Dlaczego ja nie mogę cały dzień chodzić w piżamie?
Książek o obozach koncentracyjnych i okrucieństwach wojny powstało wiele. Sama przeczytałam pewnie z piętnaście. I jakkolwiek każda z nich porusza, to „Chłopiec w pasiastej piżamie” jest naprawdę oryginalny. Decyduje o tym przede wszystkim fakt, że narracja prowadzona jest z perspektywy kilkuletniego chłopca.
Bruno to syn esesmana kierującego obozem w Auschwitz. Chłopiec nie ma świadomości ogromu zbrodni, która dzieje się każdego dnia pod jego oknami. Widzi tylko tłumy ludzi ubranych w takie same „piżamki”, o smutnych twarzach i szarej cerze. Widzi wiele dzieci, które, ku jego zdziwieniu, nie bawią się, nie grają w piłkę, tylko chodzą z miejsca na miejsce. Chłopiec nie może pogodzić się z tym, że musi tkwić samotnie w domu, podczas gdy tyle dzieci znajduje się „po drugiej stronie”. Dzieci takich jak on, z którymi mógłby się bawić…
Historia jest zbudowana na tyle interesująco, że nie zamierzam zdradzać zakończenia powieści, gdyż czytelnik straciłby całe zaskoczenie, jakie ono niesie. Chciałabym jednak mocno podkreślić, że takie książki zdarzają się rzadko. Mówi się, że o okrucieństwach wojny powinno się pisać wprost, nie koloryzować, żeby nie zaburzać „prawdy”. Jak jednak odnieść do tego samą „prawdę”, która przecież jest tak bardzo relatywna…? Autor pokazuje „prawdę” dziecka wiodącego spokojne życie w pełnej rodzinie, bez widma głodu, ubóstwa czy braku środków do życia. Mimo iż Brunonowi niczego nie brakuje, w całej swojej niewinności zaczyna on dostrzegać rzeczy niepasujące do całej układanki. Zaczyna zadawać sobie pytania: czym te dzieci różnią się ode mnie? Dlaczego chodzą w piżamkach po deszczu? Dlaczego nie mogę się z nimi bawić? Otrzymuje odpowiedź w zasadzie prostą, jednak bardzo enigmatyczną. „Bo to Żydzi”. Jednak nie rozumie do końca znaczenia tego słowa. W umyśle dziecka nie istnieje tego typu klasyfikacja – ono widzi drugiego człowieka, z nosem, parą oczu, ustami, rękami, nogami i tułowiem. I brak jakichkolwiek powodów, które mogłyby ograniczyć jego naturalną ciekawość wobec niego.
Z „chłopca w pasiastej piżamie” można wyciągnąć jeden bardzo prosty wniosek: to nienawiść i zazdrość rodzą podziały. To chęć uzyskania władzy niszczy i degeneruje człowieka. To kompleksy, przecież tak dobrze znane każdemu człowiekowi, rodzą brak akceptacji dla odmienności. Widzi to dziecko, a dlaczego nie mogą dostrzec dorośli? Może faktycznie sporo racji miał Locke, twierdząc, ze rodzimy się jako „czysta karta”…?
Myślę, że oprócz ciekawej perspektywy, interesującego języka i frapującego zakończenia najważniejszym przesłaniem jest właśnie to, o którym napisałam. Może to trochę banał, pewnie tak, ale banał, o którym nie można zapominać zwłaszcza teraz, w czasach, które tolerancji specjalnie nie sprzyjają.
[recenzję umieściłam również na swoim blogu]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.