Dodany: 03.09.2014 22:01|Autor: Ambroży

Recenzja nagrodzona!

Książka: Na spotkanie człowieka
Baldwin James

9 osób poleca ten tekst.

Gdzie jesteś, najmiłościwszy władco tego świata?


Moim zdaniem, pisarza śmiało można porównać do alchemicznego naczynia, w którym dokonywana jest tajemna sztuka przemiany. Rolę metali nieszlachetnych – ołowiu czy też rtęci – pełni szara, nudna, niczym niewyróżniająca się rzeczywistość, która nas otacza, z którą tak wielu prowadzi daremne i męczące zmagania. Z kolei złotem, czyli pożądanym produktem, poszukiwanym przez wszystkich chciwców tego świata, jest finalny efekt pisarskiej pracy – twór literacki. Pisarstwo, podobnie jak alchemia, nie daje jednoznacznego, sprawdzonego i w pełni skutecznego przepisu, wedle którego miałaby dokonać się tego typu niezwykła konwersja. Jak przed wiekami istniały całe biblioteki opasłych tomisk, skromnych manuskryptów czy pojedynczych pergaminów, które rzekomo skrywały sekret transmutacji, tak i dzisiaj jest wiele (najczęściej) fałszywych poradników gwarantujących pozyskanie umiejętności płodzenia dzieł, które na stałe zapiszą się w annałach literatury. Zamiast więc trwonić czas na próżne wysiłki, zdecydowanie lepiej przyjrzeć się samemu procesowi przeobrażenia – przebieg transpozycji otaczającej nas codzienności i zaklinanie jej w słowny twór jest przecież ogromnie zajmujący i niezwykły, a co istotne, w przypadku każdego wielkiego mistrza pióra niepowtarzalny. Znając choćby pobieżnie biografię danego autora oraz mając do dyspozycji starannie i przekrojowo wyselekcjonowany zbiór jego utworów z różnych etapów twórczości, można pokusić się o wyodrębnienie kilku kluczowych tematów oraz motywów, do których twórca wraca z uporem maniaka. W ten prosty sposób można chociaż częściowo zaobserwować, jak pisarz przekuwa trapiące go, a więc ważne dla niego kwestie w literacką materię. Do takiej właśnie skromnej refleksji skłoniła mnie ostatnio lektura książki "Na spotkanie człowieka" autorstwa Jamesa Baldwina, znanego mi już za sprawą dzieła "Inny kraj".

Baldwin to czarnoskóry pisarz amerykański, żyjący w latach 1924–1987. Emma Berdis Jones, matka Jamesa, gdy ten był jeszcze niemowlęciem, rozstała się ze swoim uzależnionym od narkotyków partnerem i ponownie wyszła za mąż, poślubiając baptystycznego pastora i kaznodzieję Davida Baldwina. Wspólnie dorobili się pokaźnej gromadki dziesięciorga pociech, z których pierworodny syn Emmy był najstarszy. James wychował się i zdobył podstawowe wykształcenie w nowojorskiej dzielnicy Harlem, zamieszkanej głównie przez czarnoskórą mniejszość. Na jego barkach spoczywała odpowiedzialność za opiekę nad rodzeństwem, co stanowiło zarzewie wielu konfliktów z ojczymem. Co interesujące, już jako kilkunastolatek James pomagał swojemu przybranemu ojcu głosić Słowo Boże, a mając czternaście lat pełnił funkcję młodszego duszpasterza. Dorastający chłopiec wystawał na rogach ulic, zaczepiał ludzi na chodniku i głośno chwalił Pana, pragnąc zwrócić na siebie uwagę przechodniów. Za wszelką cenę dążył do nawrócenia grzeszników – nawoływał do porzucenia wszelkich brudnych występków i wstąpienia na religijne ścieżki, prowadzące prosto do Pana. Sam jednak nie poszedł tą drogą, bowiem w wieku 17 lat uznał, że chrześcijaństwo oparte jest na fałszywych przesłankach – jak czas spędzany na ambonie uważał za ucieczkę od własnych kryzysów, tak religijne uniesienie i głęboką wiarę w Boga traktował jako bierne akceptowanie ustalonych wzorców społecznych, zgodnie z którymi czarny niewolnik podlega białemu panu. Wyraz swojemu niezadowoleniu zaczął dawać w prozie, która dzięki wymiernej pomocy Richarda Wrighta (autora m.in. "Syna swego kraju" i "Długiego snu") cieszyła się coraz większym powodzeniem. Baldwin poruszał w swoich utworach kwestie uniwersalne – jak relacje międzyludzkie, kwestia współegzystencji ludzi o różnym kolorze skóry, miłość o zabarwieniu homo- oraz heteroseksualnym. W tym spektrum tematów bystry czytelnik może odnaleźć wiele wątków biograficznych, szczególnie wyraźnych we wspaniałym zbiorze "Na spotkanie człowieka", w którego skład wchodzą utwory napisane w latach 1948–1965.

Gwoli ścisłości należy dodać, że tylko jedno dzieło pochodzi z 1948 roku – "Poprzednie wcielenie". "Bluesy Sonny’ego" zostały napisane w roku 1957, a pozostałe sześć opowiadań w 1965. Wszystkie te utwory w pewien sposób łączą się ze sobą i zazębiają, tak jakby były elementami jednej, ale bardzo zróżnicowanej konstrukcji. Wspólną cechą słownych plonów zebranych w tym tomie są elementy fabuły, które łatwo można zestawić z życiorysem Baldwina. Co interesujące, autor użycza bohaterom własnych doświadczeń oraz przeżyć, dokonując cudownego rozmnożenia tego jednego, swojego bytu – niewielkie biograficzne fragmenty służą jako rdzeń, do którego dokładana jest nadbudowa zrodzona z wyobraźni i fantazji, w rezultacie czego rodzą się następne rzeczywistości, światy przedstawione oraz protagoniści.

Ważnym motywem przewijającym się w utworach z "Na spotkanie człowieka" jest religia. Gości ona w większości opowiadań, a sposób jej prezentowana wyraźnie zdradza, jak odnosi się do niej James Baldwin. Otwierające zbiór dzieło zatytułowane "Roy" pokazuje, że dla wierzących grzeszna przeszłość danego człowieka stanowi znakomity pretekst, by nim pomiatać, wywyższać się ponad niego, dać mu odczuć pogardę na każdym kroku. Baldwin zdaje się wołać, tak jak zwykł to czynić kiedyś na rogach ulic Harlemu, że każde przekonanie o tym, że ma się rację czy monopol na prawdę, tę jedyną, niepodważalną etc., które jednocześnie rodzi poczucie wyższości – jest złe oraz błędne. Nie powinniśmy oceniać człowieka tylko na podstawie wyznania bądź jego braku, tak samo jak nie należy segregować ludzi na gorszych i lepszych wyłącznie w oparciu o barwę skóry. A pozostając jeszcze przy osądzaniu bliźniego, "Roy" ciekawie przedstawia, jak różne jest postrzeganie tej samej osoby w zależności od sytuacyjnego kontekstu – bohater, notabene czarnoskóry kaznodzieja, patrząc na swojego pasierba uznaje małżonkę za puszczalską zdzirę, do której czuje pulsującą na dnie serca zimną, bezosobową nienawiść. Spoglądając natomiast na rodzoną córkę, w tej samej kobiecie zaczyna dostrzegać matkę swoich dzieci, towarzyszkę daną mu przez Boga na dobre i na złe, z którą powinien iść przez życie ramię w ramię. Akcja kolejnego religijnego utworu, "Wycieczki", zdaje się rozgrywać w tej samej rzeczywistości co "Roy". Tym razem czytelnik ma okazję jeszcze lepiej przyjrzeć się społeczności czarnoskórych członków Kościoła Baptystów. Można odnieść wrażenie, że ta pozycja to ekstrakt refleksji, która odciągnęła Baldwina od wiary. Religia jawi się tutaj jako pocieszenie, ukojenie, a więc owo sławetne opium dla mas, które chociaż przez chwilę pozwala zapomnieć o trudnej sytuacji, o beznadziejnej, bo niemal zupełnie pozbawionej perspektyw egzystencji. Boskie nakazy uczą, jak godzić się z tego typu bytem, jak traktować go jako krzyż, który przypada w udziale każdej żywej istocie. Tym samym religia stanowi podstawę akceptacji stanu rzeczy, zgodnie z którym Murzyn jest ciemiężonym, a Biały – ciemiężycielem. Bóg jest najwyższym dobrem, ucieczką, schronieniem, obietnicą lepszego, natomiast biały człowiek pełni rolę Jego przeciwieństwa – jak diabeł skupia w sobie wszelkie negatywne cechy, będąc uosobieniem zła. Ale tak długo, jak istnieje Bóg, musi też istnieć szatan, którego władza na Ziemi osiągnie swój kres, dopiero gdy nastanie koniec świata. Echa religii można dosłyszeć także w "Dziś rano, dziś wieczór, tak prędko" – ojciec głównego bohatera, podobnie jak w "Royu" oraz "Wycieczce", jest ubogim kaznodzieją, który ze wszystkich sił zbliżał się do Boga, zapomniawszy jednocześnie, że zgodnie z nauczaniem Ewangelii, Jezus mieszka w każdym człowieku.

Zawarte w omawianym zbiorze teksty, które zawierają wzmianki o religii, z reguły mają bohatera napiętnowanego poczuciem wstydu, trapionego niepewnością. Młodzi ludzie występujący w "Royu" i "Wycieczce", niepodzielający fanatycznej wiary swojego ojca, z jednej strony zdają sobie sprawę z faktu, że są osobnikami bardziej wyrafinowanymi oraz niezależnymi (w sensie samodzielnego ustanawiania granic własnej egzystencji) niż ich rodzice – zdani wyłącznie na łaskę i niełaskę Bożej miłości i gniewu – ale jednocześnie męczy ich kompleks niższości, jako że nie potrafią zrozumieć, na czym polega oświecenie, nawrócenie, doznawane przez pokorne sługi Pana. Ponadto tajemnice (często mające naturę stricte cielesną, charakterystyczną dla dojrzewających chłopców, odkrywających własną seksualność) skrywane w głębi serca zgodnie z wpojonym zachowaniem, traktują niczym smród w nozdrzach Boga. Rozdarcie bohaterów w kwestii wiary wynika z tego, że od początku życia nauczani są, iż plugawa cielesność, podobnie zresztą jak nikczemność serca, używki, wszelakiej maści grzech to przeszkoda, ponad którą należy się wznieść, by wyjść na spotkanie Oblubieńca i dostać się tam, gdzie łzy będą otarte, śmierć nie ma władzy, zło nie trapi, a dusza znajduje ukojenie. Jak jednak przyjąć za pewnik istnienie dobrego i miłosiernego Boga, skoro ten dopuszcza, by jego umiłowane dzieci aż tak bardzo cierpiały?

Kolejny fundamentalny temat, na którym oparte są opowiadania pochodzące ze zbioru "Na spotkanie człowieka", to relacja łącząca ojca z synem (ewentualnie pasierbem). W zdecydowanej większości utworów rodziciel jest człowiekiem groźnym – wielkim, silnym, niewahającym się stosować argumentów fizycznych. To typowy samiec alfa, ogromnej postury, z którego emanuje stuprocentowa męskość. Zarówno w dzieciach, jak i w żonie wzbudza strach, lęk, przerażenie. Z tego względu symbolizuje on uciemiężenie, zależność – żąda bezwzględnego posłuszeństwa, które egzekwuje stosując przemoc. Sylwetka surowego satrapy bądź jego wspomnienie pojawiają się w "Royu", "Wycieczce" oraz "Na spotkanie człowieka". W utworach "Wychodząc z pustyni" oraz "Dziś rano, dziś wieczór, tak prędko" miga we wspomnieniach obraz ojca jako osobnika skrytego, niezdarnego i nieporadnego w okazywaniu uczuć swoim dzieciom. Co interesujące, opowiadanie "Dziś rano, dziś wieczór, tak prędko", podobnie jak "Przyjaciele", prezentuje także inne oblicze rodzica – kochającego, z czułością troszczącego się o swoją pociechę. Ale autor wydaje się przekonywać, że nawet parasol ochronny silnych rodzicielskich uczuć nie jest w stanie obronić młodego człowieka przez okrucieństwem świata.

Charakterystycznym elementem prozy Baldwina, którego nie mogło zabraknąć także w zbiorze "Na spotkanie człowieka", są kontakty czarnych i białych. W "Poprzednim wcieleniu" autor odmalował przyjaźń czarnoskórego mężczyzny i białej kobiety. Z kolei w "Wychodząc z pustyni" opowiada o związku Murzynki z białoskórym artystą. Obie relacje są bardzo burzliwe oraz trudne do podtrzymania. Zdają się istnieć jakby na przekór zewnętrznemu światu, który ostro piętnuje tego typu związki. Każda z osób zaangażowanych w uczucie naraża się tu na ostracyzm ze strony własnej społeczności – próbom wykluczenia można się przeciwstawiać, ale wymaga to ogromnego nakładu sił. Murzyn przebywający w restauracji w towarzystwie białej damy natychmiast wzbudza czujność personelu oraz gości – otoczenie czeka na najmniejszy gest, który posłuży za pretekst do tego, by bronić czci kobiety. Nerwy trzeba cały czas trzymać na wodzy, by nie dać się sprowokować, by nie zostać publicznie pobitym i upokorzonym. Czarna dziewczyna żyjąca w związku z białoskórym nieustannie walczy z myślami, czy aby nie jest traktowana wyłącznie jako źródło finansów oraz obiekt zaspokajania seksualnych potrzeb. Dusi się w ciasnej przestrzeni wątpliwości, które zżerają ją niczym sępy padlinę. Ciężkie brzemię czarnej skóry pogłębia niepewność jutra, podsyca oczekiwanie katastrofy, czyli rozstania i porzucenia. W każdym przypadku miłość czy przyjaźń, z tej racji, że zatruwają ją wyziewy rasowych uprzedzeń, jest trudna oraz wymaga ogromnego poświęcenia.

W prozie ze zbioru "Na spotkanie człowieka" czytelnik odnajdzie także okruchy biografii autora w postaci panoramy życia artystycznej bohemy, którą można podziwiać w "Bluesach Sonny’ego", "Wychodząc z pustyni" oraz "Dziś rano, dziś wieczór, tak prędko". Baldwin świetnie uzmysławia, jak cienka jest granica pomiędzy sukcesem a porażką, jak długa droga na szczyt sławy oraz popularności, jak łatwo w trakcie tej wędrówki pobłądzić. W interesujący sposób przedstawia także swoisty dualizm człowieka-artysty, który zupełnie inaczej postrzegany jest przez rodzinę, oddanych fanów oraz kompanów po fachu. W zależności od tego, przez jaki pryzmat patrzymy (przeszłości, talentu, zachowania), naszym oczom ukazuje się diametralnie inna postać. Chociaż wydaje się, że Baldwin przypomina, żeby za każdym razem starać się dojrzeć przede wszystkim człowieka.

Najmocniejszy akcent zbioru stanowi ostatnie, tytułowe opowiadanie, prezentujące z nagą brutalnością przebieg jednego z wielu samosądów, których dopuszczały się białe społeczności na czarnych zbrodniarzach, ośmielających się nastawać na cześć białoskórych dam. Narrator próbuje zrozumieć psychikę oprawcy – odczuwającego zaciekłą nienawiść wobec kolorowych, której głównym źródłem jest podświadome poczucie winy. Autor wybornie prezentuje, jak tragiczne w skutkach mogę być próby zagłuszenia tego odczucia, do jak głębokiej dehumanizacji one prowadzą.

Reasumując: przypadkowo wypożyczony, stosunkowo niewielki tom opowiadań "Na spotkanie człowieka" okazał się zaskakująco treściwy oraz interesujący. O jego sile jako całości decyduje przede wszystkim ogromny ładunek emocji, polaryzacja skrajnych uczuć, która sprawia, że nie sposób podejść do lektury obojętnie. Na bazie tych ośmiu opowiadań ciekawie zarysowuje się sylwetka Baldwina-pisarza oraz Baldwina-człowieka. Książka opowiada o całej gamie interesujących kwestii. Każe zastanowić się nad dorastaniem w pośpiechu, związanym z biciem głową w niski pułap aktualnych możliwości, stwarzanych przez środowisko, w którym się dojrzewa. Zmusza do refleksji na temat własnej natury oraz skłania do opuszczenia orbity egoizmu i wyjścia na spotkanie człowieka, ale również – a może przede wszystkim – na spotkanie człowieka śmierdzącego, zmęczonego, płaczącego, rozdygotanego, pełzającego w największych brudach świata.


[Recenzję opublikowałem wcześniej na moim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2348
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: