W królestwie Saladyna
Są takie książki, które wchłaniają czytelnika – wciągają go do swego wnętrza i nie pozwalają opuścić powieściowego świata aż do ostatniej kartki. Przestają się wtedy liczyć fakty, bo panowanie obejmuje stworzona przez pisarza rzeczywistość. To niebezpieczne w przypadku powieści historycznej, która bardzo dowolnie interpretuje przeszłość. Jeśli jednak literacka fikcja pokrywa się z faktami historycznymi, możemy sobie pozwolić na pełny relaks i zanurzyć się w fikcyjnym świecie po koniuszek nosa. I tak dzieje się w przypadku „Księgi Saladyna” Tariqa Alego.
Autor zabiera nas w daleką przeszłość, do czasów wypraw krzyżowych. Drugi tom „Kwintetu muzułmańskiego” jest fikcyjną rekonstrukcją życia jednego z największych wojowników i władców muzułmańskich, jakim był Salah ad-Din (Saladyn). Ten kurdyjskiego pochodzenia sułtan arabski odbił z rąk krzyżowców, po ponad dziewięćdziesięcioletniej okupacji, święte miasto Al Quds, zwane przez nas Jerozolimą. Dzięki niemu centrum ważnych ośrodków kultu (żydowska świątynia Salomona, muzułmański meczet Al-Aqsa i Kopuła na Skale), do którego chrześcijanie zabronili wstępu wyznawcom innych religii, zostało ponownie otwarte dla wszystkich.
„Wszyscy jesteśmy Ludem Księgi i to miasto należy do każdego, kto w tę Księgę wierzy*” – powiedział po zdobyciu miasta Salah ad-Din; tak też się stało.
Zadziwiające, jak bardzo świat się zmienił. Wojujący i restrykcyjny islam, z którym mamy do czynienia dzisiaj, był niegdyś religią bardzo tolerancyjną – na terenach opanowanych przez muzułmanów żyli w zgodzie i wzajemnym poszanowaniu wyznawcy judaizmu, chrześcijaństwa, zoroastryzmu i Allaha. Natomiast – nawet biorąc poprawkę na fakt, że w powieści mamy do czynienia ze spojrzeniem człowieka z tamtego kręgu kulturowego – nie sposób oprzeć się uczuciu pewnego zażenowania i wstydu za poczynania naszych własnych przodków.
Obok postaci historycznych: Salah ad-Dina, jego ojca i stryja Szirkuha, zwanego Górskim Lwem, żydowskiego filozofa i lekarza Majmonidesa, Amalryka i Baldwina IV Trędowatego – chrześcijańskich władców Jerozolimy, Ryszarda Lwie Serce (zwanego przez Arabów Ryszardem Lwim Zadkiem) czy też legendarnego Starca z Gór Raszida ad-Din Sinana – przywódcy sekty asasynów oraz wielu innych, spotykamy w powieści bohaterów fikcyjnych, których oczami oglądamy ówczesny świat i jego obyczaje.
Autor nie tylko relacjonuje historyczne fakty z przebiegu wojen krzyżowych; przedstawia również szerokie tło społeczno-kulturowe tamtego okresu. Zaglądamy z nim na pola bitwy i do bibliotek, lecz także do haremu i sypialń.
Koran traktuje potrzeby ciała, też przecież stworzonego przez Boga, otwarcie i są one stawiane na równi z potrzebami ducha. Niemniej jednak pewne zachowania określa jak „haram” (zabronione) i obecnie wykroczenia przeciw owym zakazom traktowane są z całą surowością, a pamięć o tym, że nie zawsze odnoszono się do nich równie restrykcyjnie, usiłuje się zatrzeć. Tariq Ali w swojej powieści porusza problemy i pokazuje zjawiska, które należały do ówczesnej codzienności, a które obecnie próbuje się ukryć i którym się zaprzecza; ukazuje też zepsucie i rozpasanie, w jakich pogrążony był islamski świat. Pijaństwo, narkotyki, wymyślne dogadzanie podniebieniu, słuchanie pieśni i muzyki, homoseksualizm. Mimo zakazów Koranu nie oceniano tego typu zachowań jako zasługujących na potępienie. Dewiacje seksualne i homoseksualizm nie były traktowane jako coś, czego należy unikać albo trzeba ukrywać. Wręcz przeciwnie, mówiono o nich otwarcie, miłość do młodych chłopców w środowisku możnych była wręcz modna; żartowano z zauroczeń młodzieńcami bez zarostu, dla których i o których powstawały poematy. Autor wprowadza nas także do świata haremu, gdzie zamknięte i pozostawione samym sobie kobiety nawiązywały między sobą stosunki znacznie bliższe, niż uznawano za dozwolone. Ten świat jednak był daleko bardziej dyskretny i ukryty.
Akcja toczy się wartko, wydarzenia zmierzają ku nieuchronnemu końcowi, a czytelnik czasami zapomina, że ta historia to zamknięta przeszłość i ma ochotę zatrzymać jeszcze przez chwilę bohaterów, prosić, by nie odchodzili tak szybko. Niestety… Pozostaje czekać na kolejną barwną opowieść o dawnych czasach i mieć nadzieję, że i ją będzie się czytać z zapartym tchem.
Czekam zatem. Czekam i nurtują mnie dwa pytania, jedno poważne, drugie mniej: jak autorowi udało się uniknąć fatwy i… czy bardzo lubi kukurydziane ciasteczka. Te ostatnie bowiem pojawiają się i w pierwszym, i drugim tomie, a Kolumb przecież albo dopiero co, albo jeszcze nie dopłynął do Ameryki.
---
* Tariq Ali, „Księga Saladyna”, przeł. Tomasz Illg, wyd. Lambook, 2014, s. 323.
[Recenzję umieściłam także na swoim blogu]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.