Dodany: 26.12.2008 13:48|Autor: verdiana

Książka: Złodziejka książek
Zusak Markus

2 osoby polecają ten tekst.

List do Przyjaciela


Uwaga! Zdradzam treść książki.


Drogi Przyjacielu!

Ostatecznie zdecydowałam, że lekturą na nudne szpitalne dni będzie „Złodziejka książek” Zusaka, bo gabarytowo ogromna i myślałam, że na kilka dni wystarczy – wystarczyła na jeden. Czyta się ją błyskawicznie. To historia dla dzieci. Miała być o holokauście, a okazało się, że jest o II wojnie w Niemczech, o zwykłych ludziach w czasie tej wojny. Narratorem jest... Śmierć. Bohaterką – Liesel, 10-letnia dziewczynka, którą matka oddaje na wychowanie innym ludziom. Nie wraca już po nią. Nie jest to powiedziane wprost, ale można to interpretować tak, że Liesel jest Żydówką.

Jej przybrani rodzice to Rosa i Hans, zdumiewająca para. Obydwoje kochają dziewczynkę, choć każde na inny sposób. Ojciec jest łagodnym, spokojnym, uczciwym, czułym, niewykształconym człowiekiem. Gra na akordeonie (często specjalnie dla Liesel). To od niego Liesel dostaje to, co powinno dostawać dziecko od rodziców – bezwarunkową miłość, czułość, uwagę. Przybrana matka jest szorstka w obejściu, wrzaskliwa, nieustannie krzyczy na Liesel, obrzuca inwektywami i karci ją – bije drewnianą łyżką. Jej najczulsze określenie dla dziewczynki to „Saumensch”. A dla męża – „Saukerl”. A mimo to czuje się jej przywiązanie i troskę, te inwektywy w jej ustach brzmią niemalże pieszczotliwie.

Rodzina mieszka w małym miasteczku, więc mamy przegląd ludzkich charakterów – sąsiadów i kolegów szkolnych Liesel. Niby zwyczajny czas, zwyczajni ludzie, zwyczajne historie. Ale nic nie jest zwyczajne. Dziewczynka, w drodze do przybranych rodziców, traci 6-letniego brata, który umiera, nie wytrzymawszy podróży. Matka po oddaniu Liesel znika i nie pojawia się już nigdy. Ojca biologicznego Liesel nie znała. Ma lat 10 i została porzucona przez trzy najważniejsze osoby w życiu dziecka, żeby w końcu trafić do obcych ludzi. Nietrudno sobie wyobrazić, co w takiej sytuacji dziecko może czuć, i jak to jest, kiedy nie ma się czego uchwycić, jedyny znany świat wali się w gruzy (i w przenośni, i – co gorsza – dosłownie), a nowy wcale nie przypomina sielanki.

Kiedy mała przywiązuje się do przybranych rodziców, kiedy między nimi trojgiem rodzi się miłość, pojawia się w domu Max – ukrywany przez rodziców Żyd. Ważna postać w tej książce, chociaż istnieje w niej tylko przez chwilę. Z Liesel połączyła go przyjaźń i miłość do książek. Ona czytała mu, kiedy ciężko zachorował. On robił dla niej książki, pisał i rysował, chociaż to wymagało zamalowania stron „Mein Kampf” białą farbą – bo nie było skąd czerpać czystego papieru (ta scena ma wymiar symboliczny wręcz).

Przez miasteczko kilkakrotnie przechodzi „parada” – Żydzi pędzeni do Dachau. Któregoś dnia Hans zostaje przyłapany na tym, że pomaga się podnieść staruszkowi z parady (nie przyłapano go jednak na tym, że rozdawał pędzonym chleb). To koniec bezpieczeństwa Maxa – musi opuścić dom Liesel; Hans boi się, że Niemcy, po incydencie podczas parady, po niego przyjdą, a więc znajdą Maxa. Od tej pory Liesel zawsze wypatruje Maxa w paradach. Te marsze Żydów przez miasto to najlepsze sceny w książce. Najpiękniej opisane. Wypatrywanie Maxa, pędzenie na rowerze wzdłuż pochodu z torbą pełną pokrojonego chleba i wciskanie kawałków w dłonie więźniów, nieustanny strach, zapach śmierci w powietrzu. Pięknie to Zusak zilustrował.

Liesel oczywiście traci Maxa. Traci też Hansa i Rosę – w bombardowaniu giną wszyscy jej bliscy. Także jej szkolny przyjaciel Rudy. I to właśnie wtedy, kiedy ranny Hans wrócił z wojny (przeżył!), a Rudy’emu wojsko się upiekło. Właśnie wtedy, kiedy już mogło być dobrze.

W tej książce właściwie wszystko ma znaczenie. Jest tam wątek bieliźniany – pranie i prasowanie bielizny bogatszych to sposób, w jaki zarabia Rosa. Liesel czasami roznosi bieliznę. Jedną z klientek jest żona burmistrza, pani L., która w domu ma tysiące książek. Wpuszcza kiedyś Liesel do środka i pozwala jej się delektować. To z tej biblioteczki potem Liesel będzie kraść książki. Aż pani L. się zorientuje i zacznie zostawiać na parapecie okna ciasteczka i listy. Do Liesel. Ale to nie są pierwsze książki dziewczynki. Pierwszą był „Podręcznik grabarza” ukradziony pomocnikowi grabarza na cmentarzu przy pochówku brata. Liesel wtedy nawet nie umiała jeszcze czytać.

To tylko powieść bez oparcia w faktach, Zusak nie przeżył wojny, jest na to za młody; ale dobry z niej pamiętnik przetrwania. Porównuje się tę książkę do dziennika Anny Frank. Nie wiem, czy to dobre porównanie. Dziennik Anny Frank nie opowiada o Niemcach, o zwykłych, szarych obywatelach, którzy nie gazowali ludzi w Oświęcimiu. Opowiada o dziewczynce, Żydówce, ukrywającej się w oblężonym mieście. „Złodziejka książek” nie jest książką o Żydzie ukrywającym się w oblężonym mieście. Max jest bardzo ważną postacią – dla Liesel – ale to nie o nim książka. To książka o dziewczynce, która być może jest Żydówką, a być może nie; ale przede wszystkim o zwykłych Niemcach w czasie II wojny światowej. O tych, którzy nie poszli na front. O tych, którzy zostali. I pod koniec książki – o tych, którym na front zabrano ojców, synów i mężów.

Myślę, że dokładnie tak jak to małe niemieckie miasteczko wyglądało wtedy każde polskie małe miasteczko. Też byli tam ludzie, którzy nie poszli na wojnę, zostali. Dzieci, które chodziły do szkoły i próbowały zachować cząstkę normalnego życia, na ile się dało. Ludzie, którzy ukrywali Żydów w piwnicy. I tacy, którzy żyli z gry na akordeonie i prania brudnej bielizny bogatszych. Takie miasteczka są wszędzie w czasie wojny. Wszędzie. I w kraju agresora, i w kraju napadniętego. Równie dobrze Hans i Rosa mogli być Polakami, Bośniakami, Gruzinami. Bo to opowieść uniwersalna. I nie o Holokauście, właśnie nie. Tylko o tym wszystkim, co było poza nim. Przed nim i po nim. Zamiast niego. O ludzkich więzach. Holokaust pojawia się jedynie w postaci „parad”.

Historia napisana jest prostym językiem, nieobrazoburczym, bez żadnych zawijasów – tylko takim można było ją opowiedzieć. Powinny ją przeczytać dzieci, wszystkie. Jeśli 10-letnia Liesel mogła coś takiego przeżyć, to 10-letnia Ola, Joasia i Marysia powinny to przeczytać; nie będą za małe na czytanie, skoro dzieci, które nie miały tyle szczęścia, żeby żyć w czasie pokoju, nie były za małe na wojnę. Myślę, że i Tobie ta książka może być bliska. I wbrew pozorom – wcale nie jest to rzecz dołująca. Mimo dojmującego smutku wydarzeń, cierpienia, ta książka pokazuje i podkreśla niewidzialnym wykrzyknikiem, że poza cierpieniem (obejmującym nawet cały znany świat) jest życie, jest miłość. I jest Słowo.

Mimo wszystko jednak na co innego Zusaka zupełnie nie mam ochoty. „Złodziejka książek”, mimo że mi się spodobała, poruszyła, wydaje mi się przereklamowana. To dobra książka, ale nie wpadam w zachwyt – w BiblioNETce zbiera same szóstki, ja stawiam 4.

Pozdrawiam Cię serdecznie,
Verdiana

PS. A jak Ci się podoba nowa powieść Dicka?

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 11458
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 7
Użytkownik: Agis 22.01.2009 21:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwaga! Zdradzam treść ksi... | verdiana
Jestem pod wrażeniem. Przykułaś mnie do fotela, zamyśliłam się, wzruszyłam się... I po raz kolejny biblionetkowa recenzja skłania mnie do sięgnięcia po książkę, po którą sięgać nie miałam zamiaru.
Użytkownik: verdiana 22.01.2009 23:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Jestem pod wrażeniem. Prz... | Agis
Dziękuję Ci bardzo, Agisku. Ja też nie miałam zamiaru, przypadkowo wpadła mi w ręce w bibliotece, a teraz zastanawiam się, czy jej nie podnieść oceny, bo po ponad miesiącu wciąż we mnie jest.
Użytkownik: Agis 31.03.2009 10:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwaga! Zdradzam treść ksi... | verdiana
Jeszcze raz dzięki za piękną recenzję. Dzięki niej przeczytałam tę książkę. Zarówno odczucia jak i ocenę mam bliźniaczo podobną do Twojej :-).
Użytkownik: verdiana 31.03.2009 10:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeszcze raz dzięki za pię... | Agis
Dziękuję! Nawet nie wiesz, jak mnie to cieszy. :-)
Użytkownik: veverica 31.03.2009 18:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwaga! Zdradzam treść ksi... | verdiana
A ja Twoją recenzję przeczytałam już po lekturze książki... i tez dość dobrze oddaje moje uczucia.
Tyle, że ja po długim namyśle wystawiłam jednak pięć, mimo wszelkich niedociągnięć, jakie w Złodziejce widziałam.
Użytkownik: amundsen 05.10.2009 11:07 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja Twoją recenzję przec... | veverica
Naiwyraźniej posiadam inną wrażliwość, ale mnie jednak "Złodziejka" tak nie poruszyła... Uważam generalnie opowiadanie o poważnych sprawach z perspektywy dziecka za ciekawy zabiegi, który też potrafi przynieść bardzo interesujące rezultaty, jednak w tym wypadku jakoś do mnie nie przemawia. Może to dziecko jest zbyt sztuczne? Może jednak widać, że autor o wojnie wie tylko z opowieści? Wybranie śmierci na narratora to też pomysł oryginalny, ale... Ja jakoś nie potrafię wierzyć temu narratorowi, ta śmierć jest zbyt przezroczysta, zbyt nie na serio. Wiem, że na moje podejście do literatury wojennej kolosalne znaczenie miał ponury filtr nałożony przez prozę Borowskiego, ale właśnie dlatego jakoś ten sposób ujmowania podobnej problematyki wydaje mi się nietrafiony, jakbyśmy oglądali wszystko zza lustra weneckiego, oddzieleni od opisywanego świata, bezpieczni, poza zasięgiem strasznych zdarzeń.
Użytkownik: kasiunia2 02.02.2012 11:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwaga! Zdradzam treść ksi... | verdiana
Mam takie same odczucia jak Ty i oceniłam na 4,5. Pomysł ze Śmiercią jako narrator bardzo mi się spodobał, losy dziewczynki i miłość do książek interesująca, ale do 6 wg mnie jest jej daleko.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: