Dodany: 21.05.2013 20:33|Autor: ilia

Swawolny Zyzio, czyli ostatnia Perła z lamusa


"Pół życia w ciemności" nie jest ani książką o górniku, ani tym bardziej o więźniu, który przeżył życie w lochach, lecz o najwybitniejszym polskim krytyku filmowym, za jakiego wielu uważa Zygmunta Kałużyńskiego. Tytuł zaczerpnął autor biografii z wypowiedzi samego Kałużyńskiego, który kiedyś powiedział, że przesiedział w kinie znaczną część swojego życia i jeśli kiedykolwiek miałby ochotę napisać autobiografię, to dałby jej tytuł "Pół życia w ciemnościach".

Nigdy nie poznałam osobiście Zygmunta Kałużyńskiego. Ale... Napisałam do niego w 1994 roku, składając mu życzenia z okazji 76. rocznicy urodzin. I jakie było moje zdumienie, a jednocześnie radość, gdy dostałam od niego krótki list, w którym dziękował mi za wysłane mu życzenia. Kto w dzisiejszych czasach dziękuje za otrzymane pocztą życzenia? Nikt. Pan Kałużyński należał jeszcze do tych ludzi starej daty, którzy to czynili.

Zygmunt Kałużyński to polski krytyk filmowy wszech czasów, dziennikarz, pisarz, intelektualista, erudyta, osobowość telewizyjna (m.in. cykl filmowy "Perły z lamusa"), przez jednych wielbiony, przez innych znienawidzony, niepokorny, zawsze mający swoje zdanie, bardzo często idący pod prąd ustalonych opinii, poglądów, nakazów, poprawności politycznej, religijnej i obyczajowej. W swych opiniach bywał nieprzejednany, bezkompromisowy, ostry i złośliwy, poobrażało się na niego wiele osób, zwłaszcza ze środowiska filmowego. Jak mówi Tomasz Raczek: "Ukrywał się za maską pół clowna, pół dziwaka. Zgrywał outsidera i odmieńca. Lecz kontrolował to wszystko jak doktor Parnassus w swoim teatrze wyobraźni z filmu Terry'ego Gilliama. Tajemnicę pozwalał poznać tylko przyjaciołom"[1].

Skrywał swoją prywatność, przekręcał fakty, zmyślał, wprowadzał w błąd tak dobrze, że gdy umarł w 2004 roku, w większości nekrologów i wspomnień pisano np. że pochodził z ubogiej rodziny i w młodości doświadczał biedy. Co było wierutną bzdurą, gdyż matka jego była pianistką i nauczycielką muzyki, ojciec - urzędnikiem bankowym, a wuj, który wychowywał Zygmunta, gdy ojciec opuścił rodzinę - adwokatem z własną kancelarią.

Kałużyński był postacią kontrowersyjną. Komunista (socjalista?) z przekonania, nigdy nie należał do PZPR. Niektórzy uważali, że był gejem. Autor, Wojciech Kałużyński, pisze: "Czy zatem Kałużyński był gejem? Nie był, co jednak, jak się niejednokrotnie przekonałem, tych, którzy i tak swoje wiedzą, na pewno nie przekona"[2].

Miał dwie żony. Obie go rzuciły dla innych mężczyzn. Pierwsza, poetka Julia Hartwig (ślub w 1947 r.), nie chce się wypowiadać na temat ich związku, a jeśli już, to niezbyt pochlebnie mówi o swoim byłym małżonku. Drugą poślubił w 1958 r. Była nią amerykańska aktorka Elinor Griswold, która później została żoną reżysera Aleksandra Forda. Elinor dobrze wspomina Zygmunta. Autorowi książki powiedziała: "Byłam zafascynowana Polską, warszawskim towarzystwem. Tymi wszystkimi intelektualistami. Nawet aktorzy to byli wtedy intelektualiści. A Zygmunt się wśród nich i tak wyróżniał. Był wygadany, inteligentny, oczytany, obyty. Znał się na teatrze, na literaturze, na filmie. Bardzo ciekawy facet, imponował mi, ale poza tym był też zabawny. No i przystojny był wtedy. Widziałam poźniejsze jego zdjęcia. Strasznie zdziadział. Ale wtedy bardzo mi się podobał. Ubierał się okropnie. Chodził ciągle wygnieciony i obdarty. Ale nawet to mi się wtedy podobało"[3]. Kałużyński bardzo przeżył rozstanie z Elinor. Pisarz Leopold Tyrmand wspominał, że musiał podtrzymywać go na duchu, bo Zyzio bardzo płakał.

Mało kto wie, że Kałużyński studiował (z woli wuja) prawo, którego nie cierpiał, i reżyserię teatralną u Leona Schillera (kochał teatr). Grał na fortepianie. Kochał książki, muzykę poważną i jazz. Dom jego był zapełniony książkami, płytami i starą, piękną porcelaną.

Zanim został na dobre krytykiem i recenzentem filmowym, jako dziennikarz pisał o wszystkim, co go interesowało, zwłaszcza o teatrze, literaturze, muzyce, sztukach plastycznych, religii, polityce. Dopiero na początku lat sześćdziesiątych, gdy związał się z "Polityką", zajął się przede wszystkim filmem. Czytelnicy uwielbiali go, gdyż recenzje pisał ciekawie, wyraziście i emocjonalnie, z pozycji widza i miłośnika kina, a nie nadętego krytyka, który pozjadał wszystkie rozumy i wywyższa się ponad innych. Natomiast filmowcy go nie cierpieli, ponieważ gdy nie spodobał mu się jakiś film, nie zostawiał na nim i jego twórcach suchej nitki. Tępił zwłaszcza kino moralnego niepokoju, czego twórcy tego nurtu nie mogli mu wybaczyć. Filmowcy często niezbyt elegancko wyrażali się o nim. Pisał o tym i podawał przykłady sam Kałużyński w "Polityce" nr 50 z 1998 r. M.in. Jan Englert nazwał go debilem, który wymęcza felietony o objawach wieku starczego, Krzysztof Zanussi określił go jako upadłego byłego wyrobnika w służbie stalinowskiej, a Andrzej Żuławski powiedział, że gdy widzi małpią gębę Kałużyńskiego w telewizji, to mu się chce rzygać. Ale nie wszyscy tak go poniewierali. Ci, co go lubili, nazywali go swawolnym Zyziem. Kazimierz Kutz tak o nim napisał w 9 numerze "Kina" z 1995 r.: "Jego namiętny stosunek do kina w ogóle, a polskiego w szczególności, był piękną przywarą [...]. Pan Zygmunt, jak każdy wielki talent, jest osobny i chciałbym, żeby pisał zawsze. Jest paru ludzi w Polsce, dzięki którym da się żyć; gdybym miał ich porachować, nie byłoby ich więcej niż dziesięciu, i w tej dziesiątce pan Zygmunt się mieści. [...] Wszystkie ciamajdy niezależnie od ustroju i wieku nazywają takich ludzi jak pan Zygmunt kontrowersyjnymi, nie zdając sobie sprawy, że tylko po takich coś zostaje, bo tylko oni miewali wpływ na innych"[4].

Autor biografii - notabene bardzo daleki krewny - starał się jak mógł przybliżyć czytelnikom osobę Zygmunta Kałużyńskiego. Czy mu się to udało? Na pewno jego książka jest warta lektury, ciekawa, solidnie napisana, odczuwam jednak pewien niedosyt i chciałabym przeczytać obszerniejszą biografię, w której byłoby więcej o prywatnym życiu pana Zygmunta, swawolnego Zyzia, Perle naszej polskiej krytyki filmowej. O życiu, które tak skrzętnie skrywał przed obcymi, a pozwalał poznać tylko przyjaciołom.



---
[1] Cyt. za: Tomasz Raczek, "Słowo wstępne", w: Wojciech Kałużyński, "Pół życia w ciemności. Biografia Zygmunta Kałużyńskiego", wyd. Zwierciadło, 2012, s. 11-12.
[2] Wojciech Kałużyński, "Pół życia w ciemności. Biografia Zygmunta Kałużyńskiego", dz. cyt., s. 240.
[3] Cyt. za: Wojciech Kałużyński, dz. cyt., s. 132.
[4] Cyt. za: Wojciech Kałużyński, dz. cyt., s. 218.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 14267
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 11
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 22.05.2013 20:40 napisał(a):
Odpowiedź na: "Pół życia w ciemności" n... | ilia
Na pewno przeczytam!
Użytkownik: mattid 28.05.2013 23:18 napisał(a):
Odpowiedź na: "Pół życia w ciemności" n... | ilia
A mnie się on zawsze wydawał bardzo inteligentny, ale nie budził zupełnie mojej sympatii, bo miałam wrażenie, że się bardziej popisuje niż dzieli wiedzą. A jak zobaczyłam jego zdjęcie z Eleanor, to padłam! Książkę już zamówiłam! :)
Użytkownik: margines 28.05.2013 23:57 napisał(a):
Odpowiedź na: "Pół życia w ciemności" n... | ilia
Jaka wartościowa recenzja:)

Ale pewnie w tym wypadku taka recenzja, jaka książka:)

O - wg mnie - jakże wartościowym człowieku.

Tym bardziej gratuluję polecenia Redakcji:)
Użytkownik: ilia 21.06.2013 00:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Jaka wartościowa recenzja... | margines
Dziękuję Marżinie. Przepraszam, że tak późno :)
Użytkownik: Marylek 19.06.2013 08:48 napisał(a):
Odpowiedź na: "Pół życia w ciemności" n... | ilia
Mariolu, gratuluję nagrody! :)
Użytkownik: ilia 21.06.2013 00:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Mariolu, gratuluję nagrod... | Marylek
Dziękuję Marylku :)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 21.06.2013 07:40 napisał(a):
Odpowiedź na: "Pół życia w ciemności" n... | ilia
Gratulacje!
Użytkownik: ilia 26.06.2013 00:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Gratulacje! | dot59Opiekun BiblioNETki
Dziękuję Dot. Podziwiam Cię za te Twoje ponad sześćset recenzji, które zamieściłaś w BiblioNETce.
Napisałam swoją recenzję głównie po to, by przedstawić młodym ludziom postać Zygmunta Kałużyńskiego, bo nawet interesując się kinem, większość nie wie, że w ogóle istniał taki krytyk filmowy; a starszym przypomnieć go i uzmysłowić im, że Kałużyński nie tylko błaznował w telewizji, ale był wybitną i szalenie interesującą osobowością. A jaki był przystojny w młodości :)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 26.06.2013 07:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję Dot. Podziwiam C... | ilia
Zapytam bezwstydnie, czy ta książka jest Twoja? :-)
Użytkownik: ilia 26.06.2013 21:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapytam bezwstydnie, czy ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Tak, książka jest moja. Przyniosę ją na spotkanie.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 26.06.2013 22:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, książka jest moja. P... | ilia
Duża buźka! :-)
Ach... i tak właśnie wygląda moje postanowienie o niepożyczaniu absolutnie niczego, zanim nie pooddaję tego, co mi się nazbierało! A mogę jeszcze nie oddać Kazinskiego, bo Miciuś przeczytał, a ja nie?
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: