PATRONAT BIBLIONETKI
Rec. Michał Paweł Urbaniak
Ocena: 5,5 / 6
Źle się dzieje tradycyjnej rodzinie w państwie polskim. Jej ostoją jest już chyba tylko
Jeżycjada Małgorzaty Musierowicz (choć po lekturze niedawno wydanego dziewiętnastego tomu można stwierdzić, że i Borejkom trudno wyjść cało z konfrontacji z dzisiejszym światem). Współcześnie nasza literatura może się poszczycić wieloma wybitnymi piórami krytykującymi tradycyjne relacje rodzinne. Można tu wymienić m.in. Kuczoka (
Gnój,
Senność, niektóre opowiadania), Odiję (
Kronika umarłych), Białkowskiego (
Zmarzlina,
Teoria ruchów Vorbla), Dunin (
Tabu,
Obciach), Kowalewską (cykl o Zawrociu,
Julita i huśtawki) czy nieżyjące już pisarki Terakowską (
Ono,
Poczwarka) i Ostrowską (
Abonent czasowo niedostępny,
Co słychać za tymi drzwiami). Teraz do tej plejady świetnych twórców podejmujących temat rozpadu rodziny dołącza Zośka Papużanka z zaskakująco dobrym debiutem:
Szopka.
Tytuł można rozumieć rozmaicie. Odwołując się do fabuły: to właśnie dzięki szopce, zbudowanej na początku powieści w ramach słynnego krakowskiego konkursu, małoletni Maciuś odnosi sukces (jeden z niewielu w życiu). Jednak szopka to również przedstawienie Świętej Rodziny, a także element potocznego wyrażenia „odstawiać szopkę”, oznaczającego odgrywanie komedii, błazenadę. Te wszystkie znaczenia łączą się ze sobą, bo wspaniałość wyróżnionego dzieła Maciusia jest niejako oszukańcza (idealna kopuła to podkradziona matce chochelka do zupy), a bohaterowie tej swoistej sagi tworzą rodzinę karykaturalną, jak najdalszą od świętości.
Co zadziwiające, tę rodzinę można na pierwszy (albo pobieżny) rzut oka uznać za modelową (mąż, żona, dwójka dzieci), zresztą tak samo jak wspólne celebrowanie scalających rytuałów, właściwe dla wielu domów (uczestnictwo w niedzielnej mszy, huczne obchodzenie imienin, spożywanie obiadów przy jednym stole). Tu nawet postaci czy elementy świata przedstawionego są do pewnego stopnia podporządkowane społecznym wyobrażeniom o idealnej rodzinie (dziś już niby odchodzącym do lamusa, ale w wielu środowiskach nadal aktualnym!). Jest tu i matka-karmicielka (której swoistymi artefaktami są pierogi, sznycle czy rosół), i ojciec zarabiający pieniądze, a także grzeczna, ułożona córka i stale rozrabiający syn. Tylko że to wszystko to jedynie pozór – wydaje się wręcz, że powieść Papużanki z takich pozorów się składa. Matka (w naszej kulturze to wszak świętość!) jest tu apodyktyczną, wiecznie niezadowoloną heterą, która znajduje niekłamaną (choć może nie do końca uświadomioną) przyjemność w psychicznym tyranizowaniu rodziny (znaczące, że przyrządza regularnie rosół, którego jej najbliżsi nie znoszą). Z kolei jej mąż stale usuwa się w cień, byle tylko mieć święty spokój. Wydaje się, że tę dwójkę łączy tylko wzajemna nienawiść. W atmosferze wrzasku, wiecznych pretensji i frustracji wyrastają dzieci – Maciuś na życiowego nieudacznika, a Wanda na okaleczoną psychicznie, niedowartościowaną kobietę. Nigdy nie wyzwolą się spod wpływu toksycznej rodzicielki (dawno dorosły Maciej w końcu z nią zamieszka, a jego siostra nadal będzie regularnie odwiedzać rodzinny dom i poddawać się matczynej dyktaturze i manipulacjom). Tutaj nie ma miejsca na kompromisy, więzy rodzinne są zbyt silne, nie sposób ich zerwać.
Szopka to przede wszystkim powieść o tym, jak zamiatane pod rodzinny dywan uczucia i konflikty między najbliższymi nieustannie wpływają na życie jednostki. Dom (wszak zwyczajowo w kulturze nacechowany pozytywnie!) jest tu ukazany jako miejsce nieustannej walki, a sama rodzina to potężna siła tłamsząca słabszych i mniej wytrwałych. Jednak – co ważne – prezentując tę przygnębiającą sagę ludzi okaleczonych, Papużanka nie wpada w pułapkę patosu. Wszystko przedstawia z dużą dozą czarnego humoru (który staje się coraz bardziej charakterystyczny dla tego typu literatury – by wspomnieć choćby powieści Kuczoka czy
Teorię ruchów Vorbla Białkowskiego), z użyciem wyrafinowanych gier językowych i zabawy uznanymi tekstami kultury (tu znów ukłon w stronę Kuczoka). Nie sposób pozostać obojętnym. W gruncie rzeczy
Szopka zwyczajnie złości, a jeśli nawet odbiorcy zdarzy się śmiać, to wyłącznie przez łzy.
Nie ma co się łudzić – Papużanka literackiej Ameryki nie odkryła. To wszystko już było: mniej lub bardziej otwarcie, mniej lub bardziej brutalnie, mniej lub bardziej tragikomicznie (odsyłam do listy nazwisk z początku recenzji). A jednak jest wielką sztuką przedstawić znane motywy i wciąż aktualne problemy w sposób, który może nie poraża świeżością, ale przecież potrafi sprawić, że odbiorca się wciąga i zachwyca. Wtórność nie jest pisarskim grzechem, jeśli pisarz potrafi być umiejętnie wtórny, a Zośce Papużance tej zdolności odmówić nie można. Nic dziwnego, że jej interesujący i gruntownie przemyślany debiut znalazł się wśród książek nominowanych do Paszportów Polityki – na pewno zasługuje na takie wyróżnienie.
Michał Paweł Urbaniak jest krytykiem literackim, prozaikiem i współautorem tomu opowiadań „Zemsta jest kobietą”.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.