Dodany: 20.04.2013 11:16|Autor: zsiaduemleko

Książka: Koniec Wieczności
Asimov Isaac

3 osoby polecają ten tekst.

O tym, gdzie się podział Marty McFly


Moje zaskoczenie nie było ogromne, gdy okazało się, że Isaac Asimov jest (a w zasadzie był, bo żył, żył i umarł) amerykańskim pisarzem. Przecież to takie amerykańskie imię i nazwisko. Gdzieś tam w tle majaczy niby rosyjskie pochodzenie autora, ale mnie już nic, co ma związek z Rosją nie zadziwi i niczego nie uznaję za pewnik. Wzruszeniem ramion skwitowałem więc fakt, iż Depardieu jest Rosjaninem, a Asimov był Amerykaninem o dosyć niecodziennej ni to fryzurze, ni to zaroście (sam nie wiem, jak to nazwać, ale przyznam, że czuję się zaintrygowany). Jednak to właśnie dzięki niemu przypomniałem sobie, jak bardzo lubię temat podróży w czasie, jej paradoksów i moc wyobraźni, którą trzeba zaangażować, by nadążyć za wydarzeniami z przeszłości mającymi wpływ na przyszłość. Niby nic odkrywczego, oklepane schematy i odwieczne pytanie, czy jeśli w przeszłości zabiję swojego dziadka, to przestanę istnieć, ale jednocześnie to wszystko nieustannie fascynuje. I nie, nie sądzę, by swobodne podróżowanie w czasie było możliwe, ale od czego mamy fikcję naukową, jeśli nie od tego, aby rzeczy niemożliwe prezentowała w formie, w którą gotowi jesteśmy uwierzyć.

A tak, teraz mi się przypomniało - to się chyba bokobrody nazywa. Śmiesznie.

Dobra, postaram się nie przynudzać długo. Tytułowa Wieczność to istniejąca w zawieszeniu poza Czasem grupa ludzi, którzy decydują o tym, co dla świata najlepsze. Mając dostęp do swego rodzaju Wehikułu Czasu, majstrują oni w historii ludzkości i nadają jej formę jak najbliższą doskonałości (przynajmniej w ich mniemaniu). No wiecie, prosty przykład: wybuchła jakaś epidemia? Wyślijmy naszego człowieka do Czasów przed jej wybuchem i zapobiegnijmy mu! Oczywiście nie jest to takie proste i każda potencjalna Zmiana, którą zechcemy wprowadzić, wiąże się z setkami innych mikrozmian, więc sztuką jest dokonanie Zmiany subtelnej, lecz precyzyjnej. Analizą skutków również zajmuje się Wieczność - zdyscyplinowana i sumiennie zhierarchizowana społeczność wtajemniczona w podróże czasoprzestrzenne. Decyzje często nie należą do łatwych, ale członkowie Wieczności pocieszają się myślą, że ich ingerencja podnosi komfort życia nieświadomych mieszkańców Ziemi, niezależnie od czasów, w których żyją. Takie spełnienie marzeń każdej Miss Świata - brakuje wojen, epidemii, głodu, rozwój technologiczny przebiega sprawniej i bez wstrząsów (jeśli postęp jest zbyt duży i grozi zachwianiem równowagi, Wieczność dyskretnie go hamuje).

Andrew Harlan to wyróżniający się pracownik Wieczności, który samodzielnie przeprowadza zaplanowane Zmiany. Jest precyzyjny jak skalpel, opanowany i nieokazujący emocji jak Steven Seagal podczas walki na noże oraz skuteczny niczym szczelna prezerwatywa. Ale pojawia się kobieta i wszystko psuje.

Niech się nie obawiają niewprawieni w bojach ze sci-fi czytelnicy. "Koniec Wieczności" jest powieścią wbrew pozorom łatwą i przyjemną. Naukowego bełkotu tu niewiele, w sam raz tyle, by swobodnie orientować się w treści. Asimov koncentruje się przede wszystkim na bohaterach, ich emocjach, reakcjach i wzajemnych relacjach. Sama Wieczność, ze swoimi sztywnymi regułami i nieugiętą dyscypliną, ma naleciałości rasowej antyutopii. Bo przecież co może być bardziej przygnębiającego, niż uświadomienie sobie, że brak dla nas miejsca w konkretnym miejscu i czasie, w konkretnej codzienności? Że istniejemy zawsze i wszędzie, ale jednocześnie do niczego i nikogo nie jesteśmy przywiązani? Właśnie tęsknota do precyzyjnego określenia siebie w czasie i przestrzeni (do jajecznicy rano i wynoszenia śmieci wieczorem) pchnie Harlana do buntu. A wszystko przez tę przeklętą kobietę, niech spłonie w piekle.

Gdybym chciał podsumować, wyglądałoby to tak: mamy tu trochę lekkostrawnej sci-fi, nieco przygody, zabawy paradoksami i ścierania się z logiką podróży w czasie. Dostajemy sporo międzyludzkich emocji z wątkiem miłosnym na czele, będącym jednocześnie kołem napędowym dramatycznych wydarzeń. Kilka emocjonujących fragmentów, kilka zwrotów akcji i satysfakcjonujący finał historii. Tak, z czystym sumieniem mógłbym uznać "Koniec Wieczności" za dobrą, przyjemną w lekturze powieść.


[opinię zamieściłem wcześniej na blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 920
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: