Dodany: 11.08.2008 19:28|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Książka: Zło
Guillou Jan

1 osoba poleca ten tekst.

Gdy gwałt się gwałtem odciska...


Trudno zliczyć, który to już raz zdarza mi się czytać kolejno dwie książki połączone jakimś wspólnym motywem, choć wybrane zupełnie przypadkowo. Po „Podróży do kresu nocy” Céline’a za zdrowy rozsądek powinnam szukać odtrutki na potężną dawkę pesymizmu i cynicznej pogardy dla świata, jaką przyszło mi zażyć podczas śledzenia wynurzeń Ferdynanda Bardamu, powinnam odrzucić wszystko, co mroczne, ponure, przerażające. A jednak z niewyjaśnionych względów sięgnęłam po książkę o takiej samej, jeśli nie większej, sile rażenia. I, co było w zasadzie do przewidzenia, zostałam emocjonalnie znokautowana. Swego czasu nie zmogłam do końca „Władcy much” Goldinga, nie tak dawno temu długo nie mogłam się pozbierać po „Gnoju” Kuczoka – a „Zło” to bodaj więcej, niż te dwie rzeczy razem wzięte...

To dramat może nie na wielką skalę, ale o wielkim ciężarze gatunkowym, rozgrywający się – o ironio! – w kraju, gdzie dziś za podniesienie na dziecko głosu w miejscu publicznym można zostać spisanym przez policję, a za wymierzenie mu kary cielesnej trafić pod sąd. Niestety, bohater – a z pewnością i jego pierwowzór, który musiał istnieć naprawdę i być znany autorowi, bo nie sposób przyjąć, że da się tak realistycznie odtworzyć czyjeś doznania za pomocą samej tylko wyobraźni – nie należy do chronionego przez prawo pokolenia młodych Szwedów, bo przyszło mu się urodzić i dorastać jakieś dwie czy trzy dekady przed wejściem w życie stosownych ustaw. A jego ojciec to zwyrodniały sadysta, przy którym stary K. z powieści Kuczoka wydaje się niemal nieszkodliwy...

Erik nie dostaje „zwyczajnego lania” za zwyczajne chłopięce nieposłuszeństwa i psoty – jest z premedytacją i wymyślnie katowany. Codziennie. Od zawsze. Za wszystko. Na przykład „z powodu tego, że (...) ma za długie włosy”[1], „że ma bezczelną minę”[2], albo, że czyta „baśnie braci Grimm (...), nieodpowiednie i zbyt przerażające dla dzieci”[3]. Domowa część egzystencji chłopca upływa na odgadywaniu, kiedy „ojciec jest w niezwykle niebezpiecznym humorze i (...) przy biciu może wściec się niemal do szaleństwa”[4], analizowaniu plusów i minusów wybranych na dany dzień narzędzi kary, i na treningu woli, dzięki któremu „bez trudu można wstrzymać oddech na trzydzieści sekund i koncentrować się na tym, żeby nie krzyczeć i się nie wyrywać”[5]. Bo za próby uniknięcia ciosów należą się następne. Za płacz też. Szkoła, wedle której „konieczne jest surowe wychowanie oraz zdrowy duch w zdrowym ciele”[6], nie miesza się w prywatne sprawy uczniów, nie zauważa siniaków i blizn, a zresztą i część nauczycieli uważa, że nie ma lepszego instrumentu pedagogicznego niż kij. Erik nie boi się ani ich, ani większych i silniejszych kolegów; „morderczy trening”[7] w domu sprawia, że kilka razów drewnianym wskaźnikiem w wypięte siedzenie albo „wolna amerykanka” na boisku to dla niego kaszka z mleczkiem. Odporność na ból i odwaga wkrótce wyprowadzają go na pozycję szefa szkolnego gangu. Chłopak sądzi, że ci, którym zapewnia ochronę i dochody, staną za nim murem – lecz kiedy „organizacja” wpada, podopieczni całą winę zwalają na niego. Musi odejść ze szkoły i wtedy matka, dotychczas wspierająca syna tylko bezsilnym płaczem, po raz pierwszy robi coś na własną rękę: załatwia mu miejsce w elitarnej prywatnej szkole z internatem. Tam nauczyciele nie biją; o, nie, „im absolutnie nie wolno się do niczego wtrącać, to by było niezgodne ze szkolną tradycją koleżeńskiego samowychowania”[8]. A owo samowychowanie nie jest niczym innym, jak osławioną „falą”: młodsi wychowankowie mają być na posługi starszym, pozwalać się szturchać i poniżać, a każda niesubordynacja karana jest „prztyczkiem”, „ciosem jednego szwu” albo „wyzwaniem na beton”, w konsekwencji czego szkolna pielęgniarka i pobliskie ambulatorium chirurgiczne mają pełne ręce roboty - ale zadziwiająca częstotliwość „upadków ze schodów” i „wypadków na boisku” z nieproporcjonalnie do tych okoliczności rozległymi urazami również nie budzi niczyjego niepokoju...

Erik nie ma zamiaru godzić się na coś takiego, i choć pozyskany w nowej szkole przyjaciel przekonuje go, że „trzeba znaleźć inny sposób na stawianie oporu niż stosowanie przemocy. Muszą istnieć jakieś rozwiązania intelektualne, nie można po prostu katować ludzi (...)”[9], on jest zdania, iż „można używać przemocy po to, by przemocy uniknąć. I niekiedy jest to nawet jedyny sposób”[10]. Czy rację ma Pierre, czy Erik? Czy lepiej bronić swojej godności, narażając na szwank ciało, czy odwrotnie? Czy to, na co się zdecyduje Erik, by zrealizować swój cel, jest bezwarunkowym złem, czy wyborem mniejszego zła...?

Prócz tych pytań jest jeszcze jedno, na które autor nie odpowiada, pozwalając czytelnikowi snuć domysły: co zrobi chłopiec, a właściwie już młody mężczyzna, z tym potwornym bagażem krzywd, gromadzonym w sobie przez kilkanaście lat? Czy fakt, że rozumie, iż złem jest to, co jemu uczyniono, i to, co on sam czynił innym, uchroni go przed powielaniem tych zachowań w dorosłym życiu – czy też rozkręcającej się spirali przemocy nie da się już zatrzymać?

Niezależnie od tego, jaka jest odpowiedź, obok tej powieści nie da się przejść obojętnie, podobnie jak obok żadnego tekstu – beletrystycznego czy dokumentalnego – ukazującego ogrom zła, jakie dorosły może wyrządzić dziecku, i bezmiar okrucieństwa, do jakiego zdolne są dzieci. Wolę nie zgadywać, co może czuć przy czytaniu człowiek doświadczony przez życie podobnie jak Erik. Ktoś taki jak ja, kto przez całe dzieciństwo zebrał parę klapsów przez ubranie i parę „łap” linijką, może sobie co najwyżej próbować wyobrazić cierpienie chłopca, a to i tak wystarczająco boli.

Po co zatem pisać tak drastyczne i brutalne książki i po co je czytać? Bo musimy wiedzieć, że nie ma zła bez przyczyny; że jeśli nawet w niektórych dzieciach tkwi jakaś przyrodzona zdolność do agresji, krzywdzenia i wykorzystywania innych (pomijam tu oczywiste przypadki psychopatii, na które najprawdopodobniej nie ma żadnej rady, ale które nie są wcale tak częste), to właśnie my, dorośli, w największej mierze odpowiadamy za to, czy i w jakiej postaci się ona ujawni; że postępując tak, jak nauczyciele ze Stjarnsbergu, którzy wolą „udawać, że niczego nie widzą i nie słyszą, że o niczym nie wiedzą”[11], sami możemy stać się współwinnymi czyjegoś nieszczęścia...



---
[1] Jan Guillou, „Zło”, przeł. Anna Marciniakówna, wyd. WAB, Warszawa 2005, s. 44.
[2] Tamże, s. 45.
[3] Tamże, s. 29.
[4] Tamże, s. 26.
[5] Tamże, s. 7.
[6] Tamże, s. 21.
[7] Tamże, s. 44.
[8] Tamże, s. 119.
[9] Tamże, s. 146.
[10] Tamże, s. 147.
[11] Tamże, s. 195.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 8128
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 10
Użytkownik: carmaniola 13.08.2008 11:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Trudno zliczyć, który to ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Dot, zostałaś znokautowana, ja pewnie też będę, ale na tę książkę poluję od dłuższego czasu, a po Twoim tekście (masochizm?!) zacznę polować chyba skuteczniej. Mam nadzieję, że w końcu uda mi się ją dopaść, bo już kilkakrotnie byłam bliska wypożyczenia (zamiast) filmu, a nie lubię poznawać treści w tej kolejności.

Dziękuję.
Użytkownik: Bozena 13.08.2008 14:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Trudno zliczyć, który to ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Dot., napisałaś wspaniale. I tylko mogę wyobrazić sobie „siłę rażenia” wypływającą z tekstu książki, wszak jest ona ponoć lepsza niż szwedzki film (w reżyserii Mikaela Hafstroma) zrealizowany na jej podstawie. A ja, jakiś czas temu, właśnie film oglądałam (za książkę może kiedyś się wezmę), i oceniam go bardzo wysoko; bardzo; to jeden z tych filmów, który nigdy nie rozpłynie się w niepamięci. Co ciekawe jest, książka Jana Guillou dotyka... jego własnych przeżyć, w zasadzie jest to autobiografia. Zatem, jak najbardziej, Guillou - „wyszedł na ludzi”. Zresztą, nie był on do gruntu zły. Od początku. Jego walka wewnętrzna jest świetnie ukazana w internacie w Stjárnsberg. Tak było w filmie. I w filmie jest też motyw przyjaźni, współodczuwanie, odpowiedzialność, a nawet... miłość. Przy tym filmie, Dot., o tak silnym „ciężarze gatunkowym” nie sposób było zachować spokój. Emocje od początku do końca „buzowały”. Chciało się krzyczeć, serce płakało; osobiście byłam oburzona nie tylko postawą ojczyma (Ty mówisz o ojcu), ale zwłaszcza postawą matki. Walczyłabym jak lwica, gdyby moje dziecko mój mąż czy konkubent w ten sposób traktował. Walczyłabym do upadłego. Dziwna to była matka; tak bardzo spragniona męskich ramion, że... grała na pianinie podczas, gdy bliski jej człowiek jej własne dziecko... katował. Za nic: katował. Dot., musiałam to napisać; recenzja Twoja jest jak żywy obraz o aktualnej i ponurej treści: przemoc nie tylko w rodzinie.

Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 13.08.2008 18:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Dot., napisałaś wspaniale... | Bozena
Po cichu myślałam, że autor jest pierwowzorem Pierre'a (to francuskobrzmiące nazwisko!) i opowiada o przeżyciach przyjaciela. Ale jeśli sam to przeżył... cóż, to jeszcze bardziej zwiększa wiarygodność opowieści, a zarazem daje nadzieję.
Czy w filmie "stary" był ojczymem Erika? Pytam, bo nie widziałam, a w książce wyraźnie mowa o ojcu. Zastanawiałam się właśnie, jak to w ogóle możliwe, żeby rodzony ojciec tak bardzo nienawidził jednego z dzieci, szukałam w tekście jakiejś podpowiedzi - że może podejrzewał, że "nie jego" - ale nic takiego nie znalazłam, jedynie w pewnej chwili Erik słuchając gry matki na pianinie zastanawia się, jak to się stało, że ona, osoba wrażliwa, subtelna, związała się z takim człowiekiem.
Mnie niestety taka postawa matki nie jest obca - bo ze względów zawodowych miałam do czynienia z podobnymi historiami. Ojcowie maltretujący (a niekiedy i molestujący - co wówczas, w latach 80/90 było zjawiskiem szokującym, prasa jeszcze w ogóle o tym nie pisała, a personel medyczny i pedagogiczny w ogóle nie był uczony o możliwości takiego zjawiska) kilkuletnie dzieci- dzieci trzęsące się, jąkające i robiące w majtki na sam widok ojca albo na wieść, że ten wraca z więzienia na przepustkę (nb. jeden taki siedział właśnie za maltretowanie rodziny, a wypuszczono go za dobre sprawowanie!) - i matki udające, że nic nie widzą i nie wiedzą, odmawiające zeznań przed sądem, "bo bez chłopa to gdzie się podzieję?", albo "bo on jak jest trzeźwy, to do rany przyłóż". Makabra.
Na szczęście i u nas, i w Szwecji cokolwiek się od tej pory zmieniło. Choć, jak widać z doniesień prasowych, przynajmniej u nas nie do końca...
Użytkownik: Bozena 13.08.2008 19:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Po cichu myślałam, że aut... | dot59Opiekun BiblioNETki
Dot., tak, pochodzenie autora książki jest francuskie, i dlatego jego nazwisko tak właśnie brzmi. Oczywiście, że jest nadzieja. I to jest najważniejsze. Znam i takie przypadki.

Tak, wyraźnie jest powiedziane w filmie (wielokrotnie): ojczym. Szkoda, że nie znam książki, bo zdaje się, że reżyser nieco zmian wprowadził (tylko nieco), ale i tak: "bomba". Może uda Ci się kiedyś ten film obejrzeć. Tymczasem... już nie chcę o matkach o mentalności matki Erika mówić. Brr.:(

Główna rola: rewelacja; choć i Pierre jest świetny.
Użytkownik: reniferze 13.08.2008 18:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Dot., napisałaś wspaniale... | Bozena
Film, podobnie jak Ty, oceniam bardzo dobrze. Książki, niestety, nie znam, i w związku z tym mam pytanie do lepiej zorientowanych: czy zakończenie filmu jest takie jak w oryginalnej historii? Nie chcę spoilerować, więc wystarczyłoby mi "tak" lub "nie" :).
Użytkownik: Bozena 13.08.2008 19:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Film, podobnie jak Ty, oc... | reniferze
Reniferze, nie czytałam książki. Zakończenie filmu - obie znamy.:)
Użytkownik: reniferze 13.08.2008 19:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Reniferze, nie czytałam k... | Bozena
Mam nadzieję, że może ktoś i czytał i oglądał, bo bardzo mnie to ciekawi :).
Użytkownik: Valaya 19.01.2010 20:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam nadzieję, że może kto... | reniferze
Ja czytałam stosunkowo niedawno i obejrzałam dziś film. 10:1 dla książki.

SPOILERY
Film, owszem, 'ładnie' nakręcony, ale bardzo spłaszczony, wiele ważnych wątków pominiętych, w pewnej chwili robi się jakiś beznadziejny melodramat. Film dobrze oddaje epokę, ale to są chyba jedyne zalety tej produkcji. Ani nie przeżywałam bicia przez ojca (w książce pamiętam krew na suficie i lanie kijem od miotły, w filmie nawet śladu nie ma po laniu - czepiam się); w filmie - brak rozterki bohatera, że nie chce, a musi się bić w szkole (a bił się na 'betonie' w książce, co było dość istotne); w filmie został 'szczurem', w książce nie (w powieści bił się po to, żeby nim nie być właśnie, bo miał określony plan działania, wsadzał kij w mrowisko i prowokował, jednocześnie starając się za wszelką cenę wytrwać do końca roku szkolnego). Nie ma takiej dramaturgii w filmie, która była w książce. Nie podobał mi się. Zbyt wiele ustępstw w stosunku do pierwowzoru.
Użytkownik: Amadei 17.04.2011 17:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja czytałam stosunkowo ni... | Valaya
Popieram przedmówcę. Książka jest znacznie bogatsza treściowo, niektóre wątki zostały potraktowane w filmie "po macoszemu", a niektóre zmienione. Miałam to szczęście, że najpierw obejrzałam film, a potem sięgnęłam po książkę i taką kolejność polecam - choć przeważnie bywa odwrotnie. Tym sposobem byłam zachwycona filmem, a mój zachwyt pogłębił się po przeczytaniu oryginału. Na koniec mała ciekawostka, świadcząca o poziomie tłumaczenia książki na j. polski. Główny bohater, zapalony pływak, ćwiczy pływanie kraulem: "(...) to też była nowość, ten sposób oddychania: należało wciągać powietrze na zmianę, raz do lewego, raz do prawego płuca (...)"*. Faktycznie nowość - spróbujcie oddychać płucami na zmianę ;-). W oryginale bohater oddycha zgodnie z prawami natury, a jedynie wydycha powietrze na zmianę, raz na lewą, raz na prawą stronę - jak to przeważnie w kraulu bywa...

* WAB, wydanie I, Warszawa 2005, str. 211
Użytkownik: reniferze 24.04.2011 15:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam nadzieję, że może kto... | reniferze
Oddychanie na zmianę, a to dobre :). Ale książki nadal szukam - w bibliotece jeden egzemplarz, chyba wypożyczony na wieki..
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: