Dodany: 24.11.2008 14:19|Autor: koczowniczka

Sędzia szarpany wyrzutami sumienia


Sięgając po utwory Nienackiego przeznaczone dla dorosłych, nigdy się nie wie, na co się natrafi. Na scenę erotyczną czy na zjadliwe narzekania na kołtuńskich krytyków? Na tajemniczą laseczkę, a może na obliczenia, kiedy Julia Capuletti powinna mieć miesiączkę?

Pisarz ma opinię kontrowersyjnego, szokującego. Ale nie we szystkich jego dziełach widać tę kontrowersyjność. W 1965 roku wydał "Sumienie", utwór bardzo poprawny, grzeczny, wyważony i, niestety, niebudzący większych emocji. Podejmuje problem sensu wymierzania kary śmierci, która wtedy jeszcze była wykonywana w Polsce (ostatnia egzekucja miała miejsce w 1988 roku), czyli porusza ważny problem społeczny, a jednak... Jednak autor nie przedstawił tego problemu zbyt ciekawie.

Co wiemy o sądzonym przestępcy? Tyle tylko, że zabił dwie wykorzystujące go siostry-staruszki. Dlaczego to zrobił? Cóż, "Sumienie" to nie "Zbrodnia i kara" i nie dowiedziałam się o przeżyciach wewnętrznych Labudy ani o powodach, dla których sięgnął po nóż. A szkoda. W moim przekonaniu wątek ten był za słabo rozwinięty.

O czym więc jest ta książka, bo wiadomo już, że nie o skazanym? Otóż książka opowiada o rozterkach sędziego Piotra, który nie jest pewny, czy powinno się kogokolwiek skazywać na śmierć. Piotr przeżywa bardzo wielkie męczarnie wewnętrzne. "Co chcemy osiągnąć przez śmierć mordercy? Sprawiedliwość? Ależ to nonsens. Sprawiedliwością byłoby, gdybyśmy zdołali wskrzesić życie jego ofiarom. Skoro jednak tego zrobić nie potrafimy, dokonujemy nie aktu sprawiedliwości, lecz zemsty"* - rozmyśla Piotr. Sumienie nie daje mu spokoju. W dodatku poznaje pewną kobietę... Dodam jeszcze, że w życiu prywatnym bohater jest dramaturgiem i tworzy sztukę, której fragment można znaleźć w książce.

Książka nie wydała mi się wstrząsająca. Nie żałowałam ani ofiar, ani zbrodniarza, ani sędziego. O ofiarach i zbrodniarzu nie dowiedziałam się prawie nic, natomiast wyrzuty sumienia sędziego wydają mi się wyolbrzymione. Dominującym uczuciem towarzyszącym mi podczas czytania było zdziwienie, że napisał ją ten sam człowiek, który stworzył "Skiroławki" i "Uwodziciela".

Polecam osobom lubiącym prostą fabułę, a także fanom pisarza.



---
Zbigniew Nienacki, "Sumienie", Wydawnictwo Zodiak, Olsztyn 1965, str. 196.



(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3141
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 8
Użytkownik: lachus77 10.05.2011 12:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Sięgając po utwory Nienac... | koczowniczka
A może autorowi po prostu tylko chodziło o sens wymierzania kary śmierci bez względu na winę oskarżonego i dlatego pominął kwestię, czy Labuda miał rację, czy też nie?
Użytkownik: koczowniczka 15.05.2011 11:24 napisał(a):
Odpowiedź na: A może autorowi po prostu... | lachus77
Witaj, lachusie :) Labuda na pewno nie miał racji, morderstwo nigdy nie jest dobrym rozwiązaniem, nawet jeżeli ofiary są tak antypatyczne jak siostry Łojek.

Natomiast rzeczywiście, autorowi chodziło o protest przeciwko karze śmierci. I tak ułożył treść swojej książki, by pokazać czytelnikom, że nikogo nie wolno skazywać na śmierć. Skazując przestępcę na śmierć nie dajemy mu możliwości naprawienia swoich win, stosujemy zasadę "oko za oko", poza tym nie wiemy nigdy do końca, jakimi motywami kierował się morderca, jak więc możemy go osądzać? Nienacki pokazał też, że wydanie wyroku śmierci bardzo obciąża psychikę sędziego. Te późniejsze wyrzuty sumienia, wątpliwości, żal...

Muszę dodać, że czytając tę książkę miałam wrażenie, że Nienacki poszedł trochę na łatwiznę. Jego morderca to ktoś, dla kogo można znaleźć wiele okoliczności łagodzących. Ciekawiej byłoby, gdyby na ławie oskarżonych zamiast nieszczęsnego Labudy zasiadł jakiś sadystyczny morderca dzieci. Czy w takim przypadku sędzia Piotr też miałby wyrzuty sumienia? I czy czytelnicy nadal mieliby wrażenie, że kara śmierci to coś strasznego, niesprawiedliwego, okrutnego?
Użytkownik: WBrzoskwinia 15.05.2011 12:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Witaj, lachusie :) Labuda... | koczowniczka
Z noty recenzyjnej i Waszych uwag wynika, że nie tylko poszedł na łatwiznę, ale i wręcz że przedstawienie sprawy jest jednostronne. Bo co wtedy, gdy wiadomo, jakimi motywami kierował się morderca, gdy nie rokuje on szans na naprawienie win czy resocjalizację itd.? - na co celnie zwracasz uwagę; a ja dodam, że akurat gdzieś tak koło 1965 r. czy wręcz w tym roku przypada znana szeroko sprawa Kota. A więc rzecz dobra o takiej sprawie musi poważnie brać pod uwagę nie tylko sprawę dobra czy szans przestępcy na poprawę itd., lecz i niezwykle istotną sprawę prawa zbiorowości do bronienia się przed tymi, którzy ją niszczą - o czym przeciwnicy kary śmierci zwykle w ogóle nie mówią, jakby ta sprawa dla nich w ogóle nie istniała. Tu dla ilustracji i ciekawostki podam rzecz, która mnie śmieszy lub dziwi (zależnie od nastroju w danej chwili): oto dawno już przeciwnicy kary śmierci doprowadzili do jej zawieszenia czy likwidacji w prawie polskim. Tylko że ona nadal w owym prawie istnieje, w całkiem innym miejscu: w prawie wojennym. Tam jest wołami wypisane np. że dowódca może na miejscu zastrzelić żołnierza uciekającego z pola walki, jak też np. przyłapanego na przestępstwie wobec ludności cywilnej. Tego jakoś przeciwnicy kary śmierci nie zwalczają, może dlatego, że wojna to wojna, a pokój to pokój; a ja na to: a co za różnica, skoro nie chodzi o wojnę ni pokój, tylko o to, że społeczność, zbiorowość broni się przed niszczeniem jej przez przestępcę...
Po drugie, i bodaj bardziej zasadnicze: to niewiarygodne. Epoka stalinowska się skończyła 10 lat wcześniej, więc za byle co nie można już było dostać "czapy", aczkolwiek wiele takich przepisów nadal obowiązywało. Niemniej świętą regułą prawa jeszcze rzymskiego jest wzięcie pod uwagę wszelkich okoliczności łagodzących i wszelkich wątpliwości na korzyść oskarżonego. Z tego co piszecie, wynika zatem, że taki przestępca, jak w tej książce, nie dostałby kary śmierci, np. najwyraźniej nie jest to morderstwo rabunkowe. Druga niewiarygodność: znając paru prawników wiem, że oni myślą zdecydowanie inaczej, niż się "cywilom" (Nienackiemu i nam) wydaje. Nie kategorią sprawiedliwości, bo tę traktują jako coś w rodzaju ideału etycznego poniekąd niedostępnego - lecz kategorią norm prawnych, tj. niejako pragmatyką stosowania prawa w sposób maksymalnie adekwatny do czynów. To dlatego, że ideał jest tylko względnie sprecyzowany, natomiast na bardzo skonkretyzowanych przepisach i kwalifikacjach czynu można oprzeć działanie czy wyrokowanie z dużą dokładnością (m.in. dlatego bywają wyroki o niewinności nie dlatego, że jest udowodnione, że oskarżony tego nie zrobił, lecz dlatego, że w procesie nie dało się ustalić stanu faktycznego, stwierdzić, że to na pewno on zrobił; co my "cywile" bardzo często traktujemy jako niesprawiedliwe, bo dla nas to wypuszczenie przestępcy bez kary).
Ale ja nie o tym, lecz o tym, że na podstawie noty, Waszej rozmowy oraz swego jw., dochodzę do wniosku, że to książka niewarta czytania. Tak? A taką opinię odnośnie w ogóle "niepanasamochodzikowych" książek Nienackiego można się nieraz spotkać.
Użytkownik: koczowniczka 17.05.2011 19:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Z noty recenzyjnej i Wasz... | WBrzoskwinia
Tak, Nienacki przedstawił sprawę bardzo jednostronnie. Nie ma w książce żadnej postaci, która opłakiwałaby zabite staruszki, nie ma opisu ich agonalnych cierpień, nie ma żadnej okazji dla czytelnika, by rozgniewał się na mordercę i by życzył mu kary śmierci. Ten wyrok, jaki zapadł, odebrałam jako bardzo niesprawiedliwy.
A przestępstwo Labudy wyglądało tak:
Ten 40-letni mężczyzna, rozgoryczony życiem, schorowany, spokojny, przyjął pracę u sióstr Łojek i zamieszkał z nimi w jednym pokoju, w którym nie było miejsca na żadną intymność. Siostry Łojek to były starsze panie "w pretensjach", bardzo złośliwe, nielubiane przez nikogo. Feralnego dnia Labuda przebierał się w strój plażowy, kiedy nagle jedna z pań zaatakowała go nożem. Wyrwał jej nóż. Nie pamięta, co było dalej. Ustalono, że poszedł do restauracji, ale wyglądał jak pijany, jak nieprzytomny i miał na sobie pokrwawione ubranie. Nie przebrał się, czyli raczej nie planował zabójstwa, była to może zbrodnia w obronie własnej, w afekcie i raczej ten człowiek nie był w stanie poczytalności, bo na pewno by się przebrał. Ale wszyscy ławnicy i sędzia główny uznali, że zabił w celach rabunkowych i jednogłośnie skazali go na karę śmierci.
Czy to książka niewarta czytania? Trudne pytanie. Powiem tak: na pewno nie jest to dobra, wnikliwa powieść psychologiczna i wymagający czytelnik rozczaruje się nią. Książki Nienackiego dla dorosłych nie podobały mi się. Oprócz "Sumienia" czytałam "Wielki las", "Raz w roku w Skiroławkach", "Uwodziciela". Takie tam przeciętne książki. Nie ma czym się zachwycać.






Użytkownik: WBrzoskwinia 18.05.2011 11:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, Nienacki przedstawi... | koczowniczka
Dzięki Ci serdeczne, właśnie o sprecyzowanie mi chodziło, dzięki Tobie mam jasność.
Dla uzupełnienia dodam tylko, że Twe wyjaśnienia dot. zbrodni potwierdzają moje wcześniejsze przypuszczenie o niewiarygodności całej sprawy. Ot, coś na kształt, jakby autor napisał o niej tak, jak mały Jaś wyobraża sobie zbrodnię, sąd, prawo, postępowanie wyjaśniające itd., tj. rzeczywistość tej sfery życia; po prostu niefachowo albo za mało fachowo, by rzecz była prawdopodobna.
Np. w obronie własnej nie ma zbrodni, sąd musiałby to wziąć pod uwagę, aczkolwiek mógł nie dać wiary oskarżonemu; ale musiał mieć do tego jasne podstawy (jeśli nie są one jasno wyłożone, to naciągana fikcja, że sąd wlepił komuś karę śmierci. Po drugie: badania psychologiczne potrafią z dużą precyzją stwierdzić, czy dana osoba w danej chwili znajdowała się w stanie czasowo ograniczonej lub czasowo zniesionej poczytalności (a to, co podajesz o zachowaniu Labudy, bardzo na to wskazuje); sąd musiałby zarządzić takie badania i liczyć się z ich wynikiem. Tu rzadko bywa, że się eksperci nie zgadzają; np. tak było we wspomnianej przeze mnie wcześniej sprawie Kota (sąd dał wiarę tej ekspertyzie psychiatrycznej, która uznawała go za poczytalnego w chwilach popełniania zbrodni, więc dostał wyrok śmierci). A na zakwalifikowanie morderstwa jako rabunkowego muszą być dowody bezpośrednie (zdarza się, że w stanie ograniczonej poczytalności zabójca zabierze coś z miejsca zbrodni, więc Labuda Nienackiego łże o swoich motywach tylko jeśli pozabierał rzeczy, pieniądze itp. w sposób świadczący o metodycznym przejrzeniu mebli czy schowków, zdjęciu biżuterii z ofiar itp.); o prawniczym ścisłym rozróżnieniu między morderstwem a zabójstwem już nie wspomnę. Innymi słowy: najwyraźniej skład sędziowski kompletnie schrzanił swoją robotę, bo nie było podstaw do najwyższego wymiaru kary - a wtedy adwokat by apelował i nie ma siły, żeby wyższa instancja utrzymała wyrok (przecież to nie sprawa polityczna i nie czasy stalinowskie! Po 1956 r. karę śmierci orzekano w Polsce wyjątkowo rzadko, np. dużo rzadziej, niż przed II wojną). A już absolutnie taka sytuacja nie daje fabularnej podstawy do rozważań etycznych nad karą śmierci; tzn. jako dzieło literackie ta powieść jest po prostu źle skonstruowana.
I pomyśleć, że to ten sam Nienacki, który w "Panu Samochodziku" nabijał się z niekompetencji pisarzy kryminałów, którzy nie odróżniają pistoletu od rewolweru...
Użytkownik: koczowniczka 25.05.2011 20:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Dzięki Ci serdeczne, właś... | WBrzoskwinia
"I pomyśleć, że to ten sam Nienacki, który w "Panu Samochodziku" nabijał się z niekompetencji pisarzy kryminałów, którzy nie odróżniają pistoletu od rewolweru"...
To mi przypomina, że w "Uwodzicielu" też była mowa o tym, że pisarz powinien pisać tylko o tych sprawach, które dobrze zna. Nienacki ostro skrytykował Kuncewiczową, bo według niego nie miała ona pojęcia o tym, jak wyglądała okupacja w Polsce, a zamieszczała okupacyjne wątki w swoich książkach, z kolei Romaina Gary'ego nazwał bałamutem i nieuczciwym szachrajem, w którego utworach można znaleźć "wierutne bzdury".
O tak, to o małym Jasiu dobrze powiedziane :) Nienacki nie zbadał dokładnie zagadnienia, nie przeczytał odpowiedniej literatury, chyba nie przeprowadził rozmowy z nikim, kto miałby jakie takie pojęcie o karze śmierci. Tak, źle jest skonstruowana ta powieść, nie wywiera żadnego wrażenia, nie skłania do żadnych przemyśleń i szybko ulatuje z pamięci.
Inna sprawa - czy w ogóle istnieje jakaś dobra powieść poruszająca tematykę kary śmierci? Chętnie bym przeczytała, gdybyś zechciał mi coś polecić.
Użytkownik: WBrzoskwinia 27.05.2011 14:06 napisał(a):
Odpowiedź na: "I pomyśleć, że to ten sa... | koczowniczka
A ja jak najchętniej bym Ci pomógł, gdybym umiał. Nie znam ani dobrej, ani żadnej literatury dotyczącej tej sprawy.
Jeśli zatem będziesz drążyć sprawę i znajdziesz, czego szukasz, podaj mi wtedy namiar (ja nie szukam, ale zawsze dobrze wiedzieć, bo raz na czas warto i spotkać się z inna tematyką, niż się zwykle czyta, i warto przemyśleć swoje utrwalone poglądy dla weryfikacji; aczkolwiek w sprawie kary śmierci ja chyba jestem już niereformowalny...).
Rzecz druga: uważaj. Pamiętając, że o niebo lepszy i lepiej wyważony :Krótki film o zabijaniu" też był propagandowo naciągnięty ku sztuczności (niewiarygodności) sytuacji, ale tylko trochę - trzeba się liczyć z tym, że o dobrą literaturę na ten temat będzie trudno. Pewnie nawet dobra artystycznie nie będzie stawiać sprawy obiektywnie. Podejrzewam (bez pewności), że u Nienackiego trafiłaś na standard merytoryczny, w jakim zwykle będzie się o tym pisać (dzieło jest całością, więc co merytoryczne ma wpływ na artystyczne i na odwrót). I to nie jest tylko, może i nie przede wszystkim, kwestia tendencyjności ani obiektywizmu w przedstawieniu czy ocenie problemu. Podejrzewam, że dobra książka o tej sprawie musiałaby być potwornie trudna. Sama zobacz, wynika to przecież z naszych listów. Wymagamy przecież (i to oczywiste), by była wiarygodna - a taka konsekwentnie musi mieć dużo realizmu o dużym stopniu ścisłości - co automatycznie zmusza do niemałego udziału problematyki prawa i prawników czy prawniczego myślenia - a to dla czytelnika taka bariera, którą mało kto przeskoczy... i kółko się zamyka. Zauważ, że owej problematyki prawnej wcale nie musi być dużo; wystarczy że będzie jej niezbędne minimum, i to już będzie za trudne. Nienacki głowę miał. Po zastanowieniu dopuszczam możliwość, że on mógł całkowicie świadomie pójść na koncesje na rzecz szerokości odbioru swej powieści - rezultat jest tak samo "małojasiowy", jak wtedy, gdy się czegoś nie wie czy nieświadomie nie bierze czegoś pod uwagę. Innymi słowy: mógł pomyśleć, że jak się wda w stronę prawną i prawnicze myślenie, będzie to książka tylko dla prawników; a jeśli z tego zrezygnować, to sytuacja powieściowa musi być tak uproszczona, żeby czytelnik nie musiał się w owe prawno-prawnicze sprawy wdawać, najwyżej hasłowo. W ten sposób jw. kółko się zamyka. Jeszcze innymi słowy: problem kary śmierci (czy kto tego chce, czy nie) jest problemem jednocześnie i etycznym, i prawnym, i psychospołecznym (przy czym są to trzy strony jednego i tego samego medalu, one się ściśle łączą), więc automatycznie książka dobra musi ujmować rzecz, łącząc te trzy sfery; a wtedy automatycznie będzie bardzo trudna, za skomplikowana (sporo tych "automatyzmów", ale nic na to nie poradzę, jw. to nie zależy ode mnie, tylko od samej rzeczy). A z tego nie wynika, że stworzenie takiego dzieła - dobrego, ale nie tylko dla prawników - jest niemożliwe, lecz że jest wyjątkowo trudnym zadaniem, więc tym samym taka książka będzie wyjątkową rzadkością w grupie złych, średnich, naciągniętych, uproszczonych itp. - i z tym musisz się liczyć w swych poszukiwaniach. Za tym stoi, że możesz natrafić na rzecz niezłą, lepszą czy dużo lepszą od Nienackiego, która wyda Ci się dobra - a naprawdę dość dobra ona nie będzie. Tym samym trzeba Ci się nastawić na ostrożność, polegającą na wychwytywanie, jak i gdzie autorzy idą na manipulacje dla uproszczeń, bo to wcale nie musi być tak ewidentnie łatwe do wychwycenia, jak u Nienackiego. Jak zwykle przegadałem temat, kiedy mi chodzi o dokładne zrozumienie, więc kończę, pozdrawiam i powodzenia w poszukiwaniach życzę!
Użytkownik: koczowniczka 03.06.2011 12:27 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja jak najchętniej bym ... | WBrzoskwinia
Ależ nie przegadałeś tematu, niektórych rzeczy nie da się wytłumaczyć w dwóch słowach! Dziękuję bardzo za wnikliwą odpowiedź. Zaczynam wątpić, czy znajdę dobrą książkę na temat kary śmierci. Na razie wypożyczyłam Ostatni dzień skazańca (Hugo Victor (Hugo Wiktor)). Książka z 1829 roku.


Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: