Pewnego lata nad Bosforem
Książka objęta patronatem BiblioNETki
W trzeciej części „Kwintetu muzułmańskiego” Ali Tariq zabiera czytelników na Bliski Wschód, w czas chylącej się ku upadkowi potęgi Imperium Osmańskiego. Dawno minęły lata świetności Mehmeta Zdobywcy, który zawładnął Konstantynopolem i uczynił zeń stolicę; przeszły czasy Sulejmana Wspaniałego, kiedy to imperium osiągnęło terytorialną potęgę. Rządy biurokratów i wojskowych oraz zamknięcie na wszelkie nowości spowodowało stagnację i destabilizację mocarstwa. Do tego stopnia, że nazywano je „chorym człowiekiem Europy”.
Akcja powieści toczy się latem 1899 roku w nadmorskiej posiadłości rodu Iskandera Paszy. Główną narratorką jest córka seniora rodu, młodziutka Nilofer. To dzięki niej czytelnik zostaje wprowadzony nie tylko w sprawy rodzinne, lecz również w historię upadającego imperium. Jak w szkatułce zamknięte są w powieści historie poszczególnych członków rodziny oraz dzieje osmańskiej potęgi i słabości.
Nie wiem, dlaczego autor postanowił przywdziać damską szatę i kobiecym głosem rozprawiać o problemach upadającego mocarstwa. Szczerze mówiąc, po cichutku liczyłam na to, że powieść zostanie osnuta na historii Mustafy Kemala Atatürka, który był wyjątkowo barwną i zarazem kontrowersyjną postacią. Co prawda w powieści – w gronie spiskujących oficerów – pojawia się młodzieniec, którego słowa odzwierciedlają idee przyszłego prezydenta Turcji i który mógłby nawet nim być – w czasie, w którym rozgrywa się akcja powieści Ojciec Turków miał osiemnaście lat – ale by móc to podejrzewać, trzeba o nim cokolwiek wiedzieć przed przeczytaniem książki.
Wszystkie występujące w powieści osoby są literacką fikcją i niestety, ich rzewne historie zdominowały treść, a było ich w jednej rodzinie tyle, że można by nimi obdzielić co najmniej dzielnicę. Autor tak zapamiętał się w opowiadaniu o miłosnych przeżyciach bohaterów, że historia zeszła na plan dalszy, co powieści na dobre wyjść nie mogło, bo mistrzem w budowaniu postaci nie jest.
Ot, siedzą sobie ludzie i dywagują na temat przyczyn upadku i sposobów ratunku państwa. Gadają, gadają, a rozmowy o wielkich ideach przerywają wspomnieniami własnych nieszczęśliwych miłości. Na dodatek wszyscy cierpią na obsesję gadatliwości i co rusz któryś biegnie na brzeg morza, by skale, która przypomina kobiecą postać – tytułowej „kobiecie z kamienia” – wyjawić na głos swoje tajemnice.
Być może miałam za wielkie oczekiwania – więcej historii, mniej fikcji – i dlatego tym razem autor rozczarował mnie ogromnie.
[Recenzję umieściłam również na swoim blogu]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.