Dodany: 08.09.2014 00:51|Autor: miłośniczka

Białoruś zapomniana. Przez Boga, ludzi, nawet przez jej mieszkańców


Rosja to nie kraj – Rosja to stan umysłu. W Polsce wiele się mówi o tym słynnym mocarstwie, w którym niedźwiedzie podobno chodzą po ulicach, a wódkę pije się z wiader. Którego stolica ocieka złotem, a już na wsiach baby w kwiecistych chustkach na głowach robią pranie w wielkich baliach na ulicach. Mówiąc o Ukraińcach, też uzbrajamy się w ironiczny uśmiech – bo to już w ogóle wielki misz-masz; na Ukrainie nic nie jest niemożliwe, w środku dyskoteki na sali może pojawić się kogut i nikogo nie zdziwi! I o ile z Rosjaninem da się kulturalnie dogadać a to mówiąc głośno i wolno po polsku, a to machając rękoma – o tyle z Ukraińcem już bez wódki ani rusz. Też piją ją z wiader, z tą tylko różnicą, że nie piją nic innego.

I to byłoby wszystko, jeśli chodzi o polską wiedzę o wschodnich Słowianach. Zapominamy, że do krajów wschodniosłowiańskich zaliczamy jeszcze zajmującą ponad 207 000 kilometrów kwadratowych Białoruś, o której… nie wiemy praktycznie nic.

O Białorusi pisze się mało albo wcale. A jeśli już, to jedynie w dziennikach czy tygodnikach, w kontekście wydarzeń mrożących nam, żyjącym w demokratycznym państwie, krew w żyłach. Wiemy, że krajem niepodzielnie od lat rządzi Alaksandr Łukaszenka. I tyle. Doniesień o kulturze czy wartych odwiedzenia miejscach, a już tym bardziej o turystyce, brak. Nikt naszych braci białoruskich nie odwiedza, bo i po co? Tymczasem młody, dwudziestokilkuletni chłopak pokazuje, że niesłusznie skazaliśmy omawiane państwo na zapomnienie. Tak samo fascynującą, jak zwiedzanie katedry Notre Dame w Paryżu może się bowiem okazać obserwacja zjawisk społecznych i zwykłego, codziennego życia naszych sąsiadów.

Sokołowski o Białorusi sporo wie, trochę widział – był w Mińsku na wymianie studenckiej, a przedtem i potem odbył masę wycieczek do kraju Rodziewiczówny i Kapuścińskiego. Ciekawie opowiada zarówno o największych miastach – jak Homel, Grodno, Bobrujsk, Baranowicze – gdzie, jak się okazuje, często niewiele jest do obejrzenia poza obowiązkowym pomnikiem wodza Lenina w rynku oraz jakąś jedną cerkiewką czy kościołem, ale i o takich „miejscówkach”, do których zwykły turysta nie dociera: strefy radioaktywne, zakopane w śniegu wioski. Jeśli gdzieś widnieje tabliczka z zakazem wstępu, możemy być pewni, że autor reportaży znajdzie sposób, aby jego zakaz ów nie dotyczył. To dzięki temu sprytowi i przebiegłości możemy teraz czytać o zapomnianych przez Boga, ludzi i samych Białorusinów przybytkach niszczejących w głuchych lasach, choć oficjalnie kuratelę nad nimi, jako „zabytkami”, sprawuje państwo (prawdopodobnie samo niewiedzące, jak do tych miejsc trafić); możemy poznać paru ciekawych ludzi, a także tych mniej ciekawych, bowiem na kartach „Białorusi dla początkujących” znajdziemy również kilka interesujących miniwywiadów ze „zwykłymi obywatelami”. Nie zabrakło też dość drastycznych opisów tego, gdzie żyje i jak wygląda w tym kraju Wolność – Igor znalazł się wśród manifestujących na głównym placu Mińska 19 grudnia 2010 roku, podczas wyborów prezydenckich, kiedy to doszło do groźnych zamieszek. Jako osoba niezaangażowana bezpośrednio w przyczynę bądź skutek (bo z jakiej racji miałby przeciwko władzy protestować obcokrajowiec, w dodatku student, przebywający na terytorium kraju nie dłużej niż kilka miesięcy?), wychowana w zupełnie odmiennej kulturze, ustroju, relacjonuje wszystko „na chłodno”, bez zbędnego żalu czy innych emocji.

„Białoruś…” nie została napisana szczególnie soczystym stylem. Igor Sokołowski to dziennikarz i, niestety, dziennikarska maniera jest tu odczuwalna czasem niemal boleśnie – jakże inaczej czyta się reportaże tych, którzy są literatami z prawdziwego zdarzenia! Mimo tego warto po nią sięgnąć, bo, jak pisałam wcześniej, o tym dziwnym kraju nie pisze się niemal wcale, a my sami nie wiemy o nim niczego konkretnego. Właśnie ten fakt stawia książkę Sokołowskiego w rzędzie reportaży obowiązkowych.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1318
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: