Dodany: 25.03.2014 13:04|Autor: maggie.p

Czy istnieje miłość od pierwszego wejrzenia?


Nie ukrywam, że do Danielle Steel mam słabość. Kiedyś czytałam jej książki w zatrważających ilościach. Teraz jest tego zdecydowanie mniej, ale i tak lubię sięgnąć od czasu do czasu po jej powieść. Nic więc dziwnego, że gdy zobaczyłam w mojej bibliotece jedną z najnowszych wydanych u nas pozycji, o wdzięcznym tytule „Od pierwszego wejrzenia”, nie zastanawiałam się za długo i sięgnęłam po nią.

Danielle Steel nie trzeba chyba molom książkowym przedstawiać. Wydaje mi się, że rzadko kto nie spotkał się z tym nazwiskiem – mało tego, zaryzykowałabym stwierdzenie, że większość czytelniczek zna chociaż jedną jej powieść. Dla tych, co o niej jednak nie słyszeli, napiszę kilka słów.

Danielle Stell urodziła się w 1947 roku w San Francisco w Kalifornii, gdzie mieszka do dnia dzisiejszego. Napisała ponad 120 książek, w tym kilkanaście dla dzieci, tomik poezji i kilka pozycji autobiograficznych. Łącznie sprzedano na świecie ponad 300 milionów egzemplarzy jej książek, z których większość trafiła na listy bestsellerów. Największą sławę przyniosły jej oczywiście powieści obyczajowe, które oczarowały miliony kobiet na całym świecie. Założyła dwie fundacje charytatywne, działające na rzecz osób bezdomnych i dzieci upośledzonych. Jej hobby to zwierzęta (ma pięć psów, papugę, świnkę i królika). Najnowsze publikacje Danielle Steel to „Po kres czasu”, „Zwycięzcy”, „Od pierwszego wejrzenia” i „Pięć dni w Paryżu”. Tajemnicą jej sukcesu jest to, że na kartach swoich powieści przedstawia losy kobiet, z którymi każda z nas może się identyfikować. U niej zawsze dobro zwycięża nad złem i wydaje się, że ona sama głęboko w to wierzy. Czy w „Od pierwszego wejrzenia” również nas o tym przekonuje?

Bohaterką jest Timmie O’Neill – czterdziestoośmioletnia kobieta, którą w życiu spotkało wiele złego. Mając pięć lat, straciła w wypadku samochodowym rodziców i trafiła do sierocińca. Chociaż była małą dziewczynką, na adopcję była już „za stara”. Nie sprawdziły się również w jej przypadku rodziny zastępcze, które wielokrotnie odsyłały ją z powrotem. Mimo tych smutnych i trudnych początków, Timmie osiągnęła bardzo wiele. Jest teraz znaną na całym świecie, uznaną projektantką mody, kobietą bardzo zamożną i wpływową. Wszystko to zawdzięcza wyłącznie sobie, swojej pracowitości i talentowi. Praca jest wszystkim, czym Timmie żyje – bowiem los nie szczędził jej przykrych i bardzo bolesnych doświadczeń. Kilkanaście lat wcześniej straciła ukochanego synka, a mąż okazał się homoseksualistą i opuścił ją dla innego. Od tego czasu nie związała się „na poważnie” z żadnym mężczyzną i poświęciła się bez reszty karierze zawodowej. Owszem, od czasu do czasu wchodziła w związki z różnymi mężczyznami, ale z żadnym nie połączyło jej głębsze uczucie. Byli to zwykle młodsi od niej panowie, z którymi można było miło spędzić wolny czas, głównie weekendy, ale nic poza tym. Aż do chwili, gdy w Paryżu, gdzie znalazła się na corocznych pokazach swojej kolekcji, poznała Jeana-Charles’a – francuskiego lekarza, który serdecznie zaopiekował się nią, gdy zachorowała. Czy to rzeczywiście miłość od pierwszego wejrzenia? Czy los pozwoli tym dwojgu mocno doświadczonym już przez życie ludziom stworzyć razem coś niebywałego i pięknego? Zapraszam do lektury powieści, gdzie na te pytania znajdziecie odpowiedź.

„Od pierwszego wejrzenia” nie jest płytkim romansidłem, jakich wiele na naszym rynku wydawniczym. Porusza wiele problemów bliskich każdej współczesnej kobiecie, a w zasadzie każdemu człowiekowi. Porusza i opisuje, a jednocześnie próbuje znaleźć rozwiązanie tych problemów i podpowiedzieć, jak rozwiązania szukać. Wydaje mi się, że wiele kobiet w wieku Timmie mogło znaleźć się w podobnej jak ona sytuacji. Pogoń za sławą i pieniądzem to bolączka naszych czasów. I choć autorka opisuje członków społeczności amerykańskiej, te same problemy mamy również my, Polacy. Także w Polsce coraz więcej kobiet przed pięćdziesiątką stwierdza, że oprócz pracy, na której skoncentrowały swoje życie, większych lub mniejszych pieniędzy czy uznania w swoim zawodowym środowisku, nic więcej nie osiągnęły. Owszem, mają znajomych, przyjaciół, ale tak naprawdę są samotne. Stać je może na dużo więcej niż ich rówieśniczki, ale brakuje im tego, co wydaje się najważniejsze: miłości, domu rodzinnego, kochającego męża i dzieci, świąt spędzanych w gronie rodzinnym, ciepła i udanego życia osobistego. W wieku pięćdziesięciu lat stają przed problemem samotności w dalszym życiu i zadają sobie pytanie: czy rzeczywiście praca i pieniądze są najważniejsze? Czy dają satysfakcję i zadowolenie? Podobnie jak bohaterowie powieści „Od pierwszego wejrzenia”, zaczynają szukać wyjścia z tej sytuacji. Tylko czy nie jest na to za późno?

Powieść Danielle Steel jest klasycznym romansem, ale zarazem piękną powieścią obyczajową, zmuszającą nas do głębszej refleksji i przemyśleń. Dzięki Timmie poznajemy środowisko sierocińców, historie dzieci, które do nich trafiają i powody, dla których się tam znalazły. Te dzieci bardzo często nie są sierotami, lecz urodziły się w patologicznych rodzinach i nie miał się nimi kto zająć. Czy mogą liczyć na adopcję, kochającą rodzinę zastępczą lub co najmniej na sierociniec w rodzaju tego, który sponsoruje w powieści Timmie? To kolejny problem poruszony i dość szczegółowo opisany w powieści – problem dzieci niechcianych, porzuconych; dzieci przeżywających niesamowitą traumę, która rzutuje na całe ich przyszłe życie.

Powieść prowadzi nas również po meandrach świata mody i projektantów. Są to dużo przyjemniejsze i utrzymane w lżejszym tonie fragmenty. Dzięki Timmie uczestniczymy w wielu pokazach, poznajemy pracę związaną z projektowaniem ubrań, ale również problemy wewnątrz firmy, które właścicielka załatwia w naszej obecności. Autorka prowadzi nas również po dwóch kontynentach – w Europie zwiedzamy wraz z bohaterką oraz jej asystentami, Davidem i Jade, Paryż, Mediolan, Londyn, a na kontynencie amerykańskim chodzimy na spacery po plaży w Malibu, opalamy się i popijamy drinki na Hawajach, obserwujemy życie codzienne mieszkańców Los Angeles i hotele Nowego Jorku.

Bardzo dokładnie narysowała pisarka portrety głównych bohaterów powieści. Najlepiej poznajemy oczywiście Timmie, jako że jej historia jest głównym wątkiem „Od pierwszego wejrzenia”. Poznajemy i od razu obdarzamy sympatią tę ciepłą, życzliwą, łagodną i serdeczną kobietę. Timmie nie jest ideałem i dlatego możemy się z nią utożsamiać – oprócz szeregu zalet ma również wady, jak każdy człowiek. Wszyscy pierwszo- i drugoplanowi bohaterowie są ciekawie scharakteryzowani i przedstawieni. Poznajemy ich cechy nie tylko z opisu, ale przede wszystkim z działań w określonych sytuacjach oraz z dialogów. Pisarka nie narzuca nam oceny poszczególnych osób. Sami możemy je ocenić i polubić lub wręcz przeciwnie. Choć tych, do których ustosunkujemy się negatywnie, jest naprawdę niewiele.

Ale „Od pierwszego wejrzenia” to przede wszystkim opowieść o miłości. O miłości, która potrafi przyjść niespodziewanie i wybuchnąć w momencie, kiedy jej się nikt nie spodziewa. O miłości, o którą trzeba walczyć i której nie wolno pozwolić odejść, bo tego można sobie potem nie darować do końca życia. O miłości, której należy dać szansę, bo po raz drugi tej szansy los może poskąpić. O miłości, która w końcu i tak zatriumfuje i przezwycięży wszystko. A ponieważ miłość jest dla każdego człowieka bardzo ważnym elementem życia, niejednokrotnie w czasie lektury zakręcą się wielu z nas łzy w oczach, i jeszcze długo ta powieść będzie nas wzruszała.

Przyznam, że nie od początku udało się autorce mnie zaciekawić. Wstęp do opowieści trochę się dłuży, brak mu spójności i wartkości. Myślałam nawet, że „wyrosłam” z twórczości Danielle Steel i stąd to wrażenie. Ale na szczęście po około stu stronach akcja przyspieszyła, wszystko zaczęło wiązać się w całość, powoli nabierać rumieńców. A potem… prawdę mówiąc, potem nie potrafiłam się już od książki oderwać. Losy Timmie zaciekawiły mnie tak bardzo, że zawaliłam parę dość ważnych spraw. Ale cóż… Danielle Steel już nieraz w ten sposób na mnie zadziałała. Jeśli do tego dodamy zaskakujące mimo wszystko zakończenie, otrzymamy naprawdę sympatyczną mieszankę, która poprawi nam nastrój po ciężko przepracowanym tygodniu.

Wypadałoby zwrócić uwagę jeszcze na styl i język powieści. Kto czytał jakikolwiek wcześniejszy utwór Danielle Steel, ten zna jej sposób pisania i prowadzenia narracji. Autorka posługuje się prostym, komunikatywnym językiem bez zbędnych ubarwień i niepotrzebnych opisów. Nie ma najmniejszych obaw – taki język jest dla każdego zrozumiały i choć trudno by było nazwać go finezyjnym, to jednak ma walory, o których wspomniałam powyżej. Również narracja nie należy do specjalnie skomplikowanych. Narrator-obserwator opowiada wszystko chronologicznie, jasno, nie odnosząc się do przeszłości, czasem jedynie ją wspominając, gdy jest to potrzebne dla akcji zasadniczej. Trudno również mówić o wielowątkowości – w gruncie rzeczy mamy tu do czynienia z jednym wątkiem głównym. Wątki poboczne występują co prawda, ale są tak epizodyczne, że chyba nie warto o nich nawet tu wspominać.

I jeszcze jedna zaleta, dla mnie jak zwykle niesamowicie ważna. Książka jest bardzo starannie wydana i pozbawiona jakichkolwiek błędów (wydawnictwo Między Słowami, 2014). Może znalazły się w niej ze dwie literówki, ale przy takiej objętości to naprawdę mało znaczący błąd. Dużym ułatwieniem i elementem, który na pewno wpłynął na szybkość czytania powieści, jest duża, wyraźna czcionka i odpowiednia interlinia. Co ja na to poradzę, że wolę czytać książkę z wyraźną czcionką niż taką, gdzie po paru godzinach litery „zlewają” mi się w masę małych robaczków i muszę przecierać oczy albo po prostu zrobić przerwę w czytaniu.

Cóż jeszcze Wam napisać na koniec. Danielle Steel i tym razem mnie nie zawiodła. Powieść przeczytałam z dużą przyjemnością i bardzo żałowałam, gdy odwróciłam ostatnią kartkę i zorientowałam się, że to już koniec. Czyta się ją naprawdę szybko i łatwo, jest dobra pozycją dla tych, którzy chcą przy lekturze odpocząć i zrelaksować się. Oczywiście jest to pozycja typowo kobieca, choć również co wrażliwsi panowie mogliby się z nią zapoznać i może… polubić.

Moja ocena: 7/10


[recenzję umieszczam również na swoim blogu, na portalach lubimyczytac i granice]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1286
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: