Dodany: 11.10.2007 19:51|Autor: Artur151

Mały Książę jest wieczny


Ta książka również za sto lat będzie aktualna, a to dlatego, że przyjaźń, o której opowiada i której uczy jest wieczna.

Opowiada o małym chłopcu, który reprezentując każdego z nas wyrusza na poszukiwanie przyjaźni. Robi to tylko albo aż po to, aby w końcu docenić i odkryć to, że tak naprawdę już ją poznał i gdzieś tam zostawił samej sobie. Chłopiec uczy siebie i nas, że każdy jest odpowiedzialny za to, co sam oswoił.

Genialnie napisana, ponadczasowa książka - zarówno powieść dla najstarszych, jak i przepiękna baśń dla najmłodszych.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 45747
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 4
Użytkownik: kinia1212 29.11.2007 12:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Ta książka również za sto... | Artur151
ja po prostu płakałam jak ją czytałam...Jest jedna z ksiązek przy których aż tak się wzruszyłam...
Użytkownik: jm1986 12.12.2007 15:01 napisał(a):
Odpowiedź na: ja po prostu płakałam jak... | kinia1212
Też się wzruszyłem, nie do łez, ale zawsze. Książka jest po prostu piękna.
Pierwszy raz zetknąłem się z "małym księciem" chyba w gimnazjum, nie przeczytałem go oczywiście, jak reszta kolegów pomyślałem, że nie będziemy przecież czytać jakiejś bajeczki dla przedszkolaków. Kilka lat później w wieku 21 lat kupiłem tę książkę, przeczytałem i jest obecnie jedną z moich ulubionych, na pewno jeszcze do niej wrócę.
Spotkałem się z opiniami, że jest infantylna. Można odnieść takie wrażenie ale pamiętajmy, że jest to z reguły książka napisana dla dzieci, chociaż warto ją przeczytać bez względu na wiek.
Jedna z najbardziej wartościowych lektur przerabianych w szkole.
Użytkownik: Ola_07 08.05.2008 20:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Ta książka również za sto... | Artur151
Piękna książka. Kto twierdzi, ze jest tylko dla dzieci ten głupcem i niech się do mnie nie odzywa :P

Mądra i prawdziwa opowieść, nad którą każdy o zdrowych zmysłach powinien się choćby wzruszyć, jeśli nie płakać.

Świetnie napisana, pokazuje, ze dorośli i dzieci mogą znaleźć wspólny język. I (choć z pozoru tak sie wydaje) nie jest wcale takie trudne.
Użytkownik: WBrzoskwinia 01.10.2008 16:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Piękna książka. Kto twier... | Ola_07
No proszę, gdybym ja napisał prawdę tak ostro, zaraz by mi odpisali, że się apodyktycznie wywyższam, bo wszystko wiem lepiej, a do tego zaraz by dodali, że każdy ma prawo do własnego zdania (wtedy nieważne, ile to zdanie jest warte, ale tego by już nie napisali...).
A z innej beczki: to nie jest łatwe - i m.in. o tym jest ta książka. Pamiętasz, ile razy trzeba było narysować baranka, i jak bardzo należało się w tym w końcu przestawić, żeby doszło do porozumienia? Ta książka jest i o tym, że stając się dorosłymi ludzie na tyle przestają być dziećmi, że powstaje bariera. Żeby umieć ją pokonać, trzeba sporo refleksji i doświadczenia, a to wymaga czasu - nieprzypadkowo wujek Antoś napisał tę książkę dopiero po 40-ce.
I z jeszcze innej: podziwiam Twe wzruszenie. Zmysły mam chyba zdrowe. Nie wzruszyłem się. Po przeczytaniu było mi bardzo, bardzo, dotkliwie, do głębi żal, że wujek Antoś zginął na Lightningu mając 44 lata. Gdyby żył, ileż jeszcze cudownych rzeczy by może jeszcze napisał (a przynajmniej skończyłby "Cytadelę"). I jednocześnie tak samo do głębi cieszyłem się? byłem wdzięczny? (trudno to dokładnie oddać), że nim zginął, zdążył skończyć "Małego Księcia". A z trzeciej strony: czuję przez skórę, że po napisaniu czegoś takiego można już umrzeć spokojnie, wtedy śmierci, i to jeszcze w swym ukochanym żywiole, można wręcz pozazdrościć. Ja mu zazdroszczę. Tego przecież nie można wiedzieć: może ta śmierć przyszła w chwili najlepszej z możliwych?
Toteż x razy przeczytawszy "Małego Księcia", od dawna do niego nie wracam. Już nie umiem czytać tej książki, bo wujek Antoś mi ją przesłania, myślę bardziej o nim, niż ją czytam, wtedy ona się staje za mocna, za bardzo chce się przestać być tu i teraz, za bardzo się marzy o tym? za bardzo się wie? że ta książka jest czymś dużo szerszym, niż rzeczywistość stricte literacka. No i masz, a podobno jestem przy zdrowych zmysłach... Wątpię, żeby to była naprawdę książka dla ludzi o zdrowych, a przynajmniej zdroworozsądkowych zmysłach. Tacy chyba postrzegają ją jako książkę tylko dla dzieci. Żeby ją czytać do głębi, trzeba mieć przynajmniej lekkie kuku na muniu. Żeby ją napisać, trzeba mieć nie tylko łeb jak ceber, co tam, jak wagon towarowy, i to nie z tych mniejszych, ale właśnie coś, co pozwala widzieć prawdę dużo szerzej, niż w zakresie zmysłów... Gdy wracałem do niej poprzednimi razami, zdarzało się, że raz-drugi budził mnie nocą ryk lotniczego silnika w odległej pustyni albo w równie odległych górach, a gdy padało hasło "dessine-moi un mouton" wiedziałem, że ja narysować nie umiem, więc klops, a to bolało (m.in. na tym polega, że ona jest dla mnie za mocna).
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: