Dodany: 19.12.2014 21:55|Autor: Frider
„Był sobie raz krasnal...”[1]
„Krasnal jestem, z rodu krasnali, Hałabała na imię mi dali”[2].
Może się mylę, ale Hałabała to chyba najbardziej znany polski krasnoludek, o ile nie jedyny, który został obdarzony imieniem. Ja sam nigdy wcześniej nie czytałem jego przygód, ale przecież dobrze wiedziałem, kim jest i znałem jego dzieje. Skąd? Z wieczornych opowieści mamy i ze slajdów diaskopu, wyświetlanych wielokrotnie na ścianie pokoju. Książkę miałem okazję poznać dopiero teraz, po wielu latach, gdy sam czytałem te bajki moim dzieciom przed snem.
I cóż... magia nie zniknęła. Przygody małego krasnala w czerwonym kubraczku i kasztanowej czapeczce wciąż tak samo bawią i ciekawią. Poszczególne bajeczki są bardzo proste, łagodne i wesołe. Przygody Hałabały mają miejsce w lesie, wśród zaprzyjaźnionych zwierzątek, groźnie nie jest tu nawet przez chwilę. Opowieści napisane są piękną polszczyzną, rymującymi się zdaniami, łatwo wpadającymi w ucho i pozwalającymi na teatralne czytanie tekstu.
„Z przygód krasnala Hałabały” to jedna z tych stareńkich książeczek, które pomimo upływu lat pozostają świeże, pokrywają się tylko szlachetnym nalotem finezyjności rzadziej już używanego języka.
---
[1] Lucyna Krzemieniecka, „Z przygód krasnala Hałabały”, wyd. Nasza Księgarnia, 1985, str. 6.
[2] Tamże, str. 5.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.