Dodany: 21.04.2014 14:12|Autor: AnnRK

"Dla mnie wszystko się skończyło"


Diamentowy Plac (Plaça del Diamant) znajduje się w Barcelonie, w dzielnicy Grácia. Ponad dwadzieścia lat temu odkryto tu schron z czasów hiszpańskiej wojny domowej, mogący pomieścić ok. 200 osób. Jednak nie z tego powodu to miejsce stało się znane. Tu zaczyna się opowieść katalońskiej pisarki, Mercé Rodoredy, tu poznali się bohaterowie jej historii, Natalia i Quimet. Pierwsze spotkanie, pierwsze spojrzenie, pierwszy taniec. Na placu stoi dziś pomnik Natalii - La Colometa, przedstawiający nagą kobietę w otoczeniu gołębi. Jej usta ułożone są jakby do krzyku. Jakie słowa usłyszelibyśmy, gdyby mogła wydać z siebie dźwięk?

Powieść "Diamentowy Plac" zaczyna się w ostatnich latach istnienia Drugiej Republiki Hiszpańskiej. W dniu, w którym poznajemy bohaterów, na tytułowym placu gra muzyka, ludzie tańczą. Natalia jeszcze nie wie, że właśnie tego dnia pozna swojego przyszłego męża. Nie chce jej się iść na tańce, lecz w końcu ustępuje namowom znajomej. Dzięki temu spotyka Quimeta. Ten, choć widzi dziewczynę po raz pierwszy, oznajmia jej, że nie minie rok i zostanie jego "panią i królową"[1]. Ona zrywa zaręczyny, łamiąc serce swemu obecnemu partnerowi, chłopcu szczerze w niej zakochanemu. Tak zaczyna się związek Natalii i Quimeta.

Faktycznie, zgodnie z zapowiedzią szybko biorą ślub, na świat przychodzi dwójka dzieci. Proza życia niebawem zjawia się nieproszona. Natalia we wszystkim podporządkowuje się mężowi, dostosowuje się do jego oczekiwań. Ten zmienia jej nawet... imię, nazywając ją Colometą. Quimet trudni się stolarstwem, ale nie jest mistrzem w swoim fachu. W końcu wpada na genialny, w jego mniemaniu, pomysł - zakłada hodowlę gołębi. Na tym kończy się jego udział w przedsięwzięciu. To żona zajmuje się chybionym biznesem, mając na głowie także opiekę nad dziećmi i mieszkaniem. Gdy wybucha wojna, życie Colomety staje się jeszcze trudniejsze, sprawiając, że tęskni za tym, co miała wcześniej - narzucającym swoje zdanie mężem, rolą kury domowej, matki, żony, kochanki i opiekunki gołębnika.

Natalia snuje swą opowieść w pierwszej osobie. Jej historia jest historią zawiedzionych marzeń, walki o przetrwanie, poszukiwania miłości. Wszystkie emocje bohaterki są doskonale wyczuwalne. Łatwo dać się ponieść zmieniającym się nastrojom.

Lektura "Diamentowego Placu" przypomniała mi "Złudę" Carmen Laforet. Obie te historie portretują Hiszpanię okresu dyktatury frankistowskiej. Powieść Laforet przytłacza duszną atmosferą, ukazując powojenną Barcelonę, miasto niezdrowych relacji międzyludzkich, schematów i umysłowej ciasnoty. Piekło stworzone przez ludzi dla ludzi. Akcja powieści Mercé Rodoredy osadzona jest w latach Drugiej Republiki Hiszpańskiej (1931-1939), państwa, którego istnienie zakończyła trzyletnia wojna domowa, oraz w czasach powojennych, kiedy to zwycięstwo nacjonalistów przyczyniło się do powstania Państwa Hiszpańskiego, kraju autorytarnego, niedemokratycznego, dyktatury Francisca Franco. Obydwie książki traktują o zawiedzionych marzeniach, bolesnym zderzeniu wyobrażeń z rzeczywistością, życiowych scenariuszach jakże odległych od tych upragnionych.

"Diamentowy Plac" nie jest książką polityczną, choć sytuacja kraju mocno wiąże się z losami jego bohaterów. Wojna odciśnie swe piętno na życiu Colomety i jej bliskich, po niej już nic nie będzie takie samo. Głód, strach i bezradność długo będą towarzyszyć Natalii. I ta samobójcza myśl, by zakończyć cierpienie, odejść szybko, oddalając wizję powolnego konania, gdy żołądek się skręca, dzieci patrzą błagalnie, do ust nie ma co włożyć, a przyszłości nie widać - nawet najmniejszej iskierki nadziei, choćby kaleczącej brzytwy, której można by się chwycić i raniąc dłonie płynąć do brzegu w nadziei na ratunek. Nic.

Opowieść katalońskojęzycznej pisarki to historia przeciętnych ludzi. Tu nie ma wojennych bohaterów i spektakularnych akcji. Życie toczy się zwyczajnie, nawet jeśli okoliczności ulegają diametralnym zmianom. Colometa przyjmuje zaproszenie do tańca, po raz pierwszy spogląda w oczy Quimeta, całuje jego usta, serce zaczyna jej bić coraz mocniej, a szczęście wydaje się nie mieć granic. Ślub, wspólne mieszkanie, codzienne kłopoty, dwójka dzieci. I gołębie. Ptaki, które w pewnym momencie stają się dla Quimeta ważniejsze niż rodzina. Zabawne, hałaśliwe, fascynujące. Absurdalny wątek w życiu jakże zwyczajnej rodziny. "Chciałam, żeby te gołębie dławiły główną bohaterkę od samego początku aż do końca"[2] - zdradza autorka we wstępie powieści. Ot, i cała rzeczywistość.

Mercé Rodoreda opisuje ją niezwykle plastycznie, niekiedy wręcz poetycko. Akcję powieści umiejscowiła w znanej jej z dzieciństwa Grácii, dzielnicy stolicy Katalonii. Gdy pisała "Diamentowy Plac" (pierwsze wydanie - 1967 rok), przebywała na emigracji w Szwajcarii. "Wszystkie wspomnienia, jakie zachowałam o Grácii, są mi bardzo bliskie. Teraz te miejsca są daleko, ale myśl o nich, gdy ogarnia mnie nostalgia, dobrze mi robi. Wiele razy i w wielu okolicznościach tamte wspomnienia były mi pociechą"[3]. Katalońska pisarka zwyczajną historię ubrała w piękne słowa. Pod wpływem jej opisów miejsca stają przed oczami jak żywe, choć nie zawsze są to ładne obrazki.

"Patrzyłam na morze: było jak nie z wody; szare i smutne, bo dzień był pochmurny, unoszone w górę oddechem ryb. A wściekłość ryb była oddechem morza, które wydymało się w górę grzywami fal i bąbelkami powietrza"[4].

Nie tylko opisy miejsc są mocną stroną powieści. Na uwagę zasługuje świetnie wykreowana postać Colomety, bohaterki, która przeżywa ogrom emocji, od pozytywnych począwszy, na wyniszczających skończywszy. Wrażliwa, zakochana, bierze życie takim, jakie jest, choć trudno powiedzieć, by było usłane różami. Reprezentuje pokolenie kobiet, którym przyszło żyć w Barcelonie lat trzydziestych, mierzyć się z trudną codziennością, strachem o mężczyzn wysłanych na wojnę, głodem i obawą o to, czy uda im się utrzymać rodzinę. Czasami ma dość, ale zawsze udaje jej się odzyskać równowagę. Przyjdzie jednak dzień, w którym kumulacja cierpienia okaże się zbyt wielka jak na jej siły. Czy podzieli los Anny Kareniny i Emmy Bovary?

"Dla mnie wszystko się skończyło i (...) oczekuję już teraz tylko smutków i zmartwień"[5].

Za piękną okładką kryje się wspaniała, choć niełatwa emocjonalnie historia. Nie wiem, jak wierny oryginałowi jest przekład Zofii Chądzyńskiej, ale czyta się go bardzo dobrze. Kolejne obrazy stają przed oczami jak żywe. Całość nieco psuje kilka literówek, w tym ta najtrudniejsza do przełknięcia, bo znajdująca się z tyłu okładki. Przetłumaczona na ponad 30 języków powieść przyciąga klimatem i emocjami, zachwyca bogactwem opisów i uczuć, trzyma w napięciu, bo losy Colomety ważą się niemal do ostatniej chwili.

Na pomalowanej niebieską farbą barierce tarasu przysiadają gołębie. Białe z czerwonymi oczami i łapkami, z czarnymi pazurkami. Czarne z równie ciemnymi łapkami, z szarymi oczami obwiedzionymi na żółto. Samiczka stroszy pióra. Zarozumiała parka o niemal pawich ogonach puszy się, wypinając piersi i rozpościerając skrzydła. Przez Calle Mayor pędzą żółte, rozdzwonione tramwaje. Paseo de Gracia tonie w promieniach słońca. Na targu tłoczą się ludzie, w powietrzu unosi się zapach mięsa, jarzyn, owoców, ryb i kwiatów, stoisko podrobów śmierdzi śmiercią. Światło żarówek odbija się w łuskach ryb.

Na Diamentowym Placu śpiewają muzycy, dzieciaki puszczają fajerwerki, ziemia usłana jest pestkami arbuzów. Tu zaczyna się historia Colomety, tu rodzi się miłość.


---
[1] Mercé Rodoreda, "Diamentowy Plac", przeł. Zofia Chądzyńska, wyd. Pascal, 2014, s. 23.
[2] Tamże, s. 8
[3] Tamże, s. 7.
[4] Tamże, s. 68.
[5] Tamże, s. 205.


[Recenzję wcześniej opublikowałam na moim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1460
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: