Dodany: 23.09.2014 09:17|Autor: carmaniola

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Muzeum ciszy
Ogawa Yōko

5 osób poleca ten tekst.

W objęciach ciszy


Może jestem dziwna, bo w dzisiejszym świecie globalizacji, integralizmu i wielu innych -izmów, ilekroć sięgam po powieść pisarza pochodzącego z egzotycznego dla mnie kraju, oczekuję treści niosących ze sobą nowe, nieznane, obce. I czuję się lekko zawiedziona, kiedy Argentyńczyk pisze o hitlerowskich Niemcach, a Kolumbijczyk swoim bohaterem czyni pełnokrwistego Anglika. Tak też było z powieścią Yoko Ogawy. Zdobywczyni nagród Akutagawy i Tanizakiego, a tu… miasteczko jak ze starej, znanej Europy. Może francuskie, może angielskie, na pewno jednak nie japońskie. I nie amerykańskie, chociaż po okolicy błąkają się białe bizony.

Do starego pałacu, zamieszkanego przez chimeryczną właścicielkę, jej przybraną córkę i ogrodnika z żoną, przybywa młody kustosz, którego zadaniem ma być stworzenie niezwykłego muzeum poświęconego pamiątkom po zmarłych w pobliskim miasteczku ludziach.

O ile samo miasteczko wydaje się wytworem Europy, o tyle zamieszkujący je ludzie wydali mi się bardzo japońscy. Nie ze względu na imiona – tych osoby występujące w powieści nie mają; nie ze względu na wygląd, bo chociaż narrator – kustosz – nie szczędzi nawet dość szczegółowych opisów, to jednak tak naprawdę nic z nich nie wynika. I w postaciach, i w samym narratorze jest coś, czego nie potrafię sprecyzować, ale co kojarzy mi się z bohaterami japońskich powieści.

Kustosz zostaje przyjęty przez niezwykle wymagającą pracodawczynię i rozpoczyna tworzenie jedynego w swoim rodzaju muzeum. Codzienne rutynowe czynności związane z katalogowaniem i zabezpieczaniem eksponatów przerywają dziwne i niepokojące zdarzenia – wybuch bomby, morderstwa kobiet, niepokojące sny. Napięcie stopniowo narasta, aż w końcu osiąga masę krytyczną i następuje eksplozja.... po czym wszystko, bez żadnego logicznego uzasadnienia i wyjaśnienia, powraca do stanu pierwotnego. A zagubiony w tym surrealistycznym świecie czytelnik ponownie zaczyna zastanawiać się, w jakim wymiarze leży to miejsce i kim naprawdę są jego mieszkańcy.

Są w tej powieści dwie społeczności: obywateli miasteczka wraz z ludźmi związanymi z tworzeniem muzeum pamiątek po zmarłych oraz mnichów z klasztoru, gdzie obowiązuje reguła milczenia i żyją… białe bizony.

W zachowaniu bizonów i w zachowaniu mnichów nie zauważyłem istotnej różnicy. Zwierzęta pogrążone były we własnym świecie […]”[1] – mówi kustosz. Ale też podobnie ocenia ludzi w miasteczku: „Każdy płakał zamknięty we własnym świecie”[2].

Obie grupy są jakby swoim lustrzanym odbiciem. Narrator zwraca uwagę na niezwykle małe, jakby do niczego nieprzydatne uszy zwierząt; dla ludzi małe uszy są, z pewnych względów, cechą niezwykle pożądaną. Zimą wzrasta śmiertelność w miasteczku, co jest zjawiskiem niezrozumiałym, ale w tym okresie wskutek niesprzyjających warunków naturalnych ginie też więcej bizonów. Bizony mogą dzielić z mnichami ich ciszę, a mieszkańcy miasteczka dzielą z muzealnikami wspomnienia po sobie.

Mnisi i muzealnicy są jak yin i yang - przeciwieństwa, które wzajemnie się uzupełniają, tworząc całość – jasność i ciemność, duchowość i świat materialny. Współistnieją, podtrzymując egzystencję świata; kiedy jedno wzrasta, drugie maleje: pojawia się kustosz – umiera nauczyciel ciszy; młody mnich składa śluby – odchodzi starucha. Nic nie jest jednak całkowicie yin czy yang, dlatego też po obu stronach znajdziemy pierwiastek przeciwieństwa – zabrudzone bizonie futro, praktyki pokutnicze mnichów, niewinność i słodycz dziewczynki.

„Nie odrzucamy rzeczy, które przychodzą z zewnątrz. […] Trzeba się przenieść z ciała do głębi serca”[3] – mówi młody mnich

"My w muzeum robimy na odwrót. Dbamy o to, żeby przechować fizyczny kształt pamiątek”[4] - odpowiada dziewczynka.

Mnisi przyjmują ludzkie tajemnice, otaczają je ciszą i chronią w głębi swojego serca. Takim sercem-schronieniem dla pamiątek materialnych jest muzeum. W ten sposób podtrzymana zostaje równowaga pomiędzy tym co widzialne i ukryte.

Powieść jest jak księga inwentarzowa a zarazem karty z historią ludzi, którzy pamiątek po sobie już nie zobaczą.

„Księga inwentarzowa to taki rejestr aktów urodzenia, a karta z historią to jakby CV danego przedmiotu”[5] – opowiada młodemu mnichowi dziewczynka.

Piękny, prosty, a nawet oszczędny język może przywoływać na myśl mowę młodego mnicha, który za chwilę złoży śluby milczenia. Interwały między zdaniami, momenty wahania, zaciśnięcia warg – chwile ciszy, która dopuszcza czytelnika do wnętrza i zostawia mu przestrzeń na własne myśli. Jest to także język kogoś, kto zachwyca się delikatnym puszkiem na policzku dziewczynki, po czym bez zmiany tonu i barwy głosu przekazuje informacje o makabrycznych szczegółach morderstw lub przygotowywaniu preparatów z żywych organizmów. To wzmaga grozę, wywołuje dreszcz niepokoju. Ten niepokój towarzyszy nam w ciągu całej lektury – i jeszcze długo po przeczytaniu ostatniej kartki. Zdecydowanie nie jest to powieść dla nadwrażliwych.

„Muzeum to cały osobny świat. Ale większość ludzi nigdy się w ten świat nie zagłębia, najwyżej stoją przy samym wejściu i są zadowoleni. Takich, którzy zechcą wejść do środka, jest naprawdę tylko garstka”[6].

Ta książka jest jak muzeum. Zechcesz wejść, czytelniku?


---
[1] Yoko Ogawa, „Muzeum ciszy”, przeł. Anna Horikoshi, wyd.W.A.B., 2012, s. 141.
[2] Tamże, s. 223 procesja płaczu
[3] Tamże, s. 163.
[4] Tamże.
[5] Tamże, s. 162.
[6] Tamże, s. 112.


[Recenzję umieściłam także na swoim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3715
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 10
Użytkownik: adas 24.09.2014 13:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Może jestem dziwna, bo w ... | carmaniola
Czyli jednak trzeba. Recenzję bardziej przejrzałem, przeczytam jak zapoznam się z "Muzeum".

Ha, właśnie przeczytałem bardzo dobrą książkę o holenderskiej faktorii w Japonii napisaną przez Anglika, mego ulubieńca zresztą. Tysiąc jesieni Jacoba de Zoeta (Mitchell David (ur. 1969)) - świetna jest, mimo wszystkich wątpliwości, którymi obdarza się pupili i faworytów. Opowiadacz z Anglika jest doskonały.
Użytkownik: carmaniola 24.09.2014 16:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Czyli jednak trzeba. Rece... | adas
Dobrze, że przejrzałeś, bo chociaż nie zdradzam wiele - można napisać realistyczny tekst o surrealistycznej powieści? - to jednak chyba sporo sugeruję. To chyba bardziej moje z(a)myślenia o zawartości niż recenzja chociaż starałam się ująć to wszystko w karby i zamknąć w ramach standardowego tekstu. Książka warta przeczytania, jak najbardziej, nawet jeśli odczucia podczas lektury są raczej nieprzyjemne. W pisaniu tej pani jest jednak coś, co warto dostrzec i zapamiętać - ma moc! ;)

"Tysiąc jesieni..." wrzucam sobie od razu do schowka. Patrzę na tytuły i dziwię się, że jeszcze niczego tego pana nie czytałam, bo sporo tytułów znajomych - pewnie siedzą sprytnie zakamuflowane w schowku, a ten wydaje się nie mieć dna! Nie nadążam! :)
Użytkownik: cordelia 24.09.2014 20:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Może jestem dziwna, bo w ... | carmaniola
A przewoźnika z łodzią pamiętasz? Mnie właśnie on utkwił w pamięci najbardziej.
Użytkownik: carmaniola 25.09.2014 08:57 napisał(a):
Odpowiedź na: A przewoźnika z łodzią pa... | cordelia
No, ba! Młody mnich, przyjaciel dziewczynki, ten z którego potem "bije źródełko ciszy". Dzięki temu, że nie złożył jeszcze ślubów milczenia dowiadujemy się więcej na temat mnichów. :)

A powiedz mi proszę coś na temat Ciernie i tulipany (Taher Baba). Wypatrzyłam u Ciebie i zastanawiam się czy szukać tej pozycji?

Użytkownik: cordelia 25.09.2014 11:14 napisał(a):
Odpowiedź na: No, ba! Młody mnich, przy... | carmaniola
"Ciernie i tulipany" mogę polecić, acz z umiarkowanym entuzjazmem, bo miałam duże oczekiwania wobec tej książki i rozczarowałam się trochę. Baba Taher jest sympatyczny, o czym zdążyłam przekonać się w Internecie (literaturaperska.com), ale lektura książki nie przyniosła mi nowych zachwytów. Z dwustu zamieszczonych tam czterowierszy wybrałabym kilka i sporządziła ekstrakt, który mogłabym zachwalać z czystym sumieniem; tylko kto wydałby książeczkę złożoną z kilku stron? Żałuję, że na poparcie tych słów nie mogę podesłać Ci egzemplarza, który przez jakiś czas był w moim posiadaniu, ale już definitywnie przeszedł w inne ręce; kupiłam go na prezent i przeczytałam, żeby upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. ;-)
Użytkownik: carmaniola 25.09.2014 16:58 napisał(a):
Odpowiedź na: "Ciernie i tulipany" mogę... | cordelia
Dzięki. Poszukam go w takim razie na stronce z literaturą perską. Te tulipany wyglądały nadzwyczaj kusząco. :))
Użytkownik: cordelia 27.09.2014 21:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Dzięki. Poszukam go w tak... | carmaniola
Jak będziesz w tych okolicach, możesz odwiedzić też Forugh Farrochzad. Po hasłem "Perska literatura współczesna" jest kilka jej wierszy po polsku.
Użytkownik: carmaniola 28.09.2014 10:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Jak będziesz w tych okoli... | cordelia
Dziękuję, już zaglądam. :)
Użytkownik: adas 24.10.2014 16:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Może jestem dziwna, bo w ... | carmaniola
Cztery.

I więcej nie jestem w stanie dać. Jest kilka niepokojących obrazów, przewrotny w swej rzetelności opis tworzenia muzeum (przewrotny, bo ta placówka zostaje stworzona dla eksponatów... zaskakujących, niecodziennych, co pozwala się zastanowić nad... kilkoma sprawami, w tym nad sensem tworzenia muzeów, przede wszystkim oczywiście nad ludzkim przemijaniem i jego nie tylko materialnymi "pamiątkami"), intrygujący wątek, i najpiękniej opisany, klasztoru, zaskakujące zestawienie (kobiecej) młodości i starości. Sporo cytatów można by wynotować.

Plusów niby wiele, ale jednak nie potrafię... To książka na granicy mojej przyswajalności i w dwóch, trzech miejscach myślałem, że została ona przekroczona. Pierwszy powód jest taki, że ogólnie taka literatura, roboczo traktowano przeze mnie jako wariacje na temat Kafki, choć w tym wypadku jest to duch bardzo już odległy i naznaczony nawet mocniej wschodnim, no właśnie czym?, ichnią odmianą fatalizmu?, no więc taka literatura najczęściej mnie właśnie odrzuca. Doceniam istotność nurtu w historii, nie tylko literatury, XX wieku, jednak to nie moja bajka. I zdarza się to także w przypadku autorów przez mnie cenionych, jak np. Bolano i jego "Monsieur Pain" czy Ishiguro i "Niepocieszony". Zdarza się, że tego rodzaju dziełko (choć powtarzam, u mnie "kafkowatość" może oznaczać mnóstwo rzeczy) ratuje w mym odczuciu literacka wartość, tu jednak tego osobistego piętna brak. Może to być celowy zabieg, pisanie może być w tym wypadku odbiciem koncepcji "muzeum" (które z reguły jest piękne, ale zimne, uporządkowane).

Sam pomysł tej opowieści zacny, nowy. Całkiem umiejętne wymieszanie przeróżnych spraw z dorobku ludzkości, tak to chyba można ująć. Bardzo ładnie do siebie pasują poszczególne rekwizyty (eksponaty?), choć pochodzą z tak odległych miejsc (materialnie i duchowo). Co do całości mam pewne podejrzenie, które ujmę jednym słowem i za spoilerem: Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu.
Użytkownik: carmaniola 24.10.2014 22:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Cztery. I więcej nie ... | adas
U mnie chyba ta "obcość" przeważyła jeśli chodzi o ocenę. Ta książka mnie po prostu "uderzyła" - do tej pory nie wiem czym najbardziej i dlaczego. Wzbudziła we mnie tak silny niepokój, że uznałam to za wartość. Może niesłusznie.

Co do Twoich podejrzeń... muszę to przemyśleć. Na to nie wpadłam. Być może zasugerowana pochodzeniem autorki. Do tej pory nie wiem, który z braci "wyjechał" i dokąd...
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: