metabolizmu zaledwie 3,8 mililitra tlenu na kilogram masy ciała na godzinę. Dla porównania tuńczyk potrzebuje 400 mililitrów”[4]. Wspomina też genialnych sportowców, jak Miguel Indurain czy Usain Bolt, pisze o podejmowaniu wyzwań, hokeju podwodnym, kulturystyce, wspinaczce wysokogórskiej.

Nigdy nie zadałam sobie trudu, żeby sprawdzić, co oznacza skrót SCUBA, pojęcia nie miałam, jak działają sonary czy rebreather, a autor tłumaczy to wszystko cierpliwie. Opowiada jak fachowiec, nie wymyśla egzaltowanych teorii: „Nie przemawia do mnie wizja Shecka [Exleya], któremu jaskinia zdawała się czającym się w ciemnościach monstrum. Jaskinia nie jest też dla mnie łonem Ziemi. Jaskini nic nie obchodzi. Powstała miliony lat przed nadejściem ludzkości i pozostanie tu po jej odejściu”[5]. Wyjaśnia, że rekordziści, jak on czy Felix Baumgartner, ryzykują życie, ale nie ma to nic wspólnego z brawurą. Każda próba jest zaplanowana, poprzedzona tysiącami ćwiczeń. Odpowiada na wiele pytań. Co może spowodować głuchotę czy barotraumę kręgosłupa? Co to jest np. manifold lub kontrdyfuzja izobaryczna? Jakie metody nauczania są najskuteczniejsze? Dlaczego czasem nie prowadzi się śledztwa po wypadku? Ten inżynier pracujący na uniwersytecie pisze nie tylko o swoich rekordach w jaskini Boesmansgat czy w Morzu Czerwonym, ale i o przyjaźni z Leszkiem Czarneckim (polskich akcentów jest bardzo dużo, a jeden mnie zupełnie zaskoczył), skomplikowanym życiu rodzinnym w RPA, nawet o handlu narkotykami. Gdy pojawił się obszerny fragment o sprzęcie do nurkowania, spodziewałam się nudy. Nie ma siły – takie rewelacje są dla mnie niemal równie porywające jak wyniki meczu żużlowego. A tu niespodzianka! Pasjonat potrafi przepleść informacje o parametrach 150-kilogramowego wyposażenia z historią o zegarku Jamesa Bonda albo dorzucić opowieść o biblijnym pochodzeniu nazwy pewnej miejscowości. Czasem niejasne są przejścia narracji pierwszoosobowej w trzecioosobową (Olo Sawa uzupełnia relacje), ale raczej nie przeszkadzało mi to w odbiorze.

Książka Nuno Gomesa jest niejako eksperymentem wydawniczym. Ma zaokrąglone brzegi, przewiązana jest gumką (dla fanów ołówków automatycznych i innych gadżetów papierniczych coś wspaniałego), a w środku kryją się ryciny, mapy i zdjęcia. Ale nie są jej integralnymi częściami. Gdybym nie dostała nowiuteńkiego egzemplarza, myślałabym, że to książka pożyczona od kumpla, który poutykał w niej fotografie, wycinki, reprodukcje. Zdjęcia Nuno Gomesa czekają w ukryciu na papierze Kodak Royal, aż do nich dotrę. Książka ma format kieszonkowy, ale chyba nie nadaje się do czytania w podróży. Na pierwszych stronach czcionka jest mniejsza niż na mojej biurkowej mapie świata, dalej odrobinę większa, ale i tak męcząca dla oczu. Męcząca? Że oczy bolą? Ale ze mnie mięczak! To gość schodzi w ciemność z kilkoma butlami gazu, tylko ze światłem czołówki niknącym w odmętach, a ja mam problem z wielkością czcionki!

I wynurzasz się pomału. Czekasz. I oddychasz. I płyniesz znów do góry. Trzymasz się poręczówki. Oddychasz. Kolejny przystanek dekompresyjny. Drzemiesz. Oddychasz, płyniesz, czekasz. Płyniesz ku błękitowi.


---
[1] Nuno Gomes, Olo Sawa, „Poza błękitem”, przeł. Dorota Konowrocka, wyd. Mayfly, 2014, s. 37.
[2] Tamże, s. 44.
[3] Tamże, s. 57.
[4] Tamże, s. 79.
[5] Tamże, s. 68.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2999
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 4
Użytkownik: Frider 27.01.2015 13:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Zanurzasz się w mrok. Cor... | olina
Wyczynowe nurkowanie kojarzy mi się głównie z filmem Luca Bessona "Wielki Błękit". Wspaniały film, ale pokazujący niebezpieczną i romantyczną stronę tego sportu w postaci nurkowania swobodnego. Aha i jeszcze widowiskowe "Sanctum". Książka, o której piszesz, zapowiada się interesująco.
Użytkownik: sowa 28.01.2015 20:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Wyczynowe nurkowanie koja... | Frider
Podejrzewam, że tak się natychmiast skojarzy każdemu, kto ten (wielce sugestywny) film widział, mnie też od razu przyszedł na myśl.
Użytkownik: olina 28.01.2015 20:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Wyczynowe nurkowanie koja... | Frider
Nuno wspomina parokrotnie „Wielki błękit” – raz pisząc na temat hiperwentylacji, potem - złudnych marzeń o stabilizacji finansowej, wreszcie cytując Luca Bessona: „Niektórzy są zdania, że to najbardziej męski sport na świecie (…). Nie sposób się z tym nie zgodzić, widząc tych mężczyzn nurkujących głową naprzód w otchłań błękitnego oceanu, obserwując ich napięte mięśnie (…)”. Nie widział chyba tatusia biegnącego obok swojego synka pedałującego na rowerku ;)

Nie obejrzałam niestety wymienionych przez Ciebie filmów. Czas nadrobić zaległości – dzięki :) Książka okazała się niespodziewanie interesująca, bo po pierwsze autor jest mistrzem w tym, co robi (a tacy ludzie z reguły mają wiele do powiedzenia), a po drugie – ciekawi go chyba wszystko, z czym się zetknie. Choć przypuszczalnie nie skorzystam z rad, na jaki gaz przełączyć się na przystanku dekompresyjnym, to książka wydała mi się pouczająca pod wieloma względami. Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu
Użytkownik: sowa 28.01.2015 20:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Nuno wspomina parokrotnie... | olina
Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: