Dodany: 05.10.2012 19:58|Autor: misiak297

Wyjątkowo gorzka... i wyjątkowo dobra


[W recenzji odwołuję się do szczegółów fabuły oraz zakończenia]


Zacznę od małej dygresji. Czy zauważyliście, w jaki sposób są teraz przygotowywane kinowe filmy dla dziecięcej widowni? Robi się je tak, aby również dorosły się dobrze bawił. Przykład pierwszy z brzegu: "Shrek". Dzieciaki się cieszą, bo historyjka o zabawnym ogrze, bo jest osiołek-gaduła... A dorośli wychwytują rozliczne aluzje erotyczne ("Co robisz? To mój ogon! Urwiesz mi i co?" - cytuję z pamięci) i też się świetnie bawią. Małgorzacie Musierowicz często zarzucano, że sama nie wie, dla kogo ma pisać - dla kolejnych pokoleń nastolatków czy dla tych, którzy dorastali razem z bohaterami Jeżycjady, a teraz mają już własne rodziny? "McDusia" zdaje się godzić obie grupy - zarówno dorosłych, jak i nastoletnich czytelników, więc - wydaje mi się - niewielu spodoba się w stu procentach. Niemniej nie zmienia to faktu, że - moim zdaniem - jest to jedna z najlepszych i najdojrzalszych części sagi rodu Borejków. Nie, nie niepokójcie się - miód, za który tak kochamy poznański cykl, się ostał! Ale doszło do niego sporo dziegciu - na pewno więcej niż jedna łyżka! I to chyba największy plus tego tomu.

Okres świąteczny. Magda Ogorzałka, córka znanej z "Opium w rosole" Kreski, zatrzymuje się u Borejków. Dziewczyna musi uporządkować mieszkanie swojego niedawno zmarłego pradziadka, Dmuchawca. Jednak bardziej niż śmiercią pradziadka przejmuje się własnym złamanym sercem. Tymczasem na Roosevelta 5 trwają przygotowania do ślubu Laury Pyziak z polonistą Adamem Fidelisem. A Ignacy Grzegorz zakochuje się w McDusi - niestety wykazuje ona większe zainteresowanie jego kuzynem, Józefem Pałysem.

Ten schemat wygląda znajomo? I tak, i nie. Jest tutaj historia miłosna (i to niejedna!) nieodzowna dla każdej części Jeżycjady. Tym razem jednak, wbrew pozorom, nie tytułowa McDusia wysuwa się na pierwszy plan, ale Ignacy Grzegorz i Józef Pałys, co jest całkiem udanym novum w cyklu. Pierwszy z nich jest zauroczony koleżanką, ale zbyt nieśmiały, aby wyznać jej swoje uczucia. Drugi ogania się od momentami nachalnej Magdy jak może - sam został niejako zraniony przez Staszkę (Trolla pojawia się u Borejków z partnerem). Mimo wszystko w wyniku pewnych okoliczności zaczyna się interesować Agatą Janicką, koleżanką z klasy.

A jednak jest jeszcze ta druga płaszczyzna - dotąd w Jeżycjadzie, zdawałoby się, ledwie muskana piórem Musierowicz (może poza częściami "Opium w rosole" i "Język Trolli"). Mówiąc ogólnie, zaskakująco gorzka to część poznańskiej sagi. I pozostaje taka mimo niezmiennego "hip hip hurra" na cześć rodziny, mimo tego, że każda z postaci na Roosevelta 5 wciąż "Dobrze się tu czuła, to było widać. Jakby wróciła do domu z dalekiej podróży"[1].

Przy tym wszystkim zdumiewająco dużo w "McDusi" agresji. To nie przypadek, że Gabriela właśnie w pierwszej scenie powieści zostaje zepchnięta przez "grupę półprzytomnych, agresywnych wyrostków"[2]. To zdarzenie jakby nadaje ton całej powieści (akty agresji powtórzą się: między kuzynami dojdzie do bójki, a sam Ignacy Grzegorz zostanie napadnięty). Obok tego pojawia się sporo naprawdę smutnych refleksji, przemyśleń, których dotychczas Musierowicz nie odsłaniała przed czytelnikami. I za to dla autorki chapeau bas! Wielka to sztuka i niebywała odwaga, po blisko dwudziestu tomach jednostajnego cyklu wyjść z ograniczeń narzuconych przez wybraną konwencję i poradzić sobie z tym wyśmienicie!

Jeśli można mówić o leitmotivach "McDusi", to jednym z nich będzie na pewno śmierć - pojęcie dotąd praktycznie niespotykane w Jeżycjadzie, a przynajmniej coś, o czym się głośno nie mówiło (przypomnijcie sobie casus Ewy Jedwabińskiej!). Tutaj wszyscy muszą się zmierzyć z odejściem autorytetu, wielkiego człowieka, profesora Dmuchawca. McDusia, która ma posegregować rzeczy pradziadka, zaczyna zastanawiać się nad sobą. Dzieje się tak również za sprawą ludzi opłakujących zmarłego - śmierć szanowanego nauczyciela ściąga w progi jego mieszkania dawnych uczniów: Gabrysię, Nutrię, Hajduka, Aurelię i Damazego (reprezentowanego przez Bebe). Dla każdej z tych zasmuconych osób profesor przygotował paczuszkę z książką oraz przesłanie. Dzięki temu nie tylko McDusia, ale również młody czytelnik może się oswoić z tematyką odchodzenia najbliższych. W tym tomie - powtórzę - nie ma przypadków. Również Ignacy i Mila nie bez przyczyny w finale powieści otwarcie rozmawiają o śmierci:

"- Ile jeszcze przed nami tych sylwestrów, jak myślisz? - zapytał cicho.
- Już niewiele prawdę mówiąc - spokojnie odrzekła mu żona (...) - Zmieniłeś się, i ja się zmieniłam, ale zarazem jesteśmy wciąż sobą - Ignacym i Milą. (...) Zmiany są właściwie nieistotne, skoro nie zmienia się istota rzeczy.
- Wiem, co chcesz mi powiedzieć, Milu - uśmiechnął się wzruszony Ignacy Borejko. - Żebym się nie bał śmierci.
- Ja się nie boję, więc i ty się nie bój"[3].

Drugim z leitmotivów jest niewątpliwie poczucie ostatecznej utraty dzieciństwa i przejścia w dorosłość wśród młodych bohaterów. Laura wychodzi za mąż - to zdarzenie sprawia, że zaczyna analizować swoje życie, wreszcie zmierzy się z traumami, będzie pragnęła uzyskać przebaczenie od tych, których raniła. W tej części Józef i Magda poznają cierpki smak zawodu miłosnego (choć trochę szkoda, że w drugim przypadku Musierowicz potraktowała zdradę z właściwym sobie błyskotliwym humorem), a także zdają sobie sprawę z nieuchronności własnego dojrzewania:

"Nagle zrobiło mu się tęskno na duszy, jakby coś właśnie bezpowrotnie się kończyło, jakby coś znikało na szybko oddalającym się horyzoncie i jakby w zamian przybyć miały (...) nowe problemy oraz jakaż duża odpowiedzialność"[4].

"Zatęskniła też Magdusia za dzieciństwem, które tak szybko się skończyło. I za tym, że wtedy wszyscy byli razem, kochali się, śmiali i cieszyli sobą, i nic nie zapowiadało rozstań, smutków i wyjazdów"[5].

Wyjątkowo przejmujące w "McDusi" są również portrety postaci - naprawdę pogłębione psychologicznie. Gabrielę, która nie tylko dla Borejków, ale i dla czytelników stała się już wzorem Matki Polki, Kobiety-Ostoi, dopadają rozterki, do których boi się przyznać. Uważny czytelnik między wierszami wyczyta, że owa "ostoja" przestaje czuć się potrzebna - jej przemyślenia i problemy, którym Musierowicz poświęca (wreszcie!) naprawdę dużo miejsca, są szczerze przejmujące. To tu Gabrysia we wstrząsającej rozmowie ze swoim pierwszym mężem dowie się, że ten nigdy jej nie kochał. I - co więcej - nie umie nikogo kochać. To w tej części Laura odkryje siebie, jak nigdy dotąd. I okaże się, że jej cały "Tygrysi" bunt, ranienie innych, a wreszcie lęk przed małżeństwem z człowiekiem wręcz idealnym wynikały z dawnego porzucenia jej wspaniałej matki (i jej samej!) przez Pyziaka. Mało było w Jeżycjadzie tak przejmujących scen jak ta, w której Laura wykrzykuje ojcu prawdę (i szkoda, że Musierowicz - być może nieprzyzwyczajona do opisywania tak silnych emocji - niejako urywa tę scenę, każe dziewczynie zamilknąć i schować się za faktem przedślubnej spowiedzi).

Dobrze oddana jest też zabarwiona braterską miłością rywalizacja między kuzynami (która w końcu doprowadzi do przemiany obu chłopców):

"I tak było zawsze; splot uczuć, żywionych dla tego bliskiego jak brat przeciwnika, powodował u Ignasia, paradoksalnie, wewnętrzne rozdarcie. (...) Były liczne powody, by Józinka nie znosić; a jednak nie można było sobie wyobrazić życia bez niego"[6].

Szkoda, że autorka podobnie nie potraktowała innych bohaterów. Na przykład Ida - młodsza córka Borejków stała się tym, czym kiedyś dla tego cyklu były małe dzieci: źródłem komizmu, umieszczonym na marginesie akcji.

Co warto zaznaczyć, Musierowicz na kartach "McDusi" rozprawia się niejako z zarzutami, które stawiano jej prozie. Nie bez przyczyny Janusz Pyziak wytknie rodzinie byłej żony:

"Tak się lubicie ciągle wywyższać, a każdy, kto jest słaby lub grzeszny zasługuje oczywiście tylko i wyłącznie na waszą pogardę"[7].

I otrzyma odpowiedź (do której nie chcę się tu ustosunkowywać):

"Nikim nie pogardzamy, Januszu. Z zasady. Nikim. (...) Niektórzy ludzie jednak (...) pogardzają sami sobą i dokonują mimowolnie tego, co w psychologii nazywa się przeniesieniem..."[8].

Jednak to, co widać wyraźnie i co jest naprawdę zdumiewające - to że bohaterów Małgorzaty Musierowicz dopada kryzys światopoglądowy. Choć rodzina pozostaje silna, świat nie jest już tak przyjazny i nawet Eksperymentalne Sygnały Dobra nie mogą zdać egzaminu. Ignaś, który dowodzi, że "Kiedy człowiek jest mocno związany z własną rodziną, czuje też więź z coraz dalszymi kręgami ludzkości... i jest w tym takie humanistyczne poczucie jedności z bliźnimi"[9], chwilę później zostanie napadnięty przez bandę oprychów. Podobny kryzys przeżywa Gabriela - w jej wędrówkach (nie bez przyczyny otwierających i zamykających ten tom) najlepiej widać walkę dobra ze złem, poczucie marazmu i bezsilności zmieszane z nadzieją. I ta nadzieja w końcu wygrywa, tak jak miłość (Ignacego i Magdusi), ale pobrzmiewa w tym nuta jeśli nie fałszu, to wątpliwości:

"Póki ludzie dobrej woli wciąż tu są, nie poddają się, pracują, myślą i czytają, spieszą z pomocą, spoglądają na bliźnich z sympatią i szacunkiem, ze współczuciem i zrozumieniem - póty istnieje dobra przyszłość. Na pewno"[10].

Wątpliwość musi w tym brzmieć - bo co Gabriela widziała chwilę wcześniej?

"Spod ronda znów dobiegały wrzaski. Popychano tam jakieś odurzone dziewczyny, ktoś się słaniał i wymiotował, ktoś inny miotał przekleństwa, policji nie było widać, więc Gabriela (...) zawróciła - jak zwykle z poczuciem bezsilności"[11].

Takiego Poznania Musierowicz jeszcze nie opisywała. Nigdy nie powiedziała "Bydlacy, nie rodacy"[12]. Jeszcze nigdy tak ogromne zniechęcenie nie ogarniało jej bohaterów. I to jest właśnie szokujące. I to wyróżnia "McDusię" z całego cyklu. I to świadczy o wielkości tej powieści.

Na tak mrocznym tle "obowiązkowe" dla serii historie miłosne nastolatków (bo tego samego nie da się powiedzieć o historii Laury i Adama!) muszą wypaść po prostu trywialnie. I rzeczywiście - są niepotrzebnie rozwleczone, a opowieść o docieraniu się Magdy i Ignacego naiwna i tanio-sentymentalna. Odrobinę lepiej wypada wątek Józinka i Agaty - może dlatego, że to opowieść bez lukrowanego happy endu pod hasłem "i żyli długo i szczęśliwie". Jednak te niedoskonałości blakną w obliczu tego, czego dokonała Musierowicz, rysując pogłębione portrety psychologiczne swoich bohaterów. Borejkowie to już nie snoby, chronione przed brudami tego świata - to ludzie z krwi i kości, którzy cierpią przez brudy tego świata. Tak jak my wszyscy.

Kiedy przystępowałem do pisania tej recenzji, średnia ocen "McDusi" wystawionych przez kilkunastu czytelników zatrzymała się poniżej 4. Nie chcę spekulować, ale obawiam się, że niektórzy zamiast głębi psychologicznej i nastawienia na refleksję zobaczą w tej książce dłużyzny i marne tempo akcji. A szkoda by było. Bo Małgorzata Musierowicz - powtórzę - przeskakując konwencję Jeżycjady dokonała czegoś wielkiego. A czytelnikom pozostaje się zastanawiać: do kogo jest skierowana ta pozycja? Do młodzieży, jak dotychczas? A może raczej do dorosłych?

Nieraz sarkaliśmy, że na "McDusię" przyszło nam czekać kilka lat - ale mogę poczekać drugie tyle na kolejny tom - "Wnuczkę do orzechów" - byle był tak dobry jak poprzedni.


---
[1] Małgorzata Musierowicz, "McDusia", wyd. Akapit Press, 2012, s. 122.
[2] Tamże, s. 10.
[3] Tamże, s. 273.
[4] Tamże, s. 120.
[5] Tamże, s. 75.
[6] Tamże, s. 17.
[7] Tamże, s. 196.
[8] Tamże, s. 197.
[9] Tamże, s. 281.
[10] Tamże, s. 289.
[11] Tamże, s. 287-8.
[12] Tamże, s. 284.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 32364
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 62
Użytkownik: emkawu 06.10.2012 17:07 napisał(a):
Odpowiedź na: [W recenzji odwołuję się ... | misiak297
UWAGA, SPOILER
.
.
.
.
.
"ogania się od momentami nachalnej Magdy jak może" ?

Misiaku, zacytuję fragment, w którym Józinek "ogania się" od Magdusi:
"capnął ją mocno za cienki kark i przyciągnął blisko, tak blisko, że poczuł, jak pachnie jej skóra. Jakimiś kremami czy wazeliną, czy innym tłuszczem.
- Wstydu nie masz? - rzekł jej prosto w twarz przez zaciśnięte zęby, i potrząsnął nią jak szczurem. - Więcej nie próbuj, bo cie walnę!"

Czy nie razi Cię taka scena w książce dla młodzieży?

Użytkownik: janmamut 07.10.2012 01:08 napisał(a):
Odpowiedź na: UWAGA, SPOILER . . . ... | emkawu
Rzeczywiście rażące. Młodzież się uczy chemii i wie, że wazelina to węglowodory, a tu taki rażący błąd: sugerowanie, że to tłuszcz. :-)
Użytkownik: misiak297 07.10.2012 22:29 napisał(a):
Odpowiedź na: UWAGA, SPOILER . . . ... | emkawu
Nie, nie razi. Dlaczego w książce dla młodzieży nie może być poruszany temat przemocy? Młodzież to nie aniołki przecież. Dorośli zresztą też nie, dodam dla porządku:) W sumie jeśli mówimy o kategorii książek dla młodzieży, to równie dobrze mogłoby nas razić (albo przynajmniej nie pasować) rozmawianie Gabrysi i Janusza - będących w wieku niemłodzieżowym -o ich małżeństwie. I skąd taka niska ocena "McDusi" u Ciebie?:)
Użytkownik: emkawu 08.10.2012 07:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie, nie razi. Dlaczego w... | misiak297
Mój główny zarzut do McDusi jest taki, że jest potwornie nudna i jest to pierwsza książka Musierowicz, której nie chciało mi się skończyć. ; )

Mam też cały szereg zarzutów szczegółowych, o których nie mam czasu teraz napisać, może jutro.

Poza tym na moją ocenę miał wpływ żal i rozgoryczenie postawą Pani Musierowicz, która kasuje wszystkie wpisy w swojej księdze gości, jeśli zawierają choć cień krytyki.

Jeśli chodzi o tę scenę, to jest mi naprawdę bardzo przykro, że mnie nie rozumiesz. Spróbuję potem rozwinąć.
Użytkownik: misiak297 08.10.2012 09:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Mój główny zarzut do McDu... | emkawu
Ja nie mógłbym zarzucić "McDusi" nudy, choć fakt mniej się tu dzieje, to część nastawiona bardziej na refleksję - i to mi odpowiada:)

Mnie też nie podoba się takie postępowanie Musierowicz - i dlatego oceniam źle postępowanie autorki, ale nie ma to wpływu na moją ocenę książki. Zawsze staram się oderwać książkę od autora.

"Jeśli chodzi o tę scenę, to jest mi naprawdę bardzo przykro, że mnie nie rozumiesz." - nie ma co się smucić - przecież od tego są dyskusje. Gdybyśmy się tak dobrze rozumieli, na biblionetce nie byłoby wielu ciekawych wątków. Czekam zatem na rozwinięcie.
Użytkownik: misiak297 11.10.2012 18:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Mój główny zarzut do McDu... | emkawu
A ja wciąż czekam na polemikę:)
Użytkownik: emkawu 11.10.2012 19:04 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja wciąż czekam na pole... | misiak297
Wiem, pamiętam, ale ja chyba potrzebuję paru dni małego detoksu. : )
Strasznie mnie zabolało to, co Pani MM praktykuje w swojej Księdze Gości i muszę ochłonąć.
Użytkownik: misiak297 11.10.2012 19:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiem, pamiętam, ale ja ch... | emkawu
Rozumiem. Przy całej sympatii do "McDusi" uważam, że ta praktyka jest karygodna. Autor musi być przygotowany na krytykę. A z tego co słyszę nie są usuwane tylko wypowiedzi niegrzeczne, a zwyczajnie nieprzychylne dla książki. Czytelnik ma przecież prawo do krytyki - a autor powinien tę krytykę przyjąć.
Użytkownik: aleutka 14.10.2012 14:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiem, pamiętam, ale ja ch... | emkawu
Jakkolwiek zgadzam sie, ze ksiega gosci zmienila sie w pewnego rodzaju klub wzajemnej adoracji, musze przyznac, ze kiedy tam zajrzalam (to bylo jakos krotko po premierze McDusi a moze nawet w dniu premiery? Nie pamietam) i byly glosy w ksiedze gosci, ze jest strasznie duzo spoilerow dla tych, ktorzy nie czytali. Wszelka porzadna krytyka musi byc konkretna a wiec odwolywac sie do wydarzen/warsztatu powiesci, innymi slowy o ile pochwalic mozna ogolnie ogolna krytyka nic nie wnosi. Musierowicz pisala wtedy ze usuwa wszystkie wypowiedzi ktore moglyby spoilerowac. Moze to dlatego? (staram sie stosowac domniemanie niewinnosci. Skoro nawet kryminalistom sie nalezy ludziom niewinnym tym bardziej). Czy probowalas wyslac prywatna wiadomosc?
Użytkownik: emkawu 14.10.2012 19:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Jakkolwiek zgadzam sie, z... | aleutka
Kochana Aleutko, rozważam to, ale po tym, jak zostałam nazwana trollem trochę mi się odechciało kontaktów z Panią MM. : (

A dziś widziałam, że pisze do użytkowniczki Hani

"Naucz się myśleć samodzielnie, proszę.
I przestańcie już nadawać ten sam zakodowany sygnał, ponieważ to jest zwyczajnie nudne."

Zupełnie, jakby z góry zakładała, że jest prowadzona jakaś zorganizowana akcja przeciwko niej.

A jeszcze wcześniej był taki dialog:
Użytkowniczka: "Kiedy czytałam te krytyczne opinie i narzekania, to myślałam, że ja chyba jestem jakaś inna, bo wyczytałam i obejrzałam w tej książce całkiem coś innego. Dziś odwiedziłam Księgę Gości i widzę, że jednak wszystko jest ze mną w porządku."
Odpowiedź MM:
"Witam Cię, Moniko!
Ależ nie przejmuj się, wrogów ma każdy na tym świecie. Inaczej być nie może.
Trzeba wszystko oceniać własnym okiem, dobrze czy źle, ale samodzielnie."

Wrogów???
Użytkownik: misiak297 14.10.2012 19:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Kochana Aleutko, rozważam... | emkawu
To rzeczywiście niesmaczne. A a propos czego było to niesamodzielne myślenie i "niekodowany sygnał" - pytam z ciekawości? I to określenie z wrogami - gruba, gruba przesada.
Użytkownik: Czajka 14.10.2012 19:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Kochana Aleutko, rozważam... | emkawu
I po co tam poszłam i doczytałam dalej? O tych nakładach?
Ale wiesz co, moja Emkawu kochana, to, z tego co obserwuję, jest efekt Internetu. Może dlatego, że znacznie więcej jest tu kontaktów, niż kiedyś listownie i w obronie swojej tworzy się podziały zdumiewające. Nie podoba ci się scena w książce - jesteś wrogiem usiłującym obniżyć nakład. Ech. No cóż. Przykre, podpina mi się pod oddzielenie twórcy od dzieła. Niestety.
Użytkownik: misiak297 14.10.2012 19:49 napisał(a):
Odpowiedź na: I po co tam poszłam i doc... | Czajka
Czasami mam wrażenie, że autor powinien po publikacji książki zamknąć klawiaturę na cztery spusty i już się w sprawie książki nie odzywać - cieszyć się pochwałami, wyciągać wnioski z konstruktywnej krytyki. Powtórzę - to niesmaczne. I niedobrze świadczy o autorze. I ta informacja o nakładach... (też zajrzałem). Bez komentarza...
Użytkownik: Monika.W 14.10.2012 21:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Kochana Aleutko, rozważam... | emkawu
Czy ja dobrze rozumiem, że w Księdze Gości były jakieś wpisy, które zostały usunięte przez MM? I że były to wpisy inne niż peany, bezkrytyczne zachwyty, itp.?
Pytam, bo pomimo wielu moich krytycznych uwag do niektórych części Jeżycjady - zdanie o Pani MM mam dobre. Nie muszę bezkrytycznie wielbić jej książek, aby ją cenić jako osobę. Czyżbym musiała sobie parę rzeczy zweryfikować?
Użytkownik: hburdon 14.10.2012 22:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy ja dobrze rozumiem, ż... | Monika.W
Co prawda sytuacje okołokrytyczne przy okazji "McDusi" mnie ominęły, ale podobnie było przy okazji wcześniejszych tomów. Mam wrażenie (chyba już nawet o tym kiedyś pisałam, przepraszam, jeśli się powtarzam), że pani Musierowicz jednej rzeczy nie rozumie: jej książki krytykują nie jej wrogowie, tylko jej miłośnicy, ludzie, którzy wnikliwie i wielokrotnie studiują wszystkie tomy, bo je kochają. A przecież...

"- Wady? Milu... - rzekł dziadek i porzuciwszy stolik z telefonem, zbliżał się do babci z wyciągniętymi rękami. - Ty, mój aniele, nie masz wad...
- No, teraz to już przesłodziłeś.
- ...bo tych paru to nie warto nawet liczyć.
- Tak? - groźnie spytała babcia. - A jakich to paru?
- Mam wymienić? - upewnił się dziadek.
- Spróbuj!!!
- Powiem o zaletach. Choć oczywiście nie zalety najbardziej w tobie kocham."
Użytkownik: Czajka 15.10.2012 06:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Co prawda sytuacje okołok... | hburdon
Ale właśnie znamienna jest reakcja babci: "- Tak? - *groźnie* spytała babcia. - A jakich to paru?"
No nic, wszystko zostało napisane, każdy chyba ma jakiś niesmak, niczego nie próbuję tłumaczyć, próbuję tylko zrozumieć. Wolę zdecydowanie usuwanie, każdy ma jakiś poziom wytrzymałości i ulubiony profil KG, ale komentowanie w taki sposób, no, nieładnie. Rozczarowałam się.
Użytkownik: Monika.W 15.10.2012 12:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale właśnie znamienna jes... | Czajka
A ja jeszcze raz dokładnie przeczytałam cały ten wątek. W tym wypowiedzi Viv87. Potem trochę popatrzyłam w Księgę gości (trochę, bo to niestety jest obrzydliwe landrykowa lektura, jedzenie z dziubków i głaskanie sie po brzuszkach). I mam takie przemyślenia - a dlaczego osoba, która ma krytyczne uwagi, która nie lubi niektórych postaci - musi być WROGIEM? Bo takie mam odczucia z całokształtu. Czy skoro nie lubię McDusi i Laury - jestem wrogiem Jeżycjady??? Przecież ja Jeżycjadę uwielbiam wręcz - jako całość tak jest na pewno, będę kupować kolejne części, czytać ponownie i w kółko. Na prawdę - jest poza moim zakresem zrozumienia ten pogląd - tylko wróg pani MM i całej Jeżycjady może wypowiadać się krytycznie i tylko taki wróg może nie lubić postaci, które nie są przeznaczone do "nielubienia". Bo jak rozumiem - już Pyziaka na przykład mogę nie lubić?

I podtrzymuje to, co napisałam wcześniej - inaczej odbierają Jeżycjadę osoby, które zaczęły ją czytać w wieku lat nastu w latach 90ych, a inaczej - osoby, które rosły z Jeżycjadą. Przykładowo stwierdzenie o Panach z SB i że to było humorystyczne... Hmmmm, a może warto pamiętać o tym, co pani Musierowicz mogła, a czego nie mogła napisać w swoich książkach? Może warto pamiętać o cenzurze i beznadziei PRLu? Bo porównanie przerażającego smutku Opium w rosole, dziejącego sie w stanie wojennym, z paroma scenami agresji w McDusi jest moim zdaniem nie na miejscu.

Myślę też, że nie każdy pisarz przez całe swoje twórcze życie pisze tak samo dobre książki, albo też - nie pisze książek coraz lepszych. Według mnie Pani MM najlepsze książki napisała do bardzo wczesnych lat 90ych, potem książki są ogólnie coraz słabsze (z paroma wyjątkami, to fakt). Pytanie - dlaczego tak jest, ale to już na inną dyskusję i inną analizę. Warto się pogodzić z tym. Pani MM nie chce się pogodzić. Jej decyzja, jej wybór. Informacja o usuwaniu wpisów oraz o paru jej komentarzach w KG (które to informacje pojawiły się w tym wątku) sprawi pewnie, że przestanę lubić Panią MM jako osobę. Co nie wpłynie w moim przypadku ani na odbiór jej dotychczasowych książek, ani też na chęć czytania kolejnych (chyba że spadnie do poziomu późnej Chmielewskiej, ale mam nadzieję, że nie). Nie muszę lubić autora, aby lubić jego książki. A ja książki Pani MM lubię, a niektóre - wręcz cenię.
Użytkownik: hburdon 15.10.2012 00:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Kochana Aleutko, rozważam... | emkawu
Ty trollem? :(
Chyba Trollą co najwyżej.
Użytkownik: hburdon 15.10.2012 00:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiem, pamiętam, ale ja ch... | emkawu
Przykro mi się zrobiło, że tobie zrobiło się przykro, bo mimo iż znam cię tylko wirtualnie, to trudno mi sobie wyobrazić, żebyś napisała coś obraźliwego bądź zakrawającego na trollowanie. Nie wiem, o co dokładnie poszło, a o ile dobrze rozumiem, twoich wpisów w Księdzie Gości i tak już nie będzie, więc pewnie nie warto jej przeszukiwać.

Zajrzałam jednak do niej pobieżnie i trafiłam na taki wpis:

"Niedziela, 14. Października 2012 13:47
A jeszcze nieśmiało przypomnę zasadę, która na mojej stronie obowiązuje: wobec moich koleżanek i kolegów po piórze zachowujemy zasadę fair play.
W Księdze Gości nie poddajemy krytyce współczesnych nam dzieł literackich, bo nie po to ona została utworzona i nie ma charakteru forum dyskusyjnego.
Pozwolę sobie dlatego usunąć obie wzmianki, drogie Księgowe. Nie gniewajcie się."

Wnioskuję z tego, że Księga Gości z założenia ma być towarzystwem wzajemnej adoracji, niekoniecznie w negatywnym tego słowa znaczeniu; ot, takie miejsce na komplementy, nie na polemiki. Ja to respektuję, chociaż zniechęca mnie do pozostawienia jakiegokolwiek wpisu.

(A ten skierowany do mojej imienniczki rzeczywiście bardzo przykry. Szkoda.)
Użytkownik: misiak297 03.04.2013 14:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiem, pamiętam, ale ja ch... | emkawu
Przez przypadek zauważyłem, że minęło już tyle czasu, a obiecana polemika nie doszła do skutku:)
Użytkownik: emkawu 04.04.2013 16:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Przez przypadek zauważyłe... | misiak297
Wiem, to podłość z mojej strony - obiecywać i uciekać. ; )

Ale na początku miałam traumę pomagdusiową, pogłębioną dodatkowo lekturą Księgi Gości, a potem pojawiło się tyle tekstów, sporów i analiz, że moje trzy grosze chyba nie miałyby już wielkiego sensu - chyba wszystko zostało już powiedziane.

Skoro jednak mnie wywołujesz do tablicy, może coś napiszę specjalnie dla Ciebie?
Użytkownik: misiak297 04.04.2013 17:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiem, to podłość z mojej ... | emkawu
Może to, czemu Ci się książka nie podobała?:) A i zarzuciłaś mi wyżej, że nie rozumiem Twoich obiekcji:)
Użytkownik: emkawu 04.04.2013 22:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Może to, czemu Ci się ksi... | misiak297
Och, właśnie doczytałam, co Ci wtedy napisałam - przepraszam, z perspektywy czasu widzę, że byłam niepotrzebnie nerwowa. Przepraszam.
W weekend napiszę ad meritum. : )
Użytkownik: hburdon 15.10.2012 04:00 napisał(a):
Odpowiedź na: UWAGA, SPOILER . . . ... | emkawu
Hmmm. Bardzo naładowana emocjonalnie scena. Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu Potrząsanie jest dla mnie o tyle frapujące, że nie bardzo potrafię sobie wyobrazić, jak miałoby wyglądać -- poza tym ja bardzo lubię szczury i absolutnie nie aprobuję potrząsania nimi.
Użytkownik: Viv87 06.10.2012 22:06 napisał(a):
Odpowiedź na: [W recenzji odwołuję się ... | misiak297
Mam bardzo podobne wrażenia z lektury "McDusi" - smutek, agresja, beznadzieja, strach, które się tu pojawiają są zupełnie nowe dla tych powieści. Co bardziej przerażające to to, że takich emocji nie było u Musierowicz nawet w tych częściach, które działy się za PRL - kiedy SB przychodzi do Borejków i chce aresztować za Eksperymentalny Sygnał Dobra, zostało to potraktowane humorystycznie. Z drugiej strony, nie wiem czy ty też to zauważyłeś, bardzo często odnosi się do Boga, kościoła, modlitwy, Jana Pawła II. Może usiłuje odpowiedzieć na pytanie, gdzie w takich czasach można szukać pocieszenia?

Natomiast nie zgodzę się z twoją oceną zakochania Ignasia i Magdy - gdyby Magda była jedną z tych bohaterek w stylu Gaby czy Nutrii, to może, ale Magda jest jedna z tych niepokornych, które zapewne mają tyle samo wrogów jak i przyjaciół wśród fanów Jeżycjady - Tygrys, Ida. Tak jak one bywa złośliwa i cyniczna, a ich zachowanie czasem może irytować. Mnie Laura denerwowała od zawsze, a Magdy do połowy tomu szczerze nie lubiłam. Dlatego jest to dla mnie bardzo typowa para jeżycjadowa - jedno z ich jest otwarte, dobre, kochane, drugie niepewne i przez to cyniczne. Takie pary dla mnie są kwintesencją całego cyklu.

Z jednej strony dobrze, że autorka trochę zmienia styl, bo po 18 tomach mogła być nużąca, ale z drugiej strony - czyta się ją ze względu na nieustający optymizm i ciepło bohaterów. A tu najpierw wypadki samochodowe, teraz śmierć Dmuchawca. mam nadzieję, że to nie pójdzie za daleko...

I naprawdę nie rozumiem, skąd te negatywne recenzje i słaba ocena biblionetkowa...

Ale czekam z niecierpliwością na "Wnuczkę do orzechów". Czy słusznie podejrzewam, że będzie o Łusi?
Użytkownik: emkawu 06.10.2012 22:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam bardzo podobne wrażen... | Viv87
"SB przychodzi do Borejków i chce aresztować za Eksperymentalny Sygnał Dobra"

Kto, przepraszam, przychodzi?? : )
Użytkownik: Viv87 06.10.2012 22:22 napisał(a):
Odpowiedź na: "SB przychodzi do Borejkó... | emkawu
Z tego co pamiętam to smutni panowie ze Służby Bezpieczeństwa. :)
Użytkownik: emkawu 06.10.2012 22:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Z tego co pamiętam to smu... | Viv87
Oj, to chyba źle pamiętasz. : )
Użytkownik: Viv87 06.10.2012 22:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Oj, to chyba źle pamiętas... | emkawu
Na pewno było coś takiego, że władze powzięły informację o formowaniu się grupy u Borejków i ktoś na pewno przyszedł sprawdzić o co chodzi. Nie pamiętam w którym tomie, ale kiedy dorwę się do cyklu, sprawdzę. Może nie była to SB, bo jak mówię, nie pamiętam dokładnie, ale była taka akcja na pewno :)
Użytkownik: Viv87 06.10.2012 22:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Na pewno było coś takiego... | Viv87
Sprawdziłam, faktycznie, nie SB a nauczyciele. czytałam ten tom akurat w szkole będąc i i mi się skojarzyło ;) Donos był, ale o narkotyki. :D Przepraszam, namieszałam, ale coś mi się z aresztowaniami skojarzyło i z tym ESD :D
Użytkownik: emkawu 06.10.2012 23:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Sprawdziłam, faktycznie, ... | Viv87
Słowem nie samochody, tylko rowery i nie rozdają, tylko kradną. ; )

Przepraszam, że się przyczepiłam, ale dla mnie to nie jest drobiazg. Jest ogromna różnica pomiędzy odwiedzinami dwóch nauczycieli, którzy przychodzą sprawdzić co się dzieje a interwencją Służby Bezpieczeństwa (nawet jeśli jeden z tych nauczycieli po latach okazał się donosicielem). Wokół PRL jest wiele mitów i moim zdaniem warto unikać zarówno lukrowania przeszłości jak i niepotrzebnego wywoływania demonów.
Użytkownik: Viv87 07.10.2012 11:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Słowem nie samochody, tyl... | emkawu
Nie mam pretensji, dobrze że się wyjaśniło. Nie pisałabym tego gdybym nie była 100% pewna, ale jak widać, to jeszcze nie oznacza, że ma się rację :)

Obecnie widzę różnice między SB a innymi służbami, jako gimnazjalistka czy wczesna licealistka mogłam nie widzieć, stąd pomyłka. Posypuję głowę popiołem :)
Użytkownik: emkawu 07.10.2012 11:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie mam pretensji, dobrze... | Viv87
Pax, pax, pozdrawiam Cię ciepło i wysyłam ESD : ))
Użytkownik: Viv87 07.10.2012 12:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Pax, pax, pozdrawiam Cię ... | emkawu
Odbieram i przekażę dalej na dzisiejszym krakowskim spotkaniu biblionetkowym :)
Użytkownik: empe 07.10.2012 10:27 napisał(a):
Odpowiedź na: [W recenzji odwołuję się ... | misiak297
Misiaku, świetna recenzja.

Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu

Po pierwszym czytaniu oceniłam na 5. Ale na pewno wrócę do McDusi, mojej imienniczki i nie wykluczam, że ocenię wyżej. Bywało już tak.
Użytkownik: emkawu 07.10.2012 11:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Misiaku, świetna recenzja... | empe
Wczoraj sobie na pociechę do poduszki czytałam "Idę sierpniową". Nie widzę tam słodkiej bajki ani nieznośnie idealnego świata. Widzę za to mnóstwo zachęt, żeby niedoskonały świat, który jest nam dany zmieniać na lepsze.
Użytkownik: miłośniczka 08.10.2012 12:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Wczoraj sobie na pociechę... | emkawu
"Idę sierpniową" kocham! :)
Użytkownik: Monika.W 12.10.2012 22:52 napisał(a):
Odpowiedź na: [W recenzji odwołuję się ... | misiak297
Przeczytałam. NIe jest źle, nie jest świetnie. Jest dobrze. Świetne postaci chłopaków - Józinek rewelacyjny w swych 17 czy 18 latach, Ignacy Grzegorz wreszcie jest samodzielny, świadomy, nie ulega dziadkowi, ma swoje zdanie. Jest inny (od typowych kolegów), wie o tym, akceptuje to - i potrafi bronić swej inności. Bardzo mi się spodobał - za siłę w swej delikatności.
No i rewelacyjna Łusia - jestem jej fanką, mam nadzieję, że o niej będzie Wnuczka do orzechów.
Natomiast nie spodobała mi się McDusia - że niby taka biedna, pokrzywdzona, zraniona??? I co - w związku z tym może ranić innych? Nie, nie, nie. Egoizm i nic więcej. Nie zyskała mojej sympatii także Laura. Nie lubiłam jej, gdy była tą "złą", ale nie lubię jej także po "przemianie". Zresztą - ja nie czuję wielkiej przemiany. Dalej jest egoistyczna, nikt poza nią samą jej nie interesuje. Naprawienie krzywd? - nie zauważyłam.
Natomiast nie mogę się zgodzić, że poprzednie części były landrynkowe, a ta już taka nie jest. Opium w rosole to najsmutniejsza część, wiele smutku, szarości, żalu, opisów sytuacji złych jest w innych częściach. Nie epatuje Musierowicz agresją w tej części w sposób nadmierny lub wyjątkowy. Opisuje to, co w danej chwili jest ważne - tym razem agresja na ulicach.

Podsumowując - z miłości do starej Jeżycjady i wspomnień, które generuje - i tak przeczytam każdą kolejną część. Ale wydaje mi się, że Jeżycjada jest zupełnie inaczej odbierana przez osoby, które czytały całość z biegeiem czasu, gdy poszczególne powstawały - niż przez osoby z następnego pokolenia.
Użytkownik: misiak297 13.10.2012 13:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Przeczytałam. NIe jest źl... | Monika.W
Masz rację i wśród tej dotychczas "landrynkowej" Jeżycjady zdarzyły się części wyjątkowo smutne. Np. "Opium w rosole" czy "Język Trolli". Dodam jeszcze łyżkę dziegciu do zachwytów nad Ignacym Grzegorzem - denerwowało mnie to, że próbuje na siłę wzbudzić w McDusi miłość do poezji.
Użytkownik: Monika.W 13.10.2012 20:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Masz rację i wśród tej do... | misiak297
Oczywiście, że próbował - w swej naiwności. Skoro uwielbia obie rzeczy, to w głowie mu się nie mieści - że te rzeczy "nie fungują". Mnie zachwyca jego odwaga cywilna - nie stara się dostosować do średniej, do grupy, do społeczeństwa. Ale 16latek walczy o swoją inność.
Zaś McDusia jest tak nudna i zainteresowana wyłącznie sobą, że zmuszanie jej do zainteresowania czymkolwiek poza czubkiem własnego nosa, jest chwalebne.
Użytkownik: Czajka 14.10.2012 06:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Masz rację i wśród tej do... | misiak297
Misiaczku, i ja się nie zgodzę z wieloma punktami. Na przykład, czy Kalamburka nie była o przemijaniu? Na przykład, czy wyjazd Tygrysa w poszukiwaniu ojca nie był dramatyczny? Zarzucasz Musierowicz urwanie sceny, moim zdaniem niesłusznie. Czytałam właśnie niedawno listy Czechowa. Pisał w nich - niech pani nie mówi wszystkiego, niech czytelnik się sam domyśli i sam współczuje.
Mamy dosyć danych do domyślania.
No i mało akcji, omatko, trzy wątki miłosne, zdrady, torty, musztardy, dla mnie było akcji w sam raz. I tak sobie myślę, że Jeżycjada jest jak życie - dojrzewa, staje się refleksyjna, kto w Kłamczusze miałby żałować minionego dzieciństwa? Każdy był wtedy młody i piękny.
I nie zgadzam się, że Ignacy traci swój światopogląd, ani że Gabrysia go traci - rodzą się dzieci, więc jest nadzieja.
Hyhy, poezja (też nie lubię w całości), poezja, ale Musierowicz tu akurat się nie zmienia. Od pierwszego, no może od drugiego zaszczepia różnym ubogim duchem Magdusiom miłość do Robin Hooda, Wergiliusza i Seneki. :)
Jedno co mi się mniej podobało, to właśnie Józef i Ignaś jako główne postacie, jednak dziewczynki jako bohaterki są fajniejsze i mają ładniej w pokojach. Mało prawdopodobne wydawały mi się też niektóre sytuacje, ta musztarda zwłaszcza i prysznic. Przemoc w podziemiach na miejscu, ale wśród sylwestrowego tłumu ludzi, dziwne. Co prawda nie byłam nigdy, ale koleżanki bywały, nie relacjonowały jakiś drastycznych szczegółów. Poprawiłabym też kilka językowych niezręczności, na przykład trudno mi sobie wyobrazić, jak regał otula ścianę, prędzej przytula się do niej. No i kiedy piana wypływa z puszki jest jeszcze pianą, nie kleksem. No i pory roku w sonecie. Jak Magdusia zauważyłam od razu, ale w głowie mi się nie mieści, że Ignacy tego nie zauważył i że nie postrzegał tego jako zaletę.

A komizm. Generalnie uważam, że każdy pisarz ma swoje mocne strony. Siłą Musierowicz jest właśnie lekkość i komizm. Dlatego nie raził mnie wizerunek Idy, dlatego lubię, jak do refleksyjnych scen dodaje rozmazany makijaż (chociaż on sam jest dla mnie mocno podejrzany w dzisiejszych czasach makijażu permanentnego), uważam, że byłaby okropna, gdyby zrobiła się tylko poważna i refleksyjna. To znaczy nie wiem tego, jedynie domniemywam.
W każdym razie, kończąc te trochę chaotyczne refleksje, McDusia mi się podobała, na szczęście nie było dużo pieprzu, w każdym razie nie jakoś drastycznie więcej niż niegdyś. Bo jestem zdania i jestem gotowa go bronić, że Jeżycjada elementy ponure zawierała od początku. Chociażby agresja u Lisieckich i pomalowanie psa na zielono.
Użytkownik: emkawu 14.10.2012 12:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Misiaczku, i ja się nie z... | Czajka
"Musierowicz tu akurat się nie zmienia. Od pierwszego, no może od drugiego zaszczepia różnym ubogim duchem Magdusiom miłość do Robin Hooda, Wergiliusza i Seneki. :) "

Czajko kochana, ale ja mam wrażenie, że wcześniej ta poezja była jak czekolada od Pani Szczepańskiej podawana na ręcznie malowanym talerzyku, a teraz jest nam wpychana przez rurkę do gardła jak gęsiom tuczonym na foie gras.

Więcej na razie nie mogę, bo się znowu zdenerwowałam.

Użytkownik: Monika.W 15.10.2012 13:06 napisał(a):
Odpowiedź na: "Musierowicz tu akurat si... | emkawu
"Czajko kochana, ale ja mam wrażenie, że wcześniej ta poezja była jak czekolada od Pani Szczepańskiej podawana na ręcznie malowanym talerzyku, a teraz jest nam wpychana przez rurkę do gardła jak gęsiom tuczonym na foie gras."
Wiedziałam, cały czas wiedziałm, że coś mi nie pasuje. Już wiem. Nachalność, łopatologia, biało-czarność, powtarzanie po kilka razy - w miejsce subtelnych niuansów, wiary w czytelnika i jego inteligencję, w to, że czytelnik wyczyta to, co trzeba wyczytać.
Dziękuję Ci emkawu za to zdanie.
Użytkownik: misiak297 14.10.2012 12:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Misiaczku, i ja się nie z... | Czajka
Wiesz, być może mój entuzjazm wynika z tego, że trochę jednak lat minęło, od kiedy czytałem pierwsze tomy Musierowicz - być może teraz pozwalam sobie na "dojrzalszą" lekturę i dostrzegam pewne niuanse, które pozostawały dla mnie dotąd niewidoczne lub marginalne. Pewnie gdybym sięgnął po wcześniejsze tomy Musierowicz na obecnym etapie mojego życia, dostrzegłbym coś więcej.

Teraz co do Twoich argumentów - "mało akcji", ten zarzut wyczytałem głównie na blogowych recenzjach. Dla mnie jest jakaś przewaga refleksji, zadumy w tym tomie.

Światopogląd - on się chwieje w posadach - zauważ, że do ostatniego momentu nie wiemy, jaki będzie "werdykt" Gabrysi w tej sprawie. W końcu wychodzi na to, że jednak jest nadzieja.

"Jedno co mi się mniej podobało, to właśnie Józef i Ignaś jako główne postacie, jednak dziewczynki jako bohaterki są fajniejsze i mają ładniej w pokojach. Mało prawdopodobne wydawały mi się też niektóre sytuacje, ta musztarda zwłaszcza i prysznic. Przemoc w podziemiach na miejscu, ale wśród sylwestrowego tłumu ludzi, dziwne. "

A mnie właśnie pokazanie Ignasia i Józefa podobało się bardzo - zazwyczaj dziewczynki są głównymi postaciami w książkach dla młodzieży, a tu takie miłe zaskoczenie, nie pierwszy raz zresztą u Musierowicz (tym bardziej, że w tym przypadku Musierowicz bardzo realistycznie pod względem psychologicznym oddała obu chłopców).

A z tą przemocą - to mnie akurat wcale nie dziwi. Niejednokrotnie bywałem świadkiem przemocy na ulicach, wśród tłumu ludzi. Albo przykład z ostatniego czasu - jechałem autobusem sterroryzowanym po prostu przez bandę kilkunastoletnich kiboli. Klęli na cały autobus, aż uszy puchły, gadali takie bzdury, że nie wiadomo było gdzie się schować, rozmawiali głośno o współpasażerach... I oczywiście nikt im uwagi nie zwróci, bo wszyscy się boją.

Nie, jeśli idzie o pewne sytuacje, w tym kraju naprawdę nic mnie już nie zdziwi.

Pewnie jeśli idzie o elementy ponure, było ich sporo w Jeżycjadzie od początku - a jednak wszystko rekompensowało ciepło emanujące z domu Borejków. Ale co, jeśli ta wartość zostanie zakwestionowana (a tego jest w "McDusi sporo, o czym pisałem wyżej). Dla mnie ten tom jest wyrazem wątpliwości samej Musierowicz - oczywiście w finale ciepło rodzinne wygrywa, ale wątpliwości były:)

Dziękuję Ci za podzielenie się refleksjami:)
Użytkownik: Czajka 14.10.2012 14:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiesz, być może mój entuz... | misiak297
Jak to się chwieje? Kiedy? Już na 80 stronie Gabrysia mówi: "I tak wszystko powstaje na nowo. Z miłości. (...) Mobilizują się tylko [zło i zdrada] przeciwko niej, ZAWSZE. [podkreślenie moje] (...) Zło przecież nie buduje. Zło samo jest destrukcją i chce rodzić destrukcję. Na próżno. Wszystko znów powstaje. Powstaje! Rozumiesz?"

Misiaczku, to nie jest chwianie się, to jest konfrontacja. I nie zauważyłam, żeby jakoś, w którymś momencie zwątpiła. Jedynie przyjęła do wiadomości, że są ludzie w sposób niezawiniony w sumie poszkodowani. Natomiast zauważyłam, jak pewnie skonfrontował się Ignaś w zderzeniu z czarnym typkiem. Nie miał żadnych wątpliwości, widział jedynie trudność problemu. Dobrze, nie upieram się, może w czasie sylwestra takie incydenty się zdarzają, w każdym razie przedstawione to jest zupełnie abstrakcyjnie. Ta pogoń bez słowa.

Co do prawdziwości portretu, zgoda. Co zrobić, jednak wolałabym posiedzieć w pokoju z Łusią poniekąd, niż z tym Józefem. :)
Użytkownik: hburdon 14.10.2012 22:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Jak to się chwieje? Kiedy... | Czajka
Pozwolę sobie jeszcze przypomnieć Niemena i "Dziwny jest ten świat" -- bo ten Czesiek zdolniacha był -- kłamstwo, nienawiść jest, wszystko prawda, lecz ludzi dobrej woli jest więcej.

To nie jest nowy sentyment -- już w pierwszej części cyklu Żaczek mówi, pozwolę sobie zacytować: "Poza tym ludzkość nie składa się wyłącznie ze zbrodniarzy, tępaków i chamów. Sam znam osobiście kilku osobników szlachetnych i rozumnych. Problem w tym, żeby ich było coraz więcej. I żeby jednoczyli wysiłki."

Istnienie zbrodniarzy, tępaków i chamów negowane nigdy nie było.
Użytkownik: misiak297 14.10.2012 22:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Pozwolę sobie jeszcze prz... | hburdon
Ciekawe, Haniu, że cytujesz tę piękną piosenkę Niemena - wiesz, że przewija się ona w "McDusi"?:)
Użytkownik: hburdon 14.10.2012 22:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Ciekawe, Haniu, że cytuje... | misiak297
No wiem, przecież ją właśnie skończyłam. A cytatu o Cześku nie rozpoznałeś? :)))
Użytkownik: misiak297 14.10.2012 22:42 napisał(a):
Odpowiedź na: No wiem, przecież ją właś... | hburdon
No oczywiście, że rozpoznałem;)
Użytkownik: lady P. 28.10.2012 14:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Przeczytałam. NIe jest źl... | Monika.W
A ja mam nadzieję, że tą wnuczką będzie mała Mila, chciałabym ją lepiej poznać. :) Oczywiście wszystko zależy od tego, w którym roku będzie toczyła się akcja, hmm, jeśli w 2012, to Mila będzie miała już chyba 8 lat? Czyli prawie tyle, co Łusia w "Sprężynie". Może to rzeczywiście o nią chodzi? :)
Użytkownik: hburdon 15.10.2012 00:35 napisał(a):
Odpowiedź na: [W recenzji odwołuję się ... | misiak297
Drogi Misiaku, przede wszystkim dziękuję za recenzję, z którą się zasadniczo zgadzam, ale że jesteśmy w BiblioNETce, a nie gdzie indziej <mrug mrug>, a poza tym PONIEKĄD wyraziłeś już na to zgodę w komentarzach poniżej :), pozwolę sobie trochę napisać o też tym, z czymś się zgadzam nie do końca. :)

Przede wszystkim masz zupełną rację z tymi filmami dla dzieci i z tym, że "McDusia" wydaje się zawierać treści adresowane do różnych generacji; i masz zupełną rację, że jest w niej spora doza dziegciu. Natomiast nie jestem pewna, czy ten dziegieć to rzeczywiście takie novum. Wspominasz o "Opium w rosole", które dla mnie jest wręcz rozdzierające, i o "Języku Trolli"; ale przecież cała historia Gabrysi, a potem Laury ("Tygrys i Róża"), jest niesłychanie przejmująca, czy historia tych nieszczęsnych Lisieckich, z których mimo interwencji Idy nic dobrego nie wyrosło... Gdybym miała cykl na świeżo, na pewno byłabym w stanie więcej przykładów przytoczyć. No ale nie mam. Nie odniosłam jednak wrażenia, że "McDusia" tak rewolucyjnie wyrywa się wybranej konwencji. Może trochę wystaje. Ale nie wyskakuje. :)

Ciekawy jest problem utraty dzieciństwa. Wydaje mi się, że we wcześniejszych tomach ta utrata następowała dużo wcześniej niż w przypadku Laury. Cielęcina ("Szósta klepka") w pierwszej klasie liceum niemal samodzielnie zajmuje się niemowlakiem Krystyny i w ogóle całym domem -- pamiętasz, jaka jest tragedia, jak zamyka się w wieżyczce i Żakowie nagle muszą zająć się sami sobą? Aniela ("Kłamczucha") mając lat 14-15 porzuca ojca i na własną rękę przenosi się do Poznania. Gabrysia i Ida zostają same, kiedy w "Kwiecie kalafiora" Mila trafia do szpitala. Bebe i Konrad muszą sami się sobą zająć. A dzieciństwo Mili? To nie sielanki, oj nie.

Pogłębienie psychologiczne postaci również nie wydaje mi się w "McDusi" nowe. Rozterki Gabrieli na przykład obserwujemy już od wielu tomów; szczególnie relacja Laury z rodziną jest świetnie zarysowana. I chociaż zapewne nie chciałabym mieć takiej trudnej Laury pod swoimi skrzydłami, to jednak ją rozumiem, z całą jej niedoskonałością i agresją skrywającą ból i niepewność.

Z tymi bandami oprychów natomiast masz rację. Przyzwyczajeni jesteśmy, że Borejkowe sygnały dobra zwyciężają każdego oprycha, a tu nagle Borejkowie muszą oprychów omijać dalekim łukiem, żeby cało wrócić ze spaceru po mieście... Gorzki ukłon w stronę rzeczywistości. Troszkę już to widzieliśmy w wątku Lisieckich właśnie, którzy jednak się nie nawrócili, ale w "McDusi" jest to bardziej na wierzchu. Zniechęcenie to chyba jednak przesada. Oni nadal wierzą, że dobra na świecie jest więcej niż zła. A ja razem z nimi. :)

Na koniec jeszcze raz podam ci rękę -- też chętnie dłużej poczekam na kolejny tom, ale żeby był tak dobry jak "McDusia", bo to jest pierwszy tom od czasów "Kalamburki", który mi się autentycznie podobał i do którego chciałabym wrócić. (Chociaż jak dla mnie dużo za dużo tu było streszczania poprzednich tomów. Kochana Autorko -- mnie nie trzeba streszczać -- ja to wszystko pamiętam! :))
Użytkownik: misiak297 15.10.2012 01:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Drogi Misiaku, przede wsz... | hburdon
No i fajnie! Nie róbmy z forum biblionetki księgi gości MM:) Krytykujmy, spierajmy się, bądźmy otwarci na dyskusje!

Wydaje mi się, że to wynika z mojej bardziej świadomej już lektury. Ostatecznie pierwsze tomy Jeżycjady czytałem dobre kilka (!!!!) lat temu, gdzieś tak w okolicach wyjścia "Kalamburki", nastolenciem jeszcze będąc, że tak to ujmę. A teraz - dekadę później - trochę się przeżyło to raz, a zajmowanie się krytyką literacką trochę wyostrzyło zmysły czytelnicze - to dwa:) Jestem pewien, że dziś spojrzałbym na te pierwsze tomy inaczej. Tak jak Ty - gdybym miał cały cykl na świeżo. Wydaje mi się, że "marką" Borejków stało się to ciepło i na nim jako dzieciak się skupiłem. Potem "ciepło" zaczęło trącać snobizmem, a także uciekaniem od problemów społecznych i wtedy byłem pierwszy do krytykowania.

A jednak w tym tomie przeważa więcej refleksji - i będę się upierał, że psychologicznie jest lepszy przynajmniej od tych ostatnich tomów, w których przeważały banalne historie miłosne (vel Ignaś i Czekoladka, żenada nad żenady).

Natomiast z czym jeszcze się zgodzę - fakt, streszczanie bywało denerwujące.
Użytkownik: hburdon 15.10.2012 02:12 napisał(a):
Odpowiedź na: No i fajnie! Nie róbmy z ... | misiak297
No i co, miałeś polemizować, a przytakujesz! <wywraca oczami>

Ale i ja nie będę lepsza, przytaknę ci, bo do kilku poprzednich tomów też miałam/mam stosunek mocno negatywny. Właśnie przeczytałam swoją recenzję "Czarnej polewki" i szalenie jest krytyczna, rozgoryczenie mnie musiało rozsadzać!
Użytkownik: misiak297 15.10.2012 08:53 napisał(a):
Odpowiedź na: No i co, miałeś polemizow... | hburdon
Zastanawiam się właśnie, czemu wystawiłem "Czarnej polewce" 5 - chyba z tego względu, że jak się już naczekałem i mogłem wrócić do lubianego świata - cóż, refleksje krytyczne przychodzą później. A dla mnie miarą tego, czy książka mi się bardzo podobała (nie - czy była dobra) jest to, czy ją dobrze pamiętam po dłuższym czasie. Z Jeżycjadą - pamiętam do języka Trolli. Z "Żaby", "Czarnej polewki" i "Sprężyny" pamiętam mało co.

Ale mi robicie smaka, żeby sobie całą Jeżycjadę od początku powtórzyć! Sam jestem ciekaw, jakbym odebrał te książki dziś.
Użytkownik: Czajka 15.10.2012 06:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Drogi Misiaku, przede wsz... | hburdon
Na przykład Bella w Córce Robrojka czuła, że jej bezpieczeństwo już się skończyło, albo kto to został w Brulionie Bebe? A, sama Bebe właśnie - porzucona przez matkę.
Streszczenia mi się też nie podobały, właśnie.
Użytkownik: lady P. 28.10.2012 12:26 napisał(a):
Odpowiedź na: [W recenzji odwołuję się ... | misiak297
Jestem rozczarowana. Przyzwyczaiłam się do tego, że każdy kolejny tom Jeżycjady jest jak słoik miodu z łyżką dziegciu i takie proporcje mi odpowiadały, a w "McDusi" nie jest to łyżka, lecz cała szklanka. Zbyt wiele było fragmentów, przy których aż coś ściskało serce ze smutku.

Początkowo oceniłam tę książkę na 4, bo jednak były też rozdziały, które przeczytałam z przyjemnością, poza tym ucieszyłam się ze spotkania z Borejkami. Niestety po kilkudziesięciu godzinach od skończenia "McDusi" dominującym uczuciem jest właśnie rozczarowanie, więc jednak 3,5. Dla mnie to najgorszy tom serii.
Użytkownik: misiak297 28.10.2012 15:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Jestem rozczarowana. Przy... | lady P.
Hm, pytanie tylko, czy jeżeli książka potrafi "ścisnąć Ci serce ze smutku" to jest zła? W moich ustach byłby to ogromny komplement dla książki:)
Użytkownik: lady P. 28.10.2012 18:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Hm, pytanie tylko, czy je... | misiak297
Zależy co kto lubi. :) Nie lubię płakać przy książkach, nie lubię, gdy mnie przygnębiają. Choć od razu zaznaczam, że i tu znajdzie się przysłowiowy wyjątek potwierdzający regułę - np. jedną z najlepszych powieści spośród tych, które kiedykolwiek czytałam jest Trzej towarzysze (Remarque Erich Maria (właśc. Remark Erich Paul)) (płakałam jak bóbr ze wzruszenia).
Użytkownik: norge 28.10.2012 18:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Hm, pytanie tylko, czy je... | misiak297
Książkę właśnie przeczytałam. Ten drugi raz dzięki tobie, Michale :))) Podobała mi się. Według mnie jest taka, jak wszystkie pozostałe, czyli bardzo dobra. Napisana w specyficznym dla Musierowicz stylu, który trzeba zaakceptować i polubić: trochę smutna, miejscami dowcipna, odzwierciedlająca jakiś kawałek życia bohaterów. Jedyne zastrzeżenie, jakie mam to postać tytułowej Magdusi, która wypadła jakoś tak blado. Natomiast Józinek i Ignacy byli zachwycający.

Podsumowując, uważam, że autorce udało się utrzymać poziom i oby tak dalej...
Użytkownik: bewelka86 18.01.2013 21:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Książkę właśnie przeczyta... | norge
Przeczytałam "McDusię" dopiero teraz, choć książkę miałam w domu już od dnia jej premiery w księgarniach. Jakoś nie mogłam się do niej zabrać. Kusiła - to fakt, ale postanowiłam wcześniej odświeżyć poprzednie części. Zaczęłam od "Noelki" - bo i tam było świątecznie, a potem już poszło po kolei do "Sprężyny". Kiedy w końcu sięgnęłam po "McDusię" były już Święta - właściwie dobry czas na taką lekturę. Przyznam się, że z początku dawkowałam sobie tę książkę - może dlatego, że jakoś chciałam odwlec zakończenie i fakt, że jak ją skończę to będę musiała długo (?) czekać na kolejny tom.
Ale nie da się przeciągać lektury w nieskończoność, zwłaszcza kiedy tak wciąga;)
Co do moich odczuć po skończeniu "McDusi" to są one więcej niż dobre. Książka mi się podobała, choć są oczywiście fragmenty i sceny, które mnie lekko irytowały.
O tytułowej bohaterce mogę powiedzieć tyle, że przez pierwszą połowę nie wzbudzała jakoś mojej sympatii. I to nie dlatego, że nie lubiła poezji (przecież nie każdy musi), ale po prostu wydała mi się mało ciekawą postacią, wprowadzoną tylko po to, aby trochę namieszać w głowach (i sercach) Ignasia i Józinka - choć w tym drugim przypadku widać wyraźną niechęć i nieustanne ignorowanie młodej Ogorzałkówny.

Jeszcze przed lekturą najbardziej interesowało mnie to jak potoczą się losy Laury i Adama - z zapowiedzi wiedziałam, że w tej części ma się odbyć ich ślub. Co do samej pary: ta nagła przemiana Laury nie do końca do mnie przemawia, niby to miłość ją tak zmieniła, ale ze zbuntowanego Tygrysa już niewiele pozostało. Nawet jak chce się pokłócić to nagle ucina dyskusję tłumacząc się tym, że jest już po spowiedzi... No powiedzcie sami - czy tak zachowywałaby się kiedyś?
Zdecydowanie nie. I ten jej zachwyt Adamem - przez pierwszą część książki tylko dowiadujemy się z ust Laury, ale też reszty rodziny jaki to on jest cudowny, wspaniały... aż chciałoby się powiedzieć - nierzeczywisty. Przyznam się, że do momentu opisu Wigilii zastanawiałam się: gdzie jest Adam? No bo skoro tyle się o nim mówi, to dlaczego się nie pojawia, ale w końcu przyszedł na wieczerzę i znów zachwyty...
Gdybym nie czytała "Sprężyny" to uznałabym go za bohatera bez wyrazu, bo właściwie tej części mało się o nim dowiadujemy - ot tyle, że szaleńczo kocha Laurę i jest w nią wpatrzony jak w obrazek. No nie za wiele.
A co do wątku ślubnego to podobał mi się jeszcze Bernard i jego zielony tort (a także ta cała scena jak Laura przychodzi i składa zamówienie). Przy tej okazji na innym forum zwróciłam uwagę na pewien błąd rzeczowy autorki - chodzi mianowicie o bal u burmistrza Zamościa - wszystko niby pięknie, ale ... na czele tego miasta stoi prezydent. Ot takie małe przeoczenie, a jednak, mnie jako mieszkankę tamtych okolic trochę razi - można było sprawdzić...
Z tego całego ślubnego zamieszania spodobało mi się jak zakończyła się historia z suknią Laury. Przyznam, że opis tej strojnej sukni jakoś nie pasował mi do bohaterki, a tu dobrze się stało - Bernard "porwał" suknię. I tak dziwne, że wyszło to wszystko w miarę spokojnie i jednak ślub się odbył. Także motyw żywych kwiatów zamiast welonu bardziej mi pasował do samej panny młodej - i ta scena w łazience jak Adam plecie wianek - super!

Mogłabym jeszcze długo omawiać różne sceny i bohaterów, ale poprzestanę chwilowo (?) na tym.
Innymi słowy: nowa część Jeżycjady to książka inna od tych starszych i jej ocena nie powinna zależeć od porównania jej z poprzednimi, zwłaszcza z moją ukochaną "Noelką", która zupełnie inaczej oddaje klimat i nastrój Świąt - czego w "McDusi" mi trochę zabrakło.
Użytkownik: Lazzara 15.02.2014 01:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Hm, pytanie tylko, czy je... | misiak297
Tak piszecie o tym ściskaniu serca ze smutku i aż muszę podzielić się tym, co moje serce prawie rozerwało na strzępy. Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu
Mam nadzieję, że we "Wnuczce do orzechów" pojawi się wątek miłosny z Józefem Pałysem. Oczywiście z happy endem.
Użytkownik: Raptusiewicz 08.02.2023 20:42 napisał(a):
Odpowiedź na: [W recenzji odwołuję się ... | misiak297
Mnie w tej części się najbardziej nie podobało takie łopatologiczne tłumaczenie literatury. I to zalatujące Gombrowiczem (tylko z odwrotnym przesłaniem) wciskanie poezji na siłę, bo ma zachwycać, nawet, jak nie zachwyca. I takie stereotypowe trochę portretowanie młodzieży (czytaj: McDusi), która lubi fastfoody, ale poezji nie (w ogóle Musierowicz opisuje Magdusię, jedzącą chipsy, w taki sposób, jakby ta jadła co najmniej suszone świerszcze).

Jeszcze to czarno-białe podejście do różnych rzeczy - na przykład Gabie łatwiej jest znieść, że Pyziak nie kochał jej w ogóle, niż gdyby miał kochać i przestać. Bo miłość albo jest na zawsze, albo jej nie ma w ogóle.

Poza tym, Gaba narzeka na przemoc poza domem, ale w jej własnej rodzinie też jej jest dość sporo - jej rodzona siostra rzuca w syna słoikiem (na szczęście nie trafia), a jej równie rodzony syn tegoż samego kuzyna uderza szklanką czy garnuszkiem w twarz (ten trafia). Ci Borejkowie to się powinni uspokoić.

Wiem, trochę jestem spóźniona w tej dyskusji, ale tylko dziesięć lat.

Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: